Obserwuj nas

Kibice

Jak kibic z kibicem… | odc. 4 – gościem Maciej Gałat

Moim gościem jest kibic Lecha Poznań – Maciej Gałat. Porozmawiamy o znajomości z Bogusławem Leśnodorskim, źródłach optymizmu na przyszłość i o pokazywaniu twarzy. Zapraszam do lektury.

Chciałbym zacząć tę rozmowę od poznania (nomen omen) Ciebie, tego jak zostałeś kibicem Lecha. Lech to był dla Ciebie naturalny wybór?

Kibicem Lecha jestem praktycznie od zawsze. Moja rodzina, a w sumie najbardziej dziadek spowodował miłość do niebiesko-białych barw. Pierwszy mój mecz przeżyłem w 1997 roku, kiedy na Bułgarskiej Lech wygrał z Legią 3:0 po trzech bramkach Reissa.

Ile miałeś wtedy lat?

Miałem wtedy 10 lat.

Uważasz że to trudna miłość?

Czy trudna… Z pewnością wymagająca cierpliwości, chociaż o nią mega ciężko z tego powodu iż każdy kibic Lecha oczekuje w każdym spotkaniu dominacji i pewnej wygranej. Nie zawsze wychodzi…

Właśnie, w rozmowach, które dotąd miałem przyjemność przeprowadzić lub właśnie prowadzę pojawia się opowieść o tym, że ich kluby grały na boiskach, gdzie chwilę po meczu pasły się  przysłowiowe krowy. To trochę uodparnia na porażki, jedna, druga nie jest takim dramatem… Kibice Lecha czy Legii mają inaczej, prawda?

Z pewnością inaczej. Legia czy Lech to duże kluby, każde potknięcie, porażka powoduje wielki ból. My nie godzimy się być „jacyś”, chcemy zawsze być najlepsi.

W Warszawie jest podobnie i może dlatego, pomijając wątki historyczne, tak „iskrzy” w tej rywalizacji?

Ogólnie, mimo wiecznej „wojny” między klubami czy kibicami, ja szanuję zespół z Warszawy. Każdego roku mają straszne parcie na sukces poparte dobrymi transferami. Trochę brakuje mi tego w Poznaniu…

Podejrzewam, że jesteście rozgoryczeni tym sezonem. Strach pomyśleć co się stanie, jeśli Lechowi w Sosnowcu powinie się noga (rozmawiamy przed spotkaniem rewanżowym w PP – przyp. autor). Choć spotykam się z głosami kibiców Lecha, że tego właśnie sobie życzą. Wierzą, że będzie to impuls do przebudowy zespołu.

Prawda jest taka, że tylko finał PP może nam uratować ten sezon. Czy powinniśmy odpaść w Sosnowcu? Uważam, że nie. Jednak z pewnością uważam, że trzeba przebudować zespół i to solidnie. Do Lecha trafia od kilku lat zbyt dużo przypadkowych piłkarzy. Smutne, ale prawdziwe. Generalnie uważam, że piłkarze z naszej ligi są mało doceniani i wzmocniliby Lecha, chociaż prezes Rutkowski uważa inaczej.

Tak, ale taki Gajos u Was gra mało i szału nie robi.

To, co się stało u nas z Maćkiem to jest aż niemożliwe. Dobry, zdrowy piłkarz, mobilny lider Jagi. Nagle zmienia klub na większy i wszystko siada. Psychika? Chyba tak, ale tu chyba chodzi o coś więcej…

Może on tylko w tym Białymstoku umie grać na dobrym poziomie?

Białystok mniejszy od Poznania, inna presja i inne oczekiwania. Tu wychodzisz na boisko i musisz, a tam tylko możesz.

Dużo w Lechu (np. P. Rutkowski ) mówi się o ocenie mentalności zawodników, jako czynniku decydującym przy transferach. Może jednak to klub sobie z tą oceną nie radzi? Może źle dobiera się zawodników pod kątem cech mentalnych?

No i brawo. Mądre pytanie. W mojej ocenie ludzie, którzy obserwują w Lechu piłkarzy, rozmawiają z nimi, nie czują tego. Nie stawiamy na byłych piłkarzy, a to błąd. Taka osoba czuje piłkę, zna boisko i szatnie. Taka osoba lepiej by dopasowała gracza do Lecha.

Widzisz jakiegoś zawodnika z naszej ligi, który by sobie u Was poradził, a który jednocześnie byłby Wam potrzebny? Ja na waszym miejscu zrobiłbym co się da, żeby kupić Zwolińskiego. Wam nie jest potrzebny napastnik do gry z kontry, bo rzadko tak gracie, a do grania kombinacyjnego, zastawienia się. Chyba takim zawodnikiem nie jest Nicki Bille Nielsen?

Z naszej ligi chciałbym w Lechu takich zawodników jak: Mójta, Szczepaniak, Starzyński, Dąbrowski. Uważam, że Zwoliński przez swoją kontuzje dużo stracił na swojej jakości i tu byłbym ostrożny. Co do Bille, kurczę fajnie, że chłopak zadziorny i silny, ale na tę chwilę to marna kopia Zaura Sadajewa. Zaur brał ciężar gry na siebie. Miał piłkę przy nodze i nagle przy nim było 2-3 przeciwników, co robiło miejsce dla innych. Brakuje go.

OK,  ale zobacz, że taki Starzyński nie poradził sobie poza Polską. W Ruchu, czy w Zagłębiu jest inny poziom ciśnienia.

Oczywiście, że tak, ale sam Filip mówi, że pobyt w Belgii mimo tego, że mało grał, to dużo mu dał. Ja uważam, że to teraz procentuje i widać to na boisku. Na kadrze tez wyglądał dobrze.

Zmieniając temat, chciałbym przejść do akademii. Temat akademii to chyba jedna z najważniejszych osi sporu na linii Legia – Lech? Przykładacie do tego wielka wagę. Z czego to wynika?

Generalnie to patrzymy w przyszłość. Wierzymy, że to co nasze, „wychowane w domu”, da największy sukces. Prowadzimy – w mojej ocenie – na wszystkich płaszczyznach, jeśli chodzi o Akademię, szkoda, że na tę chwilę nie zarabiamy na niej, tak jak Legia. Ale to chyba ta cierpliwość, o której mówiłem na początku.

Uważam, że dotąd z Waszej akademii wyszedł jeden kompletny piłkarz – Karol Linetty. Pod względem piłkarskim i mentalnym właśnie. Cenię go za to jak gra. Ale nie mniej za to, jaki jest jako człowiek. Ma bardzo dobrze poukładane w głowie.

A ja się nie zgadzam. Dużo mamy dobrych chłopaków, ale z różnych przyczyn nie każdy dostał taka szansę, jak Karol i nie każdy miał tyle szczęścia. Karol jest poukładany, bo od małego ma odpowiednich ludzi wokół siebie. Skryty, skromny i do tego ciężko pracuje. Tylko przyklasnąć. A tak w ogóle mam pytanie, jaki Wasz wychowanek był / jest zawodnikiem kompletnym ? Tak jak nasz Karol ?

Kompletnym? Byłby Wolski, gdyby nie źle leczona kontuzja i ludzie pchający go do konsumpcji talentu. Generalnie, i my, i wy mamy wielu utalentowanych chłopaków,  ale na końcu i tak decyduje głowa. Podam Ci przykład z Twojego podwórka. Rok temu wszyscy zachwycali się Kownackim. A ja uważam, że nie osiągnie sukcesu raczej. Mam znajomego, który jest sędzią w CLJ i opowiadał o jego zachowaniach. Chłopak dostał sodówki i nikt najwyraźniej z tym nic nie robi.

Ja tez uważam, że Kownaś to przeciętny gracz. Za dużo miał fajnych wujków –  podpowiadaczy i też wątpię, że przeskoczy pewien poziom. Sodę miał straszną rok temu, teraz zmądrzał i oby mu się wiodło, bo to przykład, jak można zmarnować niezły talent. Ale myślę, że Rumak tez dołożył swoje 5 groszy by tak spadł nisko…

Rumak? A co on ma do tego?

Moim zdaniem to on go zagłaskał jako pierwszy.

Ale po Rumaku był Skorża, jest Urban. Dla mnie cała ta akcja dycha Kownasia to był gwałt na jego psychice. Chłopakowi raz nałożono presję ponad siły, a dwa spotęgowano sodówkę.

Przepraszam on sobie sam ją nałożył. To głupota, lans i może małe doświadczenie w kontaktach  z mediami.

Ale przy pomocy dziennikarzy.

No pewnie tak. Myślę, że to był jego duży błąd i drugi raz z pewnością tak nie postąpi.

A może to wasz błąd systemowy, że chcąc budować zespół na wychowankach nakładacie na młodych chłopaków presję?

Tak myślisz ? Chyba nie. To była decyzja Dawida. Zresztą on miał wtedy 17 lat, myślisz, że Lech mógłby „dzieciakowi” nałożyć aż taką presję?  Mówię, teraz pewnie jest mądrzejszy, ale gra o wiele gorzej.

Akademię należy rozpatrywać jako szerszy projekt. Zobacz, ilu piłkarzy dla innych klubów wyszkolił np. Real. W ich barwach zostaje 1%. Myślę, że i u Was, i u nas, ta droga jest koniecznością. Mit jedenastki złożonej z wychowanków to kłamstwo. Takie, którego chyba nie kupią nawet kibice. Wolą sukces niż jedenastu wychowanków.

Też jestem takiego zdania. Myślę, że spora ilość wychowanków w pierwszej jedenastce, to mało realny scenariusz. Wiem, że Wasz Prezes obiecał Wam na stulecie taki mecz z jedenastoma dziećmi Legii, ale jeśli chce się myśleć poważnie o piłce, o trofeach i sukcesach w Europie, to takie zjawisko nie ma prawa bytu. Jestem w ogóle zdania, że u nas w Polsce powinno być tak, że wychowanek gra super 2-3 lata i jedzie na zachód. Odpowiednia głowa, ciężka praca i sukces musi przyjść !

Przychodzi mi do głowy tylko jeden klub na świecie, który tak działa. Athletic Bilbao.

To w takim razie oznacza, że mamy rację.

Zgadzam się z Tobą. Czasem wyjeżdżają zbyt szybko i wracają z podkulonym ogonem. A czasem za późno i notują zjazd jak choćby Kamiński.

Ten sezon naprawdę jest smutny dla nas z wielu powodów. Nie przypominam sobie, by jakiś zespół po MP nagle tak upadł w każdej formacji. Chcieli lepszych klubów, wyjazdów, Lech miał być przystankiem, a teraz walczą o to, by w ogóle wygrać mecz. Pozmieniało się! Kamyk jest przykładem, że gdy się jest w mega formie, a miał taki czas, trzeba szybko korzystać i próbować sil na zachodzie. Zrezygnował, myślę że dziś żałuje.

Bo może to mistrzostwo było na wyrost i zamazało prawdziwy obraz sytuacji? Może złożyło się tak wiele nieprawdopodobnych, zdawałoby się czynników na raz? Mega forma kilku zawodników, brak kontuzji, słabość rywali, trochę szczęścia.

Ale też tak nie możemy mówić. Lech walczył do końca, a Legia czuła się zbyt pewnie i noga się powinęła. Z pewnością mieliśmy dużo szczęścia, ale tak naprawdę było ono poparte ciężką pracą całego zespołu. Prawda jest taka, że dziś już nie ma połowy składu mistrzowskiego, tej ważniejszej połowy, to się nie mogło dobrze skończyć.

Legia miała za to obrażonego gościa na ławce trenerskiej.

Myślę, że Berg miał swoją wizję i mentalność. Jednak, w mojej ocenie, zrobił Legii wielką krzywdę – nazywa się ona Orlando Sa.

Dużo by gadać… Z Orlando nie miał chyba nikt w klubie chemii.

Uważam, że to jeden z lepszych napastników naszej ligi ostatnich lat. Wiele bym dał, byśmy mieli go u nas.

Już w kolejnym klubie jest na wylocie, więc…

To taki charakter gracza, który mi bardzo pasuje, silny, agresywny, ambitny, killer. Potrafi grać. Z Balotellim jest podobnie, każdy wie, że potrafi grać, tylko kapusta źle przestawiona. Ale Lech stracił kogoś lepszego niż Orlando i bardzo to odczuł.

Rudnevsa?

Mówimy o poprzednim sezonie i tym. Mówię oczywiście o Zaurze Sadajewie.

Nie uważam Sadajewa za lepszego od Sa.

Ja mam inne zdanie. Ale mieć obu w ataku to jest morderstwo dla każdej drużyny. Nie grzebiąc w trupach, powiem tyle – sprawa MP w tym roku jest już dla mnie jasna. I szczerze? Życzę awansu do LM! Za mocni jesteście. Można się lubić lub nie, ale trzeba być obiektywnym. Mistrzostwo pojedzie do stolicy.

Podostrzymy trochę, bo jest zbyt miło. Dwa pytania z Twittera. Jakie masz związki z Bogusławem Leśnodorskim,  bo rzekomo jadasz z nim lunche?

Znam Bogusia. Lubię i bardzo szanuję. Kto takie pytanie zadał?

Wiesz, muszę chronić swoje źródła. A drugie – czy nie chciałbyś zamieszkać w Warszawie?

Jeżeli chodzi o miasto i przeprowadzkę… Lech to mój klub, a Poznań to moje miasto, temat zamknięty. Domyślam się, kto o to pyta. Lubię tych gryzoni z Twittera.

Porozmawiajmy o emocjach teraz. Futbol, mecz… Jakie to dla Ciebie emocje?

Za małego chłopaka chodziłem do kotła. Krzyczałem, śpiewałem, ale teraz jest tego mniej. Dużo mniej. Znam dużo chłopaków z Ekstraklasy i 1. ligi, to powód, dla którego zacząłem się inaczej zachowywać. Bardziej mecz obserwuję pod kątem piłkarskim, jak dany zawodnik się porusza, jak się zachowuje z piłką i bez niej. To dla mnie jest ważne. Chcę oglądać profesjonalnych graczy. Jestem bardzo krytyczny. Oczywiście super, że doping na Lechu zawsze jest na poziomie Ligi Mistrzów.

Pytam bardziej o emocje, jakie biorą się z rywalizacji. W rozmowie z Marcinem Lechowskim sporo było o tym, że piłka daje skrajne emocje. Ale obaj uznaliśmy, że powinny zostawać na stadionie.

No, ja tak niestety nie mam. Jeśli Lech gra słabo, przegrywa, to idę do domu zły. Męczy mnie to jeszcze dzień, może dwa. Chodzę zamyślony i  wkurzony. Trudno mi zostawić emocje na stadionie.

Doskonale to rozumiem. Mówię raczej o emocjach na linii kibice klubu A – kibice klubu B.

Wiesz co? Nie mam z tym problemu. Akurat ja na Lechu siedzę blisko sektora gości. Raczej ich w czasie meczu nie wyzywam. No może czasem. Ale wychodzę z meczu i jest ok, chyba że goście wychodzą w 80 minucie…

Ale nie każdy tak ma. Mecz Lech – Legia nakręca, w moim odczuciu, za bardzo te chore emocje.

Na całym świecie są kluby, które prowadza wojnę. Mecz między nimi jest świętem. I tak jest u nas. Tak było, jest i będzie. Lubię tę atmosferę przed meczem. Docinki, statystyki, a i tak na końcu zawsze weryfikuje wszystko boisko. Na dziś Legia wygrała i trzeba to uszanować.

Ale gdzie kończy się ta atmosfera, a zaczyna coś chorego? Czy wpis na forum, że jedyny pozytyw tego meczu to wzrost nienawiści do Legii, to jeszcze jej element, czy już wynaturzenie?

To piszą chorzy ludzie. Nie ma mnie w tej ekipie. Przykre jest to, że ludzie słyszą Legia lub Lech i myślą o nienawiści. To tylko sport, niech zawsze wygra lepszy i tyle. A, że się wygra z odwiecznym rywalem to smak jest lepszy. Ale róbmy to w ludzki sposób!

Ludzie się tym nakręcają. Zobacz, że obrazek taki, jak nasza rozmowa nie jest pokazywany. Pokazuje się coś innego, nienawiść.

Masz rację. Tak jest i to jest złe. Nie wyobrażam sobie, by mój syn przejawiał nienawiść do innego klubu i to okazywał w prostacki sposób. Liczy się aspekt sportowy. A nie, kto kogo więcej nazwie na literę k czy ch…

Myślisz, że jest możliwa zmiana myślenia o rywalu w perspektywie kilku lat? Żeby rywalizacja nie była festiwalem pogardy?

Myślę, że to zależy od nas samych, od tego jak kolejne pokolenie wychowamy. Chciałbym, ale zobaczymy. Mam znajomych, co tylko czekają na to, kiedy będzie można iść na stadion i wszystkich od najgorszych powyzywać.

Też bym chciał, żeby nie był to może mecz przyjaźni, ale by było w nim odrobinę szacunku.

Mamy takie samo zdanie.

Rodzina już też zarażona jest miłością do Lecha?

Oczywiście, że tak. Syn to mały lechita i teraz zaraziłem dziewczynę. Chodzi ze mną i kibicuje. Miłe uczucie.

Wiem. Moja córka zaczyna czuć te emocje. Ale wróćmy do Lecha. Jak popatrzymy na ostatnie 10 miesięcy, to nic się nie układa w Lechu, wyniki są jakie są, Zarząd ewidentnie stracił pomysł na budowę drużyny. Skąd brać optymizm na przyszłość? W ogóle jeszcze jest?

Ostatnie miesiące pokazały, że w Lechu nie jest fajnie. Kiepskie wyniki, dużo zmian, gdzieś zostały porobione rażące błędy i trzeba je szybko wyprostować. Myślę, że w tym sezonie już jest za późno. Skończy się sezon i trzeba zacząć przebudowę, ale czy tylko pierwszego zespołu? Nie byłbym taki pewien.

Kibice obwiniają o to Rutkowskich?

Z duża pewnością mogę odpowiedzieć, że tak.

Słusznie?

Uważam, że właściciele mogą robić o wiele więcej dla klubu, niż robią. Liczą każdą złotówkę, robią z tego typowy biznes. Nas kibiców nie interesują papierowe cyfry, chcemy wyników i jakości na boisku, a na to niestety trzeba wyłożyć kasę.

Oczekujecie filantropii? Każdy, poza szejkami, patrzy na to jak na biznes. Chętnie przyrównyjecie Legię do Polonii czy Wisły, a sami marzycie o takim modelu!

Tak, ale też, jeśli chce się ten biznes dobrze prowadzić, muszą być sukcesy. Nie może być tak, że wiecznie „gramy tym co mamy”.

Ja to rozumiem i rozumiem dlaczego Bogusław Leśnodorski mówi, że zaryzykowali z transferami. Ale Wy ciągle mówicie, że nie będzie prowadzić „awanturniczej polityki transferowej”. Szczycicie się swoim modelem, a jednocześnie patrzycie na Warszawę z zazdrością.

To nie jest zazdrość. Wiadomo, że Legia zaryzykowała transferami, ściągnęła znaczące nazwiska dla polskiej piłki. Na tę chwilę wyszło jej to na plus, ale czy tak będzie dalej, nie wiadomo. Też musimy sobie zdawać sprawę, że Lech na dziś nie zapłaci za zawodnika np. milion euro. Ja też jestem zdania jak Boguś, że czasem trzeba zaryzykować. Tylko, że u nas od kilku lat każde okienko jest niewiadomą. Może zawodnik się u nas sprawdzi, a może nie. Przykre to.

Może po części ta frustracja bierze się stąd, że zarządzający Lechem zapominają, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Co mają myśleć kibice Lecha, kiedy pan Rutkowski mówi, że Thomalla strzeli więcej niż Prjovic i Nikolic, a później zderza się to brutalnie z rzeczywistością? Co mają myśleć, kiedy słyszą, że Nikolic tu nie pasował, a on strzela tyle bramek, ile nikt nie strzelił w tej lidze od sezonu 1995/1996 (Marek Koniarek 29 bramek)?

Sprawa z Niko to wyjątkowy przypadek. Jestem zdania, że drugi raz takiej sytuacji nie będzie, że Lech kogoś odpuści, bo niby jest slaby, weźmie go Legia i nagle strzeli 29 bramek. Takiej sytuacji już nie będzie. Niko dlatego nie zagrał w Poznaniu, bo  był wtedy Teo, a doszły nas słuchy, że ma nadwagę i się źle prowadzi i tyle. Nasz błąd. Dziś możemy tylko żałować.

Ale chodzą słuchy, że z Prjoviciem było podobnie.Też go odpuściliście. A dla mnie facet jest o klasę lepszy niż Orlando Sa, bo ma pierwiastek gry zespołowej.

Coś tam było w temacie „Zlatana” także, ale czy to ma teraz sens w tej dyskusji ? Było, minęło.

Ma o tyle, że próbuję Ci pokazać, że Niko, wbrew pozorom, to nie jest jednostkowy przypadek. Moim zdaniem wpisuje się to w to, o czym mówiliśmy wcześniej – problemy z działaniem scoutingu. Pięć lat temu podziwialiśmy was za to, dziś nie jesteście już dla nikogo wzorem.

Ale z błędów trzeba wyciągać wnioski. I moim zdaniem znów pójdziemy w dobra stronę. Potrzebujemy cierpliwości. Z pewnością te wydarzenia, o których mówisz, nie są dla nas na plus, ale uważam, że będzie ich już stanowczo mniej. A na dziś, prawda jest taka, że jaki scouting, takie transfery, czyli mizernie to wygląda.

Jak sam mówiłeś, chodzisz na Lecha już sporo czasu. Najgorszy moment w Twoim kibicowaniu to?

Były dwa takie. Gdy Lech spadał z ligi oraz odszedł mój ulubiony zawodnik – Zaur Sadajew. Nie powiem, byłem przygnębiony.

Dla mnie chyba najgorszym momentem było wywieszenie transparentu „Litewski chamie…” i porażka w tym meczu.

Ja do tego emocjonalnie nie podchodzę. Staram się o takich rzeczach nie pamiętać. To był powód do wstydu.

Właśnie, odnośnie przyszłości, sporo ostatnio o niej było w kontekście rozmów z Bogusławem Leśnodorskim i Karolem Klimczakiem. Prezes Legii wyśmiał lekko planowanie przyszłości, podkreślając, że liczy się tu i teraz, że okazji trzeba szukać i je chwytać.

Wiem, że tak powiedziało, to jego zdanie. Trzeba je uszanować.

Może za dużo w Poznaniu korporacyjnego myślenia jednak? Może klub to nie fabryka kuchenek i nie da się planować długofalowo tylko dać się nieść prądowi.

Czuję sarkazm z Twoich słów. Każdy ma inny sposób zarządzania, jedni długofalowy, inni na dziś. I tyle. Dziś Wasza metoda daje plusy, ale co będzie jutro, tego nikt nie wie.

Nie ma w tym sarkazmu, tylko pokazuję, że u nas ten model już był przerabiany w czasach ITI, te same korporacyjne schematy.

Lech Poznań ma swoją wizję i swoje metody. Cierpliwość się w Poznaniu już wszystkim kończy, ale mimo wszystko, ja daję jeszcze czas i szansę.

Maciej, porozmawiajmy o czymś zupełnie innym, odejdźmy trochę od bieżącej sytuacji Lecha. Przygotowując się do rozmowy z Tobą, przeglądając co piszesz, rozmawiając z ludźmi, natrafiłem na hashtag #galatstyle. Wyjaśnij może niezorientowanym o co chodziło.

Coś tam kiedyś napisałem, co już wcześniej było podane czy wiadome i ktoś sobie tak nazwał. Generalnie nic mi to nie robi. Nie ważne, jak piszą ważne, że piszą.

Piszesz dość oczywiste rzeczy, niektórzy mają to za wadę, ale uważam, że po pierwsze piłka to świat dość oczywistych spraw i reguł, jakie nim rządzą, a po drugie czasem pewne słowa dyktuje zwykła przyzwoitość.

Kompletnie się tym nie przejmuję. Jestem zwykły, nie udaje nikogo. Piszę co myślę. Że czasem prosto? OK, prosto, ale szczerze. Jak się komuś nie podoba, zawsze może wcisnąć taką ikonę-zablokuj.

Jesteś związany z Lechem bardzo mocno. Instytucjonalnie też? Pracujesz dla klubu?

Nie. Mam dużo znajomych z „tego świata”, ale nie jest mi dane dla Lecha pracować. Oczywiście bardzo bym chciał. Ale chcieć to sobie mogę….

Czytając Twoje wpisy zauważyłem, że w pewnym momencie w Twoim postrzeganiu polityki klubu pojawiło się dużo więcej optymizmu? Skąd go bierzesz?

Dużo rozmawiam z różnymi ludźmi. Staram się zrozumieć, co do mnie mówią, jak to widzą. Miałem przyjemność spotkać się z Prezesem Rutkowskim, posłuchałem co mówi. Przekonał mnie. Na dziś jednak wyniki odbiegają od jego słów, ale kolejny raz powiem. Spokojnie!

Czy to, że Piotr Rutkowski wychował się poza Polską może mieć wpływ na jego funkcjonowanie i sposób postrzegania klubu? Może nie rozumie specyfiki Lecha?

Absolutnie nie. Rozumie ją.

To skąd to ciągle rozmijanie się z oczekiwaniami?

Ze skąpstwa i nadzieją, że znów coś się fuksem uda coś zrobić. Nie uda się. 

Kibicowanie w Wielkopolsce, jak zauważyłem, to kwestia tradycji rodzinnej. Kiedy jestem u rodziny widzę, że Lech bardzo wypełnia codzienne życie.

To kibice budują Lecha Poznań. Taka jest prawda.

Czas na model socios?

Myślę, że tak.

Nawet, jeśli spowoduje to odcięcie się od pieniędzy Rutkowskich i to nie oni będą podejmować hipotetyczne ryzyko inwestycyjne?

Ciężki temat. Jak widać ich decyzje są różne, nie chcę aż tak głęboko w to wchodzić. Uważam, że potrzebne są zmiany i tyle. Boję się pomyśleć, coby było dziś, gdyby Rutkowskich nie było.  Byłby jeszcze Lech Poznań? Wątpię.

Złośliwi powiedzą, że nie ma od 10 lat. Nawet prezes Leśnodorski ostatnio do tego nawiązał.

Pozdrawiam Bogusia.

Masz bardzo wyważone postrzeganie rzeczywistości? Spotyka się ono z wrogością w Poznaniu?

Często tak.

Można usłyszeć tu i ówdzie, że toczysz spór z Najtmerem.

Szczerze? Co mnie to interesuje. To gość, który nawet twarzy nie chce pokazać. Chodzi na mecze i robi zdjęcia hot doga i kupy ptaka. Aż mu zazdroszczę. Jego sprawa. Ja przynajmniej umiem wyjść z twarzą do ludzi, a nie chować się za jakimś Krugerem.

Maciej, dziękuję Ci za rozmowę. Było to dla mnie prawdziwa przyjemność. Oby więcej takich wzorców jak Ty. 

Rozmawiał Łukasz Kawiak

Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Kibice