Obserwuj nas

Lechia Gdańsk

Do grobu doprowadza ten gdański minimalizm

Miałem pisać ten tekst jako podsumowanie po derbach Trójmiasta. Miało być to podsumowanie pierwszej części rundy zasadniczej w wykonaniu Lechii jednak to co zobaczyłem w poniedziałek. To był jawny sabotaż. To był najgorszy obraz mojego życia. W życiu nie śnił mi się taki koszmar. Nie przypuszczałem, że można zagrać w taki sposób na własnym boisku.

Piłką rządzi już tylko pieniądz

Jestem względnie młody. Nie pamiętam jakichkolwiek sukcesów Lechii. Znam je tylko z opowiadań. Zdjęcia, relacje przypominają nam, że ten klub był kiedyś głosem wielu ludzi. Były to w pewnym sensie mroczne czasy przekupstwa w polskiej piłce. Jednak były to też czasy tożsamości z klubem, również piłkarzy. Czy obecni piłkarze Lechii widzieli zdjęcia z 1983 roku, z Juventusem? Ja przypomnę tylko jedno. Nie było miejsc, choć to nie była wtedy Lechia z pierwszej ligi. Teraz mamy większy stadion, a komplet ile razy był? Dwukrotnie?

fot. lechiahistoria.pl

fot. lechiahistoria.pl

Więc na wstępie chciałbym pokazać Wam dwa fragmenty rozmowy z 2012 roku, spisywałem wtedy wywiad z wieloletnim kibicem Lechii.

„Wiele osób nie wie, że Lechia na początku nowego tysiąclecia zaczęła od nowa swoją piłkarską i kibicowską drogę. Bo to kibice przyczynili się w dużej mierze do pozycji Lechii na mapie piłkarskiej Polski. Fuzja z Olimpią Poznań to już przeszłość. A finansowanie klubu tyle lat… Przez kibiców to nie jest wyraz miłości do klubu? Czy można powiedzieć, że Lechia ma najwierniejszych fanów w Polsce?

Dotknąłeś tutaj trudnego tematu dla co niektórych. Nie mam zamiaru tu przytaczać jakiś zmyślonych historii. Ale fakt jest taki, że to my kibice odbudowaliśmy ten klub, który teraz może grać na najpiękniejszym stadionie w Europie. Czy się komuś to podoba , czy nie. Czy inni nam wypominają fuzje z Olimpią Poznań, nie ważne. To my kibice doprowadziliśmy do takiego stanu jaki jest teraz. To my jeździliśmy po wioskach od B klasy, to my ubieraliśmy tych chłopaków w stroje, to my zawoziliśmy ich na mecze. To w końcu my doprowadziliśmy ten klub na szczebel centralny (2-3 liga). To my kibice tworzyliśmy zarząd tego klubu i to my nie poradziliśmy sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Taka prawda, niektóre rzeczy po prostu nas przerosły. Na pocieszenie mamy to, że to my kibice jesteśmy jedną z najlepiej rozpoznawalnych ekip w kraju.”

Ekstraklasa przerosła portfele kibiców

Kibice nie dali rady na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Fundusze potrzebne na budowę klubu po prostu ich przerosły. Nie pamiętacie planów wcześniejszego właściciela Lechii? Była filia internetowego bukmachera, były snucia o wielkiej potędze, a jak pojawiła się szansa na puchary, to Lechia koncertowo przegrała dwa ostatnie spotkania zarówno z Widzewem, jak i na koniec z Zagłębiem. Wtedy już zaczęto pisać o minimalizmie. Wtedy też zdarzyła się pierwsza kompromitacja w Pucharze Polski z Limanovią. Można było momentami wiele zarzucać piłkarzom Lechii. Nie można było jednak zarzucać tego, by nie próbowali. Każdy wiedział w jakim jesteśmy miejscu, znaliśmy swój szereg. Piękne akcje z Legią, Lechem. 3-0 przywiezione z Łazienkowskiej, ale też mecze o 6 punktów z Bełchatowem, gdy Lechia broniła się przed spadkiem. Czy nawet pamiętne 4-4 z Ruchem, gdy w doliczonym czasie Lechia strzeliła dwie bramki, a może derby w Gdyni, gdzie do 89 minuty przegrywaliśmy 0-2, by zremisować cały mecz. Czy też nawet mecz w Kielcach, który przegrywaliśmy 2-0, a zdołaliśmy w 30 minut wygrać.

Tak mało brakowało…

To był duch sportu, duch walki. Nawet w ubiegłym sezonie kilka spotkań potrafiliśmy przechylić na naszą korzyść. Momentami to szło mozolnie, ale był pomysł, była wiara w to co się robi. Niestety zwieńczyliśmy sezon asekurancką grą w Warszawie co jednocześnie pozbawiło nas szans na cokolwiek. Cały rok pracy zmarnowany w ostatnie 90 minut. Nie daliśmy sobie nawet szansy na olbrzymi sukces, a okazało się, że jedna bramka dzieliła nas od wielkiego szczęścia, historycznego momentu. Ktoś może powiedzieć, to jest właśnie sport. Taki detal waży czy osiągasz sukces, czy zostajesz z niczym…

Minimalizm Lechii

Na najważniejszy mecz sezonu wyszliśmy z minimalistycznym podejściem, wiedząc że remis przecież może nam nic nie dać. Czy to ma określać zespół, który czegoś chcę? Po co mówić o wielkości klubu, o celach. Jeśli piłkarz po przegranym meczu Lechii schodzi do studia Canal+ z uśmiechem na ustach. Gdzie tu jest sportowa złość? Walczyliśmy w tym meczu, przegraliśmy! Chciałbym zagrać jeszcze raz! Nie uświadczysz tego w Lechii. W Lechii albo jest uśmiech, albo są spuszczone głowy. Przecież sezon jest taki długi. Zdobywając 14 punkt w 13 kolejce, odtrąbiliśmy sukces remisując z Lechem 3-3. Po ostatnim gwizdku tylko u Pawła Stolarskiego widziałem ogromny niedosyt. Kopał piłkę, rzucił nią o ziemię. Wyszedł na mecz z Koroną? A skądże. Po meczu można zawsze mówić o rozczarowaniu, tylko po co opowiadać oczywistości? Czy piłkarze Lechii całą drużyną wspólnie gdzieś wychodzą?

A może pamiętacie przyjście trenera Nowaka do Lechii, gdy na obozie były wspólne spotkania, wspólne zajęcia pozaboiskowe. Przychodziła runda i gnietliśmy rywali. W kluczowym meczu o awans do TOP8, Piotr Nowak wyszedł 7 ofensywnymi zawodnikami na Łazienkowskiej. Pomyślałem wtedy. On jest szalony! A on miał rację. Czemu Panie Piotrze stał się Pan minimalistą? Co na tym zaważyło?

Niektórym się nie chce?

A może pamiętacie Grzegorza Kuświka, który w ubiegłym sezonie parokrotnie ratował Lechii punkty? Dostał kilkanaście minut w meczu z Lechem. Cień piłkarza, ledwo truchtał po boisku. Co się stało Panie Grzegorzu?! Chce Pan zawiesić buty na kołku? Oddał Pan miejsce na boisku walkowerem? Wyglądał Pan tak jakby miał Pan z 10 kilogramów nadwagi.

Pora na kolejny fragment wywiadu z 2012 roku.

„Co do Mili, no powiem Ci tak. Bardzo ! ale już ! teraz ! W takiej formie w jakiej jest. To nie jest młody zawodnik. Wymagania finansowe ma spore. Mam pewne wątpliwości. Jakoś jestem taki „rozdarty” co do tego zawodnika. W tej formie jakiej jest teraz to pierwsza piątka ligi, ale sam wiesz jak to jest po podpisaniu nowego kontraktu.”

Jak możecie dobrze pamiętać Sebastian Mila strzelił wtedy dwa gole na stadionie Lechii. Śląsk wygrał spotkanie 3-2, choć przegrywał już 2-0. Po powrocie do Lechii strzelił przez całe 3 sezony tylko dwa razy więcej. Wiadomo wiek robi swoje. Nikomu też nie będę wypominał pensji. To nie Mila ustalał warunku kontraktu. Tylko czy mu nie żal, że tak rzadko ociera się o ławkę rezerwowych, a jeszcze rzadziej wchodzi na boisko? Dlaczego tak jest? Pięć lat temu Panie Sebastianie kibice Lechii marzyli by Pan wrócił do Lechii, nie było nas niestety wtedy stać. Teraz gdy było to możliwe. Marzenia zmieniły się w niespełnione oczekiwania. Czy po prostu nie jest Panu po ludzku wstyd?

Zrozum zarząd, odcinek 1384

Dlaczego zdecydowano wypożyczyć się dwóch stoperów, którzy w ubiegłym sezonie pozostawali najdłużej na placu i którzy po prostu byli ze sobą zgrani? W tym sezonie już dziewięciokrotnie szukano optymalnego ustawienia w obronie. Efekt? Najwięcej bramek straconych w Ekstraklasie na ten moment. Ponad połowa po totalnych wielbłądach obrony, bądź bramkarza. Porażka z Koroną to tylko kulminacja tej nieudolności transferowej. Błędy ze Śląskiem, Lechem, Jagiellonią, Termaliką, czy nawet spóźnienie w kryciu, w meczu z Legią. Można wymieniać, a tutaj już wybija połowa rundy zasadniczej. Tak wiem, zawieszenia, kontuzje itd. Pech, tylko pechowa sytuacja jest winna sytuacji w której znajduję się Lechia. Nikt nie jest niczemu winien. No, może poza kibicami, którzy nie przychodzą tłumnie na Stadion Energa Gdańsk.

Jesień nie dla Lechii

Lechię wyciągał z dołka już Ricardo Moniz, Jerzy Brzęczek, Piotr Nowak i to od sezonu 2013/2014. Moniza nie liczę, inwestor dopiero zimą wszedł do klubu. Jednak z obecną sytuacją to już trzy próby zażegnania kryzysu. 3 razy przewalony okres jesienny, na 4 sezony. Kto za to odpowiada? Czemu nie wyciąga się jakichkolwiek wniosków, jeśli mówimy o budowie poważnie zarządzanego klubu? Pojawiają się głosy, że klub działa od pierwszego do pierwszego. Zalega z wypłatami. Jeśli to nieprawda, to czemu nie sądzi się dziennikarzy za pomówienia? Śmieją się z naszego klubu, ironizują z niego, a my kibice musimy o tym czytać, musimy to oglądać, musimy tego słuchać. No, ale co się dziwić.

Niepokój uzasadniony

Mieliśmy już przed sezonem 2014/2015 casting na piłkarzy. Sezon później odjęty punkt, a przed tym sezonem groźbę odjęcia trzech punktów, zamienioną na bardzo dużą karę pieniężną. Czy więc dziwne, że kibice Lechii się niepokoją? Tak się też również złożyło, że wraz z karą pieniężną. Karnety podrożały o 20% i stały się po Legii najdroższymi w Polsce, a kibic w tym sezonie przychodząc na stadion zobaczył jedno zwycięstwo z Zagłębiem Lubin. JEDNO. Nie chcę sobie wyobrażać co by się działo na stadionie Legii, lub Lecha gdyby ich zespoły przerżnęły 0-5 z Koroną Kielce. Usiedzieli by na miejscach?

Brak Malocy

Wróćmy do tego nieszczęsnego Mario Malocy. Dowiedziałem się o jego odejściu będąc na plaży w Sztutowie. Może tylko dlatego nie zszokowało mnie nagłe jego przejście do Furth. Czułem przecież morską bryzę. Oficjalne portale mówią o wypożyczeniu piłkarza do 2 Bundesligi za 700tys Euro. Czy te 700tys Euro było warte oddawania najlepszego piłkarza w defensywie, do klubu, który teraz walczy o utrzymanie w 2 Bundeslidze? Nawet jeśli nie dogadał się z kontraktem, na co było szukać takich oszczędności? Brakuje funduszy? Mario jest profesjonalistą, pograłby rok, a byłby czas na spokojne szukanie zastępcy dla niego. Dla klubu ważniejsza jest stabilność, czy 700tys Euro?

Brak Janickiego

Następna decyzja. Oddanie na 2-letnie wypożyczenie Rafała Janickiego. Następne zaoszczędzone kilkaset tysięcy Euro. Rafał może nie jest wybitny, ale ostatni sezon miał bardzo dobry. Po drugie od lat gra w Lechii. Jest z tym klubem zżyty. Prezes w programie mówi o jego odejściu co mu podsunie pierwsza myśl. Rafał czyli gość, który na pewno dla Lechii dał by z siebie wszystko, bo to ona dała mu jako pierwszemu szansę wypłynięcia na szerokie wody. Odchodzi do jednego z głównych rywali. A sam występ prezesa w Lidze+Extra kwituję tak.

 

W jego miejsce klub ściąga Michała Nalepę, który moim zdaniem dobrze rokuję na przyszłość. Lecz ściąga też obieżyświata Błażeja Augustyna. Ja rozumiem, że Pan Błażej wbił dwie bramki. Zagrał też dwa przyzwoite mecze. Debiut i mecz z Lechem Poznań, na 9 możliwych. Tylko, czy o takiego piłkarza mamy opierać całą linię defensywną? Objeżdżany przez piłkarzy Piasta, Legii czy też ostatnio Korony. Zbiega do boku, a jest zwrotny? Jest szybki? Do tego dochodzi słabsza dyspozycja Dusana Kuciaka w tym sezonie (mniej piłek obronił tylko od niego Załuska z Pogoni Szczecin) i mamy wspaniałą defensywę.

Brak refleksji

Otwieram więc dziś wywiad z Markiem Jóźwiakiem spisany na portalu sport.pl. Myślę sobie. Powie, że trochę się wygłupiliśmy z Janickim i Malocą. Nic, z tych rzeczy – szukamy szybkiego napastnika. Czy to już jest grane 3 okienko z rzędu? Trochę już jednak tego napastnika szukamy, a Marco Paixao po sezonie kończy się kontrakt. Tak tylko przypominam, bo może w klubie zapomnieli.

„Wiadomo, że każdy w Polsce szuka napastnika, my też. Potrzeba nam szybkości w ataku. Jeśli nie jesteś groźnym z kontry, to trzeba radzić sobie w ataku pozycyjnym. Mecz z Koroną pokazał, że nam to nie idzie. Jakbyśmy mieli szybki, sprawny atak to byłaby możliwość osiągnięcia korzystnego wyniku. Dlatego właśnie wspomniałem jak ważny był Peszko. To na chwilę obecną nasz jedyny zawodnik, który jak startuje z piłką to podrywa trybuny. Przeciwnik też przed nim drży. Bez Sławka i szybkiego napastnika, niewiele można zrobić.”

Można się zgodzić, że brakuję szybkich skrzydeł Lechii, lecz tutaj nie chodzi o samego Peszkę, ale i o Lukasa Haraslina, a i Paweł Stolarski jak gra naprawdę dużo potrafi z piłką zrobić. O dziwo gra mniej, niż Mateusz Lewandowski. Którego technicznie Paweł nakrywa czapką. Niech Pan się Panie Mateuszu nie obraża, po prostu obserwuję boisko.

Po drugie jakim cudem rok temu na własnym boisku, umieliśmy wygrywać atakiem pozycyjnym, a dziś już nie potrafimy? Niech, mi ktoś to logicznie wytłumaczy. Prawie każdy zespół, przyjeżdżał i się bronił, a Lechia jak na złość zagrała bardzo dobry sezon, jedyny pełny na wysokim poziomie od wielu, wielu lat.

Kibice nie wytrzymują

Niestety narosło też wzburzenie między kibicami i zespołem. Broń Boże nie jestem za groźbami kierowanymi pod adresem piłkarzy. Tylko czy piłkarze mają do siebie szacunek? Mecz z Koroną poza jedną okazją Rafała Wolskiego. Nie miał praktycznie żadnych pozytywów. Nie było, ani okazji, ani jakiejkolwiek walki. Były natomiast nieudolne próby zastawienia piłki, wślizgi robione w miejscu, pojedyncze zrywy bez pomocy kolegów z drużyny. Przede mną siedział chłopak, który co mecz przyjeżdża z Braniewa. Opatulony, popijający gorącą herbatę. Nie mówił prawie nic, tylko patrzył. Dlaczego tak młody człowiek, które zapewne Lechię ma w sercu, ma tracić jakiekolwiek ideały, bo piłkarzom akurat się nie chciało w tym meczu walczyć. Czy mamy do czynienia z drużyną, czy z 11 oddzielnymi ludźmi na boisku?

Panowie piłkarze to jest Lechia!

Co by nie mówić o Ekstraklasie. Panowie piłkarze doszliście do jakiegoś poziomu w piłce nożnej. Udało Wam się dostać kontrakt za godziwe pieniądze. Nie wiem, czy egzekwowany. Na to pytanie niech odpowiada zarząd. Niewiele osób jednak gra w tej lidze. Wielu młodych piłkarzy o tym marzy. Wy to macie, trenujecie na stadionie, który był kiedyś bastionem wolności i tak poddajecie się bez walki? Przecież to jest haniebne. Ma kto Wam przekazać na odprawie jakim klubem i jaką historię ma Lechia Gdańsk?

Spotkanie Zarządu z kibicami

16 listopada jest spotkanie Zarządu z kibicami, godz 18. Pytań jest ogromnie dużo, czy kiedykolwiek doczekamy się odpowiedzi? Dziennikarze z połowy Polski śmieją się z nas. Można mnożyć i mnożyć. Brak gry w otwarte karty rodzi domysły, czasami pewnie nietrafione, ale domysły dalej rodzą pomysły. Dezinformacja na temat Lechii jest kolosalna. Czy ona pomaga klubowi się rozwijać? Wątpię.

Wreszcie wypada się zastanowić czy pewne osoby nadają się do zarządzania przedsięwzięciem, którym jest Lechia, bo błędy się powtarzają za często. Do tego stopnia, że pierwszy raz od lat obiektywnym faworytem derbów Trójmiasta wcale nie jest Lechia, a ich rywal zza miedzy. Derby jednak zawsze rodzą się własnymi prawami i tym jedynym optymistycznym akcentem kończę ten długi wywód. Wiara w klub przeżywa ciężkie chwile. Cokolwiek się stanie. Kibice wyjdą z tego obronną ręką kolejny raz. Reszta zapomni i będzie całować herby innych drużyn, bez żadnego skrępowania. Może też znów uśmiechnie się po porażce swojego zespołu, nic się przecież takiego złego nie dzieje.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Lechia Gdańsk