W sobotnie popołudnie w Płocku, miejscowa Wisła podejmowała na stadionie im. Kazimierza Górskiego, Lecha Poznań. Gospodarze przeważali, ale nie przekładało się to na gole i koniec końców Kolejorz dowiózł rozpaczliwe zwycięstwo. Mimo wszystko, była to miła odmiana, po meczach, w których to poznaniacy dominowali, ale nie przenosiło się to na gole i zwycięstwa. Kto zasłużył na naganę, kto na pochwałę?
Zmiany w składzie
W stosunku do zeszłotygodniowego ujrzeliśmy cztery zmiany w składzie desygnowanym przez Johna van den Broma. Bartosz Salamon zastąpił Antonio Milicia, ujrzeliśmy również nową, bardziej defensywną wersje dwójki środkowych pomocników – Karlstroem i Murawski. Zaś na skrzydle miejsce Kristoffera Velde zajął Michał Skóraś. Można byłoby się zastanowić, czy trener nie powinien oszczędzić któregoś z dwójki pomocników na zbliżający się mecz wyjazdowy z Bodo Glimt w ramach rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Trener jednak wyprzedził pytania kibiców i w wywiadzie przedmeczowym dla stacji Canal+ powiedział, że interesuje go tylko aktualna forma zawodników w meczach i treningach, toteż na każde kolejne spotkanie wystawia najmocniejszy możliwy skład. Warto jeszcze dodać, że po raz kolejny na pozycji lewego obrońcy zagrał Alan Czerwiński, ale można to wytłumaczyć chorobą Pedro Rebocho i powrotem do treningów, dopiero w czwartek.
https://twitter.com/LechPoznan/status/1624427035572461570?s=20&t=mmONLMVBS5c6jxLncodXyw
Przyzwoity początek i…gol
Początek spotkania w wykonaniu Lechitów był obiecujący. Mogliśmy ujrzeć w ich wykonaniu parę składnych akcji, m.in. ładnie do przewrotki złożył się Filip Marchwiński, ale bezskutecznie. W 20. minucie Joel Pereira wrzucił w pole karne, ale piłka nie trafiła do żadnego z zawodników w białych koszulkach i wylądowała pod nogami Dominika Furmana. Były zawodnik m.in. Toulouse podał piłkę Damianowi Rasakowi, ale ten chyba myślał o niebieskich migdałach i zamiast przyjąć piłkę czekał na Bóg wie na co, futbolówkę przejął Radosław Murawski i celnym, czystym strzałem pokonał Krzysztofa Kamińskiego – 0:1.
Parę chwil po straconym golu fantastyczną okazję do wyrównania mieli Nafciarze – piłkę wrzucił w pole karne wrzucił Rasak, Sulek doszedł do piłki, ale w nią nie trafił. Wiślacy nie dawali oddechu bramkarzowi Lecha – Wolski na trzydziestym metrze od bramki poznaniaków odebrał piłkę Salamonowi i wyszedł na sam na sam z Bednarkiem, ale oddał bardzo słaby strzał, który pewnie wyłapał bramkarz rywala. Przed końcem pierwszej połowy swoje okazje zdążyli zmarnować jeszcze Kapuadi i Vallo. Szczególnie zły na siebie może być Słowak, który to niepotrzebnie strzelił na siłę z lewej nogi, zamiast technicznie dobić z prawej. Goście poza jedną sytuacją Szymczaka, byli kompletnie nieobecni w ofensywie.
Druga połowa do zapomnienia
Druga połowa nie przejdzie do kronik Ekstraklasy. Tak naprawdę do 75. minuty nie działo się zbyt wiele. Wisła, jakby po tych niewykorzystanych okazjach się poddała i już tak zażarcie nie walczyła o wyrównanie. W walce o gola nie pomogła głupia czerwona kartka „zarobiona” przez Jakuba Rzeźniczaka. Były zawodnik m.in. Legii wjechał korkami w niegroźnej sytuacji w Alana Czerwińskiego i zasłużenie został ukarany. Zresztą, to samo powiedział po spotkaniu trener gospodarzy, Pavol Stano:
„Czerwona kartka dla Jakuba Rzeźniczaka była raczej zasłużona. Ta kartka trochę nas zastopowała, po niej Lech wpuścił świeżych i szybkich piłkarzy mogąc się bronić. Myślę, że czerwona kartka była zasłużona.”
W 84. minucie Artur Sobiech przewrócił się w komiczny sposób, po kontakcie z Dominikiem Furmanem i sędzia początkowo dał się nabrać na zachowanie napastnika Lecha, ale po konsultacji z wozem VAR zmienił tę decyzję i koniec końców nie podyktował „jedenastki”.
Podsumowanie
Nie będzie, to spotkanie, które przejdzie do historii futbolu, ale można z niego wyciągnąć kilka wniosków. Na pewno mówi coś eksperymencie z Alanem Czerwińskim na lewej stronie defensywy. Jako rozwiązanie, przy jakiejś absencji – może być, ale jeżeli Pedro Rebocho będzie zdrów, to on powinien dostać abonament na grę w pierwszym składzie. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy płocczanie objeżdżali Czerwińskiego w tym meczu. To głównie przez niego gospodarze dochodzili do tak częstej liczby sytuacji.
Kolejnym wnioskiem jest obowiązkowa obecność Filipa Dagerstala w pierwszym składzie w dwumeczach z Bodo. Nieważne czy gra u boku Salamona, Milicia, czy nawet Satki – w duecie z każdym tych zawodników wygląda po prostu świetnie. Działacze Kolejorza powinni zrobić wszystko, żeby podpisać go na stałe.
Warto też odnotować naprawdę przyzwoite spotkanie w wykonaniu Filipa Marchwińskiego. Kilkukrotnie w trudnych sytuacjach utrzymał się przy piłce, m.in. w akcji bramkowej. Widać tendencję wzrostową w ostatnich tygodniach.
https://twitter.com/a_kowalewicz/status/1624692739341262848?s=20&t=L8cQlQ8R-GpIM9cyVzUGEw
Moje oceny za ten mecz:
Bednarek – 8
Czerwiński – 3
Salamon – 5
Dagerstal – 6
Pereira – 5
Karlstrom – 6
Murawski – 7
Skóraś – 5
Szymczak – 6
Marchwiński – 6
Ishak – 6
Weszli:
Sousa – 4
Velde – 4
Ba Loua, Sobiech – grali za krótko
Pasjonat polskiej piłki nożnej, fan talentu Michała Skórasia.