Mecz z Jagiellonią miał dostarczyć odpowiedzi na pytanie, czy Legia trenera Besnika Hasiego notuje progres, czy też od tygodni drepcze w miejscu poszukując nowej tożsamości. Pozostawało pytanie, czy drużyna dalej będzie grała w stylu jaki odcisnął na niej Stanisław Czerczesow. Czy zespół będzie nadal atakował wysoko rywala, starając się wykorzystać jego błędy, czy też szybko przyswoił styl, który starał się wprowadzić albański szkoleniowiec. Wreszcie prze podobnymi pytaniami postawiono fanów Jagielloni Białystok, wszak zespół z Podlasia latem przeszedł kolejną małą rewolucję personalną.
Mecz rozgrywany w sobotni wieczór przy Łazienkowskiej miał odpowiedzieć na szereg pytań kibicom obu drużyn, ale czy tak było?
Spotkanie rozpoczęło się od niemrawych ataków obu drużyn, więcej było w tym badania przeciwnika niż piłkarskiej wirtuozerii. Przez pierwsze piętnaście minut oba zepsoły wzajemnie badały się, cierpliwie oczekując na to co zrobi przeciwnik, niż samemu starając się przejąć inicjatywę.
Jako pierwsza do ataku ruszyła Legia, głównie za sprawą po raz kolejny świetnie dysponowanego Guilherme. Brazylijczyk czarował udanymi zagraniami raz po raz schodząc ze środka do skrzydła. Z efektownej gry Guilherme jednak niewiele wynikało, bo kolejne zagrania w pole karne nie znajdowały adresata, można by rzec para w gwizdek. Od piętnastej minuty wyraźnie zarysowała się przewaga Legii. Piłkarze Jagiellonii sprawiali wrażenie zgubionych i biegających bezproduktywnie. Zupełnie niewidoczny był Konstantin Vasiljew. Kiedy wydawało się, że powyższa sytuacja utrzyma się do przerwy w ostatnim ataku bramkę strzeliła Legia. Idealne dośrodkowanie Moulina na bramkę zamienił Michaił Aleksandrov, który chytrym sprytnym strzałem głową przerzucił piłkę nad Marianem Kelemenem.
W przerwie meczu pojawiały się opinie, że Legia gra dojrzale i nie powinna jej stać się krzywda, jeśli utrzyma rytm i styl gry. Po ósemkę przerwie dało o sobie jednak znać zmęczenie pucharowym wyjazdem do Mostaru i pomimo zmian Legia straciła kontrolę nad meczem, choć pierwsze minuty na to nie wskazywały. Z prostego indywidualnego błędu Jakuba Rzeźniczaka Jagiellonia stworzyła sobie okazję, którą z zimną krwią wykorzystał Fiodor Cernych. Zwykło się mawiać, że wyrównująca bramka podłącza drużynę do prądu i nie inaczej było w tym przypadku.
Legia gwałtowanie zatraciła swoje atuty, a do ataków ruszyli Białostocczanie i trzeba przyznać, że zaczęli atakować z pomysłem i pasją. Dwukrotnie Legionistów przed stratą bramki ratował Arkadiusz Malarz. W końcówce meczu bezpośrednią czerwoną kartkę z faul na przeciwniku zobaczył zdobywca bramki Aleksandrow.
Mecz ostatecznie zakończył się podziałem punktów, który zważywszy na okoliczności powinien cieszyć oba zespoły.
Jakie wnioski można wyciągnąć na podstawie dzisiejszego spotkania?
Po pierwsze – Thiboult Moulin – piłkarz przez duże „P”, świetnie ułożona noga, dobry przegląd pola i znakomite podanie. Po drugie – słabo w obronie zagrała Legia, a Jagiellonia zwłaszcza w pierwszej połowie raziła słabością i bezsilnością w środku pola. Po trzecie – na wiążące wnioski zdecydowanie za wcześnie, gdyż zarówno trener Probierz jak i trener Hasi układają na nowo drużyny. W przypadku Legii dodatkowo dochodzi fakt, że zespół najważniejsze mecze ma przed sobą. Dla kibiców obu drużyn pozostaje jedno – czekanie.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.