Reprezentacja
Tomasz Hajto szczery jak nigdy – o książce „Ostatnie rozdanie” słów kilkadziesiąt
Autor
Pawel Grzywacz
Muszę przyznać, że jestem fanem biografii polskich piłkarzy. Zwłaszcza takich, o których można powiedzieć, że to nietuzinkowe postaci. Dlatego też sięgnąłem po świeżo wydaną autobiografię Tomasza Hajty napisaną wespół z Cezarym Kowalskim.
Nie jest to książka długa, a czyta się ją lekko, łatwo i przyjemnie. Sam skończyłem ją w około 6 godzin. Nie czas lektury się jednak liczy, a jej wartość. Po tej pozycji nie oczekiwałem zbyt wiele, wydawało mi się, że nie dojdzie poziomem do takich pozycji jak „Przegrany” Grzegorza Króla, ale spodziewałem się, że może być dobrze. Nie przeliczyłem się choć są pewne uchybienia. Mimo to mogę stwierdzić, że Tomasz Hajto jest w tej książce szczery i nie zamiata trudnych tematów pod dywan.
Legenda Schalke
Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej ekspert Polsat Sport opowiada o swojej karierze klubowej do momentu odejścia z Derby. Wyjawia w niej chociażby, czym tak naprawdę zawinił w tzw. „Aferze papierosowej”. Możemy też dowiedzieć się jak w jego przypadku wyglądało uzależnienie od hazardu i co je spowodowało. Już pierwsza część pokazała, że książkę „Ostatnie rozdanie” mogło reklamować hasło „Tomasz Hajto szczery jak nigdy”. Warto tu również docenić „autora widmo” książki – Cezarego Kowalskiego. Widać, że działał tak by wyciągnąć z Hajty jak najwięcej przysłowiowego mięsa.
Warto zaznaczyć jedno, ta pozycja nie jest zbiorem anegdot i większość rzeczy w niej opisanych nie była znana opinii publicznej. W pierwszej połowie trafimy dla przykładu na informacje, które mogą być rysą na wizerunku Juppa Heynckesa. Dodatkową zaletą jest to, że w książce można wyczuć emocje autora. Podczas czytania zauważyłem momenty, kiedy wyraźnie czuć wzruszenie Hajty.
Kadra, mundial, wypadek
Druga część książki skupia się na występach Tomasza Hajty w reprezentacji i jego powrocie do kraju oraz dotyka tematu wypadku. Czytałem w przeszłości autobiografie Jerzego Dudka, Radosława Kałużnego i liczne wywiady z uczestnikami turnieju w Korei i Japonii i za każdym razem miałem wrażenie, że Ci zawodnicy się nieco wybielają. Gdy więc doszedłem do rozdziału poświęconego kadrze Engela i mundialowi myślałem, że znów zobaczę podobne próby. Hajto jednak nie owija w bawełnę i jasno pisze jakie błędy popełnił i że zagrał źle na tym turnieju. Jednocześnie jednak pisze, że co prawda w meczu z Portugalią dał się pokonać Paulecie, ale jego koledzy z defensywy też zawalili tego dnia bramki.Warto poświęcić czas i przeczytać ten fragment, bo jest to spojrzenie jakiego na tamtą kadrę i na kadrę Wójcika jeszcze nie było.
Rozdział poświęcony wypadkowi, który spowodował były trener Jagielloni jest bodaj najmocniejszym w całej książce. To raptem 3,5 strony, do tego sam Tomasz Hajto przyznaje, że początkowo nie chciał mówić o tym w książce. Jednakże ważne jest to co mówi. Szczery żal i zero najmniejszych prób wytłumaczenia się, emocje w tym fragmencie czuć bardzo i czuć, że dla samego zainteresowanego wspominanie tego było rzeczą bardzo trudną.
Brak wątku trenerskiego
Co mnie bodaj najbardziej rozczarowuje to fakt, że nie licząc napomknięcia o robieniu licencji UEFA Pro, w tej książce nie ma dosłownie ani słowa o trenerskiej przygodzie Tomasza Hajto. Szkoda, bo ciekawiło mnie jak wytłumaczy swoją niezbyt udaną kadencję w Jagielloni i kompletną klapę w Tychach. Zamiast tego dostaliśmy rozdział, który jest najsłabszym punktem całości.
Kurła, kiedyś to było!
Ostatni rozdział tej książki wręcz mnie zażenował. Oto bowiem Tomasz Hajto wygłasza swoje sądy o współczesnej piłce, twierdzi między innymi, że młodzi Polacy nie powinni wyjeżdżać, a Serie A jest coraz słabsza. Najlepsze jest w tym jednak stwierdzenie, że kadra na mundial 2002 była mocniejsza niż obecna reprezentacja Polski. Oczywiście nie przeczę: Wałdoch, Dudek, Hajto i Kałużny w ówczesnej formie dziś mieliby pewny plac w reprezentacji. Jednakże nie przyrównujmy kadry z Sibikiem i Maciejem Murawskim do dzisiejszej reprezentacji. Z tego co mówi wybitny reprezentant Polski o współczesnych piłkarzach, a tych z jego czasów wyrasta klasyczne polskie: „kurła kiedyś to były czasy”. Do tego obrywa się polskiemu środowisku dziennikarskiemu.
Dobra książka?
Jeżeli nie lubisz Tomasza Hajty i oceniasz go negatywnie to nie sięgaj po tę książkę, bo i tak ci się nie spodoba. Za to jeżeli pamiętasz mundial w Korei, dawne Schalke lub lubisz po prostu Hajtę, warto byś sięgnął po tę pozycję. Nie jest to książka wybitna, taka jak chociażby „On, Strejlau”. Nie jest to też kompletny bubel jak „W grze”. To mocny średniak, którego oceniłbym na 7,5/10. Od siebie dodam jeszcze: po lekturze tej książki w życiu nie będę robił „podśmiechujek” z Tomaszem Hajto i wypadkami samochodowymi.