Zespół z Gdańska w niedzielę 19.05.2019 r. zakończył historyczny sezon. Drużyna Piotra Stokowca zdobyła Puchar Polski, a także zajęła 3 miejsce w Ekstraklasie. Biało – zieloni porównywalne sukcesy święcili w 1983 roku. Po 36 latach sięgnęli po puchar, a po 64 są na miejscu medalowym. Trener świetnie odmienił zespół. Z walki o ligowy byt walczyli o mistrzostwo Polski. Przez cały sezon zachwycali wszystkich w obronie, lecz w ataku nie pokazywali wszystkich atutów. Przez większą część rozgrywek zasiadali na miejscu przeznaczonym dla lidera.
Co się stało z Lechią w ostatnich kolejkach?
Jak wspominałem, drużyna z Gdańska była w najlepszej sytuacji w porównaniu do innych zespołów, bo była na pierwszym miejscu. Nie musiała się martwić, co się dzieje za jej plecami, tylko patrzeć na siebie. Ciężko też wytłumaczyć to, co się stało. Piłkarze Cracovii urządzili sobie strzelaninę w inauguracyjnej kolejce rundy finałowej wygrywając aż 4:2. Pierwsze zwycięstwo w tej części sezonu zanotowali biało – zieloni dopiero w 32. kolejce z Pogonią Szczecin. W szalonym i niespodziewanym meczu 4:3. Kolejne zwycięstwo zespół Stokowca zanotował w ostatniej kolejce z Jagiellonią Białystok. Z lidera na 3. trzecie miejsce w tabeli. Z jednej strony można mieć trochę żal, a z drugiej po tylu latach posuchy w końcu medal.
Konsekwencje po zdobyciu pucharu Polski
Zauważyłem, że zgarnięcie trofeum na Stadionie Narodowym, źle to wpłynęło na Lechistów. Od tamtego czasu zanotowali remis i zwycięstwo. Zdecydowanie obniżyli loty. W finale też nie zagrali oszałamiającej i porywającej piłki. Wydaje mi się, że Gdańszczanie czuli na plecach oddech drużyn, które są z tyłu. Czuli wyraźną presję. Po ich grze w ostatnich kolejkach można wysnuć wnioski, że puchary już mają, to czemu walczyć o mistrzostwo? Legia i Piast powoli zaczynali ich doganiać, a Lechia jakby zmęczona sezonem, a zarazem finałem, nie wytrzymała w końcówce. Z jednej strony są wyczerpani trudami sezonu, a z drugiej wydaje mi się, że nie mieli zbyt szerokiej kadry, by walczyć na równi z innymi o tytuł mistrzowski.
Mecz z Jagiellonią Białystok
Na ostatni mecz sezonu drużyny z Gdańska przyszło zaledwie 15 tysięcy kibiców. Jednak ci, którzy się pojawili na stadionie raczej nie powinni tego żałować, bo ich zespół odniósł zwycięstwo. Ekipa gospodarzy zdecydowanie przeważała od pierwszych minut w porównaniu do gości. Mieli więcej klarownych sytuacji do zdobycia gola. Pierwszą bramkę Lechia zdołała strzelić z rzutu wolnego wykonanego przez Daniela Łukasika. Na listę strzelców zapisał się Karol Fila. Strzałem głową pokonał Grzegorza Sandomierskiego. Biało – zieloni zasłużenie wyszli na prowadzenie. Złocisto-krwiści też mieli swoje okazje, lecz w pierwszej części nie stworzyli wyraźnego zagrożenia pod bramką Kuciaka.
W drugiej połowie zaczęli przeważać gracze Ireneusza Mamrota. W 55. minucie drużyna gości miała piłkę meczową, a zarazem możliwość do doprowadzenia do remisu. Sędzia wskazał na rzut karny, gdy piłka dotknęła ręki Błażeja Augustyna. Największa odpowiedzialność spoczywała na Jesusie Imazie. Gdyby trafił widowisko zaczęło by się od nowa. To co zrobił napastnik Jagi jest po prostu nie do wytłumaczenia. W mojej ocenie to nie był strzał tylko podanie do Kuciaka. Imaz chciał jak najszybciej wykonać karnego, a przez to zaskoczyć bramkarza, lecz wyszła kompletna klapa. Arbiter w tej sytuacji skorzystał ze sposobności, by obejrzeć wideo weryfikację, aby utwierdzić się w przekonaniu, że podjął właściwą decyzję. Lepszej okazji w tym meczu goście już nie mieli. W 68. minucie padła druga bramka dla drużyny Stokowca. Po zamieszaniu piłkę w siatce umieścił Jarosław Kubicki. Sędzia na początku odgwizdał spalonego Flavio, lecz czekał na informację z wozu VAR. Po krótkim oczekiwaniu arbiter otrzymał wiadomość, że Portugalczyk nie dotknął piłki i uznał bramkę. Po obejrzanych powtórkach mogę stwierdzić, że najlepszy strzelec Lechii w tym sezonie nie był na spalonym. Po tym trafieniu gospodarzom brakowało jednego gola do wicemistrzostwa Polski.
W 82. minucie Flavio umieścił piłkę w bramce, lecz sędzia uznał, że znajdował się na pozycji spalonej i trafienia nie uznał. Na powtórkach widać, że strzelec jest wyraźnie wysunięty do przodu. Niestety w końcówce gracze z Pomorza nie mieli już szans na 2. miejsce, gdyż zespół ze stolicy wyrównał i zakończył sezon za Piastem. Biało – zieloni oprócz tej okazji z 82. minuty, mieli jeszcze trzy sytuacje. W tym czasie białostoczanie byli zbyt apatyczni, pozwalali na za dużo biało – zielonym.
Wyrachowanie i pragmatyzm – to jest Lechia Piotra Stokowca
W większości meczów w tym sezonie zespół z Gdańska oddawał inicjatywę rywalom. Sam próbował swoich szans z kontry. Nie stwarzali za często zagrożenia pod bramką przeciwnika. Jako pierwsi Lechiści strzelali bramkę w pierwszym kwadransie meczu lub trochę po. W niektórych przypadkach zdarzyło się tak, że zamiast dalej napierać na bramkę, cofali się i do końca meczu bronili utrzymując korzystny rezultat. Co prawda pokazali każdemu, że obronę mają solidną. Tylko to trochę dziwnie wygląda napierać od pierwszego gwizdka, żeby jak najszybciej zdobyć bramkę. Po osiągnięciu swojego celu powinno się dążyć do kolejnych trafień, a nie cofać się głęboko na swojej połowie.
Patrząc na statystyki: 12 razy Gdańszczanie strzelali gole w pierwszych 15 minutach gry. Wychodzi na to, że 8 razy zdołali wygrać, gdy bramkę strzelili w pierwszym kwadransie. Do tego 1 porażka i 2 remisy. W tym sezonie więcej bramek biało- zieloni zdobyli w pierwszej połowie, bo aż 29, a w drugiej części zgromadzili 26 trafień. Wliczając obie połowy zdobyli 55 goli.
W tych rozgrywkach zespół Lechii nie grał pięknie dla oka, lecz mądrze i wyrachowanie. Cała drużyna grała pewnie, dobrze się rozumiała. Szkoleniowiec zaczął budowę zespołu od defensywy. Co mecz nie zmieniał środkowych obrońców tylko od początku postawił na duet Błażej Augustyn i Michał Nalepa. Zmiennikiem dla graczy z podstawowego składu był Steven Vitoria. Jak wspomniana para grała razem, jej drużyna notowała korzystny rezultat. Gdy w podstawowej jedenastce znajdowali się podstawowi stoperzy w postaci Augustyna i Nalepy drużyna wygrała 16 razy, zanotowała 7 remisów i 5 porażek. Kiedy pauzował Augustyn, godnie zastępował go Steven Vitoria. Kanadyjczyk wspólnie z Michałem Nalepą zanotowali 3 zwycięstwa i 3 porażki.