Ekstraklasa, jak sama nazwa wskazuje, powinna być klasą samą w sobie, nie tylko na boisku, ale także w kontaktach z kibicami, innymi klubami, czy też sponsorami. Jak pokazuje przykład Cracovii, to bardzo trudne.
Krakowski klub kupił Bartosza Kapustkę od MKS Tarnovii i zobowiązał się do przekazania 10% z następnego transferu. Gdy było już blisko rekordowego transferu do Leicester, vice-prezes Cracovii wpadł na genialny pomysł i pojechał do Tarnowa na renegocjację umowy, argumentując ją tym, że sprzedadzą „będącego w słabej formie Kapustkę” za 500 tysięcy złotych. Oczywiście, według tego planu, Tarnovia miałaby wtedy na waciki za transfer Bartosza Kapustki. Trzeba przyznać, że cebulą zajechało mocno. Jak można tak traktować klub, który dał im Kapustkę? Jak można działać tak krótkowzrocznie? Dla Cracovii ważne, by przytulić jak najwięcej hajsu i jak najmniej oddać klubowi, który ten talent wychował. To się nazwa długofalowa polityka klubu!
Niestety, takich przykładów mamy więcej: Górnik Zabrze, Lech Poznań – kluby ekstraklasowe kombinują jakby tu oddać jak najmniej małym klubom, które wychowały transferowanych zawodników. Górnik nie przelał pieniędzy Rozwojowi Katowice za transfer Milika do Bayeru Leverkusen, Lech Poznań zespołowi Marcinki Kępno za Kamila Drygasa. Nasze kluby nie rozumieją, że zarzynają takimi działaniami kury znoszące złote jajka. Bez dopływu gotówki nie będzie tych drużyn i taki Kapustka lub Milik im się nie trafi. Smutne to!
…
Po drugiej stronie Błoń też się dzieje…
Nowy właściciel wszedł na piłkarskie salony z przytupem i z prokuratorem na karku. Nie znam gościa, od oceny jego interesów będzie pewnie polski sąd. Szkoda, że przytrafiło się to tak zasłużonemu klubowi, jakim jest Wisła Kraków. Żałuję, że nazwa tego klubu stała się pośmiewiskiem dla wielu, choć na to nie zasłużyła. Nowych właścicieli rozliczę za to, co zrobią z klubem, a nie po tym czy mają maturę, czy też nie. Cała sprawa to jednak cios do polskiej piłki, jakby na to nie patrzeć. Przykre to!
Ostatni temat to światełko w tunelu, jakim jest Liga Mistrzów, która jest na wyciągnięcie ręki polskiego klubu. Legia Warszawa przez pięć lat solidnie sobie zapracowała na fart w losowaniu i ten dar od losu właśnie dostała. Został dwumecz z Dundalk FC, by zapukać do bram raju. To będzie wielka sprawa dla polskiej piłki. Tak, tak, dla całej polskiej piłki, dla Ekstraklasy, no i dla Legii Warszawa. Nasza piłka będzie inaczej postrzegana przez Europę, przez sponsorów, przez kluby, które będą chciały wyciągnąć zawodnika z naszej ligi, przez zawodników, którzy będą namawiani do gry w naszej Ekstraklasie.
Legia pieniądze zarobione w Lidze Mistrzów, chcąc czy nie chcąc, wyda w dużej części w Polsce, kupując polskich zawodników. Same mecze mogą przyciągnąć nowych kibiców i sponsorów, zawodnikom pozwolą na rywalizację z klubami, z którymi do tej pory mogli co najwyżej grać w meczach towarzyskich i to tylko wtedy gdy im sowicie zapłacili. Same plusy? Pesymiści kibice Lecha stwierdzą: po co awans? Jak i tak wszystko przejebią? No fakt lepiej się nie wychylać i siedzieć całe życie w ziemiance z pyrami. Nie oczekuję cudów od zawodników Legii Warszawa. Sam udział (pierwszy raz od 20 lat ) to dla piłkarzy podniesienie ich umiejętności i niesamowite doświadczenie.
Rozmarzyłem się już, a tu przed nami jeszcze mecz, który trzeba wybiegać, wyszarpać, wygrać – trzymajmy kciuki!