Jest w LOTTO Ekstraklasie bardzo wyrazista postać. Potrafiąca zaciekle bronić i atakować, jak pomocnik, którym był podczas kariery piłkarskiej. Ligowa rzeczywistość to dla niego chleb powszedni, w końcu od 11 lat jest trenerem. Łatkę naczelnego krytyka przypięto mu niesłusznie. To tylko pewne złudzenie, któremu ulegają kibice. Dlatego kochają go albo nienawidzą. Przed wami ligowy patriota – Michał Probierz.
Za co kochamy Probierza?
Bezkompromisowy, wyrazisty, kolorowy, odważny, nerwowy, dowcipny, oczytany, nadpobudliwy, stający w obronie zawodników, bardzo pracowity, charyzmatyczny, bezpośredni, medialny, twardy, charakterny, nieznoszący olewczego podejścia do obowiązków i wody sodowej (w terminologii piłkarskiej), kontrowersyjny, honorowy. Może przede wszystkim „jakiś” w tej szarawej rzeczywistości. Po prostu wódz oraz rewolucjonista. Takie postaci od zawsze były potrzebne lidze. Mówi się, że w razie wybuchu wojny wielu pochowa się do okopów, a za Probierzem tłumy pójdą do walki w obronie wartości i ideałów.
Michał Probierz jak Mariusz Max Kolonko
Liga potrzebuje silnych postaci… Takiego trenerskiego Mariusza Maxa Kolonko, mówiącego jak jest. Do promowania, do zwalczania przaśnej codzienności, do zabierania głosu w ważkich kwestiach, do rozwoju piłkarskiego, do zachęcania kibiców do kupna biletów na mecze i w końcu do rozliczania z ekstraklasowymi zagrożeniami, za jakie w ogólnym spojrzeniu upatruje się brak inwestycji w infrastrukturę.
Już gdy był 14-letnim bajtlem i poszedł na pierwszy trening, zaczął kształtować swój charakter. Płakał, że trener nie pozwolił mu na treningi z juniorami. Zapowiedział, że w takim razie gdzie indziej poszuka szczęścia. Bycie bezkompromisowym od dziecka pozwoliło mu nie kłaniać się wszystkim w pas, wystawiając tylko wspaniałe laurki.
To nie brak lotniska jest sednem problemu
Probierz nie zakłamuje rzeczywistości, nie zamiata pod dywan istniejących problemów. Chce rozwiązać zwłaszcza te, które znane są od lat. Organizacja, zaplecze klubów, bazy treningowe, lotnisko w Białymstoku, podejście do szkolenia młodzieży, „pianie” nad prawdziwą europejską piłką, krytykowanie ligi za nie korzystanie z szans, namawianie do wytężonej pracy, mającej przynieść lepsze efekty. Kilka lat temu zasłynął m.in. głośnym wywiadem w jednej z kodowanych stacji telewizyjnych. Podzielił nim piłkarską Polskę.
Z perspektywy czasu miał rację. Walka o lepszą ligę, od długiego czasu spala na panewce. A czas leci… Białystok nadal nie ma lotniska, które znacznie pomogłoby w organizacji wyjazdów na mecze oraz przylotów piłkarzy na testy lub na podpisanie kontraktów. To, co kilka lat temu wydawało się pomysłem „od czapy”, dzisiaj jest standardem. By podnieść komfort 300-tysięcznego miasta, władze powinny rozważyć budowę portu lotniczego. Radom (215 tysięcy ludzi), Rzeszów (187 tysięcy), Zielona Góra (139 tysięcy) nie dość, że mają mniejszą gęstość zaludnienia, ich kluby znajdują się w niższych ligach – mają lotniska. Bez tego krok cywilizacyjny jest utrudniony.
Baza w Pogorzałkach? ”To temat globalny” – mówi trener Jagiellonii Białystok
Michał Probierz nie podcina gałęzi, na której siedzi. Krytykowanie poczynań Cezarego Kuleszy i zarządu białostoczan w dłuższej perspektywie nie przyniesie korzyści. Tu Probierz wydaje się być mniej nerwowy, bardziej stonowany i ważący słowa. Płynie z nich jasny przekaż, że poszerzenie bazy szkoleniowej o balon do zimowych treningów będzie mieć wpływ na brak zaburzenia harmonogramu i wprowadzenie czynnika, jakie inne kluby mają od lat. Bez odpowiedniego miejsca do pracy w zimie, braku podgrzewanych muraw, kilku boisk dla seniorów Jagiellonii i młodszych roczników, nadal szuka perspektywicznych piłkarzy w regionie zamiast wychowywać swoich. Wyciąganie zawodników z czeluści innych klubów, odkurzanie ich powoduje generowanie kosztów w postaci finansowej oraz czasu włożonego w wyszkolenie.
Michał Probierz wie doskonale, że środki ze sprzedaży Drągowskiego, Dzalamidze, Pazdana, Quintany, Piątkowskiego czy Tuszyńskiego, w części pieniądze trzeba jak najszybciej przeznaczyć na rozbudowę ośrodka szkoleniowego Jagi i wzmacnianie marki w regionie i kraju.
Smsy o treningu…
Na zmianę tego stanu rzeczy niech posłuży prawdziwa historia, z jaką trener musi mierzyć się każdego dnia ostatniego miesiąca roku. W grudniu piłkarze około 8:00 dostają smsy z informacją o miejscu treningu. Piłkarze dopiero rano dowiadują się czy zajęcia odbędą się na boisku, czy na siłowni. O jego powodzeniu decyduje… pogoda. Tak, tak – pogoda decyduje czy zespół lidera LOTTO Ekstraklasy wyjdzie na boisko, czy sztab szkoleniowy całkowicie zmieni mikrocykl. Tak krawiec kraje jak mu materii staje – mówi polskie przysłowie.
Pierwszy do walki o polską myśl szkoleniową
Oprócz atakowania tego, co go otacza w piłce, trener Michał Probierz potrafi również zaciekle bronić swoich kolegów po fachu. Uważa, że polski szkoleniowiec niczym nie ustępuje zagranicznemu, a gdyby wysłać któregoś z naszych na zachód, to poradziłby sobie spokojnie. Brak transferów trenerów do lepszych, zagranicznych klubów upatruje poniekąd „w pocałunkach śmierci”, czyli zakończeniu przygody z pucharami, połączoną z marną grą w lidze. To stało się słabą wizytówką Polaków, ale wierzy, że występy Legii Warszawa w Lidze Mistrzów i wiosną w Lidze Europy pomogą to odmienić.
Bardzo podoba mi się podejście Michała Probierza do realizowania planu ogólnego rozwoju dzieci i młodzieży szkolnej w placówkach oświatowych. W tym posłużył mu m.in. wyjazd do Chorwacji, gdzie pojechał obserwować piłkarzy (brak dyrektora sportowego i szefa scoutingu to kolejny problem) i stwierdził, że kraj bałkański o znacznie mniejszej ludności jest w stanie sprzedawać piłkarzy do innych klubów za wysokie sumy. To pokłosie budowania takich zawodników od samego początku, zanim wejdą w szranki z kolegami w klubie. Rywalizacja szkolna, brak zwolnień z wf-u, pokazywanie już od „małolata”, że chcesz być lepszy od kolegi wzmacnia cię nie tylko sportowo, ale i duchowo przygotowuje do życia.
W wolnym czasie duży czyta, słynie z kapitalnego poczucia humoru. Jest znawcą wielu fraszek i aforyzmów. Jego najcenniejszym momentem w dotychczasowej karierze trenerskiej – jak sam uważa – nie będzie zdobycie mistrzostwa Polski (na co jest duża szansa), a odrobienie ujemnego bilansu punktów w sezonie 2010/11. W Jadze pracuje 7 lat, z 3-letnią przerwą na szkolenie ŁKS-u, Arisu Saloniki, Wisły Kraków, GKS-u Bełchatów i Lechii Gdańsk. Potem ponownie zawitał na Podlasie.
Nie wszędzie zbudował „team spirit”, ale w każdym klubie pracował z olbrzymim zaangażowaniem. Często temperament i niewyparzony język powodowały destabilizację. Na szatnię Wisły miał destrukcyjny wpływ, ponieważ wciąż chodzą słuchy, że nie rządził tam trener. Z Bełchatowa odszedł dość szybko, bo klub nie spełnił dżentelmeńskich warunków ustalonych po podpisaniu umowy. W Lechii wpadł w dołek i zarazem stał się ofiarą zmian właścicielskich w strukturze klubu.
W życiu pewne stały się 3 rzeczy. Śmierć, podatki i obecność Michała Probierza w polskiej Ekstraklasie. Bez niego piłkarska rzeczywistość byłaby melancholijna, szara, smutna i ponura. Ligowy patriota wśród trenerów znacznie dodaje walki i zadziorności. W końcu z tego słynie nasza liga, jak i charakter jej lidera. Krytycy jeszcze długo będą mieli do czynienia z Probierzem, który przez 11 lat tylko przez 5 miesięcy przebywał na bezrobociu. Uznania, jakim cieszy się od tego czasu, nie sposób nie docenić. Dusza wojownika nie pozwoli mu spocząć dopóki nie odczuje widocznych zmian. Hejterom i ludziom nie cierpiącym ciężkiej pracy zostawia ważny komunikat: ”A moje prochy rozsypcie na boisku”.