Miał tutaj powstać tekst o ostatnim meczu Piasta ze Śląskiem. Niewiele jednak można napisać po tym meczu poza tym, że ledwo Śląsk skompletował skład, a ten już się sypie. W Gliwicach wrocławianie zagrali bez Picha, Cotry, Dankowskiego, Riery, Kokoszki i od początku drugiej połowy bez Koseckiego. Można śmiało stwierdzić, że Śląskowi wypadła połowa pierwszej jedenastki. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, co w związku z powyższym można uznać za sukces. Koniec i kropka. O czym więc będzie ten tekst? O marketingu, promowaniu marki i reklamie.
Jak wiadomo Śląsk – delikatnie pisząc – do najbogatszych klubów Ekstraklasy nie należy. Brakuje pieniędzy na wszystko, dlatego miasto Wrocław raz po raz musi dosypywać do skarbca skarbonki. Nie miałbym naprawdę nic przeciwko takiej formie finansowania biorąc pod uwagę fakt jakimi kwotami z miejskich kas wspomagane są inne kluby.
Problem w tym, że odnoszę wrażenie, iż z tych pieniędzy nawet złamany grosz nie jest przeznaczony na tak ważne rzeczy jak marketing czy promowanie marki.
Skoro na takie rzeczy nie ma pieniędzy to trzeba sobie radzić bez nich. Czy się da? Myślę, że jest to trudne, ale nie niewykonalne. Wystarczy odrobina kreatywności i przede wszystkim wyobraźni. Jednak kiedy spojrzę na zdjęcie tytułowe tego tekstu, zaczynam szczerze wątpić czy w klubie jest ktokolwiek kto ma jakąś koncepcję marketingową. Odnoszę wrażenie, że w klubie uznano, że skoro nie ma kasy na marketing to nie ma marketingu. Wychodzi więc jednak na to, że w przypadku Śląska bez choćby minimalnych nakładów finansowych na marketing się nie obejdzie.
***
Nie umiem inaczej wyjaśnić tego co widać na zdjęciu tytułowym. Wysepka z gadżetami klubowymi zamiast krzyczeć: „Hej! Tu jest Śląsk!”, krzyczy „Hej, tu jest coś, na co niedbale narzucono jakąś gównianą płachtę!” Rozumiem, że jest to centrum handlowe. Rozumiem, że być może dyrekcja galerii wymaga przykrywania wysepek. No, ale na litość boską! Czy nie można tego przykryć na przykład czymś w barwach klubu? Czy nie da się zrobić tego w taki sposób żeby wysepka promowała markę nawet wtedy kiedy jest nieczynna? Czy nie można zrobić tego schludnie i ładnie? Wystarczy tylko zajrzeć do podstaw marketingu żeby wiedzieć, że takie, teoretycznie pierdoły są szalenie istotne.
***
Przypomina mi się z zajęć na studiach zasada 4P koncepcji marketingowej. Z angielskiego price, product, place, promotion, czyli cena, produkt, strategia dystrybucji, PROMOCJA. Jak jest z tym w Śląsku? Wystarczy wejść na stronę klubu w zakładkę „Sklep”. Co jako pierwsze rzuca się w oczy? Brak możliwości zakupu koszulek meczowych. Najlepszych pod względem wyglądu koszulek od wielu lat. Koszulek, które z dumą informują, że Śląsk ma w tym roku siedemdziesiąte urodziny. Nie ma. Wierzycie? Na oficjalnej stronie internetowej klubu Ekstraklasy nie da się kupić jego koszulek meczowych! Były, ale się skończyły i póki co nie ma widoków na to, że się pojawią. Można za to kupić dmuchany szezlong za 600, słownie: SZEŚĆSET ZŁOTYCH! Tak oto 2 z 4 naszych „P” legły w gruzach, bo price i product to jest jakiś kiepski żart. W zasadzie to nawet 3 z 4 „P”, bo strategia dystrybucji też nie istnieje skoro w najlepszym, najłatwiej dostępnym i nie generującym kosztów kanale tejże dystrybucji nie można kupić tego czego oczekuje każdy kibic, czyli koszulek meczowych.
Czas na ostatnie, czwarte „P”. PROMOCJA.
Promocja, czyli w skrócie to w jaki sposób klient dowie się o produkcie. W tym przypadku produktem niech będzie Śląsk Wrocław jako marka. Najpierw pokażę wam kilka innych klubów Ekstraklasy jako przykłady. Załóżmy, że do Polski przylatuje turysta z innego kraju. Fan piłki nożnej. Będzie zwiedzał największe polskie miasta. Zacznie od Warszawy. Wysiada na Lotnisku im. Chopina i jedna z pierwszych rzeczy jakie zauważa to:
Co myśli? Myśli, że przyleciał do miasta, gdzie swoje mecze rozgrywa jakiś niezły klub piłkarski. Co przychodzi mu do głowy? Pewnie to, że skoro już przyjechał zobaczyć Warszawę to chętnie zobaczy też mecz tutejszej drużyny. Wchodzi i kupuje bilet.
Następnie leci do Poznania. Idzie ze znajomymi do galerii handlowej. Co widzi? Widzi to:
Co pierwsze rzuca się w oczy? Ogromny asortyment koszulek meczowych. Do wyboru, do koloru. Herb i nazwa klubu aż wali po oczach i o to chodzi! Nasz turysta – fan futbolu na 100% tam zaglądnie i zapewne kupi bilet na mecz. Następnie postanowi zajrzeć do Zabrza, a tam takie coś:
Wchodzi, a w środku zapewne dowiaduje się o pięknej historii Górnika. O finale Pucharu Zdobywców Pucharów z 1970 roku. Dowiaduje się też, że teraz Górnik jako beniaminek sprał m.in. Legię i Wisłę Kraków, a po boisku biega hiszpański wariat zwany Angulo, który w czterech meczach Ekstraklasy zdobył sześć goli i zaliczył asystę. Co robi nasz sympatyczny turysta? Kupuje bilet na mecz Górnika i koszulkę Angulo.
***
Jeszcze podczas opracowywania swojego planu wycieczki, nasz zwiedzający na koniec zostawił sobie piękne miasto Wrocław. Uznał, że skoro był na meczu w Warszawie, Poznaniu i Zabrzu i kupił tam gadżety klubowe to we Wrocławiu uczyni to samo. Wchodzi na stronę Śląska i widzi to:
ewentualnie to:
Myśli sobie, że to jakiś klub z drugiej ligi. Pyta znajomych o co chodzi i dopiero od nich dowiaduje się, że jedyne co w tej chwili ratuje Śląsk to sklep kibica na Placu Nowy Targ. Sklep, który… uwaga… NIE NALEŻY DO KLUBU i co zabawne – ma jakieś 515343654325 razy większy asortyment. Rozumiecie to? Jakiś prywatny sklep kibica przebija po stokroć oficjalny sklep klubu w kwestii asortymentu.
Nasz sympatyczny turysta po tym co zobaczył w Warszawie czy Poznaniu myśli sobie, że Śląsk to jakiś amatorski klub i zamiast tego wybiera żużel, fontannę multimedialną czy zoo.
***
Warto się teraz zastanowić jak można było tak zaniedbać jeden z najważniejszych działów w klubie. Przecież to jest podstawa komunikacji z kibicami! To jest podstawa zachęcenia kibiców do przychodzenia na mecze! We Wrocławiu stoi stadion na ponad czterdzieści tysięcy ludzi, a jedyny sklep, który jest w stanie zagwarantować kibicowi jakieś porządne rzeczy nie należy do klubu!
***
Tutaj chciałbym też wtrącić wzmiankę na temat geniuszy marketingu ze spółki stadionowej. Mecz Śląsk vs Lechia. 13500 ludzi na stadionie, co jak na Śląsk jest wynikiem znakomitym. Wiadomo, że przy meczu ludzie lubią wypić sobie piwo, nawet jeśli smakuje jak siuśki szczeniaczka. Dla złośliwych, nie wiem jak smakują siuśki szczeniaczka. Mogę się tylko domyślać, że niezbyt dobrze. Koniec pierwszej połowy, ludzie idą kupić sobie piwo i otrzymują informację, że… piwo się skończyło. No przecież to jest kpina. Organizatorzy wiedzieli, że na meczu z Lechią jest zawsze większa frekwencja, bo to mecz „zgodowy”. Jak można było nie zapewnić zapasu, który pozwoli na sprzedaż piwa przez cały mecz? Ktoś powinien za coś takiego wylecieć na zbity pysk. Potem wielki lament, że Ślak chce mniej płacić za dzierżawę stadionu, bo jak stadion się utrzyma? Jak nie potraficie nawet podjąć próby wygenerowania zysku z dnia meczowego, bo nie potraficie ocenić liczby potrzebnych do zapewnienia dostępności produktu przez cały mecz to na pewno się nie utrzyma. Ślak i jego wymagania nie mają tu nic do rzeczy. Jesteście po prostu amatorami.
***
Najgorsze jest to, że odkąd z klubu odszedł Radek Bąk, były dyrektor marketingu, nie wiadomo kto jest odpowiedzialny za ten dział, reklamę i promocję. Panowie z biura prasowego dwoją się i troją żeby to jakoś wyglądało, ale to jest zdecydowanie za mało. Tutaj też mała podpowiedź. Panowie, kibice chcą wiedzieć o klubie wszystko. Kibiców interesuje kontuzja Jakuba Koseckiego. Kibiców interesuje jak przebiega rehabilitacja Dankowskiego. Takie rzeczy są ważne, a wy panowie jesteście od tego żeby na bieżąco nas o tym informować. Niestety docierają do nas tylko strzępki informacji i to tylko wtedy kiedy o nie poprosimy. Wykorzystajcie do tego proszę media społecznościowe tak jak świetnie wykorzystaliście „spór” Koseckiego z Tarasovsem. Kibice naprawdę chcą wiedzieć co jest z Kosą i kiedy on wróci do gry.
Bez choćby podstawowego marketingu i promocji nie zbuduje się marki. Niestety, ale jeśli ktoś w klubie myśli w ogóle o frekwencji wyższej niż 10 tysięcy co mecz, to trzeba zainwestować w reklamę. Jeśli brakuje na to pieniędzy, to trzeba wykorzystać własną wyobraźnię i kreatywność i budować coś razem z kibicami albo znaleźć pieniądze choćby trzeba było je wyrwać samemu diabłu z gardła.
Mieszkańcy mają wiedzieć, że zbliża się mecz. Z każdego kluczowego punktu miasta powinna do nas krzyczeć informacja, że dziś, jutro, pojutrze Śląsk gra mecz, a bilet na ten mecz można nabyć w wielu punktach stacjonarnych i w internecie. Sklepy i ich szyldy powinny walić po oczach każdego kto przechodzi w promieniu kilometra. Produkty powinny być zgodne z oczekiwaniami klientów, czyli kibiców. Powinny również zachęcać nowych do przyjścia na stadion. Teraz jak ktoś sobie pomyśli, że może warto w końcu wybrać się na mecz i wejdzie to sklepu internetowego, żeby kupić sobie np. koszulkę meczową to jego przygoda z tym sklepem będzie wyglądać tak:
***
Piłkarze mogą wygrywać mecz za meczem w pięknym stylu, ale to i tak nie przyciągnie na stadion takiej liczby widzów, żeby klub zaczął porządnie zarabiać na frekwencji. Panowie zarządzający klubem. Wy najlepiej wiecie jak bardzo Śląsk potrzebuje pieniędzy. Nie umiecie się dogadać z panem Ślakiem i w ogóle z kimkolwiek w kwestii sprzedaży klubu. Dalej będziecie finansować klub z miejskiej kasy. Dlaczego więc nie otworzycie oczu szerzej i nie dofinansujecie porządnie działu marketingu tylko pozwalacie na taką popelinę? Takie wieczne dorzucanie kasy tylko po to żeby przetrwać prowadzi tylko i wyłącznie do wyrżnięcia twarzą o dno. Tu nie chodzi o to żeby finansować klub tylko po to żeby przetrwał. W niego trzeba zainwestować. Inwestować trzeba nie tylko w piłkarzy, ale w marketing, w reklamę, we wszystko co może przynieść jakikolwiek zysk. Panowie urzędnicy, jeśli więc nie chcecie w klub inwestować, to weźcie go w końcu sprzedajcie. Nie róbcie z niego pośmiewiska, bo takim zarządzaniem to wy robicie totalny antymarketing, czarny PR i wszystko co się da żeby ludzie się ze Śląskiem nie identyfikowali.
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.
8 Comments