Przerwa na mecze reprezentacyjne umieszczona w nadchodzącym finiszu rundy zasadniczej Ekstraklasy to doskonały okres na poczynienie pierwszych podsumowań. Duet Bartosz Marchewka i Michał Rygiel rozkłada ostatnie spotkania w wykonaniu Zagłębia Lubin na czynniki pierwsze i snuje plany na następną fazę rozgrywek. Poniżej przeczytacie o wszystkim czego dowiedzieliśmy się z przeszłości i o tym, co może przynieść przyszłość. Zapraszamy.
RYGIEL: Zagłębie chyba nie mogło wybrać lepszego czasu żeby wskoczyć z formą na odpowiedni poziom. To druga taka fala meczów, podczas której Miedziowi opuszczają stadiony co najmniej z punktem. Na starcie chciałbym podkreślić progres, jaki piłkarze Stokowca poczynili w porównaniu do tych samych spotkań w rundzie jesiennej. Przełom września i października przyniósł tylko 3 oczka, zaś marzec dał tych punktów 10. W czym głównie możemy upatrywać tej zmiany?
MARCHEWKA: Są dwie kwestie: przyjście „Figo” i gra pressingiem. Pamiętamy, kto był najlepszym piłkarzem Zagłębia we wspomnianym przez Ciebie czasie. Skrzydłowy Krzysztof Janus. Gra oparta na skrzydłach, choć efektowna, jest dość łatwa do wyciszenia przez rywali. Wtedy z Janusem musiał się komponować napastnik. Gdy przestał „grać” Papadopulos, przestał grać Janus i przestało grać Zagłębie. Filip Starzyński otworzył wiele zamkniętych do tej pory drzwi w ofensywie. Umiejętnie szuka wolnej przestrzeni do gry, jego technika pozwala mu „upłynniać” akcje. Poza tym Zagłębie zaczęło grać na „dwóch kierowców”, jak to świetnie ujął Wojciech Jagoda w meczu z Łęczną. Mowa oczywiście o Łukaszu Janoszce, który również szuka miejsce w środku pola i też ma do tego odpowiednią techniką.
Parę słów o ofensywie, ale w defensywie też zaszła zmiana. Przede wszystkim ustabilizowała się sytuacja w bramce. Martin zaczął grać na dobrym poziomie, jego interwencje są coraz bardziej pewne. Para Guldan – Dąbrowski w końcu gra na normalnym swoim poziomie odpowiedzialności, antycypacji i koncentracji. Troszkę słabiej, moim zdaniem, wygląda Aleksander Todorovski. Djordje Cotra nigdy nie przestał być Djordje Cotrą. Do tego kwintetu dorzucam oczywiście dwójkę defensywnych pomocników, czyli Jarka Kubickiego i Łukasza Piątka. Ich wartość jest potęgowana przez ostatnie dokonania ofensywne, ale w defensywie robią swoją robotę. Porównując Zagłębie z jesieni a Zagłębie wiosenne to w dużej mierze nastąpiła poprawa w grze pressingiem.
RYGIEL: Łukasz Janoszka to jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy w tej lidze i do tej pory czasami uśmiecham się pod nosem widząc artykuł na stronie Przeglądu Sportowego w którym pisano że musi uważać żeby nie stracił miejsca w klubie. Już jesienią pokazywał że nie ma lepszego schodzącego rozgrywającego w Ekstraklasie, a teraz nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nikt mnie od tej tezy nie odwiedzie. Jestem wielkim fanem i cieszę się niezmiernie, że numer 14 w Lubinie wreszcie może kojarzyć się z piłkarzem poważnym.
Djordje Cotra to, może trochę zbyt subiektywny głos, najlepszy lewy obrońca w tej lidze. Przy okazji drugiego pana Łukasza – to jest fenomen, jak można się starać gdy latem wygasa kontrakt. Czy w związku z tym Adrian Rakowski powinien grać na przedłużanej co miesiąc umowie? To nie tak, że mam coś do jego dyspozycji, ale jeśli tak presja braku zatrudnienia działa na Piątka, to może w przypadku „Raka” byłby podobny efekt?
Wiedziałem, że musimy wspomnieć o Starzyńskim i wcale mnie to nie dziwi. Zgadzam się, że to kluczowy zawodnik dla działalności ofensywnej Zagłębia. Czasami jednak gra na zbyt wielkim luzie, widać że momentami lekceważy swoje zadania nie tylko w defensywie (na co dostaje zapewne przyzwolenie trenera), ale i w ofensywie. Mimo znakomicie ułożonej nogi, dośrodkowania ze stałych fragmentów są problemem. Gdyby pracował trochę ciężej, myślę że z pewnością moglibyśmy w maju mówić o Figo w kontekście jedenastki rundy, a może i sezonu? Pytanie jest jednak zupełnie inne – czy zdrowy Jan Vlasko może nam latem osłodzić stratę Starzyńskiego, gdyby Zagłębie nie dogadało się z Belgami?
MARCHEWKA: Szykuje się opowieść wielowątkowa Powiem ogólnie, że Piotr Stokowiec stworzył całkiem fajnie działający mechanizm. I teraz najważniejszym zadaniem jest dostosowanie zawodników o określonej jakości do tego zespołu. Oczywiście podpisuję się pod słowami o jakości „Ecika” ale system gry Zagłębia w jakimś sensie wyklucza typowych skrzydłowych. Bo Arek Woźniak z pewnością skrzydłowym nie jest, choć na skrzydle grać potrafi. Dlatego Krzysiek Janus wygląda dość blado na wiosnę, być może dlatego Luis Carlos w ogóle nie dostaje szans.
Wyższość Djordje Cotry nad resztą lewych obrońców to kwestia dyskusyjna, ale z pewnością Serb jest w ligowej czołówce. Syndrom „walki o kontrakt” Łukasza Piątka to oczywiście stricte kibicowskie wytłumaczenie, ale ten zaktualizowany na wiosnę system gry Łukaszowi pasuje. Nie musi aż tyle uwagi poświęcać na rozgrywanie akcji, jego gra na „alibi” ma zastosowanie. Natomiast pozostaje otwartym pytanie, czy w zespole Zagłębia nie ma zawodników prezentujących podobny poziom lub potencjał na grę lepiej od Piątka. Z większą agresywnością, z lepszym odbiorem, z większą wydolnością do biegania za przeciwnikiem przez 90 minut.
Jan Vlasko to ciągle nieodkryta karta. Z nim jest ten problem, że przychodził do Zagłębia jako „10” a nie dostał okazji, żeby dostał okazję zagrania na tej pozycji przez kilka meczów z rzędu. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że jego kariera w Lubinie jest poprzecinana kontuzjami. Jednak o ile sobie przypominam jego występy to prezentuje podobny luz jak Starzyński. Obu piłka nie przeszkadza w grze. Obaj prezentują dobry poziom techniczny. Zachwyceni Starzyńskim kibice w przypadku powrotu wypożyczonego pomocnika do Belgii będą w Słowaku widzieć jego naturalnego zastępcę. Może nadto teoretyzuję, ale staram się patrzeć do przodu. Swoimi wspaniałymi występami Starzyński nakłada na barki Janka duże obciążenie. Tak czy inaczej nie możemy zapomnieć, że Jan Vlasko ciągle jest w kadrze Zagłębia i musimy cierpliwie czekać na jego powrót do zdrowia. Oby rychły. Wróciłbym do wątku, gdzie Zagłębie ma największe rezerwy: zarówno w systemie gry jak i w kadrze?
RYGIEL: W systemie gry przeszkadza mi fakt, że jest długimi momentami do bólu zachowawczy. Często wygląda na to, że Zagłębie jest lekko przestraszone swoją przewagą nad rywalem, choć być nie powinno. Niech chłopaki ruszają do ataku z większą dynamiką, budują swoje poczynania ofensywne szybciej, dostają więcej swobody gdy trzeba się mierzyć ze Śląskiem czy Górnikiem Łęczna. Piotr Stokowiec mówił, że nie tylko chce wejść do ósemki, ale również chce to zrobić w dobrym stylu. Nie można tego osiągnąć bez pokazania pazura, takiego jak na przykład było widać w meczu z Legią na Łazienkowskiej. W mediach wreszcie chwali się Zagłębie za opanowanie, dyscyplinę i konsekwencję w grze, ale jestem zdania że można (a może nawet trzeba?) ten zespół „uwolnić”. Usiąść na rywalu i go dobić, walczyć o jak największą przewagę. Tymczasem odnoszę wrażenie że Miedziowi dostrzegają słabość przeciwnika i w konsekwencji nie tyle lekceważą go, co zdają sobie sprawę z braku realnego zagrożenia, jedynie dobiegając w spokojnym tempie do końcowego gwizdka. Zagłębie z drugiej połowy z meczu przeciwko Pogoni, a z drugiej odsłony w meczu ze Śląskiem to dwa różne kluby i częściej chciałbym oglądać drapieżny i głodny bramek zespół. Myślę że na tle nieodstających poziomem drużyn w czołowej ósemce będzie można ten styl wypracować i udoskonalić na tyle, żeby w następnych rozgrywkach dokonywać wyłącznie drobnych korekt.
Co do kadry to myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę z głównych obszarów, w których można dokonać usprawnienia maszyny Stokowca. Skuteczny napastnik grający dobrze w powietrzu, ale i mający tak zwane odejście na kilku krokach powinien być priorytetem w letnim okienku transferowym. Grając jednym napastnikiem z tak skonstruowaną formacją wsparcia musimy mieć zawodnika gotowego wziąć udział w każdym typie akcji – nie wiadomo bowiem kiedy kreatywni gracze puszczą prostopadłą piłkę na dobieg, a kiedy zdecydują się na wrzutkę. Oprócz tego widzę możliwości na prawej stronie boiska – duet Todorovski i Woźniak nie daje takiego samego efektu synergii co panowie Cotra i Janoszka. Wyobraźmy sobie, ile możliwości miałoby Zagłębie gdyby po obu stronach był tak nieprzewidywalny i kreatywny duet. Miedziowi mogliby grać szybciej, dokładniej i z większym efektem zaskoczenia. Marzy mi się właśnie zespół biegający we wszystkich możliwych kierunkach, wyciągający obrońców i defensywnych pomocników rywali z ich linii i wyznaczonych stref, w dwóch słowach: siejący chaos. Czy to w polskich warunkach jest w ogóle do zrobienia?
MARCHEWKA: Nie czuję się na tyle kompetentny, aby się w kwestie taktyczne wgłębiać i próbować je wyjaśniać. Ale kreślisz zespół „autarkiczny”. Taki, który nie zwraca uwagi na rywala i na to, co on robi na boisku tylko sam decyduje o losach spotkania. Tak jakby drużynę Zagłębia miał prowadzić trener z wizją futbolu spod znaku Klopp&Simeone.
Wracając do początku Twojej wypowiedzi to z wielką przyjemnością się nie zgodzę. Po pierwsze: Zagłębie z września a Zagłębie z marca teraz to zupełnie inne zespoły. Po drugie: przypomnijmy sobie mecz z Pogonią. Bombardowanie bramki Dawida Kudły przyniosło tylko jeden punkt, ale nie możemy powiedzieć, że Zagłębie nie pokazało „pazura”. Przypomnę: 29 strzałów i 13 celnych. Zresztą rywalizacja z „Portowcami” to dobry przykład wskazania rezerw w zespole Piotra Stokowca.
Napastnik. Daję sobie uciąć lewe ucho za scenariusz, w którym Arkadiusz Piech oddaje w tym spotkaniu 278 strzałów i zdobywa dwie bramki. Tylko dwie, ale dające zwycięstwo. Nie zaczynam dyskusji nad zasadnością stawiania na Krzyśka Piątka. Jednak po pierwszych meczach wiosennych możemy kilka jego niedoskonałości wypisać. Przede wszystkim wykończenie akcji, które w przypadku napastnika jest warunkiem sine qua non. Ale zwróciłbym też uwagę na umiejętność rozrywania szyków obronnych przeciwnika poprzez np. umiejętne zastawienie się czy skupianie uwagi defensorów. Wszystkie braki Krzyśka Piątka możemy (i musimy) zrzucić na karb jego nikłego doświadczenia. Ale „okres ochronny” bardzo szybko się kurczy i będziemy od „Bani” wymagać więcej. Zwłaszcza w kwestii tej uniwersalności, o której pisałeś. Zresztą skuteczny napastnik jest potrzebny w każdym systemie gry.
O niezsynchronizowanej grze Zagłębia, tj. przewadze lewego skrzydła nad prawym mówimy od dawna. Z pewnością dwie równorzędne strony sprawiłyby Zagłębie jeszcze bardziej efektowne i efektywne.
RYGIEL: Mówimy o jednym meczu, w którym Zagłębie musiało gonić wynik. Natomiast w spotkaniach z Łęczną i, zwłaszcza, ze Śląskiem można było sobie pozwolić na trochę bardziej ofensywne nastawienie przy wyniku 2-0, jakkolwiek niebezpiecznym. Co do bombardowania bramki Kudły, moim zdaniem wynikało one bardziej ze słabości i ewidentnej niepewności golkipera Pogoni. Grał on niezwykle elektrycznie i myślę że większość interwencji można bardziej przypisać szczęściu niż jego rzeczywistej wysokiej formie. Ja też nie skreślam “Bani”, trochę zmieniłem swój punkt widzenia po meczu młodzieżówki z Białorusią, w którym Piątek pokazał dwa dobre rajdy z piłką, oba zakończone diametralnie różnym skutkiem. W pierwszym przypadku jego strzał znalazł się na bieżni stadionu we Włocławku, zaś drugi zmienił się w podanie do Łukasza Monety, a ten skierował piłkę do siatki. Zatem warto pomyśleć o grze Piątkiem w systemie 4-4-2 w roli cofniętego napastnika, natomiast zupełnie puszczając wodze wyobraźni można by przestawić “Banię” za Woźniaka, skoro ma przegląd pola i, kolokwialnie mówiąc, piłka mu nie przeszkadza.
Kończąc jednak na początku Twojej wypowiedzi – czy nie warto sobie troszeczkę pomarzyć? Budowa wielkiego Zagłębia to proces, nie można działać skokowo, wymieniając pół składu na fali sukcesów. Dlatego też, co może wydać się kontrowersyjne, nie widzę Zagłębia Lubin w europejskich pucharach w sezonie 2016/17. Oczywiście nie jestem zwolennikiem grania wyłącznie wychowankami, żeby nabyli doświadczenia – obecnie ten zespół trzeba budować konsekwentnie, bez porzucania idei na rzecz osiągania wyników. Warto o tym pamiętać nawet, gdy Miedziowi zdobędą miejsce gwarantujące grę w Europie. Patrząc na ósemkę, z każdym można tutaj powalczyć. Zakładając, że tabela niewiele się zmieni, jak zapatrujesz się na ostatnie siedem kolejek w wykonaniu drużyny Stokowca?
MARCHEWKA: W przypadku „Bani” i jego miejsca na boisku to wchodzimy w „gdybologię”. Z jego oceną i rolą wstrzymajmy się do końca sezonu. Natomiast Twoja wizja jego „użycia” jest interesująca i warta rozważenia.
Budować zespół Zagłębia należy w oparciu o jakąś ideę. Jakiś cel. Czy Zagłębie jest w stanie nawiązać walkę o mistrzostwo Polski? Legia i Lech wyprzedzają pod względem potencjału kadrowego i finansowego wszystkich. Natomiast Zagłębie ma wszystko, co jest potrzebne do stałej obecności w ligowej czołówce. Ładny stadion, stabilny budżet, trenera z wizją, oddanych kibiców. W dodatku dysponuje jedną z najlepiej prosperujących akademii piłkarskich w kraju. Kiedyś ukułem określenie Zagłębie – trampolina. Casus Starzyńskiego potwierdza tezę, że Lubin może być miejscem do podbicia kariery. Celem Zagłębia jest promocja piłkarzy. „Wykształconych” piłkarsko przez siebie ale też pozyskanych. A wiadomo, że nie ma lepszej promocji niż poprzez europejskie puchary. Gdy jest okazja do nich awansować – nie wolno rezygnować. Tak odpowiem na Twoją wątpliwość dot. uczestnictwa Zagłębia w Europie. Z tego też względu najbliższe mecze z Piastem i na wyjeździe z Wisłą w Krakowie zapowiadają się pasjonująco. Podobnie jak siedem spotkań w grupie mistrzowskiej. Bardzo fajnie, że serię bez porażki zespół Piotra Stokowca złapał teraz, w decydujących momentach rundy zasadniczej. Oby udało się ją przeciągnąć na te wspomniane siedem meczów, bo spłaszczenie tabeli może nas wynieść wysoko jak i umieścić na ósmym miejscu.
RYGIEL: Zgodzę się co do założeń strategicznych, natomiast spójrz na to z innej strony. Zagłębie po i tak skróconym okresie przygotowawczym (EURO) ma błyskawicznie wystąpić w pucharach, bo zacznie kwalifikacje od początkowych faz. Piłkarze nie przepracują odpowiedniej ilości mikrocykli i ruszą do walki na dwóch frontach z ociężałymi nogami. Odpadają z Europy po dwóch rundach, a potem jeszcze ciężki sezon ligowy z oczekiwaniami co najmniej powtórki tego wyczynu. Duża presja rozkłada się na wszystkich piłkarzy, ale największa ciąży na trenerze. Nowy zarząd Zagłębia po słabym starcie traci zaufanie do trenera i zamiast człowieka rozsądnie wprowadzającego młodych zawodników dostajemy na przykład Leszka Ojrzyńskiego oczekując twardego trenera, który potrafi szybko pozbierać zespół do kupy i robić wynik. Młodzi tracą czas gry na rzecz sprowadzonych skądś doświadczonych zawodników i w pół roku cała filozofia budowania zespołu jako procesu rozpływa się w powietrzu. To oczywiście naprawdę czarny scenariusz, ale myślę że warto go rozważyć. Po prostu nie sądzę, że Zagłębie jest na to wszystko gotowe – nie możemy zapominać że jeszcze dwa sezony temu mieliśmy taki skład węgla i papy. Jeśli mamy już traktować Lubin jako trampolinę dla młodzieży, to warto żeby byli odpowiednio przygotowani do gry, przepracowali trochę więcej niż sezon plus dwie rundy w Europie, ale to tylko gwoli uściślenia mojego podejścia do tej kwestii, ponieważ dyskusja na temat stanu szkolenia młodzieży to materiał na inny tekst.
Konkludując, powinniśmy się cieszyć z efektów pracy Zagłębia w tym sezonie, liczyć że Pogoń zgarnie jeden punkt w dwóch meczach, a Miedziowi dodadzą sześć i w ósemce cieszyć się z czterech meczów domowych. Na dzisiaj czwarty zespół podejmuje u siebie Ruch, Jagiellonię, Legię i Lecha. To niezwykły potencjał niezależnie od aspektu, w którym tę sytuację rozpatrujemy. Dobrze się dzieje w miedziowej krainie.
Michał Rygiel
Bartosz Marchewka
(Autorzy współpracują z portalem mkszaglebie.pl)
Piszę dla mkszaglebie.pl