Lech Poznań – nagi w ofensywie zespół z Poznania, który na starcie sezonu mozolnie człapie od pierwszej kolejki, coraz ciężej łapiąc oddech. „Kolejorz” na 4. kolejkę LOTTO Ekstraklasy udaje się do Kielc, aby wręcz walczyć o honor. Po trzech spotkaniach zaledwie z jednym punktem na koncie i co jest wręcz niewyobrażalne, z zerowym dorobkiem strzeleckim.
Nie ukrywajmy – dzieje się źle, nie ma większych przesłanek, aby wierzyć w poprawę. Na myśl przychodzi treść już ikonicznego mema „House on fire, it’s ok”. Nie widać nigdzie strażaka, który miałby ruszyć na ratunek. Skalę zarazy nieporadności, jaka panuje w stolicy Wielkopolski od dłuższego czasu, niech oddadzą liczby:
– od początku roku Lech Poznań zdobył 21 na 57 możliwych punktów,
– na 19 pojedynków wygrał 6, zremisował 3, przegrał aż 10,
– strzelił 19 bramek, tracąc przy tym 24.
– od początku sezonu zdobył 1 punkt na 9 możliwych!
Do Kielc Jan Urban nie weźmie jedynie Dawida Kownackiego, który niedawno rozpoczął lekkie treningi po urazie kręgosłupa, jakiego nabawił się na jednym z treningów. Z kolei szansę na grę otrzyma Szymon Pawłowski, który ma za sobą pełne treningi. Poza tym szkoleniowiec ma do dyspozycji każdego piłkarza. Na tę chwilę z zespołem są również Tamas Kadar i Paulus Arajuuri. Pod względem kadrowym jest więc lepiej niż nieźle, jednak to tylko wersja na papierze.
Co jest głównym grzechem drużyny?
Całkowity brak skuteczności. Nieporadność w wykańczaniu akcji przypomina małe dziecko, które uczy się stawiać pierwsze kroki. Spodziewać się można, że Jan Urban po raz kolejny wystawi od pierwszej minuty duet napastników Robak – Nickie Bille, licząc tym samym na przełamanie najlepiej obydwóch. Na to czeka każdy, choć zdobycie jednej bramki pół żartem, pół serio będzie lokalnym świętem. Mówiąc natomiast trochę poważniej, trafienie do bramki rywala po pierwsze zdejmie z piłkarzy ogromny ciężar, który ich przytłacza. Po drugie pozwoli to odetchnąć na chwilę, pozbyć się szalonej presji, która przypomina kata czekającego na ścinanie głów.
Nie można również mówić, że poznaniacy będą faworytem tego spotkania. Bo czy tak można nazwać ostatni zespół w ligowej tabeli, będący nawet za kielczanami, którzy są nominowani do spadku? To przeczy wręcz logice, a stawianie Lecha w tej roli jest dalece niezrozumiałym optymizmem.
Ciekawą i bądź co bądź nieprzyjemną statystykę podał Radosław Nawrot. „Kolejorz” wyrównał wyczyń z lat 1954/1955. W roku 1954 zespół kierowany przez Mieczysława Tarkę przegrał w dwóch pierwszych kolejkach, a w trzeciej zremisował. Wygrał dopiero w czwartym starciu ligowym i do tego momentu nie zdobył ani jednej bramki. Obecny Lech Poznań ma więc szansę wyrównać lub pobić niezbyt dobrze wyglądający wyczyn. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj: https://www.poznan.sport.pl/…
Piłkarze Lecha muszą walczyć nie tylko z niemocą strzelecką, nie tylko z rywalem, lecz także z rosnącą presją, złością kibiców oraz ogromnym rozczarowaniem. Kto może być postacią, która poprowadzi zespół do przełamania? Szczerze tego chyba nikt nie wie. Naturalną postacią tego pokroju powinien być Łukasz Trałka, jednak co może urazić parę osób, takiej osoby na tę chwilę na boisku nie widać.
Przewidywany skład: Burić – Kędziora, Arajuuri, Wilusz, Kadar – Jóźwiak, Majewski, Trałka, Makuszewski – Robak, Nickie Bille.
Materiały, z jakimi można zapoznać się przed spotkaniem:
– Media Day (Łukasz Trałka, Tamas Kadar): https://watch-ekstraklasa.com/media-day-lech-poznan/
– Konferencja prasowa przed meczem z Koroną: https://watch-ekstraklasa.com/konferencja-prasowa-lecha-przed-meczem-z-korona/
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.