[vc_row][vc_column][vc_column_text]
Widzieliście kiedyś pod mikroskopem żywe pantofelki albo jakieś inne jednokomórkowe świństwa? Oczywiście, że nie bo takimi rzeczami interesują się tylko zboki i socjopaci….czyli w sumie mogliście widzieć. Jeżeli jednak portal ten odwiedzają normalni (zapewne przypadkiem) to opowiem wam jak owa kolonia wygląda. Najlepiej sytuację tą zobrazuje filmik z promocją portfeli w Lidlu. Chaos, szturchańce, wzajemna nieuprzejmość i złośliwości. A Jeżeli komuś się uda zostaje pożarty przez wściekły tłum, a jego strzępy wtarte w linoleum. Tym jakże bezsensownym wstępem chciałbym opowiedzieć wam o moich spostrzeżeniach na temat taktyki meczów piłkarskich rozgrywanych w najwyższej (innej nie oglądam) polskiej klasie rozgrywkowej zwanej Ekstra(!?!)klasą.
Przed erą kolorowych flamastrów Jacka Gmocha pojęcie taktyki piłkarskiej było legendą, podobnie jak mityczny potrafiący pisać i składać zdania z dwoma czasownikami skrzydłowy. Teoretycznie nic nie stało na przeszkodzie żeby coś takiego istniało ale jak przychodziło co do czego to jakby nie obracać problemu to zawsze dupa z tyłu. Rewolucja nadeszła wraz z kolorowymi flamastrami. One i geniusz trenera Gmocha (szanuję bardzo) wydobyły zagadnienia i niuanse taktyczne z czeluści wiecznego mroku w lśniącą słonecznym blaskiem krainę wściekłego hihotu. To był przełom, nowe rozdanie….
„-AHAAAA to o to chodzi z tym całym pressingiem” – pomyśleli kibice męscy , dla których słowo to kojarzyło się do teraz z dressingiem i wódką, kibice żeńscy zaś nadal nie rozumieli, dla nich pressing kojarzy się nadal z fistingiem i zakupami. Piłka nożna to jednak sport dla mężczyzn.
-Czy w tej sytuacji był spalony? Oddajmy głos trenerowi Jackowi Gmochowi
Trener wyjmuje flamastry, wyznacza linie i elipsy, kreśli strzałki i łuki, po czym oświadcza:
-Spalonego nie było.
-Brawo trenerze – krzyczy Redaktor Borek i Redaktor Stanowski. Redaktor Kowalczyk marudzi coś, że jego Legia aktualną pokonała by już na przedmeczowym briefingu, Redaktor Pol wrzuca zdjęcie Lewandowskiego.
-Geniusz – w tym wszyscy są zgodni. Skromny Pan Trener z miłym uśmiechem chłonie wszystkie pochwały skromnie spuściwszy wzrok, kiwa z uznaniem dla własnej wyjątkowości głową.
Taktyka piłkarska stała się powszechnym dobrem wszystkich trenerów i piłkarzy, stała się czytelna i jasna dla widzów i postronnych gapiów. Ale czy aby na pewno? Naiwnością byłoby twierdzenie, że wszystko jest już proste tak linia biegu Patryka Małeckiego. Wybitnie wyrafinowana w kwestiach taktycznych jest polska myśl szkoleniowa… To tutaj realizowane są najnikczemniejsze rozwiązania zmylenia przeciwnika. Od modelu „Samosierra” co na język Polski tłumaczymy „Szarańcza” czyli bij zabij, kto w Boga wierzy, na moskala (w sensie, że na żołnierza carskiej armii, a nie cyklicznego trenera Wisły Kraków). Długa piła do przodu i atak wszystkimi dwiema flankami wraz w odwodami, siły środka pola z głośnym „KURWAAA!” demotywują wroga . Potem następuje faza chaotycznych zbić i przypadkowych kontaktów. Celem jest wprowadzenie w szeregi nieprzyjaciela strachu i dezorganizacja jego linii. To zabójcza i wyjątkowo skuteczna taktyka. Najlepszym wyjściem dla broniących się jest strzelenie sobie samemu bramki, skróci to męczarnie, a i tak gol jest nieunikniony.
Postawa wyrafinowana – „Andrzej Gołota”. Udajemy nieporadny, niby gramy w obronie, głównie w obrębie własnego pola karnego. Pozawalamy przeciwnikowi ładować w stronę naszej bramki jak Endrju pozwalał Taysonowi. Niby rozpaczliwe się bronimy ale mamy jeden sekretny trik. Asa w rękawie. Tak jak Gołota miał swój „special punch” w mosznę przeciwnika, my mamy w bramce kocura, a w ataku szybkobiegacza (jeden wystarczy) i modlitwy wiernych. Taktyka wybitnie śmiercionośna, rozbijająca morale przeciwnika ze skutecznością młota Thora masakrującego rabatkę niezapominajek. W zagranicy zwykło się mówić o tej taktyce „autobus”. Do naszego przykładu to określenie nie pasuje, gdyż zwykły autobus nie jest wyposażony w morderczą broń zaczepną.
Taktyka „Fengs-Chuj”. Czyli wszystko wporzo, zrównoważona ofiarność w obronie geniuszem ofensywy. Bronimy się zaciekle, atakujemy zaciekle. Równowaga, idealne wyczucie balansu, płynne przejścia z głębokiej, rozpaczliwej obrony, do zaciekłego ataku wielkimi siłami. Flanka prawa, lewa, ciągła wymiana pozycji. Wszyscy atakują, wszyscy bronią. Nierzadko nawet bramkarz bierze się za konstruowanie akcji, wychodzi daleko w boisko, dyryguje stamtąd ofensywą i śpiewającymi kibicami. Połączenie koncertowej gry piłkarskiej z koncertem chóru męskiego. Przeciwnik nie wie czy grać w piłkę, czy słuchać śpiewu. Jest skonfundowany bo nie wie w jakiej fazie gry jest nasza drużyna. Nie wie czy właśnie przegrupowujemy siły szykując się do przyjęcia kolejnego ataku czy zawsze groźne jednostki szturmowe nie szykują się do morderczego natarcia. Atak następuje całą szerokością boiska, wszyscy 4 gracze zaangażowani w atak są gotowi w każdej chwili rozstrzygnąć o wyniku. Przeciwnik drży, publiczność śpiewa….piłkarskie święto.
Polskie drużyny nie bronią się rozpaczliwie. To mit. Polskie drużyny pozorują odwrót, taktycznie się wycofują, gdyż wiedzą ile miejsca na rozpędzenie się potrzebuje ich napastnik. Im więcej miejsca mu zostawią tym większą prędkość osiągnie ich zabójcze żądło. A jak powszechnie wiadomo…im większy rozpęd tym mocniejszy strzał. Polskie drużyny także nie atakują rozpaczliwie. To celowe zagrania, skoordynowane działania, odciągające uwagę obrońców od czyhającego na przeprowadzenie egzekucji napastnika. Bo kogo interesowałby ten wielki drągal skoro tuż obok mamy możliwość naocznie podziwiać jak tika-taka przechodzi na niebotycznie wysoki, nowy poziom. Niecelne podania – phi, to nic innego jak pozwolenie przeciwnikowi na popełnienie błędu. Wybicie w aut – to ostrzeżenie: „widzieliście, wyjebałem piłkę poza stadion. Jak mnie zdenerwujecie to zmienię kierunek piłki wprost do waszej bramki. Odstąpcie”. Wybicie z linii bramkowej – humanitaryzm kontrolowany….żebyście nie myśleli, że nic nie umiecie.
.
[/vc_column_text][vc_single_image image=”4750″ img_size=”blog-medium” alignment=”center” title=”Taktyka Gmocha”][vc_column_text]
I tak dalej, i tak dalej…
W polskiej piłce nie ma przypadków, nic nie jest zrobione niechcący. Kiedyś oglądanie meczów piłki nożnej owiane było mroczną tajemnicą, czarnym jak zęby pirata woalem niewiedzy. Teraz, dzięki Trenerowi Jackowi Gmochowi wszystko stało się jasne, a my kibice, możemy oglądać widowiska bez zadawania sobie pytań w stylu „po jaką cholerę on tam pobiegł” albo „ jak można nie strzelić z 2 metrów”. Błony z naszych oczów zostały zdjęte byśmy mogli widzieć…… Dziękujemy Trenerze
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/4″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”4349″ custompost_name=”UGHR” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]