Zagłębie Lubin
Nowe partie miedziowej orkiestry – czwarty sezon serialu Piotr Stokowiec w Zagłębiu Lubin
Autor
Bartosz J. Marchewka
Rozpoczął się czwarty sezon serialu Piotr Stokowiec w Zagłębiu Lubin. I trzeba przyznać, że to bardzo obiecujący początek. Zagłębie nie przegrało jeszcze meczu, straciło zaledwie jedną bramkę. Aż korci, by kreślić bardzo optymistyczne wizje na maj 2018…
Ale wstrzymajmy wodze wyobraźni. Skupmy się na tym, co jest. I na tym, co było chwilę temu.
Czy to już jest wizja?
Dużo słów w piłkarskiej dyskusji przemielono o tzw. wizji budowania zespołu. O sposobie bilansowania składu i innych tego typu rozwiązaniach.
Jak dla mnie to kolejna dyskusja o piłkarskich imponderabiliach, która w polskich realiach nie ma większego przyłożenia i punktu odniesienia.
Ale w ruchach Zagłębia zauważam pewną prawidłowość.
Przykłady? Proszę bardzo!
W styczniu 2016 roku już wiedziano, że Jan Vlasko nie zostanie (bynajmniej nieprędko) „10” Zagłębia. Doszukano się wtedy Starzyńskiego, który odbił się mocno od przeciętnego Lokeren. Resztę tej pięknej historii znamy.
***
Po kosmicznym sezonie 15/16 Zagłębie podpisało Daniela Dziwniela jako następcę Djordje Čotry. Prawdopodobnie już wtedy Piotr Burlikowski przypuszczał, że Serb nie przedłuży wygasającego 30 czerwca 2017 roku kontraktu. Danielowi dano aż trzyletnią umowę. Aż, biorąc pod uwagę kontuzję, która mocno poharatała mu karierę. Dano rok na aklimatyzację w klubie. Na poznanie Piotra Stokowca i jego pomysłu na grę. Nie zadziałano na zasadzie: „Jest styczeń 2017, Čotra odchodzi w czerwcu, co robić, co robić, olaboga”. Pozycja lewego obrońcy została zabezpieczona rok wcześniej. Daniel swoją szansę wykorzystał. Nie jest tak efektowny w ofensywie jak Cotra, ale na tej lewej obronie radzi sobie co najmniej przyzwoicie.
***
W sierpniu 2016 roku zainteresowanie innych klubów wzbudza Krzysztof Piątek. Otoczenie piłkarza, jak i on sam naciska na transfer. W tej sytuacji Zagłębie zostałoby z jednym napastnikiem – doświadczonym (czyli po prostu starym) Michalem Papadopulosem (Siemaszki nie liczę). Czechowi, podobnie jak wyżej Cotrze, wygasała 30 czerwca 2017 roku i trudno było przewidywać jej przedłużenie. Sytuacja jest trudna, bo to na „Bani” chciano budować atak. Co robi zarząd? Dogaduje Martina Nešpora i z większym spokojem negocjuje transfer Piątka do Cracovii. Co więcej, w ostatnim dniu okienka do Lubina trafia także młody Adam Buksa, mający nadzieję na wyjazd na „młode” Euro. Tak więc zamiast jednego Papadopulosa mamy: wyglądającego solidnie Nešpora (wtedy tak się wydawało) i Buksę.
***
O letnich transferach 2017 pisałem tutaj: Zagłębie Lubin, czyli klinika karier – transfery Zagłębia. Ale w nich też widać logiczną układankę.
***
Alan Czerwiński wszedł w ligę z buta. Kapitalny mecz z Pogonią, bardzo dobry w Poznaniu, okraszony bramką. Ale i on miałby czas na dostosowanie do wizji i konceptu Piotra Stokowca. Umowa dotychczasowego podstawowego prawego obrońcy, Aleksandara Todorovskiego, wygasa z końcem 2017 roku. Dziś już wiem, że nowej nie będzie. Czerwiński zamknął rywalizację na prawej obronie i jeśli w grudniu będzie grał tak, jak w sierpniu, to TOP3 obrońców ma zapewnione. Jest oczywiście Jakub Tosik, ale to zawodnik już raczej środka pola, choć z łatką „uniwersalny”.
***
Bartosz Kopacz. O zainteresowaniu Jarkiem Jachem słychać od stycznia. Prędzej czy później do wyjazdu na Zachód dojdzie, nie ma na to siły. I co? I Zagłębie znowu nie szuka na siłę zastępcy tylko już w styczniu podpisuje piłkarza gotowego do gry od lipca.
***
Nešpor się nie sprawdził. O chęci wyjazdu media referowały od dawna. Zarząd nie czeka. Do Świerczoka i Buksy dokooptowano Tuszyńskiego. Pisałem o tym na TT. To już jest transfer z grupy „deklaratywnych”. W nowym systemie Zagłębie powinien się sprawdzić. W systemie, który…
Piotr Stokowiec zarządził taktyczny restart
Piotr Stokowiec odszedł w tym sezonie od taktyki 4-2-3-1. Ustawienie się zużyło, stało się mało zaskakujące. Dusił się w nim Starzyński, boczni obrońcy nie byli już tak aktywni, a to oni definiowali jej sukces w rundzie wiosennej 15/16. Od meczu z Bruk-Betem Zagłębie wychodzi już trójką stoperów: Guldan, Jach i Kopacz (przy czym najbardziej podoba mi się, paradoksalnie, ten ostatni). Dziwniel a zwłaszcza Czerwiński hasają po skrzydle. W środku rygiel bezpieczeństwa w postaci Jarka Kubickiego (odbierz – podaj). Filip Jagiełło stara się być kolejną opcją kreacji ataku dla Starzyńskiego. Mamy Świerczoka i Woźniaka.
***
Transfer Świerczoka wydaje się trafieniem nawet nie w „10”, a w potrójną „20”. Przede wszystkim to pierwszy napastnik od dawna, który potrafi sam sobie stworzyć okazję do bramki. Przykład? Akcja „poprzeczkowa” w Poznaniu. Oczywiście, swoją sporą cegłę dołożył Rafał Janicki, ale Świerczok naciskał, naciskał i wycisnął piłkę od byłego obrońcy Lechii. Od razu też przypomina się akcja bramkowa z Pogonią, ta druga. Przyjęcie, drybling raz, drybling dwa i mamy gola. Kuba wygląda bardzo, bardzo dobrze.
***
I teraz dochodzi Tuszyński. Facet, który jest gotowy do gry. Facet, który imponował w Jagiellonii piłkarską konkretnością. Facet, który ma 27 lat, co w kontekście Zagłębia jest utrzymaniem tendencji (nie zatrudniamy piłkarzy z pola powyżej 30 roku życia, Leciejewski na bramkarza ma „ledwie” 32).
Pytanie, kogo zastąpi?
To jedno z lepszych twierdzeń, jakie ułożyłem o jakimś piłkarzu: „Dwa serca, cztery płuca”. Nikt nie powinien kontestować tego faktu.
Ale liczy się jakość. A przy całym moim szacunku do postawy Arka to jego jakość trochę szwankuje. Przepraszam go za te słowa, bo z pewnością mogą wydać się nieprzyjemne i niewdzięczne. Jednak jeśli bierzesz Tuszyńskiego nie możesz go trzymać na ławce. Z kolei „Wąski” jako „joker” wydaje się idealnym rozwiązaniem. Zmęczony rywal, któremu on, swoją dynamiką, rzuca się niejako do gardła, i wieńczy dzieło.
***
Jednak nowy system ma swoich beneficjentów (Czerwiński, Kopacz), ale ma też ofiary. To przede wszystkim skrzydłowi. Gdzieś poznikali Kamil Mazek, Krzysztof Janus. Rezerwowymi stali się Bartłomiej Pawłowski i Łukasz Janoszka. Szkoda zwłaszcza pierwszego nazwiska na liście. W końcówce poprzedniego sezonu był zdecydowanie najlepszym piłkarzem. Jego dynamika, umiejętność wygrania pojedynku 1na1 mogły być zapowiedzią, że to on będzie kluczowym zawodnikiem Zagłębia w nowym sezonie.
Oddajmy głos ekspertom
Mateusz Januszewski (ekstrastats.pl): Moim zdaniem na razie wygląda to tak, że bardzo wielu zawodników pasuje do tego ustawienia. Bo i boki obrony, i Jagiełło, i Woźniak (są różne opinie) świetnie może korzystać w ataku z doświadczenia ze skrzydła. Do tego Starzyński ma więcej osób do gry, więc ma większy wachlarz możliwości. Zyskać może na tym Jach, który dobrze rozpoczął sezon. Ja mam wątpliwości długofalowo, jak to będzie wyglądało przy kontuzjach itd. Ciężko, żeby Todorovski zastąpił Czerwińskiego, zobaczymy co z Baliciem jako ew. alternatywa dla Dziwniela. Plus nie widzę miejsca dla Janusa i Janoszki. Ten drugi ew. może być zmiennikiem Starzyńskiego, ale nigdzie indziej go nie widzę.
***
Z kolei nieoceniona Aleksandra Sieczka z portalu transfery.info przyjrzała się bliżej ustawieniu i grze Zagłębia w meczu z Lechem Poznań: Nie wydaje mi się, żeby na tym etapie rozgrywek można było przekreślać któregokolwiek z zawodników. Weźmy choćby ostatni mecz z Lechem. Zagłębiu niesamowicie brakowało typowych skrzydłowych, którzy wezmą na swoje barki odpowiedzialność za rozruszanie bocznych sektorów boiska. Po stronie Czerwińskiego sytuacja wyglądała nie najgorzej – na samym początku spotkania trudno było wskazać moment, gdy nie rozkładałby rąk w błagalnym geście. I rzeczywiście, jak już dostał piłkę, starał się jak najszybciej przenieść z nią pod pole karne przeciwnika, czy to samodzielnie, czy usiłując rozegrać na jeden kontakt. Tylko, że wraz z upływem czasu bardzo szybko coś tam przestało funkcjonować. Konkretnie tempo i precyzja, poszczególne części formacji kompletnie się nie zazębiały.
***
Miałam wrażenie, że Jagiełło i Starzyński nie działają na tych samych falach, że potrzebują kogoś od typowego uspokojenia gry. Może nawet nie kreatora, ale np. ściśle współpracującego z nimi Kubickiego, „chłodnego” Tosika. Czerwiński zaczął ścinać do środka, nie było nikogo, kto wyjdzie na obieg, przyszarżuje do linii końcowej. Inna sprawa, że rozegranie w środkowej strefie także kulało. Właśnie Kubicki był wycofany, praktycznie nie brał udziału w organizowaniu akcji ofensywnych. Już nie wspominając o przeciwległej flance, która działała w zupełnie innym tempie. Dziwniel zostawał w tyle i to bynajmniej nie po to, żeby stanowić realne wsparcie dla defensywy – najlepiej było to widoczne na przykładzie pojedynków z Makuszewskim.
Nie wiedział, od której strony zająć się kryciem, w którym momencie doskoczyć. Nie dość, że brakowało mu decyzyjności, to jeszcze wyczucia. Można było więc wykreślić z listy wariant z przenoszeniem ciężaru gry. Dziwniel wielokrotnie miał przed sobą autostradę i do piłki startował o pół tempa, a nawet tempo wolniej. Przychodziła mi na myśl swego rodzaju asymetria – ale nie taka, która dodaje kreatywności i animuszu, a bardzo niechlujna i przypadkowa. I tutaj pole do popisu dla Balicia. Nie chcę wyciągać jakichś dalekosiężnych wniosków, ale na tę chwilę pokazał się od dobrej strony, zwłaszcza na zasadzie kontrastu co do Dziwniela – podłączanie się do ataku w tempo, instruowanie kolegami, niezłe czytanie gry.
***
W ogóle, mam wrażenie, że ten mecz z Lechem można potraktować jako niezły materiał o tytule kontrast. Obraz gry zdecydowanie uległ zmianie po wejściu na boisku Pawłowskiego. Pojawiło się więcej ruchu w ataku, zawodnicy zaczęli grać bliżej siebie, zwiększyła się precyzja podań. Ba, nawet Buksa zanotował kilka ważnych odbiorów w środku pola, po których poszedł atak. Nowy układ Zagłębia stale się dociera. W jednej chwili można mówić o świetnej współpracy, płynności w przechodzeniu z obrony do ataku (jak w meczu pucharowym), a za chwilę pojawiają się problemy. Sztuką będzie szybko na nie zareagować i zmniejszyć do minimum. Trener Piotr Stokowiec dysponuje szeroką kadrą, ma jeszcze kilka wariantów do sprawdzenia, ale ogólny zarys powinien pozostać niezmienny, bo taka plastyczna formacja ma jak najbardziej rację bytu. Potrzeba „tylko” przydzielić konkretne zadania konkretnym piłkarzom.
Czytajcie Sieczkę!
Zgadujemy przyszłość
Jest optymizm w Lubinie. Przyłóżmy teraz historię.
Rok temu było mniej więcej podobnie. Bardzo dobry start, podładowanie jeszcze wygranym dwumeczem z Partizanem. Ale im później tym gorzej. Zagłębie popadło w przeciętność, zwłaszcza w meczach domowych. Właściwie wszystkie „Zagłębia” Piotra Stokowca jesienią dotykały problemy z jakością i wydajnością gry. Czy tym razem będzie tak samo?
To będzie lekcja dla trenera. Pewnie Piotr Stokowiec też ma świadomość, że październik – listopad to regularne momenty słabszej gry. Zagłębie pod kątem fizycznym do tego sezonu przygotowuje nowy człowiek – Michał Chmielewski. Efekty jego pracy będziemy pilnie obserwować w najbliższych miesiącach.
Bartosz Marchewka
Piszę dla mkszaglebie.pl