Obserwuj nas

Cracovia

Trzy kontry i trzy gole – Kolejorz gromi Cracovię!

 

Lech Poznań porażką z Górnikiem Zabrze bardzo skomplikował sobie misję zajęcia trzeciego miejsca w lidze. Co prawda czwarte miejsce również daje europejskie puchary, ale trzecie to jest jednak bądź co bądź podium, medal, większy zastrzyk finansowy i jakiś – większy lub mniejszy prestiż. Kolejorzowi gra w meczu z drużyną prowadzoną przez Jana Urbana zupełnie się nie układała. Znacznie większy procent posiadania piłki nie przyczynił się choćby na jednego strzelonego gola. Na szczęście w meczu z Cracovią było zupełnie inaczej. Zobaczyliśmy Lecha z sezonu mistrzowskiego. Zorganizowanego w obronie i zabójczego z przodu. Zapraszam na podsumowanie tego jakże pięknego zwycięstwa.

Cisza przed burzą

Nastroje przed tym meczem nie były zbyt dobre. Jakby z Lecha po odpadnięciu z europejskich pucharów zeszło ciśnienie. Przygoda w Lidze Konferencji była bezapelacyjnie najpiękniejszą europejską drogą, jaką piłkarze i kibice Kolejorza przeszli w jednym sezonie. Od porażki z Karabchem, przez zwycięstwa z Austrią, Villarrealem, Bodo i Djurgardens, aż do wygranej z Fiorentiną (po której Kolejorz odpadł, ale przy tym zapewnił sobie i własnym sympatykom masę niezapomnianych wrażeń). Niestety, mam wrażenie, że przez nią zarówno kibice, jak i piłkarze niejako zapomnieli, że kwalifikacja do europejskich pucharów na przyszły sezon nie została jeszcze wywalczona. Przez długi okres większość kibiców miało takie wrażenie.

Drużyna z Poznania regularnie traciła punkty, ale w tym samym czasie nie lepiej szło rywalom, więc wszyscy mieli złudne przeświadczenie, że wszystko jest OK. A tu nagle się okazuje, że Lech nie dość, że stracił trzecie miejsce w lidze na rzecz Pogoni, to przed meczem z Cracovią miał tylko trzy punkty przewagi nad Piastem, który w tej rundzie jest w fenomenalnej formie. Wygrana w meczu z Pasami był obowiązkiem. A perspektywy wcale nie były takie obiecujące, ponieważ poznaniakom nie raz zdarzało się tracić punktów w starciach domowych w tym sezonie.

Roszady przed meczem

John van den Brom dokonał kilku rotacji w składzie, w porównaniu z poprzednim meczem. Na ławce usiedli Pedro Rebocho oraz Joel Pereira. Od pierwszej minuty nie wystąpił również Kvekveskiri, który spotkania z Górnikiem nie może zaliczyć do tych najbardziej udanych. W ataku znowu mieliśmy wątpliwą przyjemność oglądania Sobiecha. Mikael Ishak nie mógł wystąpić, ponieważ ma on infekcję (informacją tą podzielił się na swoim Instagramie).

Bardzo ciekawie prezentuje się sytuacja Rebocho. Portugalczyk trzeci raz z rzędu usiał na ławce rezerwowych. Dwukrotnie jego miejsce zajmował Barry Douglas, a raz Michał Gurgul. W ostatnich dniach portugalskie media podały informację, że 28-latek nie przedłuży wygasającej po tym sezonie umowy. Moim zdaniem osoby pracujące w klubie powinno zrobić wszystko, żeby lewy obrońca przedłużył swój kontrakt. Brak prolongaty będzie głupotą. Tomasz Włodarczyk zaś podał po wczorajszym meczu informację, że Lech negocjuje nowy kontrakt z wcześniej wspomnianym Barrym Douglasem. Uważam, że ten ruch nie ma większego sensu. Szkot jest ważną postacią w szatni, ale poza tym walorów piłkarskich to już popularny „Basher” zbyt wielu nie ma.

https://twitter.com/a_kowalewicz/status/1654920387610771456?s=20

Kristoffer Velde masterclass

Początek spotkania nie był dobry w wykonaniu gospodarzy. Myślałem, że wejdą oni w to spotkanie z większym wigorem, mając na uwadze słabsze wyniki w ostatnich meczach. Liczyłem, że będą chcieli odpowiedzieć na krytykę szybko strzelonym golem. Gdyby Cracovia wykorzystała przeciętny początek piłkarzy Johna van den Broma, to mogłoby być różnie. Tak się jednak nie stało, ponieważ 22. minucie swój zespół na prowadzenie wyprowadził Kristoffer Velde. Bramka się wzięła z tego, że głupią stratą w środku pola zaliczył Oshima. Do piłki zagranej przez Japończyka dopadł Sobiech i dzióbnął ją w kierunku Norwega, a ten minął Niemczyckiego i umieścił futbolówkę w siatce. Bramkarz Cracovii podjął bardzo duże ryzyko, które finalnie mu się nie opłaciło. Poszedł na raz, ale skrzydłowy Kolejorza tym razem zachował zimną głowę i nie spanikował w tej sytuacji.

Już 120. sekund później było 2:0 dla 8-krotnych mistrzów Polski. Velde zagrał „zewniakiem” z połowy boiska do Filipa Marchwińskiego, który poradził sobie z obrońcą i oddał uderzenie, które po odbiciu się od słupka wpadło do siatki. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy trzeciego gola dołożył Michał Skóraś. Znowu się nie popisał Oshima. Japończyka wręcz w dziecinny sposób ograł wcześniej wspominany Norweg, dzięki czemu miał wolną całą lewą stronę. Zagrał zewnętrzną częścią buta do Skórasia, a reprezentant Polski zdobył swoją 16. bramkę w sezonie. Niemczycki był kompletnie bez szans. Prawdę mówiąc, to nie spodziewałem się, aż tak dobrej pierwszej połowy w wykonaniu piłkarzy Kolejorza.

Nudna druga połowa

Po Cracovii w drugich 45. minutach było widać, że trzy wcześniej stracone bramki odarły ich z nadziei, jeżeli chodzi o odrobienie wyniku w tym meczu. Lech mógłby prowadzić nawet wyżej, ale gol Jespera Karlstroema nie został uznany, z racji na to, że piłka po podaniu Czerwińskiego przekroczyła linię końcową. Już pomijając to, że gol nieuznany, to warto zwrócić, jak niesamowicie mocne uderzenie oddał Szwed. Druga połowa była bardzo, bardzo nudna. Na boisku nie zdarzyło się nic wartego uwagi. No może poza wejściem Jakuba Antczaka, pierwszym w tym sezonie.

Tak już trochę odbiegając od samego meczu, to miałem nadzieję, że 19-latek odegra większą rolę w tym sezonie. Warto przecież pamiętać, że debiutował już on w zeszłym sezonie za czasów Macieja Skorży. Liczę, że w nadchodzącej kampanii będzie on przynajmniej ważnym ogniwem z ławki.

Podsumowanie

Nie ma co się specjalnie rozwodzić na tym spotkaniem. Lech zaprezentował się tak, jak powinna zrobić to drużyna na takim poziomie. Nie grał w usypiającym ataku pozycyjnym, tylko postawił bardziej na grę z kontry i to się opłaciło. Kolejorz ma idealnych piłkarzy do takiej taktyki. Szybkich, dobrych technicznie, zdolnych do gry na jeden kontakt. Wiadomo, nie zawsze można tak grać, ale jeśli jest taka okazja, to warto ją wykorzystać. Sam Denny Landzaat dodał kilka słów na ten temat na konferencji prasowej:

Wiedzieliśmy, że Cracovia gra wysoko i to chcieliśmy wykorzystać. Szukaliśmy też przestrzeni pomiędzy obrońcami, trenowaliśmy nawet sytuacje sam na sam dzięki trenerowi bramkarzy, który pracował w Cracovii i zna ten zespół. Kristoffer Velde rozegrał dziś fantastyczną pierwszą połowę, pracował dla drużyny, zawsze był tam, gdzie powinien i bardzo nas to cieszy. Kristoffer Velde był dzisiaj efektywny, pracował dla zespołu.

Co oczywiste, bardzo dobre zawody rozegrał Kristoffer Velde, który miał udział przy wszystkich bramkach. Nawet na początku tej rundy jeszcze nie byłem do końca przekonany do skrzydłowego urodzonego w Norwegii. Z czasem jednak ta perspektywa zaczęła mi się coraz bardziej zmieniać. Velde może czasem przewróci się z piłką, źle ją przyjmie, ale bądź co bądź w tym sezonie „zarobił” już Lechowi 19. punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. W tej statystyce ustępuje zaledwie Michałowi Skórasiowi i Mikaelowi Ishakowi. Uważam, że jest on w Poznaniu bardzo potrzebny. Czasami chimeryczny, żenująco śmieszny, ale potrafi też zrobić „coś z niczego”.

Nieźle funkcjonowała lina defensywy, Cracovia nie miała praktycznie żadnych okazji do strzelenia goli. Nawet gdy mieli już oni jakąś okazję, to dobrze interweniował Bednarek.

Od kilku spotkań widać, że Jesper Karlstroem coraz częściej podłącza się do akcji ofensywnych. W sobotnim meczu miał dwie okazje do zdobycia bramki, podobnie było m.in. w meczu z Pogonią. Widać już wcześniej było, że Szwed potrafi grać piłką, więc cieszę się, że jego ofensywne walory są coraz lepiej wykorzystywane. Łyżką dziegciu w beczce miodu może być fakt, jak słabo (znów) zaprezentował się Artur Sobiech.

Wielu kibiców narzeka na to, że Mikael Ishak zbyt często cofa się po piłkę, przez co później brakuje go w polu karnym. Ja jednak o wiele bardziej wolę taką grę niż to, co uprawia na boisku były piłkarz m.in. Hannoveru 96. Gdyby nie fakt, że to on podawał piłkę przy bramce Velde, to nie wiedziałbym, że on zagrał w tym meczu. Przez 72. minuty dotknął on piłkę zaledwie 24 razy. To chyba mówi samo za siebie.

Pasjonat polskiej piłki nożnej, fan talentu Michała Skórasia.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Cracovia