Obserwuj nas

Rozgrywki

Makijaż zakrył zmarszczki, możemy się zabawić… | Minął weekend #13

Ekstraklasa jest jak niedołężna, brzydka kobieta, w której kochamy się my wszyscy” Aleksander Skalski

Nie sposób się z tą wypowiedzią nie zgodzić. Przez 12 poprzednich kolejek serwowałem Państwu barwne, lub mniej barwne opisy, piękne gole, czy też efektowne grafiki statystyczne. Problem leżał w tym, że gdyby się temu przyjrzeć, nie miało to żadnego uroku dla niezakochanego.

ALE ZAKOCHANY PATRZY INACZEJ…

Zakochany nawet największą brzydulę może uważać za ślicznotkę, a potem mieć z nią dzieci. A czy moralne jest się umalować, zakryć wszystkie zmarszczki, oddając się potem w ramiona młodych mężczyzn, którzy kijem na bezludnej wyspie by nas nie dotknęli?

A ch.. z moralnością. Jeśli jedyną szansą na „bara bara” w Ekstraklasie są błędy obrońców, bawmy się! Jeśli druga szansa, kiksy bramkarzy, którymi Polska przecież podobno stoi, również zostanie wykorzystana, możemy udać się spokojnie na zbiorową orgię!

ZABAWA Z WIBRACJAMI |Korona Lettierego zaskakuje

koniec ery Bartoszka

fot. Adam Piechowiak

Bawimy się oczywiście grzecznie. I chyba od dawna wiadomo było, że i dobrze. W Zabrzu przecież nie da się inaczej, gdy rewelacja sezonu strzela 28 goli (najlepszy atak ligi), tracąc 20. Gorszą defensywę mają jedynie Piast, Pogoń i Cracovia, czyli ligowi outsiderzy

45 MINUT POD DYKTANDO GOSPODARZY

Na trybunach już w 6. minucie mogliśmy usłyszeć donośny dźwięk dzwonu z Jasnej Góry Leona. Po asyście Łukasza Wolsztyńskiego między obrońców Korony wszedł Damian Kądzior. Diaw się poślizgnął, a reprezentant Polski – trafił.

W 21. minucie mogło być podobnie, ale Rafałowi Kurzawie zabrakło tego co ma przy rzutach wolnych bezpośrednich jego kolega z Bayernu, piłka odbiła się tylko od słupka. Ale gdzie Kurzawa nie może, tam Angulo pomoże. Nie minęło 5 minut, a Adnan  Kovacević pozbył się piłki, co wykorzystał sęp z Kraju Basków.

Korona jednak atakowała, próbowała udręczyć Tomasza Loskę, aż w końcu trafił skuteczny jak nigdy, Bartosz Rymaniak. Skuteczny może nie aż tak, bo piłka odbiła się po jego główce od kilku zawodników, a samobójczą bramkę zaliczono Szymonowi Matuszkowi.

Wynik mógł podwyższyć, tuż przed przerwą, Damian Kądzior. Asystę drugiego stopnia zaliczył przy bramce agresywny Igor Angulo. No właśnie, zbyt agresywny. Bask przytrzymał Pape Diawa za koszulkę, a z(VAR)ował go doszczętnie nowatorski, wyzywany lub miłowany w zależności od sytuacji system.

KORONY POWRÓT Z DALEKIEJ PODRÓŻY

A gdy wydawało się, że goście nie mają już na nic szans, piłkę na lewą nogę w stylu Kuby Błaszczykowskiego, wyłożył sobie rezerwowy Słoweniec, Goran Cvijanović, a po jego strzale piłkę z bramki musiał wyjmować bramkarz reprezentacji Polski U-21.

Górnik miał 3 punkty podane na tacy, ale jak dzieciak zachował się Igor Angulo. Uderzył w piłkę płasko, co pomogło tylko spisującemu się świetnie Maciejowi Gostomskiemu.

Fantastyczny był też bramkarz gospodarzy, Tomasz Loska. Nie mógł jednak nic zrobić przy bramce Jacka Kiełba. Wcześniej, wracającego do składu beniaminka Szeweluchina, ośmieszył Nika Kaczarawa. Korona wyrównała, a ukraiński stoper znów stracił w oczach trenera Brosza, teraz to będzie już chyba na minusie…

***

Zespół z Kielc zaskoczył, pokazał serce do walki. Ale czy dałoby to coś, gdyby nie fatalna obrona gospodarzy i nieskuteczny Angulo? Mecze z Wisłą Płock czy Górnikiem to na pewno dla Korony dwa duże kroki w przód, ale przed zespołem Lettieriego jeszcze wiele roboty…

GÓRNIK ZABRZE – KORONA KIELCE 3:3 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

Z PUSTEGO SALOMON MOŻE I NIE NALEJE, ALE BRZĘCZEK JUŻ TAK…

Wisła Płock

fot. Konrad Pieczko

Bo czy typowy ligowy średniak z zawodnikami pokroju Merebaszwiliego czy Kante może wygrywać seryjnie mecze? W Ekstraklasie oczywiście – może. Bo co nam jakieś Mourinho, Salomony czy Guardiole, jak mamy starego, dobrego, choć widocznie niedocenianego, Jerzego Brzęczka.

***

Trener ekipy z Mazowsza drużynę poukładał prawie idealnie, ale trzeba też wspomnieć o szczęściu. W poniedziałkowe popołudnie miało ono na imię Igors. To właśnie Tarasovs, były zawodnik Jagiellonii, faulował w polu karnym Nico Varelę, a ten wykorzstał jedenastkę.

Śląsk musiał więc od 12. minuty grać w „10”. A na to trener Urban przygotowany nie był. Po błyskawicznej akcji, asystował Konrad Michalak, a na 2:0 trafił były zawodnik Śląska, Kamil Biliński.

Jedyne na co było stać gości, to niemrawe strzały Jakuba Koseckiego i straty tego właśnie piłkarza. Po tym jak były zawodnik niemieckiego Sandhausen przegrał pojedynek, Giorgiemu Merebaszwiliemu rady nie dał Mariusz Pawelec. Czy więc zawodnicy Śląska przy tym golu się skompromitowali? Nie ma innej opcji.

***

Po przerwie, znów ataki Wisły, i znów próba Damiana Szymańskiego spoza pola karnego. A że był to mecz jedenastek, to Jakuba Koseckiego faulował Jakub Łukowski. I tu mamy problem, Houston. Trener Urban w przerwie zdjął bowiem Marcina Robaka. Kto więc podejdzie do jedenastki? „Ja podejdę!” – powiedział Arkadiusz Piech, kompromitując się chwilę później. Ale czy ktokolwiek z przebywających wówczas na boisku by się nie skompromitował? Ja nie zdziwiłbym się, gdyby tylko Robak trenował jedenastki. „Przecież serii rzutów karnych nie będziemy grali! Z Pucharu Polski odpadliśmy, europejskie puchary nam raczej póki co nie grożą, a Robak to Robak, zawsze się prześlizgnie.”

Wreszcie, w 63. minucie trafił Jakub Kosecki, a serwis watch-esa opisał to tak:

Ale oczywiście bramka Koseckiego nic nie dała. Po asyście VAR-u i Kamila Vacka, który miał być we Wrocławiu lekiem na całe zło, a sfaulował tylko Semira Stilicia, z karnego trafił Kamil Biliński.

Wisła pokonała Śląsk 4:1 i przeskoczyła z 11. na 5. miejsce w tabeli, mimo że jest fatalna, a Śląsk tak wspaniały, z takim potencjałem, z takim… trenerem? Jeśli nie wydarzy się we Wrocławiu nic nieprzewidzianego, zimę na fotelu trenera przetrwa Jan Urban. A potem? A potem poznamy wynik iloczynu umiejętności zawodników, zgrania drużyny i nosa trenera. A potem? A potem, potem, pewnie zwolnienie, jak to w większości przypadków w polskich klubach jest.

WISŁA PŁOCK – ŚLĄSK WROCŁAW 4:1 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

***

W pierwszym meczu 13. kolejki doszło do spotkania 3. drużyny z 16. w tabeli. Od początku było to widoczne. I już w 7. minucie po wrzutce Jarosława Kubickiego, trafił Jakub Świerczok. Bramka po perfekcyjnie rozegranym rzucie rożnym znów może zachwycać. W grze Zagłębia, tak w meczu z Górnikiem, jak i z Piastem, widać nowe pomysły trenera Stokowca.

A jednak czasem i to nie wystarcza, czasem psychika zawodzi. Bo czy można inaczej nazwać zahamowania w grze obronnej i oddanie przeciwnikowi pola? Bramkę Zagłębie straciło jeszcze gdy wszystko wyglądało po ich myśli, w 20. minucie, za sprawą asystującego Konczkowskiego i strzelającego – Michala Papadopoulosa.

52. minuta to powrót do typowo ekstraklapowych klimatów. Kilka przypadkowych kontaktów z piłką, nieudana dobrze zapowiadająca się akcja i całkiem niezły strzał. Filip Jagiełło podwyższył i wydawało się, że podopieczni Waldemara Fornalika, a przede wszystkim sam były selekcjoner, obejdą się smakiem, lecz na pomoc przyszedł maleńki Ekwadorczyk.

Joel  Valencia biegał, obracał się i starał. Przyniosło to korzyści dopiero w 91. minucie. Piłka trafiła do niego co prawda przypadkowo, ale jakie to ma znaczenie… Nie ma też znaczenia, że Martin Polacek miał piłkę na rękawicy. Piast wywiózł z trudnego terenu punkt i wyrwał się dzięki fatalnej Pogoni z ostatniego miejsca w tabeli!

ZAGŁĘBIE LUBIN – PIAST GLIWICE 2:2 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

***

Nie chwal dnia przed zachodem słońca, mówili. I mieli rację. Bo kto życząc komuś dobrze popada w ponadprzeciętny zachwyt, szybko zostaje ściągnięty na ziemię. Cracovia pokonała w ubiegły poniedziałek 3:0 szczecińską Pogoń, a w meczu w Niecieczy z Sandecją prowadziła już od 8. minuty. Głęboką wrzutkę Szymona Drewniaka wykorzystał Michał Helik, który przy Mihale Piterze-Bucko wyglądał jakby stał na szczudłach.

I po tej bramce, pisałem o Cracovii tak:

Bo czy silna Cracovia nie jest polskiej piłce potrzebna? Bo czy rozwijający się gdziekolwiek poza Białymstokiem Probierz  polskiej piłce nie jest potrzebny? Budowana rozważnie i powoli ekipa „Pasów” za rok-dwa może stać się ligowym potentatem, zagościć w czołówce na dłużej. Potrzeba tylko choć trochę zadowalających prezesa Filipiaka wyników no i cierpliwości…

A tej dla Cracovii w meczu z Sandecją starczyło na 8. minut gry. Później dominowali już tylko gospodarze. I też niedojrzałością z ich strony są niewykorzystane sytuacje. Jedne niecelne, drugie zatrzymany, trzecie ponad bramką… Aż wpadło w 82. minucie, gdy okoliczności stały się dramatyczne. W 75. minucie Grzegorz Baran otrzymał drugą żółtą, w konsekwencji – czerwoną kartkę, ale chwilę później, po wielu atakach gości, trafił po asyście Adriana Danka, Filip Piszczek.

Wynik ciułającej ostatnio punkty, drużyny Probierza oczywiście (nie)sprawiedliwy, ale pomimo nie najlepszego meczu nie ma co się dziwić. Cracovia znów wypuściła z rąk 2 punkty!

A o letnich transferach drużyny z Nowego Sącza, w obszernym artykule z serii „biedotransfery” obejmującej podsumowania wymian piłkarzy we wszystkich polskich klubach, pisze Patryk Kapa. Ja zapraszam na tekst o jagiellońskiej wyprzedaży, której nie było, już w ten weekend, przed meczem Jagiellonii z Zagłębiem Lubin. 

https://watch-esa.pl/2017/10/21/ocena-letnich-transferow-sandecja-nowy-sacz/

SANDECJA NOWY SĄCZ – CRACOVIA 1:1 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

***

Jeżeli gdzieś miało być nudno, to w Szczecinie, a nie w Warszawie. A jednak, Ekstraklasa jest kompletnie nieprzewidywalna i tragiczna Pogoń nietykalnego Skorży niechcący, chyba, stworzyła nam niezłe widowisko.

Zaczęło się od trzęsienia ziemi. Już w 3. minucie po strzale Romana Gergela, piłkę wypluł Łukasz Załuska, a dobił go Łukasz Piątek.

W późniejszych fragmentach gry, to gospodarze na boisku rządzili. I choć z akcji nie dało to nic, to pomógł VAR. Ręką w polu karnym zagrał Witalijs Maksimienko, a z karnego trafił Frączczak. Wyszydzana Pogoń cisnęła gości, aż wypływał sok, na prowadzenie wychodząc tuż po przerwie, za sprawą Adama Frączczaka.

Kłopotów Pogoni nastał kres? A skąd! Ekipa spod granicy z NRD Niemcami nie potrafiła wybić piłki z pola karnego, a później przypilnować Davida Guby i skończyło się trzęsieniem ziemi.

Takiego scenariusza nie wymyśliłby nawet Hitschock. Wszak on tylko na początku fajerwerki przewidywał. Na końcu jeszcze, Lasza Dwali uderzył w trybuny. A mógł przecież uratować posadę trenera Skorży.

Inna sprawa, że nie ma czego ratować. Trener Pogoni jest nietykalny, mimo kompromitujących wyników. No i co z tego, że Portowcy w meczu z zespołem z małopolski dominowali? Niech zagrają tak przeciw czołowemu zespołowi, to będziemy mogli rozmawiać poważnie.

POGOŃ SZCZECIN – BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA 2:3 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

***

„W Białymstoku każdy kibic, Jagiellonię w sercu ma […]” – śpiewał Zenon (A nie Zenek – Zenek to krowy maca w Łomży) Martyniuk.

Białostoccy kibice oprócz Jagiellonii, mają w sercach wielką ambicję, czasem przerastającą umiejętności i możliwości klubu. I tu leżą ciągłe narzekania, których w innych klubach – też nie brakuje. Czym innym jednak narzekania, a czym innym chłodna analiza sytuacji.

A ta w meczu w Gdyni nie wyglądała za wesoło dla zespołu z Podlasia. Jaga wyszła na to spotkanie napalona i waleczna, w końcu mogła doskoczyć do ligowej czołówki. I to właśnie goście dominowali od początku. Przycisnęli Arkę, ale tak jak to bywało już wcześniej, rywal nie wypuścił soków. W 12. minucie niesłychanym uderzeniem popisał się Rafał Siemaszko, uderzając w poprzeczkę. Drużynę gości w tamtej sytuacji dobił Michał Marcjanik i Arka prowadziła 1:0.

Fantastyczne uderzenie Rafała Siemaszko było na tyle fantastyczne, że jako kibic Jagiellonii, żałuję wręcz, że nie wpadło!

SIEMASZKO? A PO CO MY MAMY GO PILNOWAĆ?

A od kapitalnej walki o piłkę Patryka Kuna rozpoczęła się kolejna bramkowa akcja Arki. Siemaszko, znany z głowy nie od parady egzekutor, był niepilnowany przez defensorów Jagiellonii. Linię spalonego złamał Karol Świderski, na prawej obronie przez cały mecz nie radził sobie Przemysław Frankowski. Ale na skrzydle szalał Arvydas Novikovas.

To właśnie bohater z meczu z Lechem wykonał rzut wolny, po którym piłkę do bramki wpakował Taras Romańczuk.

A w bramce nie wyróżniał się tym razem Marian Kelemen. Strzał po ziemi z rzutu wolnego Warcholaka nie mógł być groźny, ale dla Słowaka takim był. Piłka przeleciała bramkarzowi Jagi pod rękawicą, ale winy odkupił interwencją w 70. minucie przy strzale Damiana Zbozienia.

Jagiellonia musiała strzelić gola kontaktowego. Nie dlatego, że ktoś jej kibicował, nie dlatego, że jest wicemistrzem Polski. Jak pokazał w ubiegłym sezonie Piast, wicemistrzostwo nie zobowiązuje do absolutnie niczego. Jagiellonia musiała strzelić, bo mając w ciągu 10 sekund- 4 szanse fizycznie niemożliwe jest nie zdobyć bramki. No chyba, że Arka ma coś z innej Arki- tej Noego i czyni cuda ratując przed rychłym utonięciem.

Arka nie utonęła i w niechrześcijański sposób dobiła rywala w 77. minucie. Samobójczą bramką „popisał” się Piotr Wlazło, a Jagiellonia przegrała swój pierwszy mecz na wyjeździe w tym sezonie, nie wykorzystała szansy zrównania się punktami z czołówką. A przecież już w niedzielę mecz z Zagłębiem Lubin. Brrrr!

ARKA GDYNIA – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 4:1 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

***

„Let’s get ready to rumble!” w tempie hymnu Wisły miało brzmieć groźnie, a brzmiało śmiesznie.

Drużyna z Krakowa w 14. minucie po błędzie stoperów Legii miała szansę z bardzo trudnej sytuacji, ale to przy poziomie naszych kopaczy po prostu nie miało prawa wyjść.

Wyszła za to akcja Legii, która już w 21. minucie wyszła z książkową kotnrą. Reżyserem całego zamieszania był Guilherme, asystentem – Michał Kucharczyk, a wreszcie tym dobrym – Jarosław Niezgoda.

Sytuacji dla gospodarzy nadal nie brakowało, a po przerwie, w 54. minucie Michał Kucharczyk musnął getry Rafała Boguskiego, ale nie miało to prawa skończyć się strzałem z 11. metra. I za sprawą VAR-u, tak się też nie stało.

W drugiej połowie prócz kontrowersji i kilku nieudolnie wykończonych akcji Wisły, działo się niewiele. Przez cały mecz niewidoczny był Carlitos, a Michał Pazdan mógł dla gości przegrać mecz. Wyróżniali się za to Guilherme i jak to często bywa, Maciej Sadlok. Nie wyróżniła się zanadto (wyłączając idealny kontratak) Legia. Ale jak mawiał klasyk:

„Lepiej 2x wygrać 1:0 niż raz – 2:0”

… czy jakoś tak.

WISŁA KRAKÓW – LEGIA WARSZAWA 0:1 (SKRÓT MECZU- KLIKNIJ)

KĄCIK MAŁEGO STATYSTYKA |EkstraStats|

    

    

    

     

TABELA PŁASKA JAK KLAPKI PALANCI |Tabela po 13. kolejce|

Źródło: 90minut.pl


DERBY ŚLĄSKA ŚMIERDZĄCE 2. LIGĄ |12. i 14. kolejka Nice 1. Ligi|

Orzeł Adler- Ruch

Orzeł Adler rozprostowuje skrzydła po urazie. A gdy już wzbije się w przestrzeń, każde nieprzemyślane działanie trenera, działaczy , spowoduje upadek. I nie będzie to miękkie Ruchu lądowanie…

Gdy na początku października reprezentacja walczyła o Mundial w Rosji, na zapleczu Ekstraklasy zobaczyć mogliśmy tylko 4 mecze 12. kolejki. Pozostałe rozegrane zostały 18 października. Kolejny krok w górę tabeli wykonało Zagłębie Sosnowiec pokonując 2:1 Chrobrego Głogów. Progres też w Katowicach, gdzie miejscowa GieKS-a wygrała 3:1 ze Stomilem Olsztyn. Zaskakująca dość wysoką pozycją w tabeli Pogoń, podzieliła się punktami z Olimpią Grudziądz (1:1), a sąsiad w tabeli, Raków – z Podbeskidziem Bielsko Biała (1:1). I mimo wyraźnej tendencji zwyżkowej, zawiedli tylko chorzowianie. Ruch przegrał bowiem w Niepołomicach 1:2, mimo że znów w spotkaniu wyszedł na prowadzenie jako pierwszy…

***

14. kolejka zaczęła się od meczu w Częstochowie. W sobotnie popołudnie, Raków zremisował 2:2 z GKS-em Tychy. Ci drudzy, mimo miejsca w strefie spadkowej, do ósmego Rakowa tracą zaledwie 3 punkty.

W sobotę widzieliśmy również hit w Opolu. Odra mimo dwukrotnego prowadzenia, tylko zremisowała z będącym w świetnej formie Podbeskidziem i nie awansowała do czołowej dwójki.

4 gole padły także w Suwałkach, gdzie Wigry podzieliły się punktami z Bytovią Bytów oraz w Legnicy. Tam lider, Miedź nie strzeliła nawet bramki Górnikowi Łęczna, ale i tak pozycję wicelidera utrzymała. To trzeci remis z rzędu drużyny z Łęcznej.

A stało się to za sprawą między innymi porażki Chrobrego Głogów. Czwarta drużyna tabeli dostała od szóstej Stali Mielec tęgie manto. Bramki zdobyliMateusz Cholewiak, Piotr Marciniec i Dejan Dermanović.

Lider, Chojniczanka mogła uciec rywalom z czołówki tabeli, ale nie wykorzystała okazji i przegrała u siebie z Pogonią Siedlce 0:2. Oba gole to zasługa Adriana Paluchowskiego.

Zaskakuje wciąż Puszcza Niepołomice. Ekipa z województwa małopolskiego pokonała 2:1 Olimpię Grudziądz i wskoczyła na 5. miejsce w tabeli.

A co w dole tabeli? Zagłębie Sosnowiec podniosło się z kolan i mimo że już od 2. minuty przegrywało ze Stomilem, w drugiej połowie strzeliło… pięć, awansując tym samym na 11. miejsce.

Pozostając w kręgu pachnącym 2. ligą, nie możemy zapomnieć o śląskich derbach, tych prawie najważniejszych. W Katowicach Ruch prowadził już od 7. minuty za sprawą gola Vilima Posinkovicia. W 38. minucie podwyższył Michał Walski, a bramka Armina Cerimagicia
dla gospodarzy nic już nie dała. To pierwsza porażka GieKS-y od ponad miesiąca.

SKRÓTY MECZÓW 14. KOLEJKI NICE 1. LIGI (KLIKNIJ)

ODRA NIE MOŻE DOSKOCZYĆ…|Tabela Nice 1. Ligi po 14. kolejce|

Źródło: 90minut.pl


W CZOŁÓWCE – ZACHOWANE STATUS QUO |12. i 14. kolejka 2. Ligi|

Rozgrywki najniższej z polskich centralnych lig nie są zbyt elitarne, więc i reprezentantów młodzieżowych tyle co kot nas… napłakał. Żaden z rozgrywanych w tygodniu meczów nie przetasował taeli. Jedynymi zaległymi 12. kolejki były spotkania w Bełchatowie (2:2 z Gwardią Koszalin) i w Wejherowie (Gryf – Legionovia 1:1).

***

W weekend było już dużo ciekawiej, mimo że nie poległ nikt z czołowej czwórki. Warta wygrała u siebie z Wisłą Puławy 3:1 mimo wyrównującego gola gości w 2. połowie.

Takim samym wynikiem zakończył się mecz lidera. Radomiak mimo niewielkich problemów, pokonał Olimpię Elbląg na wyjeździe, 2:1.

GKS Jastrzębie przegrywał z jednym z najsłabszych drugoligowców do 66. minuty. Potem było już tylko lepiej i po m.in. dwóch karnych drużyna z Jastrzębia Zdroju wygrała 3:1.

Nie gorszy był Łódzki Klub Sportowy. Po golu Piotra Pyrdoła gospodarze wygrali 1:0 z Garbanią Kraków.

Piąta Siarka również zwycięska. Po golu m.in. Patryka Mikity, 6 zespół w tabeli pokonał na wyjeździe Znicza Pruszków 3:1.

Wygrał także GKS Bełchatów. Po golu z rzutu karnego, Łukasza Pietronia, pokonał MKS Kluczbork 1:0.

Stal  Stalowa Wola pokonała w Rzeszowie Legionovię 1:0, a Gryf przegrał na własnym boisku z Gwardią Koszalin 1:2. To drugie zwycięstwo ostatniej drużyny w tabeli.

Najciekawiej było jednak chyba w Stargardzie Szczecińskim. W meczu drużyn środka tabeli, remis 2:2.

GWARDIA NIE CHCE JUŻ BYĆ CZERWONĄ LATARNIĄ LIGI…|Tabela 2. ligi po 14. kolejce|

Źródło: 90minut.pl

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Rozgrywki