Minęła już połowa lata, a za oknami zazwyczaj ciemno, buro, ponuro i deszczowo. Pozostaje więc „probierzowym” zwyczajem pierdolnąć sobie whisky lub obserwować najgorszą ligę świata. Ale można przecież połączyć te czynności. Wtedy Ekstraklasę będzie się oglądało jak Ligę Mistrzów, a i w główce i w gardełku przyjemniej będzie. I dzięki tym dwóm zajęciom, mam o czym pisać. Bo czy nie trzeba być pierd… i pijanym, by w sobotni wieczór oglądać Górnika z Wisłą, gdy o Superpuchar Francji grają PSG i Monaco, a w Ostródzie śpiewają o d… Maryni na festiwalu disco polo? Swoją drogą, może dwie piosenki były znośne, reszta typu: „kocham cię skarbie, serce tego pragnie, lecz może być fatalnie, gdy nasza miłość zakwitnie jak dawniej…”. I nie hejtujcie mnie za to, że mówię o disco polo. Bo nie można? Można. A będąc białostoczaninem to wręcz wskazane. Szkoda tylko, że teksty i muzykę do połowy piosenek mógłbym napisać tu, na poczekaniu.
Ale wracając do tematu. Trzeba być zdrowo pierd…, by oglądać rodzimą ligę. Choć ta, z meczu na mecz, jest coraz bardziej „widowiskowa”. I dla takich właśnie ludzi, pozytywnie walniętych, jest dziś drugi już odcinek z serii „Minął weekend”.
Co się działo w Europie? Legia w Kazachstanie zagrała jak Arka, a Arka u siebie jak… Legia. Lech zagrał natomiast nijak. I TO SIĘ CENI!
KAZACHSTANSKIJE WIECIERA
FK ASTANA – LEGIA WARSZAWA
Parafrazując słowa popularnej piosenki w jakże wrogim dla niektórych polityków kraju: „Nie zabud i ty eti letnije kazachstanskije wieciera”, co oznacza w wolnym tłumaczeniu „Nie zapomnij i ty tych letnich kazachskich 😀 wieczorów”. Jednego możemy być pewni. Tego, że Legia pewnego kazachskiego wieczoru nie zapomni. Oby, bo jeśli zapomni i nie wyciągnie wniosków, to będzie źle.
***
Ale co się działo w samym meczu? Zaczęło się od paru niewykorzystanych sytuacji Legii i widząc to, myślałem sobie: „nie strzelili? Ok. Jeszcze strzelą”. Problem był jednak w tym, że defensorzy Legii popełniali masę błędów, czego wynikiem był gol Kabanangi w 36. minucie. Każda piłka trafiała do niego lub przez niego przechodziła. Każda, z wyjątkiem tej pod koniec 1. połowy. Dziecinny błąd popełnili defensorzy Legii, a w szczególności Thibaut Moulin, a gola strzelił – Majevski. I gdy było 0-2, powiedziałem, że lepiej jak Legia przegra nawet dwoma golami, ale strzelając cokolwiek. No i chyba, niestety, wykrakałem. Bo mimo, że to Azjaci mieli swoje sytuacje, a ich kontry po błędach Wojskowych były, zdawałoby się zabójcze, to Legia miała szczęście i po dobrym zachowaniu Michała Kucharczyka, gola strzelił Armando Sadiku. I było dobrze. I było 1-2. Wynik, który dawał duże szanse.
Aż przyszła 93. minuta. Legia zachowała się jak zespół z Orlika, a nie Mistrz Polski. Na połowie rywali znalazło się prawie 3/4 zespołu, tyły były niepilnowane i po głupiej stracie gola strzelił Kabananga. Dramat taktyczny! Dramat także, podobno najlepszego środkowego obrońcy Ekstraklasy, Macieja Dąbrowskiego.
***
Na Ligę Mistrzów czekałem, kibicując wszystkim polskim klubom w pucharach, wiele lat. Pamiętam, choćby z ostatnich lat, sromotne porażki Wisły, ale i słynne 7 minut do raju – tak smutną historię z Cypru. Pamiętam Legię, która była niewyobrażalnie silna, ale zatrudniła jakąś panienkę na posadę kierownika drużyny. Bo – jak sama mówi w wywiadzie na moim ulubionym portalu Pana Lisa – nie miała ABSOLUTNIE ŻADNEGO związku z piłką.
„Marta Ostrowska: jedyna w Europie kobieta kierownik pierwszej drużyny piłkarskiej.”
***
Dziś jednak Legia raczej podobnego błędu nie popełni. Bo się nie da. A czy popełni inny? Zobaczymy już w środę. To, że przegrała na sztucznej murawie z drużyną, z którą nie radziły sobie takie firmy jak Atletico, nie oznacza, że ten dwumecz jest przegrany. Wystarczy nie popełniać tak prostych błędów, wyjść ofensywnie (strata gola spowoduje tylko, że Legioniści będą musieli strzelić trzy, by wywalczyć dogrywkę) i liczyć na utrzymanie niechlubnej serii Astany na wyjeździe (z wyłączeniem ostatniego meczu z półamatorami z Łotwy, z którymi – swoją drogą – też się męczyli).
(Źródło: Wikipedia)
Centrum meczowe UEFA: KLIKNIJ.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=R4pBFbZIKvM” align=”center”]
(Źródło: Melon Sport PL- YouTube, Prawa autorskie: TVP)
LOKOMOTYWA JEDZIE W EUROPĘ NA DRUGIM BIEGU. ALE JEDZIE!
FC UTRECHT – LECH POZNAŃ
Ano na drugim, bo wyłączając mecz ze słabymi jak diabli (ale nie tymi czerwonymi 😉 ), Macedończykami, Lech przegrał 2-3 w Norwegii, wygrał z nimi u siebie po ciężkim meczu 2-0 i zaliczył bezbarwny występ z 4. drużyną ligi holenderskiej.
Ja, mając do wyboru drugą połowę meczu Lecha i pierwszą Arki, wybrałem oczywiście ten nudniejszy mecz. No, bo przecież Arka nie ma szans na nic. O tym jeszcze napisze.
***
Mecz Lecha zaczął się natomiast od paru sytuacji Macieja Makuszewskiego. Były gracz Jagiellonii był bardzo aktywny, widać było, że mu się chcę (i prawdziwie odpalił dopiero w niedzielę, trochę już uprzedzając fakty). Jedyny chyba groźny strzał do przerwy zaliczyli Holendrzy. W 46. minucie strzał Marokańczyka, Zakarii Labyad’a, obronił etatowy bramkarz Lecha, Matus Putnocky.
W 68. minucie w polu karnym Utrechtu po prostu się zagotowało. Po strzale Nikoli Vujadinovicia piłka odbiła się od słupka, a gdy było już za gorąco, to się wszystko spaliło. Niecałe 10 minut później, Emir Dilaver pokazał próbkę swoich umiejętności, mając chyba trochę szczęścia. Podał piłkę po ziemi tak, że ta minęła czterech zawodników Utrechtu i trafiła do duńskiego napastnika, Nickiego Bille Nielsen’a. Ten, jak to ma już w swoim zwyczaju, spudłował. Taki to już napastnik. Pudło zaliczył jeszcze w 80. minucie po podaniu Radosława Majewskiego. I to by było na tyle.
***
4. drużyna Eredivisie pokazała, że nie jest tak groźna, jak na to nazwa jej – czy też ligi – mogłaby wskazywać. Mimo, że w ich składzie jest m. in. Urby Emmanuelson, były gracz Milanu, to w 2. rundzie ledwo poradzili sobie z zespołem z Malty. Jeśli Lech w spotkaniu u siebie zagra na tyle rozważnie, jak w Holandii i na tyle skutecznie, jak w niedzielę z Piastem, to nie powinien mieć wielkich problemów i awansować do ostatniej, decydującej rundy. Dopiero tam może być problem, bo wśród potencjalnych rywali Milan czy PSV. Ale jeśli Legia parę lat temu potrafiła doprowadzić rosyjskiego komentatora do krótkiego wyrażenia: „Wsio” (mowa oczywiście o spotkaniu ze Spartkiem Moskwa i chwili krótkiej chwały Janusza Gola), to Lecha też na to stać.
Centrum meczowe UEFA: KLIKNIJ.
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=AO43VoXtXq0″ align=”center”]
(Źródło: Melon Sport PL- YouTube, Prawa autorskie: TVP)
OBY HISTORIA NIE POWTÓRZYŁA SIĘ W 100 %
ARKA GDYNIA- FC MIDTJYJLLAND
Rok 1979. Arka Gdynia wygrywa po raz pierwszy w swojej historii Puchar Polski i przystępuje do gry w eliminacjach Pucharu Zdobywców Pucharów. U siebie pokonują 3-2 bułgarską Beroe Stara Zagora…
Rok 2017. Arka po raz drugi wygrywa krajowy Puchar i w pierwszym, po 38 latach, meczu w Europie, pokonuje u siebie duński Midtjylland – a jakże – 3-2! Historia lubi się powtarzać? Niby tak, ale oby tu nie powtórzyła się w stu procentach, bowiem przed niespełna 40 laty, gdynianie przegrali w rewanżowym meczu 0-2 i odpadli z Pucharów. A jak ten mecz wyglądał? Samą dramaturgią spokojnie dorównywał spotkaniom wielkich firm w Lidze Mistrzów.
***
Zaczęło się od trzęsienia ziemi. W 31. minucie po świetnym zwodzie bohater Arki z tych najważniejszych meczów, Marcus Vinicus da Silva, strzelił na 1-0. Gdynia nie wierzyła, ja też. I chyba ich niedoświadczenie sprawiło, że chwilę później Duńczycy poczuli się w gdyńskim polu karnym aż za dobrze i Hassan wyrównał. Ale to nie koniec, niestety, bo już w 36. minucie De Hende główką dał prowadzenie gościom. Wydawało się, że jeśli Arka szybko nie wyrówna, to Midtyjlland z każdą minutą będzie coraz mocniejsze. I co się stało? Po szybkiej akcji, Patryk Kun został potrącony przez bramkarza rywali, a Marcus da Silva, stając się znów bohaterem, zdobył drugą bramkę. Był remis, piłkarze zeszli do szatni. Ci z Gdyni chyba w trochę lepszych humorach.
***
Po niej emocji też nie brakło. Szanse mieli i jedni i drudzy, ale ci z Polski mieli szczęście. W 62. minucie cały atak Duńczyków poszedł lewą stroną, prawie cały, bo piłka trafiła do niepilnowanego Nissena, który trafił w poprzeczkę, a z serc gdyńskich kibiców spadł solidnej wielkości kamień.
Wydawało się, że nic już się nie zmieni. Że będzie remis, świetny dla Duńczyków, ale i nie uwłaczający nic Polakom. Aż przyszła 92. minuta i gol Maradony Rafała Siemaszko. W każdym razie, gol eksperta od bramek strzelonych ręką… Gdynia oszalała.
***
Arka pokazała w tym meczu to, czego zabrakło białostockiej Jagiellonii. Pokazała serce do walki oraz to, że mając nawet mniejsze umiejętności, można powalczyć i grać ofensywnie. Trudno tego nie skojarzyć z postawą warszawskiej Legii w ubiegłym sezonie Ligi Mistrzów. Przecież mecze z Realem czy spotkanie na Signal Iduna Park właśnie takie były. Grane sercem. Na pewno nie skojarzymy tego z Jagiellonią Białystok. Drużyna z mego rodzimego miasta, o ile na wyjeździe w Azerbejdżanie pokazała się przyzwoicie, o tyle u siebie poniosła klęskę. I Jagiellonio kochana ma – mówię ci – bierz przykład z Arki! Oby jednak tam, w Gdyni, nie pomyśleli sobie, że są już najlepsi, bo 3-2 to wcale nienajlepszy wynik. Ale czy po ewentualnym przegranym duńskim boju za tydzień ktoś w Gdyni będzie miał pretensje? Najważniejsze, by żółto-niebiescy zagrali tak, jak u siebie i by wycisnęli ze swoich umiejętności 300% normy.
Centrum meczowe UEFA: KLIKNIJ
[vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=sCmgnT3EhSc” align=”center”]
(Źródło: Melon Sport PL- YouTube, Prawa autorskie: TVP)
ŚPIĄCZKA NA WSI, TYLKO SIANA BRAK
BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA – ZAGŁĘBIE LUBIN
Ciągle bałem się iść do bukmachera z typem 0 goli do przerwy, ale już chyba nie warto… Bo parafrazując słowa uśmiechniętego od ucha do ucha bohatera serialu „Ucho Prezesa”, kurs będzie tak niski, jak kot Prezesa stojący na dwóch łapach.
Bartosz Śpiączka natomiast, przymierzany do Jagiellonii spadkowicz z Ekstraklasy, przeszedł obok tego meczu. Można rzec więcej. On zaraził swoją śpiączką nie tylko kolegów, ale i kibiców. Oprócz jednego, bardzo żałosnego zresztą, strzału w pierwszej połowie nic się nie działo.
***
Tuż po niej Zagłębie wymieniło parę szybkich podań, co było zabójcze dla defensywy Niecieczan. Było 1-0. Swoją szansę na bramkę miał później Martin Nespor, ale w końcowych fragmentach meczu to Termalica zyskała lekką przewagę. Była bliska gola, ale w 80. minucie strzał Mateusza Kupczaka obronił Martin Polacek. Bramka w końcu jednak padła, a bilans szczęścia wyszedł na zero, bo Zagłębie szczęśliwie pokonało Śląsk w ostatniej kolejce, a teraz nieszczęśliwie straciło bramkę w samej końcówce meczu. Tym samym lubinianie stracili pierwsze ligowe punkty, a piłkarze trenera Rumaka odbili się od dna.
***
I tylko szkoda, że nie skoczyłem przed meczem do bukmachera typując zero goli do przerwy. Niby zawsze człowiekowi się wydaje, że ten najbliższy mecz przełamie passę, a ta trwa i trwa w najlepsze. Mecz w małopolskiej wsi był już trzynastym(!!!) z rzędu z bezbramkowym remisem do przerwy. W końcu Ekstraklasa ma jakiś rekord. Choć nie, mamy jeszcze rekord w ilości Słowaków. Legenda głosi, że jest ich w naszej lidze więcej niż w słowackiej.
Skrót meczu: https://ekstraklasa.tv/skroty/bruk-bet-termalica-nieciecza-zaglebie-lubin-skrot-meczu-i-bramki/10e9l7
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
W GDAŃSKU NATOMIAST… ZALEWAJĄ ROBAKA
ŚLĄSK WROCŁAW – LECHIA GDAŃSK
Wrocławski projekt z Koseckim, Chrapkiem czy Robakiem wydawał się strzałem w dziesiątkę. Wydawał się, dopóki nie zaczęła się liga. Oba mecze Śląsk przegrał w niezbyt przekonującym stylu. Lechia natomiast, typowana na prawdziwego rywala Legii, borykała się z niemałymi problemami. Bo z drużyny odszedł Mario Maloca, wypożyczony (śmieszna sprawa) do zespołu 2. Bundesligi, Greuther Furth. Pamiętamy dobrze ich fenomenalny sezon w elicie i te mecze z Bayernem. Ach! Nie tylko Malocy nie było. Defensywa Lechii była tak zdziesiątkowana, że we Wrocławiu zagrać musiał Steven Vitoria. W ataku nie lepiej, bo po czerwonej kartce, jeszcze z ubiegłego sezonu, odpoczywa Sławek Peszko, a jego zastępca, fenomenalny na początku kampanii 17/18 Lukas Haraslin, jest kontuzjowany. Był to więc mecz o coś więcej, niż trzy punkty. Stawką tego meczu było przełamanie się po nieudanym początku. Stawką było to, by nie musieć zalewać swojego – nomen omen – robaka już po meczu.
***
I jakież to spektakularne przełamanie było, gdy w 1. połowie spotkania zawodnicy z Dolnego Śląska ustawili sobie Lechię jak chcieli. Zadziwiał Kosecki, Robak, czy Chrapek. Zadziwiał i Sito Riera. Ten sam zawodnik, który w spotkaniu z Zagłębiem spudłował z drugiego metra, tu wrzucił piłkę wprost na głowę Piotra Celebana, najskuteczniejszego chyba obrońcy w rodzimej lidze. W 30. minucie dobrze zachował się Jakub Kosecki, ale było to wynikiem słabego wyjścia do piłki Dusana Kuciaka i, przede wszystkim, genialnego podania Michała Chrapka. Kiedyś widziałem wywiad z juniorem. Pytany o to, kto jest jego idolem, odpowiedział, że właśnie Chrapek. Dziwiłem się, dopiero w piątek zrozumiałem! Cieszyłem się jednak także z tego, że przyszło odrodzenie. Odrodzenie w postaci bramki(a nawet dwóch) do przerwy. Skończyła się tym samym seria trzynastu(!) meczów z bezbramkowym remisem w 1. połowie.
***
Druga połowa zupełnie inna. Śląsk przypomniał sobie o tym jak grał w pierwszych dwóch meczach i kontynuował. A w Lechii robotę robili Marco Paixao i Paweł Stolarski. Pierwszy gol dla Lechii to rajd po pustkowiu, które zafundowali lechistom obrońcy z Wrocławia. Młody obrońca podał do króla strzelców Ekstraklasy, a ten wpakował piłkę do siatki. Chwilę później kolejny błąd defensorów Śląska, a gola zdobywa, tym razem z główki, Marco Paixao.
***
Śląsk jednak w końcu wyszedł z szatni. Najpierw Robak w 75. minucie trafił w czułe miejsce Joao Nunesa, by w końcu piłka trafiła znów tam, gdzie chciałaby się znaleźć. Po kilku sytuacjach, w 79. minucie Śląskowi z pomocą znów przyszedł Dusan Kuciak, który źle wyliczył wysokość lecącej piłki. Wrocławianie wygrali, zaczynając być może nową erę w historii klubu. Także w aspekcie pustych krzesełek na stadionie.
Skrót: http://ekstraklasa.tv/skroty/slask-wroclaw-lechia-gdansk-skrot-meczu-i-bramki/cvv7qg
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
LEGIA NIE ODROBIŁA PRACY DOMOWEJ
LEGIA WARSZAWA – SANDECJA NOWY SĄCZ
W środę zrobiła krok w tył w drodze do LM, w niedziele zrobiła może mały krok w przód, ale bardzo malutki. Gdy na Łazienkowskiej kibice szaleli (i nie mowa tu wcale o sympatykach klubu ze stolicy), piłkarze zrobili sobie „aksamitnyj letni wieczar”, cytując tekst innej piosenki zza naszej wschodniej granicy. A wszystkiemu pomógł przekupiony sędzia. Sędzia, który wspomagał w KAŻDYM werdykcie gospodarzy. Mecz Legii sędziował arbiter z Mazowsza, Tomasz Kwiatkowski. I nie wiem czego jest to wynikiem; czy pamiętnych przeżyć z niedawnej przecież afery korupcyjnej, czy wielu lat w komunizmie, gdzie znajomości liczyły się stokroć bardziej, niż zasługi i rzeczywiste wydarzenia. Ale o ile ja, mówiąc już całkiem serio, nie widziałem w zachowaniu sędziego stronniczości, ani nie jestem fanem spiskowej teorii dziejów, o tyle takich fanów jest wielu. A czy warto im ustępować? To już nie mój problem, a Zbigniewa Bońka. A błaha na oko sprawa zatoczyła już bardzo dalekie koło, odbijając się gdzieś od posła „Prawa i Sprawiedliwości”, prywatnie kibica Sandecji, Arkadiusza Mularczyka.
https://twitter.com/arekmularczyk/status/891211292383617024
***
Mecz w podstawowej jedenastce zaczął nowy nabytek Legii, były gracz Juventusu. Ale spokojnie – więcej grał w 2-ligowym Empoli i rosyjskiej Krylii Sowietow Samara. Cristian Pasquato, bo o niego chodzi, ma być następcą i zastępcą Vadisa Odjidjy-Ofoe. I to on był bliski strzelenia bramki już w 15. minucie spotkania. Jednak jego minimalnie niecelny strzał nie był długo opłakiwany, bo już od 20. minuty Legia grała w przewadze liczebnej. Za brutalny wślizg na Michale Kopczyńskim, czerwoną kartkę zarobił Grzegorz Baran. Po pierwszej połowie kibice Legii, i nie tylko, byli lekko rozczarowani. Mecz z Sandecją, starcie wagi lekkiej, miał być podwaliną pod to środowe, wagi ciężkiej, z kazachską Astaną. A przecież do przerwy Mistrz Polski nie potrafił ugryźć beniaminka grającego w osłabieniu.
***
Druga połowa, przez długi czas, układała się podobnie. Dopiero w 71. minucie, gdy nowosączanie się rozproszyli, Kasper Hamalainen odebrał piłkę i strzelił po ziemi. Na 2-0 podwyższył, w doliczonym czasie gry, Michał Kucharczyk, ale zawodnicy beniaminka byli już tak zmęczeni, że nawet nie doskakiwali do piłki.
Początki bywają trudne, szczególnie dla absolutnych debiutantów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Gdy kilka lat temu wchodziła do niej Termalica, też musiała długo czekać na pierwsze zwycięstwo, na pierwszego gola. Będzie musiała poczekać też Sandecja. Biorąc pod uwagę ilość szczęścia jakie ma Jagiellonia w tym sezonie w lidze, będzie o to trudno w Białymstoku.
***
Legia nie odrobiła pracy domowej. Wygrała, ale prezentowała się chyba nawet gorzej, niż w Kazachstanie. Ten mecz był ciszą, oby ciszą przed burzą, jaką zrobią przy Łazienkowskiej już w środę kibice. Bo w interesie polskie piłki są sukcesy Legii, jak i Arki czy Lecha.
Skrót: https://ekstraklasa.tv/skroty/legia-warszawa-sandecja-nowy-sacz-skrot-meczu-i-bramki/tykl73
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
ANGULO Z SZEŚCIOPAKIEM
GÓRNIK ZABRZE – WISŁA KRAKÓW
Zbudować sześciopak nie jest łatwo (leniwi powiedzą: „A komu to potrzebne?” Skąd wiem? Mhm. Ja tak mówię 😉 ). Ale dla Igora Angulo to żaden problem. Czarujący w ubiegłym sezonie w 1. lidze, nie zwalnia tempa. Ba! Były gracz Athletic Bilbao jest w życiowej formie. W Zabrzu, na pięknym już stadionie, nie mają na co narzekać. Rozwalili Legię, rozwalili Wisłę. Nagroda w sam raz dla tych, którzy przez rok wiernie przychodzili na stadion, na mecz z – choćby – Pogonią Siedlce.
***
W 13. minucie meczu, na którym był obecny Szymon Marciniak vel VAR, całkiem niezłym uderzeniem popisał się niespełniony w RB Lipsk, Kamil Wojtkowski, jednak obronił go Tomasz Loska. Chwilę później mogło być 2-0. Ale Górnicy mieli Pana A. Co strzał Górnika, to strzał Igora. Wreszcie Angulo strzelił, po paru zmarnowanych okazjach, w 38. minucie. Asystował Kurzawa (nie ten z Paryża 😉 ).
***
Górnicy nie bez problemów kontynuowali mecz. Już na samym początku drugiej połowy, Maciej Sadlok znakomicie podał do Wojtkowskiego, a ten znów minimalnie chybił. Tym razem ofiarą byłego zawodnika Pogoni Szczecin, który, jak chyba wszyscy dobrzy piłkarze, został pominięty w Legii, padł słupek. Od niego piłka się odbiła i trafiła wprost pod nogi Rafała Boguskiego. 1-1. Wynik na tak trudnym terenie dla gości wymarzony. Ale gospodarze mieli Angulo.
Ten po wrzutce z rzutu rożnego Rafała Kurzawy, znów strzelił. Po podobnej kontrze, jak w meczach z Jagiellonią czy Legią, sam wykończył akcję. Hat-trick Angulo w meczu, sześciopak w sezonie. Czego chcieć więcej? Lepszej obrony. Ta nie przypilnowała Jakuba Bartosza, który główką strzelił gola kontaktowego. Górnik ma więc komplet punktów na własnym stadionie i na rozkładzie dwóch najlepszych historycznie rywali. A Wisła? Wisła musi się skupić na piłce, a nie na handlu międzynarodowym 😉
Skrót: https://ekstraklasa.tv/skroty/gornik-zabrze-wisla-krakow-skrot-meczu-i-bramki-lotto-ekstraklasa/xwwjwy
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
MECZ DWÓCH ZADOWOLNYCH
ARKA GDYNIA – WISŁA PŁOCK
Mecz drużyn, które teoretycznie ligowymi potęgami nie są, ale i tu i tu humory dopisują. Arce po spotkaniu 40-lecia w Europie. Wiśle, po pokonaniu poznańskiego Lecha.
Na trybunach 8142 osoby, czyli jak na Gdynię – bardzo dużo. A przecież mamy wakacje, Gdynia leży nad morzem i, gdy kończę to pisać, mamy upały (wcześniej tak upalnie nie było, stąd ten wstęp :D). Arka przechodzi jednak swoje złote czasy. Puchar, Superpuchar, triumf z Duńczykami, więc w niedzielę miał być triumf i z zespołem z Płocka.
***
Zaczęło się od kuriozalnej sytuacji. Gola, po asyście Arkadiusza Recy z wyrzutu z autu(taki wariant testowała Jagiellonia przed paroma laty z Radosławem Jasiński, zupełnie dziś zapomnianym, obecnie Warta Poznań), zdobył główką Damian Byrtek. Kilka szans na wyrównanie miał Patryk Kun, młodszy brat Dominika. Arka dominowała, dominowała i strzeliła dopiero z karnego w 46. minucie. Ale ten karny był jeszcze bardziej śliski, niż z poprzedniej kolejki, z meczu Jagiellonii z Górnikiem. Marcin Warcholak wyrównał i taki wynik pozostał już do końca meczu, a o tym spotkaniu w Gdyni zapomną na wieki wieków, jeśli tylko wyeliminują duńskie Midtyjlland.
Skrót: https://ekstraklasa.tv/skroty/arka-gdynia-wisla-plock-skrot-meczu-i-bramki-lotto-ekstraklasa/cnxz4g
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
WSZYSTKO BYŁO ZŁE, TYLKO WYNIK DOBRY
POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK
Mecz, do którego obie drużyny przystępowały w osłabieniu, mniejszym lub więęęęęęęększym. Pogoń grała bez powracającego do zdrowia kapitana, Adama Frączczaka. Jagiellonia nie mogła natomiast skorzystać z kontuzjowanego Piotra Tomasika, ale i z będących na wylocie Jacka Góralskiego i Przemka Frankowskiego. Ten pierwszy, tak jak Jagiellonia, podobno dogadany z bułgarskim Łudogorcem (kwota transeru miałaby sięgnąć 1,5 mln €). Franek łowca bramek… (Nie, nie, nie ten, ale można się łatwo pomylić, panowie mają przecież ze sobą trochę wspólnego…) jest blisko francuskiego Caen, czyli kuźni talentów, z której do wielkiej piłki wylecieli tacy piłkarze jak Thomas Lemar, Raphael Guerreiro czy N’Golo Kante. W Szczecinie nie mógł zagrać także mocno poobijany przez Azerów, Przemek Mystkowski.
***
Mecz był z tych gorszych, ale nie najgorszych z najgorszych. Bo coś tam się czasem działo. Ale nie ma co się dziwić. Przecież pogoda była zła, boisko było złe, godzina była zła. Tak, jak to kiedyś powiedział, świętej już pamięci, Paweł Zarzeczny: „To niech te ch… wyjdą na boisko o północy na stadionie bez świateł. Wtedy każdy na tym zyska”.
0:0 po pierwszej połowie #POGJAG pic.twitter.com/7rCKD244w0
— Watch Ekstraklasa (@watch_esa) July 30, 2017
W sumie to czemu krytykujemy takie mecze? Przecież to jest wygodniejsze do… oglądania. Popatrzę co się dzieje na boisku, pójdę do kibelka, odwiedzę monopolowy, zdążę wypić cały dar cukru i drożdży, a na boisku wciąż ten sam wynik… Na pewno przyjemniejsze, niż oglądanie gola za golem w spotkaniu Barcelony z PSG. Nieprawdaż?
***
Pierwsza połowa – jak pisałem – dość nudna. W drugiej nie było inaczej. Kilka sytuacji zmarnowali piłkarze Pogoni Szczecin. I chyba w tym meczu wyglądali nieco lepiej, ale zabrakło doświadczenia. Miał je Cillian Sheridan, który będąc na ławce dobrą godzinę zdążył poprawić swoją fryzurę (której pewnie połowa kibiców mu zazdrości) i sznurowadła. A że nie miał co robić koło siebie, to się nudził i z nudów podbiegł do Fojuta, ten stracił piłkę i stał się superbohaterem Białegostoku. Pisałem już o szczęściu, które wychodzi na zero? Zobaczymy jak to z białostoczanami będzie, ale na razie ligowego szczęścia mamy co nie miara.
***
Trener Mamrot w Ekstraklasie – 3 mecze, 3 zwycięstwa, bilans goli – 4:1. I tylko „czarny czwartek z Gabalą” nieco zamazuje obraz triumfu drużyny z Białegostoku. A przecież patrząc na skład, w porównaniu do poprzedniego sezonu, brakuje nam aż 5 piłkarzy. Jest pięknie, jest świetnie, idziemy opijać? No, nie bardzo, bo drużyna boryka się ze sporymi problemami. Samą grą Pszczółki zasłużyły na góra 4 pkt. A mają 9.
Skrót: https://ekstraklasa.tv/skroty/pogon-szczecin-jagiellonia-bialystok-skrot-meczu-i-bramki/p367y7
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
LECH JASNY PEŁNY, A NAWET SPIRYTUS. ŻADEN TAM LECH FREE !
LECH POZNAŃ – PIAST GLIWICE
Przy okazji poprzedniego spotkania Kolejorza napisałem o tym, że Lecha w Lechu było 0%. Otóż w spotkaniu z Sandecją, tego Lecha nie było nawet 5, ale 96 procent!
Gdy w 1. minucie Konstantin Vassiljev miał bardzo dobrą okazję na strzelenie bramki, a chwilę później interweniować musiał Jasmin Burić, tym razem po strzale Martina Bukaty, każdy oczekiwał dobrego, wyrównanego spotkania. I chyba można powiedzieć, że takie rzeczywiście ono było, ale do czasu. W 39. minucie spotkania nastąpił moment przełomowy. Po kolejnym dobrym podaniu Wołodimira Kostewycza do piłki dopadł Jóźwiak, ale nie Marek. Kamil Jóźwiak. Tego z kolei lekko dotknął obrońca rywali i Lech miał karnego. Nicki Bille Nielsen. Ile już ja na niego nagadałem, że słaby, ze nieskuteczny. Ale to właśnie on podszedł do jedenastki (Robaka zalewają w Gdańsku, a hodują już we Wrocławiu). Niewiele brakowało, a zrobiłbym pewnie specjalny artykuł o najgorszy piłkarzu ligi (pewnie trochę przesadzając). Ale jakoś Duńczyk tego gola strzelił, a Lech objął prowadzenie. Chwilę później było już 2-0. Rajd prawą stroną zaliczył znów Maciej Makuszewski i idealnie zmieścił piłkę w siatce. Piast był zabity, martwy, tak z tego gorąca, jak i z przybicia szybkim numerkiem Lecha.
***
Gliwiczanie bronili się już tylko paroma piłkarzami, a Lech atakował. Swoje okazje zmarnowali Jóźwiak, Makuszewski, Bille Nielsen czy Majewski. Nic nie wpadało. To też zasługa bramkarza Piasta, Rusova. Ale mimo wielu szans, to Piast strzelił gola. W 62. minucie, po dośrodkowaniu Konstantina Wasiljewa, zawodnicy z Gliwic rozegrali partyjkę bilarda i umieścili bilę w łuzie. Bramkę strzelił Josip Barisic (nie ręką), a swoim brzuszyskiem.
Gol kontaktowy nie odmienił jednak obrazu meczu. W 72. minucie Christian Gytkjaer (ten od zdjęć na golasa) wymienił kilka fenomenalnych wysokich podań z Radosławem Majewskim, ale za bardzo wypuścił sobie piłkę i z interwencją zdążył Dobry Wuj (Dobrivoj) Rusov. I ten wuj był najlepszym zawodnikiem gości, nawet pomimo tego, co znalazło się w jego siatce.
***
A znalazło się to (piłka) aż 3 razy. Najpierw w 77. minucie dwa nowe nabytki załatwiły Lechowi bramkę. Szwed, Nicklas Barkroth, wrzucił piłkę w pole karne, a zbieg okoliczności sprawił, że ta trafiła do Gytkjaera, który tym razem się nie pomylił. W 83. minucie Mario Situm z trudnego położenia zdołał podać do Łukasza Trałki. Mimo słabego przyjęcia, padł gol. Łukasz Trałka po problemach w kontakcie z trenerem, po odebraniu mu opaski kapitańskiej, powoli podnosi się z kolan. Ten mecz był tego najlepszym dowodem. Kilka minut później padła bramka zamykająca mecz. Po kolejnym błędzie obrońców Piasta, Christian Gytkjaer zdobył bramkę z parteru, a Lech zdeklasował gości wygrywając aż 5-1.
I ważne to dla poznańskich głów. Lechici pokazali, że potrafią, że jeśli chcą, to mogą grać do końca i oby to samo pokazali już w czwartek w starciu o 4. rundę eliminacji Ligi Europy. Piast natomiast, mimo całkiem dobrych dwóch poprzednich meczów, jest na dnie ligowej tabeli. I nawet Cesarz Estonii nie pomoże…
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
NIEMIECKA MYŚL SZKOLENIOWA, NAD LETTIERIM OCHY I ACHY, ALE CO JEŚLI KORONA Z JEGO GŁOWY SPADNIE… ?
KORONA KIELCE – CRACOVIA
Mecz na zamknięcie kolejki zaczął się dla włosko-niemiecko-szwajcarskiego (;)) trenera Korony źle. W polu karnym znów dobrze zachował się Michal Siplak i główką dał prowadzenie drużynie z Małopolski. Chwilę później fantastycznie zachował się młodziutki Hubert Adamczyk. Nie dość, że wykiwał dwóch obrońców Korony, to gdy bramkarz odbił piłkę, młodzian nie stracił zimnej krwi. Podał do niewidocznego i niedającego nic Cracovii, Siergieja Zenjova, byłego zawodnika Gabali, ale ten spudłował. W 31. minucie, Bartosz Rymaniak, po nieudanym wybiciu Korony, świetnie wypuścił piłkę i wyrównał. Parę minut później, po fantastycznej wymianie podań (mogło to nawet w jakimś stopniu przypominać Barcelonę) i przypadkowych odbiciach w polu karnym, Maciej Górski podał piłkę Jukiciowi, a ten dał Kielczanom prowadzenie.
***
A potem była seria rzutów karnych. Po jednym z obu stron. Na 2-2 wyrównał Piątek… a na 3-2 strzelił Nabil Aankour. Bramkę ustalającą wynik strzelił, również po podaniu Aankoura, Marcin Cebula. Korona wygrała pierwszy mecz w tym sezonie i doskoczyła do Cracovii. Obie ekipy są ex-equevo na 8. miejscu.
***
Dopóki będziemy mówić, że Korona spadnie, ta będzie się miała w najlepsze. Coś jak Zagłębie Lubin sprzed lat, budowane zgoła inaczej niż te dzisiaj. Ale czy projekt Kielc dla Niemców, tych niedobitków z 2. Bundesligi, wypalił? Nie wypalił (jeszcze) z prostego powodu. Nie można oceniać drużyny po trzech meczach. Moim zdaniem Korona będzie najlepsza z najgorszych (górna część dolnej ósemki) i tam na kilka lat się zadomowi. A jeśli wypali? A jeśli wypali, to będzie to smutna wiadomość dla polskiej ligowej piłki. Będzie to wiadomość pt.: „Rezerwowi piłkarze klubów 2. Bundesligi wciągają nosem ekstraklasowiczów”.
Skrót: https://ekstraklasa.tv/skroty/korona-cracovia-4-2-zobacz-skrot-meczu/h95lbh
(Źródło: ekstraklasa.tv, Prawa autorskie: Ekstraklasa SA) (Grafika: EkstraStats.pl)
Jagi najlepszy start w historii. TABELA EKSTRAKLASY PO 3. KOLEJCE
Klub M. Punkty Forma Z. R. P. BZ BS RB pkt 1 Legia Warszawa 37 70 22 4 11 55 35 20 35 2 Jagiellonia Białystok 37 67 20 7 10 55 41 14 34 3 Lech Poznań 37 60 16 12 9 53 34 19 30 4 Wisła Płock 37 57 17 6 14 53 45 8 29 5 Wisła Kraków 37 55 15 10 12 51 42 9 28 6 Zagłębie Lubin 37 52 13 13 11 45 43 2 26 7 Korona Kielce 37 49 12 13 12 49 54 -5 25 8 Stal Mielec 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 9 Cracovia 37 50 13 11 13 51 52 -1 25 10 Śląsk Wrocław 37 50 13 11 13 50 55 -5 25 11 Pogoń Szczecin 37 45 12 9 16 47 54 -7 23 12 Arka Gdynia 37 43 11 10 16 46 48 -2 22 13 Lechia Gdańsk 37 39 9 13 15 46 58 -12 20 14 Piast Gliwice 37 37 8 13 16 40 48 -8 19
Jagi najlepszy start w historii. TABELA EKSTRAKLASY PO 3. KOLEJCE
Klub | M. | Punkty | Forma | Z. | R. | P. | BZ | BS | RB | pkt | |
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Legia Warszawa | 37 | 70 | 22 | 4 | 11 | 55 | 35 | 20 | 35 | |
2 | Jagiellonia Białystok | 37 | 67 | 20 | 7 | 10 | 55 | 41 | 14 | 34 | |
3 | Lech Poznań | 37 | 60 | 16 | 12 | 9 | 53 | 34 | 19 | 30 | |
4 | Wisła Płock | 37 | 57 | 17 | 6 | 14 | 53 | 45 | 8 | 29 | |
5 | Wisła Kraków | 37 | 55 | 15 | 10 | 12 | 51 | 42 | 9 | 28 | |
6 | Zagłębie Lubin | 37 | 52 | 13 | 13 | 11 | 45 | 43 | 2 | 26 | |
7 | Korona Kielce | 37 | 49 | 12 | 13 | 12 | 49 | 54 | -5 | 25 | |
8 | Stal Mielec | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 | 0 |
9 | Cracovia | 37 | 50 | 13 | 11 | 13 | 51 | 52 | -1 | 25 | |
10 | Śląsk Wrocław | 37 | 50 | 13 | 11 | 13 | 50 | 55 | -5 | 25 | |
11 | Pogoń Szczecin | 37 | 45 | 12 | 9 | 16 | 47 | 54 | -7 | 23 | |
12 | Arka Gdynia | 37 | 43 | 11 | 10 | 16 | 46 | 48 | -2 | 22 | |
13 | Lechia Gdańsk | 37 | 39 | 9 | 13 | 15 | 46 | 58 | -12 | 20 | |
14 | Piast Gliwice | 37 | 37 | 8 | 13 | 16 | 40 | 48 | -8 | 19 |
NA ZIELONEJ POLANIE, CZYLI ODRA ZACZĘŁA ZNÓW PŁYNĄĆ
W tej kolejce działo się parę rzeczy. Na zaplecze Ekstraklasy wróciła Odra Opole. Wróciła i to w jakim stylu, choć nie jest to jakąś ogromną sensacją. Klub ze stolicy polskiej piosenki ma bowiem w składzie m.in. byłego bramkarza Jagiellonii, Martina Barana, czy Mistrza Polski ze Śląskiem Wrocław z sezonu 11/12, Gancarczyka. Marka, nie Seweryna. W każdym razie jej skład nie wygląda na typowy u beniaminka 1. ligi. I ten beniaminek zdemolował u siebie, wygrywając 3-0, Górnika Łęczna, spadkowicza z Ekstraklasy. A przecież w Łęcznej wciąż zamieszkują tacy piłkarze jak Grzegorz Bonin, czy Sergiusz Prusak. W pozostałych meczach, Stal Mielec pokonał nowy, co nie znaczy, że zdrowszy, Ruch Chorzów 3-0, a Wigry Suwałki przegrały 1-2 z kandydatem do awansu, GKS-em Tychy 1-2. Jedną z bramek dla tyszan strzelił jakże znany we Wrocławiu, Piotr Ćwielong.
***
W Sosnowcu Zagłębie przegrało z naszpikowaną znanymi nazwiskami Olimpią Grudziądz 0-1. Po bardzo, bardzo nudnym zresztą meczu. Próbowałem oglądać. „Bredowski” eksperyment (trenerem Chojniczanki, asystent Michała Probierz z Jagiellonii, Krzysztof Brede) też nie wypalił. W Niepołomicach, Chojniczanka przegrała z Puszczą 0-2. Triumfów nie odnieśli także pogrążany przed sezonem w kryzysie organizacyjny Stomil Olsztyn (1-3 w Bytowie, z Drutexem Bytovią) oraz marzący o Ekstraklasie (czyli tak jak mnie więcej od 10 lat) GKS Katowice. Ten z kolei przegrał z jedną z najsłabszych drużyn ubiegłego sezonu, Pogonią Siedlce. Chrobry Głogów zremisował u siebie z Góralami z Bielska Białej 1-1, a w Częstochowie cudu nie było, nie było też goli. Ale wynik – satysfakcjonujący na sam początek dla obu drużyn. Raków- Miedź 0-0.
Beniaminek na szczycie, spadkowicze na dnie.
TABELA NICE 1. LIGI PO 1. KOLEJCE:
ZACZĘŁA SIĘ I 2. LIGA I RYWALIZACJA TROCHĘ SENTYMENTALNA…
Bo na pewno wspomnienia wracają, gdy gra Garbarnia Kraków. Klub nieco zapomniany, bo jest przecież i Wisła i Cracovia, ale to właśnie Garbarnia wychowała m. in. Roberta Gadochę. Tu kiedyś była Ekstraklasa, tu teraz jest paruset kibiców, ale jest też progres w postaci awansu na 3. poziom rozgrywkowy. Beniaminek z Krakowa przegrał minimalnie, bo 0-1 z byłym zespołem największego entuzjasty systemu ESA37, czyli z Radomiakiem Radom Roberta Podolińskiego. Ale krakowianie mają przynajmniej oryginalny hymn. Ciekawe kto go tworzył…
[td_block_video_youtube playlist_title=”Garbarnia Kraków” playlist_yt=”Vp1ZrneVAS4″ playlist_auto_play=”0″]
***
Rewelacja Pucharu Polski sprzed kilku edycji wciąż utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Błękitni Stargard Szczeciński ograli 2:1, będąc na niezłym poziomie, ale staczający się mocno na dno, GKS Bełchatów. Inny historyczny zespół, Warta Poznań, pokonała 3-1 Rozwój Katowice. A ten rozwój jest całkiem przecież niezły, rozwinął m. in. Arkadiusza Milika. Znicz Pruszków (czyli były zespół Roberta Lewandowskiego) przegrał u siebie z Gwardią Koszalin 1-2. Do Łodzi, na mecze z ŁKS-em, jeszcze 20 lat temu przyjeżdżał Manchester United. W ostatnią sobotę przyjechał za to ROW Rybnik. Nie było wielkiej drużyny, nie było też goli. Siarka Tarnobrzeg wygrała w Puławach z Wisłą 1-0, Olimpia Elbląg 2-1 pokonała Legionovię Legionowo, a w Stalowej Woli remis 1-1 z najstarszym pomorskim klubem, Gryfem Wejherowo. Wszystkich zadziwił natomiast zespół z Jastrzębia, który aż 5-1 pokonał MKS Kluczbork.
TABELA 2. LIGI PO 1. KOLEJCE
GÓRA SŁABA, DÓŁ MOCNY, LOSOWANIE PAR 1/16 FINAŁU PUCHARU POLSKI
2 ostatnie mecze 1/32 finału bez większych problemów wygrały beniaminki Ekstraklasy, Górnik Zabrze i Sandecja Nowy Sącz. Odbyło się też losowanie. I jakie jego wyniki? Pierwsza ćwiartka wyłoni najprawdopodobniej niespodziewanego półfinalistę, wśród najpoważniejszych do tego kandydatów Górnik Zabrze i Termalica Nieciecza.
***
W dolnej części lewej strony drabinki jest za to zatrzęsienie dobrych drużyn. I jeśli Lechia nie wystawi w Bytowie rezerw, a Legia nie potraktuje meczu w Puławach po macoszemu, to możemy mieć wspaniałe mecze 1/8 finału. Już jeden z nich prezentuje się świetnie. Szczecińska Pogoń podejmie bowiem u siebie Lecha Poznań.
***
Trzecia część drabinki to znowu Głogowy, Mielce, Gliwice. Pytanie jak zaprezentuje się w tym sezonie wrocławski Śląsk, jeśli tak jak ostatnio w lidze, może być najpoważniejszym kandydatem do awansu.
***
Czwarta, ostatnia część to znowu hity. W Lubinie w chyba najciekawszym meczu 1/16 finału, zagrają dwie niepokonane jeszcze drużyny z Ekstraklasy, do Sosnowca przyjedzie Korona, do Tychów – Cracovia, a siostry Wisełki zmierzą się ze sobą w Krakowie.
Mecze 1/16 finału już od 6-8 sierpnia, czyli w przerwie i od ligi i od pucharów. Transmisję z tych spotkań przeprowadzi Telewizja Polsat.