Każda drużyna ma swoje kamienie milowe, spotkania, które zapisują się na stałe w pamięci tysięcy, czasami milionów kibiców. Legia miała mecze w Lidze Mistrzów na przestrzeni lat, w Hiszpanii Real i Barcelona zazwyczaj czekają na siebie, ewentualnie na finały europejskich pucharów. Jagiellonia natomiast ma przed sobą niedzielne starcie z Legią. Dlaczego cały Białystok wierzy i dlaczego spora część kibiców Legii wyśmieje ten artykuł?
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=4u5qpd4K5k8″ align=”center”]
Na atrakcyjność bitwy wpłynęło kilka kluczowych czynników. Niczym w hollywódzkim filmie Jagiellonia została w środę boleśnie sprowadzona na ziemię przez Lechię, a wzorem superbohaterów powinna wstać i znokautować największego z wrogów przed własną publicznością. Drugi z czynników to pełny stadion oddany do dyspozycji kibiców, który został wyprzedany w 80 godzin. Trzeci to nienawiść, którą do stołecznego zespołu pała duża część białostockiej społeczności zaogniająca atmosferę. A czwarty to marketingowo-piłkarska atrakcyjność Legii. Ta marka zawsze przyciąga na stadion tłumy. Ekipa, której Jagiellonia nie może pokonać na własnym stadionie od prawie 8 lat. W październiku 2009 roku swój koncert dał przy Słonecznej Kamil Grosicki, który zatańczył z całą defensywą Legii, ale jego stopy były wtedy szybsze niż u kreskówkowego strusia pędziwiatra. Kibice liczą na podobny występ, ale ze zmienionym line upem.
***
Jak jest line-up to jest i fanbase. Co strasznie mnie dziwi i pewnie potęguje złość u niektórych sympatyków Jagiellonii to zbytnia pewność siebie warszawskiej opinii publicznej w internecie. Jak wiadomo przed upadkiem kroczy pycha, a czyjekolwiek potknięcie będzie wykolejeniem z wyścigu na zakręcie przed ostatnią prostą. Jakoś całkiem cicho o potknięciach zarówno tych w europejskich pucharach, czy w zimowym okienku transferowym, gdzie sprzedano dwóch – nie ma co się oszukiwać – kotów, bo Nikolić króluje w MLS, a Prijović tłucze bramy w Grecji. W ich miejsce przyszedł Necid, któremu w obecnej dyspozycji nie pomógłby nawet Gepetto i zagubiony Chukwu. O ile Magiera jesienią miał szerokie pole manewru i rotacja mogła mieć miejsce bez straty jakości, to teraz z rezerwowych w 100% poziomowi pierwszej drużyny dorównuje jedynie Hamalainen, a Kucharczyk wciąż nie jest do końca zdrowy. Żeby nie było jednak tak kolorowo, trzeba przyznać, że pierwsza drużyna trzyma w ostatnich kilku spotkaniach mega wyrównany poziom. Grając non-stop bez nominalnego napastnika ładuje gola za golem, a ostatnią bramkę z gry straciła 9 kwietnia. Trzy ostatnie kolejki kończyła z czystym kontem. Liczby i historia przemawiają za drużyną z Warszawy.
Co musi zrobić Jagiellonia żeby ograć Legię?
Przed spotkaniem w zdecydowany sposób musi zostać rozwiązany problem prawej obrony. Nie wiadomo na kogo postawi ostatecznie trener Probierz, a do wyboru ma aż trzech zawodników. Do bramki rywala trafić musi Cillian Sheridan. Do tej pory mecze w których trafiał kończyły się zwycięstwami Jagiellonii. Na wysokie obroty wrócić musi też Konstantin Vassiljev, aby pokazać, że nie strzela tylko „słabym drużynom”. Zagrać na magicznym poziomie powinna cała drużyna, niesiona potężnym dopingiem ponad 22 tysięcy kibiców. O 17:55 oddech wstrzyma cały Białystok, hymn będzie słyszalny w Supraślu, a niecałe dwie godziny później miasto nie zaśnie albo wpadnie w głęboką żałobę.
Przewidywany skład Jagiellonii:
Kelemen – Grzyb, Runje, Guti, Tomasik – Novikovas, Romańczuk, Góralski, Vassiljev, Cernych – Sheridan