Obserwuj nas

Minął weekend

Cracovia, Wisła i Raków wciąż niepokonani #MinąłWeekend – 3. kolejka

Mistrz Polski  nadal bez punktu w Ekstraklasie. Cracovia, Wisła i Raków z kolejną wygraną. Powrót Ekstraklasy do Serca Łodzi – to wszystko wydarzyło się w 2. kolejce Ekstraklasy.

Gruziński rollercoaster

Piast Gliwice 0:1 Zagłębie Lubin

Spotkaniem otwierającym 3. kolejkę Ekstraklasy było starcie Piasta Gliwice z Zagłębiem Lubin. Obie drużyny chciały się odbić po porażkach w swoich poprzednich spotkaniach (kolejno z Jagiellonią i Legią).

W pierwszej połowie minimalnie przeważali Miedziowi. Jednak brakowało im konkretów w akcjach ofensywnych. Najlepszą okazję w 45 minutach mieli gospodarze. Toril zagrał do Wilczka, ale ten strzelił prosto w bramkarza. Po pierwszej połowie mieliśmy wynik bezbramkowy. Kilka minut po wznowieniu gry identyczną sytuację co Wilczek miał Dolezal. I Czech również nie wykorzystał swojej sytuacji.

W 61. minucie bardzo dobrą okazję miał Starzyński, ale strzał zablokował Mosór.  Bezpośrednio po tej akcji miał miejsce rzut rożny. Po zamieszaniu w polu karnym gola strzelił Gaprindashvili, a asytował mu zawodnik Piasta – Arkadiusz Pyrka. 80 sekund później strzelec gola został wyrzucony z boisku za brutalny faul w środku pola na Reinierze.  Po tej sytuacji zaczęli atakować gospodarze. Mimo całkowitego oblężenia bramki lubinian w ostatnich 20 minutach Miedziowym udało się utrzymać ten wynik i tym samym zgarnęli pierwsze 3 punkty w tym sezonie.

Maszyna Jacka Zielińskiego

Cracovia 3:0 Legia Warszawa

Legia po pierwszym zwycięstwie w nowym sezonie jechała do Krakowa, żeby zagrać z miejscową Cracovią. Pasy były napędzano po zwycięstwach z Górnikiem i Koroną. Przed meczem jako faworytka uznawano gospodarzy, ale nikt się nie spodziewał, że będzie to aż tak okazałe zwycięstwo. Cracovia po pierwszych 3. kolejkach jest liderem Ekstraklasy z 9. punktami na koncie. Więcej o tym spotkaniu tutaj.

Włodarczyk pokazał swoją wartość

Radomiak Radom 0:3 Górnik Zabrze

Radomianie rozpoczęli sezon od dwóch remisów, natomiast w ostatnim tygodniu zabrzanie odpoczywali, gdyż ich mecz z Lechią został przełożony. Na pewno Górnicy byli żądni zmazać złe wrażenie, które pozostawili po spotkaniu z Cracovią. Szczególne problemy mieli w defensywie.

Jednak obrona w tym spotkaniu spisała się wzorcowo. W 28. minucie Górnik objął prowadzenie jako pierwszy. Do tego momentu nic nie zwiastowało, aby to goście mieli strzelić gola. Radomiak starał utrzymywać się przy piłce. Nic z tego nie wynikło. Za to przyjezdni oddali dwa strzały celne w odstępstwie czterech minut, które zakończyły się golami. Premierowe trafienie w Górniku zaliczył Szymon Włodarczyk. 19-latek wykorzystał dobre dośrodkowanie Lukasa Podolskiego, a następnie wygrał walkę w powietrzu. Chwilę później Bartosz Nowak uderzył sprzed pola karnego tuż przy słupku, dając dwubramkową przewagę. Trzeba przyznać, że w pierwszej części Górnik był niezwykle skuteczny. Wykorzystał to, co miał.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1553413086673002497?s=20&t=wiiW6qGTVfxoVDc_kldpgw

Po przerwie Radomiak chciał kontrolować przebieg spotkania, ale zabrzanie szybko wybili gospodarzom ten pomysł z głowy. W 54. minucie Paweł Olkowski otrzymał idealne, długie, prostopadłe podanie od Rafała Janickiego i stanął sam na sam z Gabrielem Kobylakiem. Na szczęście piłkarzy Radomiaka ich bramkarz popisał się świetną interwencją. Jednak kilkanaście minut później ponownie o sobie przypomniał Szymon Włodarczyk. Tym razem Lukas Podolski obsłużył 19-latka podaniem po ziemi. Radomiak pojedynczymi akcjami próbował coś zmienić. Raz było naprawdę blisko po strzale Dawida Abramowicza, kiedy to piłka obiła poprzeczkę.

Górnicy naprawili błędy sprzed dwóch tygodni. Obrona wyglądała zdecydowanie lepiej, a przede wszystkim wykorzystali sytuacje w ataku. Na pochwałę zasługuje duet Włodarczyk – Podolski. Radomiak nie pokazał nic więcej poza przeciętnością. Dodatkowo w obronie pozostawiali trochę wolnej przestrzeni. A to na nie szczęście gospodarzy nie zwiastuje niczego dobrego.

Warta zmazała plamę

Miedź Legnica 1:2 Warta Poznań

Warta szuka pierwszych punktów w sezonie. Bolesne okazało się dla niej starcie przeciwko Wiśle, w którym poznaniacy stracili aż 4 bramki. W sobotni wieczór dla Miedzi było to pierwsze spotkanie w Legnicy po powrocie do Ekstraklasy. Beniaminek chciał uczcić to wydarzenie wygraną. W sezonie debiutanckim 2018/19 w pierwszym meczu u siebie Miedź zdołała pokonać Pogoń Szczecin 1:0.

Przed własną publicznością drużyna nie chciała oddać piłki w posiadanie przyjezdnych. Przez dłuższy czas rozgrywała piłkę w okolicach pola karnego Warty. Jednak brakowało konkretów już w samym polu karnym. Warta odgryzała się pojedynczymi akcjami i to ona jako pierwsza miała poważną okazję. Miłosz Szczepański oddał strzał tuż przy słupku, ale piłkę sparował Paweł Lenarcik. Chwilę później już poznaniacy znaleźli drogę do bramki rywala. Na listę strzelców wpisał się Adam Zrelak. Słowak nie mógł wyobrazić sobie lepszego powrotu po kontuzji. Jednak radość gości nie trwała długo. Minutę później Angelo Henriquez posłał uderzenie z 16. metra po długim słupku. Obie ekipy często przemieszczały grę pod pole karne rywala, ale tam już brakowało pomysłów na końcowe skuteczne rozegranie.

Po przerwie obraz gry nie zmienił się. To legniczanie często rozgrywali piłkę, ale podopieczni Dawida Szulczka pilnowali się w defensywie, nie pozwalając gospodarzom na oddanie celnego strzału. Od dawna wiadomo, że posiadanie futbolówki nie musi przekładać się na wynik. Przyjezdni w tę prawdę musieli głęboko wierzyć. W 60. minucie Warta wykorzystała nadarzającą się okazję. Maciej Żurawski uderzeniem głową pokonał Lenarcika po ponowionym dośrodkowaniu przez piłkarzy Warty. Do końca spotkania nic ciekawego się nie wydarzyło.

Miedź nie potrafiła przekuć posiadania piłki na gole. Wrzutki w pole karne często nie znajdowały adresata. Potwierdza się, że jak Zrelak trafia dla Warty, to ta raczej nie przegrywa. Poznaniacy zamazują plamę, jaka pozostała po blamażu z Wisłą Płock i zdobywają pierwsze punkty w sezonie.

Białostocka nieskuteczność

Pogoń Szczecin 1:0 Jagiellonia Białystok

Pierwszym niedzielnym meczem było spotkanie Pogoni Szczecin z Jagiellonią Białystok. Portowcy otworzyli wynik starcia już w 8. minucie. Kamil Grosicki wbiegł w pole karne, zagrał  piłkę w pole karne, którą odbił Alomerović jednak ta spadła prosto pod nogi Almqvista, któremu nie pozostało nic innego niż umieścić piłkę w bramce.

https://twitter.com/Piotrowicz17/status/1553741739340480512?s=20&t=yNG6nyH4xESegqdK9NkClA

Kilka minut później Jagiellonia wyrównała wynik starcia, a konkretnie Jesus Imaz. Jednak Hiszpan był na pozycji spalonej. Duma Podlasia się nie poddała i po nieuznanej bramce nadal atakowała bramkę gospodarzy. Do końca pierwszej połowy swoje okazje mieli Wdowik i Bida, ale najbliżej wyrównania był znowu Imaz, którego strzał z 5. metrów zablokował Benedikt Zech.

Druga połowa niczym się nie różniła od pierwszej. W 63. minucie Tiru po wrzutce z rzutu wolnego strzelił w słupek. Kilka minut przed końcem podstawowego czasu gry Stipica wypuścił piłkę z rąk po strzale jednego z zawodników Jagielloni i idealną szansę do dobicia miał Pikryl. Jednak Chorwat go koniec końców uprzedził. Zapadło mi w pamięci ujęcie na wyjątkowo sfrustrowanego kapitana Jagielloni, Jesusa Imaza. Do końca starcia nic już się nie stało i tak o to Pogoń Szczecin odniosła jedno z najbardziej niezasłużonych zwycięstw w ostatnich latach. Potwierdzeniem moich słów może być fakt, że czynnik xG (spodziewanych bramek) gości wynosił 1,80.

Rafał Wolski show

Lech Poznań 1:3 Wisła Płock

W hitowym starciu 3. kolejki Ekstraklasy Lech Poznań podejmował na własnym stadionie lidera tabeli czyli Wisłę Płock. Kolejorz chciał się odbić po falstarcie jakim był pojedynek ze Stalą Mielec. Za to Wisła Płock przyjechała do stolicy wielkopolski po dwóch bardzo przekonywujących wygranych z Lechią i Wartą. Wisła wygrała pewnie 3:1, a fantastyczne zawody rozegrał Rafał Wolski. Więcej o tym meczu tutaj.

(Nie)kontrolowane zwycięstwo

Raków Częstochowa 3:2 Stal Mielec

W pierwszym spotkaniu ligowym Raków męczył się z Wartą, ale koniec końców zapisał komplet punktów. Po potyczkach europejskich czekało ich spotkanie ze Stalą, która w 1. kolejce sprawiła poważne problemy Kolejorzowi. Przed tygodniem mielczanie nie zdołali pójść za ciosem i tylko zremisowali z Radomiakiem.

Gospodarze szybko pokazali, kto w tym spotkaniu jest faworytem. Już w 4. minucie Raków objął prowadzenie po trafieniu Deiana Sorescu. Rumun wykorzystał idealne dogranie od Frana Tudora. Tym samym zrehabilitował się po czerwonej kartce, którą zobaczył w pierwszy spotkaniu z FC Astaną. Raków starał się kontrolować mecz i przy dogodnej okazji chciał podwyższyć rezultat. Ale od czego są stałe fragmenty gry. W 31. minucie mielczanie wykorzystali rzut wolny. Skutecznym uderzeniem głową popisał się nowy zawodnik Stali Piotr Wlazło. Do przerwy Raków gościł w polu karnym coraz częściej, a dogodnej sytuacji nie wykończył Fabian Piasecki, który jest byłym zawodnikiem Stali.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1553777612891226114?s=20&t=wiiW6qGTVfxoVDc_kldpgw

Raków w pierwszej odsłonie był zespołem zdecydowanie lepszym, ale na tablicy wyników widniał remis. To, co Piaseckiemu nie udało się przed przerwą, udało się po niej. W 57. minucie po ofiarnym wślizgu Vladislavsa Gutkovskisa piłka trafiła do 27-latka. Piasecki w tym momencie nie miał już żadnych problemów ze sfinalizowaniem akcji. Kwadrans później wynik podwyższył Ivi Lopez z rzutu karnego podyktowany po tym, jak Krystian Getinger zagrał piłkę ręką po strzale Sorescu.

Częstochowianie byli niemal pewni zwycięstwa, ale 5 minut przed końcem regulaminowego czasu gry po rzucie rożnym stratę do jednej bramki zniwelował Arkadiusz Kasperkiewicz. W doliczonym czasie Stal domagała się karnego po przypadkowym zagraniu ręką Milana Rundicia, ale arbiter spotkania – Daniel Stefański nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Chwilę później nieudane wyjście zaliczył golkiper gospodarzy – Kacper Trelowski. Na posterunku był Zoran Arsenić, który wybił piłkę zmierzającą do bramki.

Ostatecznie Raków zdobył trzy punkty. Gospodarze mieli mecz pod kontrolą, ale w ostatniej chwili mogli stracić prowadzenie. Niewątpliwie Raków musi w kolejnych spotkaniach skoncentrować się na obronie podczas stałych fragmentów gry. Natomiast Stal przeciw silnym przeciwnikom potrafi się przeciwstawić. Nie udało się wygrać jak z Lechem, ale z pewnością postraszyli wicemistrzów Polski.

Ekstraklasa wraca do Serca Łodzi

Widzew Łódź 2:3 Lechia Gdańsk

Spotkanie Widzewa z Lechią stało na niezłym poziomie. Dodatkowo dobry odbiór meczu potęgował doping zgromadzonych kibiców, którzy stworzyli niepowtarzalną atmosferę. Relacja prosto ze stadionu dostępna tutaj.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1553806460018196480?s=20&t=wiiW6qGTVfxoVDc_kldpgw

Śpiączka uśpił rywali

Korona Kielce 3:1 Śląsk Wrocław

Beniaminkowi z Kielc zarzuca się, że w pierwszych dwóch meczach poza fizycznością i ostrą grą nie wnieśli nic pozytywnego do rozgrywek Ekstraklasy. Inne nastroje panują we Wrocławiu. Śląsk pod wodzą Ivana Djurdjevicia zremisował w derbowym spotkaniu z Zagłębiem i wygrał z Pogonią. Apetyty na dobre wyniki rosną. Dlatego zapisanie punktów po starciu z beniaminkiem wydawał się obowiązkiem.

Śląsk próbował wygrać z Koroną poprzez częstsze posiadanie piłki. Najlepiej zobrazują to liczby. W pierwszej części gry przyjezdni mieli futbolówkę przy sobie przez 62% czasu gry, a w drugiej połowie aż 80%. Co z tego, jeśli podania były najczęściej wzdłuż boiska albo do tyłu. Wrocławianie nie potrafili wyprowadzać piłki do przodu, aby stwarzać główne zagrożenie pod bramką Korony.

Gospodarze czyhali na swoje momenty i takich się doczekali w odstępstwie 8 minut. W 27. minucie Adrian Danek dośrodkował w pole karne. Tam był Bartosz Śpiączka, który wzbił się w powietrze, uderzył precyzyjnie głową i dał prowadzenie swojej drużynie. Następnie swoje „5 minut” miał Jakub Łukowski. 26-latek sam wypracował sobie pozycję do oddania uderzenia, a następnie strzelił gola przedniej urody.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1554161273272733698?s=20&t=wiiW6qGTVfxoVDc_kldpgw

Wrocławianie momentalnie zostali wypunktowani. Trener Ivan Djurdjević po przerwie wprowadził na boisko m.in. Johna Yeboaha. Tuż po zameldowaniu się na boisku Niemiec przedostał się indywidualną szarżą w pole karne przeciwnika i oddał strzał dający gola kontaktowego. Niewątpliwie obrona Korony mogła zachować się lepiej, a także bramkarz Konrad Forenc.

Przyjezdni napierali na gospodarzy, ale bez większego powodzenia. Korona próbowała przetrwać ten trudny czas. W doliczonym czasie gry bramkę ponownie zdobył Śpiączka, ponownie po uderzeniu głową. Trzeba przyznać, że nowy nabytek Korony ma ten element gry opanowany do perfekcji. Jeszcze w tym sezonie niejednokrotnie zapewni radość kielczanom.

Śląsk rozczarował. Nie było tego polotu i skutecznej ofensywnej gry w polu karnym przeciwnika, co w meczu przeciwko Pogoni. Korona natomiast zagrała bardzo pragmatycznie, zdając sobie sprawę z potencjału drużyny. Wykorzystali swoje najmocniejsze strony, co pozwoliło im na zdobycie pierwszego kompletu punktów po powrocie do Ekstraklasy.

Terminarz 4. kolejki:

Autorzy:

Mateusz Adamczyk

Adam Kowalewicz

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Minął weekend