Dla wielu murowany kandydat do spadku. Zaraz po awansie największe nadzieje wiązano z ludźmi, którzy na Łukasiewicza nie zagrali choćby minuty. Mowa oczywiście o transferach, które były potrzebne Wiśle jak powietrze. Na kilka dni przed pierwszym gwizdkiem włodarze klubu z Płocka mogą odetchnąć z ulgą. Drużyna prezentuje się solidnie i wcale nie wygląda, przy faworyzowanej wcześniej Arce, jak uboższy krewny.
Lechia, Piast, Legia. Choć od samego początku Wisłę czeka trudne zadanie, nikt na stadionie przy ulicy Łukasiewicza nie wymięka. „Nie mamy prawa bać się tej ligi!” – odważnie apeluje trener przygotowania fizycznego, Maciej Bagrowski. Wydaje się, że w Płocku panuje swego rodzaju euforia. Wszyscy nastawieni są na sukces i sami przyznają, że widma spadku się nie obawiają, bo nie mają ku temu powodów. Jak jest naprawdę?
Jest dobrze, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze. Zaraz po ostatniej kolejce stwierdziłem, że kluczowe dla Wisły będzie zatrzymanie młodziutkiego Recy oraz ruchy transferowe klubu. Pierwsze się udało, lecz czy była to zasługa klubu, który był w stanie utrzymać młodą gwiazdę w Płocku, czy brak konkretnych ofert z innych klubów? Ruchy transferowe co najmniej przyzwoite. Bombą okazało się sprowadzenie Dominika Furmana, który – mimo nieudanego pobytu we Francji i Włoszech – w Polsce nadal jest uznaną marką. Efekt widać było od razu, bo pomocnik od pierwszych minut na boisku zbiera pochlebne opinie. W ostatnim sparingu z Arką, po pierwszej bardzo dobrej połowie, w drugiej nieco opadł z sił. Podobno jest to efekt ciężkich treningów podczas zgrupowania w Grodzisku.
Oprócz Furmana, z Płockiem przywitali się również Sylwestrzak oraz Bożić. Zarówno jeden, jak i drugi, to ogromny bagaż doświadczeń. Sylwestrzak za chwilę świętować będzie setny mecz na boiskach Ekstraklasy, a Bozić w ostatnich dwóch sezonach w barwach Górnika Łęczna zaliczył ponad pięćdziesiąt występów. Na ten moment, linia defensywna Wisły wydaje się być pewniejszym punktem niż ta gdyńska, bo uzupełniają ją Szymiński oraz Stefańczyk. Nie zapominając o Kiełpinie, który, według wielu obserwatorów pierwszej ligi, jest niekwestionowanym numerem jeden wśród tamtejszych bramkarzy.
W pomocy, oprócz wymienionego Furmana i Recy, błyszczeć mają Rogalski oraz Piotrowski. Pierwszy, nieco już zapomniany przez fanów Ekstraklasy, w sparingach grał w kratkę, co nie zmienia faktu, że plac ma murowany. To właśnie od niego ustalanie składu zaczyna trener Kaczmarek. Za Piotrowskim przemawiają liczby. Osiem bramek oraz sześć asyst w ubiegłym sezonie. Stawkę uzupełnia Dimitar Iliev. Gdy najdzie go ochota, jest w stanie nakryć czapką niejednego przeciwnika. Tylko czy mu się będzie chciało? Ostatni z nabytków – Łukowski – to jak na razie jedynie melodia przyszłości. Nie spodziewam się raczej, by młody skrzydłowy od razu wskoczył do pierwszej jedenastki. Testowany jest również Gemega, lecz przyszłość Ukraińca nie jest jeszcze pewna.
Problemy zaczynają się dopiero w pierwszej linii. O brak wzmocnień tej formacji fani z Płocka mają największy żal do włodarzy klubu. Lebedyński i długo, długo nic. W Holandii – przyzwoity zawodnik. W Ekstraklasie odbił się jak od ściany. W barwach Podbeskidzia rozegrał zaledwie pięć spotkań, by po półrocznej przygodzie z „Góralami” zawitać do Płocka. W poprzednim sezonie postać kluczowa. Wygląda na to, że w przyszłym również, bo zmienników jak nie było, tak nie ma. W sparingu z Arką testowany był Jose Kante, lecz umiejętności strzeleckie hiszpańskiego zawodnika widzieliśmy w poprzednim sezonie w barwach Górnika. „Dziewiętnasty z listy”.
W sparingach Wisła zaprezentowała iście turniejową formę. Z meczu na mecz rozkręcała się coraz bardziej. Do tego stopnia, że podczas próby generalnej rozjechała drugiego z beniaminków. 3:0 w Gdyni może napawać optymizmem. Jednak wcześniej, podczas zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim, uległa Lechowi (0:2) i Zagłębiu Lubin (0:1) oraz zremisowała z pierwszoligową Miedzią. Przełamanie nastąpiło dopiero z trzecioligową Polonią Środa Wielkopolska (1:0).
Plusy? Zdecydowanie Arkadiusz Reca. Człowiek, o którym w kontekście Wisły mówi się aktualnie najwięcej. Jeżeli podtrzyma aktualną formę, to już w zimowym okienku transferowym może pożegnać się z klubem z Płocka.
Zgranie i dobra atmosfera w szatni. To drugi z plusów. Nie od dziś wiadomo, że ekipa z Łukasiewicza to zgrana paczka, a wkupywanie się w łaski nowych kolegów z drużyny to sama przyjemność. Potwierdza to każdy, kto z szatnią Wisły miał coś wspólnego.
Minusy? Brak wzmocnień w linii ataku. Jednym napastnikiem na przestrzeni całego sezonu wiele się nie ugra. W sytuacji, w której ze składu – na przykład z powodu kontuzji – wypada Lebedyński, jedyną nadzieją Nafciarzy pozostaje… Emil Drozdowicz.
Przypuszczalny skład: Kiełpin – Sylwestrzak, Bożić, Szymiński, Stefańczyk – Reca, Furman, Iliev, Piotrowski, Rogalski – Lebedyński
fot. wisla.plock.pl
[vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/3″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”7176″ custompost_name=”Konrad Pieczko” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center” el_file1=””][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]