Obserwuj nas

Cracovia

Krakowskie dylematy – co z Jackiem Zielińskim?

Jacek Zieliński, niczym Claudio Ranieri w Leicester, dał swemu klubowi sukces, którego nikt po nim oczekiwał. Choć nie było to mistrzostwo, to sam awans do europejskich pucharów był przy ul. Józefa Kałuży wielkim wydarzeniem. Teraz jego posada wisi na włosku.

Czy Cracovia powinna zwolnić swojego trenera? Takie pytania w stolicy Małopolski stawiane są już od listopada. Zaczął się kwiecień, a Zieliński wciąż, choć wydaje się, że ostatkiem sił, trwa na swym stanowisku. Jak to możliwe i czy słusznie postępuje prezes Filipiak, który nie szuka dla niego zastępstwa?

Czeski film

Janusz Filipiak szuka trenera u naszych południowych sąsiadów, piłkarze nie wiedzą, kto poprowadzi trening (ale ostatecznie robi to Zieliński), dziennikarze podają, że zmiana trenera w Krakowie jest już niemal pewna… A jednak nic się nie dzieje i wciąż utrzymuje się status quo. Tak to wygląda od kilku miesięcy. Problem w tym, że mimo pozycji, jaką Cracovia zajmuje, to w tym szaleństwie jest metoda.

– Nie może być tak, że kiedy zespół zaczyna źle grać, sięgamy po nowego szkoleniowca, następuje efekt nowej miotły, drużyna zaczyna lepiej grać, ale za pół roku znów jest to samo. Trzeba z tym skończyć i to piłkarzom oznajmiliśmy – mówił prezes Filipiak w rozmowie z portalem krakow.wyborcza.pl. To słowa z grudnia, ale wciąż bardzo aktualne w kontekście Cracovii.

Mało jest klubów w Polsce, które decydują się zostawić trenera pomimo przeciwności losu. Karuzela trenerska zwalnia u nas bardzo rzadko, a jeśli nawet, to tylko po to, by za chwilę ponownie się rozpędzić. Zresztą – jednym z jej największych wygranych był właśnie Jacek Zieliński, który dostał posadę w Cracovii po nieudanych okresach klubu za „panowania” Wojciecha Stawowego i Roberta Podolińskiego, z którym zresztą wiązano duże nadzieje.

Szansę wykorzystał, o tym zresztą wspomnieliśmy już na samym początku. Teraz, to właśnie ten zeszłoroczny sukces i wyniki, jakie osiągnął, są parasolem ochronnym, rozpostartym nad głową trenera. Ale – mimo ostatniego zwycięstwa ze Śląskiem Wrocław – już mocno podziurawionym.

Ładna gra to nie wszystko

Cracovia gra nieźle, Cracovia gra ładnie, Cracovia szybko i składnie wymienia piłkę. ALE Cracovia jest nieskuteczna, Cracovia jest nieefektywna, Cracovia nie wyciąga korzyści ze swojego stylu.

Naprawdę trudno dociec, dlaczego w Krakowie walczą nie o puchary, a o utrzymanie. Nieskuteczność zawodników Pasów jest momentami ogromna, często też brakuje ostatniego podania, które wykreowałoby sytuację napastnikom. Brak szczęścia? Też. Wystarczy wspomnieć nieuznaną bramkę Marcina Budzińskiego w meczu z Arką Gdynia. Gdybyśmy jednak mieli oceniać sam styl ekipy Zielińskiego, to – mimo jego znacznego pogorszenia na wiosnę – spokojnie dałoby się wystawić czwórkę w szkolnej skali.

Ale styl to za mało – trudno zignorować serię remisów na własnym boisku. Remisów, które Cracovia bez problemu mogła przekuć w zwycięstwa. Ale znów – czegoś zabrakło. Centymetrów, kluczowego podania, dokładności, koncentracji w obronie. Czegokolwiek. Wyjazdy to jeszcze inna historia – porażka 1:4 z Wisłą Płock, to fatalny występ, o którym wszyscy woleliby jak najszybciej zapomnieć. Ale to nie to takie proste.

Jak drużynie nie idzie, to winnym porażki zawsze jest trener. Czyje to słowa? Samego Zielińskiego, jeszcze z listopada. Wtedy Cracovia przegrała z Termalicą, po równie słabym spotkaniu w swoim wykonaniu. Do dziś wyniki jeszcze się pogorszyły, ale trener wciąż trwa na swoim stanowisku.

Rewolucja

Latem do Krakowa przyszło aż dwunastu zawodników. Ilu z nich faktycznie sprawdziło się przy Kałuży? Trzech? To i tak optymistyczna wersja. Z góry można założyć, że dobrze gra Malarczyk, nie najgorzej Piątek, wątpliwości można mieć co do Ferraresso i Mihalika. Nikogo więcej nie widać. Letnia rewolucja nie udała się zupełnie. Zespół, który miał być jeszcze lepszy, nie wzmocnił się ani trochę. Na swoje nieszczęście.

Z drugiej strony – gdyby ktoś przed sezonem zapytał mnie, jak oceniam transfery przeprowadzone u Pasów, odpowiedziałbym, że zapowiadają się naprawdę nieźle. Ciekawe nazwiska, na newralgiczne pozycje, wzmocnione odpowiednie formacje. To wszystko było naprawdę dobrze przemyślane. Ale cóż… nie wyszło. A najbardziej ucierpiał na tym Jacek Zieliński.

Nie rusz Jacka, bo zginiesz!

Tego akurat na trybunach w Cracovie nie było, ale okrzyki „Jacek Zieliński!” czy „Każdy to powie, Jacek ma zostać w Krakowie!” to norma jesienią, a i teraz fanom zdarza się to skandować. Oni wciąż pamiętają poprzedni sezon, w którym Zieliński zrobił z tą ekipą wynik ponad przewidywania. Wyciągnął z niej maksimum i tego mu nie zapomną.

Wróćmy jednak do początku tekstu – nie bez powodu przywołałem tu postać Claudio Ranieriego, którego zwolnienie przyniosło natychmiastowe skutki – Leicester zaczęło punktować, wyeliminowało Sevillę w 1/8 Ligi Mistrzów i wreszcie przyniosło trochę radości swoim fanom. A to wszystko zrobił ten słynny „efekt nowej miotły”, przed którym wzbrania się (na razie) prezes Filipiak. Czy nie warto więc spróbować?

Pytanie brzmi: kto wtedy mógłby objąć zespół? Kto z ekipy, której w tym sezonie nie dał rady pociągnąć NAWET Jacek Zieliński – gość o twardym charakterze, dobry taktyk, pod którego przywództwem Cracovia grała świetną piłkę. Więc kto? Czy znajdzie się trener, który mógłby swoim autorytetem wywołać pozytywną reakcję i wyciągnąć Pasy z bagna? Ja takiego nie widzę. Poza tym – moment na zwolnienie trenera był już wcześniej. Pod koniec rundy jesiennej lub na początku wiosny. Teraz, gdy walka o utrzymanie weszła w (niemal) ostatnią fazę i już za moment podzielone zostaną punkty, każda, choćby najmniejsza zmiana, może skończyć się tragicznie. Oczywiście, jej brak również, ale wtedy przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Kto prowadzi klub, jak rozumie się z zawodnikami i co jest w stanie zrobić w tej sprawie.

Karuzela

Gdyby Miron Białoszewski jeszcze żył, śmiało mógłby pokusić się o „remake” swojej „Karuzeli z Madonnami”, w którym bohaterami byliby polscy trenerzy. Janusz Filipiak nie chce dokładać do tego swojego szkoleniowca, ale może się okazać, że na koniec sezonu nie będzie miał wyboru. Choć chyba jedynie spadek mógłby pozbawić Zielińskiego posady.

I słusznie, bo widać, że on zna tych zawodników, ich możliwości i jest w stanie to wszystko naprawić. Na tę chwilę jednak cel krakowian jest jeden – pozostanie w lidze. Po znakomitym sezonie Cracovia wróciła do normy. Jeśli jednak ktoś ma z powrotem wprowadzić ją na tory prowadzące do walki o puchary, to widzę tu tylko jednego kandydata. I to on w tej chwili zasiada na jej ławce.

Po prostu – nikt, kto opcjonalnie mógłby ustąpić miejsca na karuzeli Zielińskiemu i samemu wejść do ekipy Pasów, nie gwarantuje z miejsca poziomu, jaki jest w stanie zapewnić ich aktualny szkoleniowiec. To nawet nie „lepsze jest wrogiem dobrego”, a „branie kota w worku”. I pewnie wie o tym prezes Filipiak. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo życzę Cracovii jak najlepiej. Chciałbym znów zobaczyć ją grającą jak w poprzednim sezonie. Bo, po prostu, oglądało się to świetnie.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Cracovia