Początek sezonu Jagiellonii można porównać z filmem o superbohaterze. Nie bez powodu białostocki marketing całą kampanię oparł na podobnym motywie. Mecz z Legią to oryginalna scena, jak na początku filmu. Żółto-Czerwony bohater został przyparty do muru przez wielkiego warszawskiego tytana, ale wytrzymał, mimo szabli wbitej w 45 minucie. Po przerwie nabrał sił i zdołał zneutralizować swojego przeciwnika. Mecz z Ruchem to była przebieżka. Porównać ją można do walki z losowymi rzezimieszkami, którzy napadają w ciemnym zaułku młodą dziewczynę. Każdy chyba widział kiedyś taką walkę. Dla mniej kumatych przypomnę walki Power Rangersów z kitowcami. Pojawiali się zawsze, ale dostawali łomot i wracali na swoją galaktykę. Tak wyglądał właśnie Ruch Chorzów w sobotnim meczu z Jagiellonią. Problem leży w tym, że Lech to kolejny z tytanów, którego będzie trzeba powstrzymać. Można nazwać go kolosem na glinianych nogach ze względu na przedsezonowe osłabienia i kontuzje, ale to nadal zespół, którego nigdy nie można zlekceważyć.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=oubpznpVtvI” align=”center”]
Mecze Jagi z Lechem bujają Ekstraklasą już od 9 lat. Co ciekawe, najlepsze spotkania przy Słonecznej działy się jeszcze przed budową nowego stadionu (słynne 4:2 z golem Dzienisa, czy 2:3 po uprzednim prowadzeniu 2:0 gospodarzy). Po postawieniu nowego obiektu widzieliśmy tu tylko skromne 1, 2 do zera. Mecze przy Bułgarskiej to zupełnie inne historie. Zdarzało się kilka pogromów. Po pierwszym z nich Radek Kałużny bluzgał przed kamerą:
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=qqpgZhJTxQs” align=”center”]
W kolejnym, po ładnej interwencji Krzysztof Baran urządził sobie siestę, co wypominane będzie mu do końca kariery.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=AF7cdiLOnqc” align=”center”]
Lekko ponad rok temu natomiast, w ciekawych okolicznościach, Jagiellonia wstrząsnęła piłkarską Polską, pokonując Lecha 3:1, pomijając fakt, że Kolejorz pierwszego gola zdobył po ewidentnym spalonym. Żółto-Czerwoni byli mistrzami kontrataków, a Maciej Gajos przeszkolił wszystkich ze strzelania wolniaczków.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=LF4oBSlzkRA” align=”center”]
Jak będzie wyglądać ekipa z Białegostoku w piątkowy wieczór? Trener Probierz nie będzie kombinował z wyjściowym składem. Lech nie pozwoli nam na intensywne rozgrywanie piłki. Bardzo prawdopodobne więc, że Romańczuka zastąpi w środku Góralski, a defensywni pomocnicy uszczelnią środek pola Lecha. Szkoleniowiec Jagiellonii stracił też zaufanie do Strausa i w pierwszym składzie najprawdopodobniej zobaczymy Tomasika. Zawodnik ten świetnie pamięta ostatnie spotkanie przy Bułgarskiej. Poza solidnym występem, strzelił karnego na 2:0 już pod koniec pierwszej połowy.
Cały Białystok liczy też na współpracę duetu Vassiljev – Górski. Pierwszy maczał palce przy wszystkich czterech golach przeciwko Ruchowi, a drugi strzelił w sobotę pierwszego gola w Ekstraklasie i to nie inaczej jak głową, która w 1. Lidze była jego znakiem rozpoznawczym. Jednak spokój i kubeł zimnej wody powinni sobie zaserwować wszyscy kibice. Konsta identycznie czarował na początku poprzedniego sezonu. Po kilku meczach „spuchł”, a cała ekipa zanotowała potężną zadyszkę i kilka łomotów zarówno u siebie, jak i na wyjeździe.
Czego możemy się spodziewać po piątkowym meczu? Wszystko będzie zależało od dyspozycji i determinacji Lecha. Jeśli będą w stanie swobodnie przenosić ciężar gry z lewej na prawą i stwarzać sytuacje, to kluczowa będzie obrona i kontrataki Jagiellonii. Wtedy szanse oceniłbym w proporcjach 70/30 dla Lecha. Jeśli jednak Lech będzie grał tak, jak w dwóch ostatnich meczach ligowych, a Jagiellonia nie zapomni tego, co robiła z Ruchem, to mecz stanie się otwarty i, jak to zazwyczaj bywa przy Bułgarskiej, wszystko się może zdarzyć – i grad goli, i pogrom i horror w doliczonym czasie gry.
Przewidywalny skład Jagiellonii:
Kelemen – Tomasik, Runje, Guti, Burliga – Cernych, Góralski, Grzyb, Vassiljev, Frankowski – Górski