Ten sezon w wykonaniu Lechii Gdańsk przejdzie do jej historii. Niestety dla gdańszczan, nie będzie on kolorowy. To, że Lechia spadła, wie już praktycznie każdy. Stwierdziłem, że jest to temat zdecydowanie warty podsumowania. Spadek z ligi, fatalne decyzje zarządu i beznadziejny marketing. Takimi słowami można opisać tegoroczny popis biało-zielonych.
Domek z kart i problemy finansowe
Adam Mandziara, człowiek, który od 2014 do 2021 roku pełnił funkcję prezesa Lechii. To on m.in. zapoczątkował ze swoim zarządem budowanie „domku z kart” w Gdańsku. Razem z tym sezonem cały się rozpadł, a na światło dzienne wypływały i wciąż wypływają brudy na Mandziarę. Stwierdzenie, że pomiędzy kibicami a zarządem klubu jest konflikt, to łagodna opinia. Fani Lechii nie raz dawali do zrozumienia prezesowi, że świętowaliby jego odejście z klubu na dobre. Nie będę przyglądał się dokładnemu stanowi finansów biało-zielonych, jednak żadną tajemnicą nie jest, że Lechia jest mocno zadłużona. Łączną sumę długu określa się na około 40 milionów złotych.
Mimo że funkcję prezesa Mandziara nie pełni już od dłuższego czasu, dalej jest on współwłaścicielem klubu. Dokładniej, większość udziałów w Lechii należy do firmy Advancesport AG, której 55-latek jest właśnie współwłaścicielem. Nadzieje kibicom z Gdańska przynosi Michał Brański, który już od jakiegoś czasu przymierza się do przejęcia biało-zielonych.
– W mojej ocenie jest jeden element, który może uratować całą sytuację. Bez rozwiązania tego problemu będzie trudno komukolwiek przejąć klub. Myślę, że obecny właściciel powinien uregulować wszystkie zobowiązania względem pracowników, piłkarzy, itd. W klubie trzeba posprzątać, a po drugiej stronie są ludzie, którzy mają na to środki, a myślę tutaj o rodzinie Wernze – stwierdził Michał Brański w rozmowie dla „Dziennika Bałtyckiego”.
W zeszłym tygodniu doszło do pierwszego spotkania pomiędzy Brańskim a Mandziarą. Sam zainteresowany kupnem klubu ma również za sobą spotkanie z prezydent Gdańska, Aleksandrą Dulkiewicz. Na obecną chwilę rzeczywiście gdańszczanie mają powody do nadziei. Przejęcie klubu przez Michała Brańskiego mogłoby spróbować naprawić to, co przez kilka lat nawyrabiał Mandziara i jego spółka.
– Dług właścicielski nie jest dla mnie żadnym problemem. Chodzi o zaległości w stosunku do wszystkich wierzycieli. Długu właścicielskiego w mojej ocenie nie ma, to jest dług księgowy – skomentował Brański również w rozmowie dla „Dziennika Bałtyckiego”.
Liga Konferencji, zamieszki na trybunach i początek sezonu
Z gabinetów przenosimy się już na boisko i trybuny. Poprzedni sezon Lechia zakończyła dobrze, zapewniając sobie miejsce w el. do LKE. Kibice byli pozytywnie nastawieni na nadchodzący rok, i jak zawsze mierzyli wysoko w tabeli. Pierwszy mecz eliminacji był dla biało-zielonych jednocześnie udany i tragiczny. Jeśli chodzi o to, co działo się na boisku, możemy mówić o świetnej postawie gdańszczan, gdyż pokonali oni wtedy Akademiję Pandev aż 4:1. Z drugiej strony mecz miał opłakane skutki dla gdańskiego zespołu. W pierwszej połowie spotkania na trybunę zajmowaną przez gospodarzy wtargnęła uzbrojona grupa kibiców. Sędzia przerwał mecz na ponad kilkanaście minut, a na Lechię nałożono kary. Był to jeden wielki skandal.
Kolejną rundę eliminacji biało-zieloni przegrali, najpierw remisując z Rapidem Wiedeń, a w rewanżu przegrywając 1:2. Już od początku sezonu ligowego Lechia spisywała się tragicznie. Jedyne zwycięstwo jakie odniesła na początku, to wygrana 3:2 nad Widzewem Łódź. Później nastąpiła seria porażek, wtedy też zaczęły wylewać się brudy na zarząd Lechii oraz całą resztę. Po porażce 0:3 z Lechem Poznań, z klubem pożegnał się Tomasz Kaczmarek, który pełnił rolę trenera od 1 września 2021. Po kilkunastu dniach ogłoszono jego następcę, mianowicie Marcina Kaczmarka. Polak miał wyprowadzić drużynę z kryzysu i przywrócić ją do górnej części tabeli. Początki MK w klubie zapowiadały się całkiem nieźle, bowiem na 5 pierwszych ligowych starć, 3 z nich Lechia zwyciężyła.
Runda wiosenna, zmiany w klubie i spadek
Wydawało się, że Marcin Kaczmarek był na dobrej drodze do uratowania drużyny. Chociaż przygodę w Pucharze Polski zakończyła na 1/8 finału, gdzie wyeliminował ją późniejszy zwycięzca – Legia Warszawa. Pierwsze trzy spotkania rundy wiosennej dla gdańszczan to jedna wygrana oraz dwa remisy. Z każdym dniem wydawało się, że będzie coraz lepiej. Wtedy uderzyła fala porażek, kryzysów i wielu więcej. Porażki kolejno z Koroną Kielce, Radomiakiem Radom i bolesna przegrana z Lechem Poznań aż 0:5. Nadzieję po raz kolejny przywróciła wygrana z Miedzią Legnica 4:0. Był to tylko jednorazowy przebłysk, a kolejkę później Marcin Kaczmarek został zwolniony.
Zatrudniono Davida Badię, który miał być ostateczną bronią w walce o utrzymanie Lechii. Wszyscy szybko się jednak przeliczyli. Hiszpan do Gdańska przyleciał z fatalnymi wynikami i z takimi też szybko wyjechał. Jego bilans na ławce biało-zielonych do końca sezonu wynosił 1-2-6. 6 maja koszmar gdańszczan o spadku się potwierdził. Nikt nie dziwił się frustracji fanów, która była w stu procentach uzasadniona. Doszło do takiego momentu, kiedy grupka „kibiców” Lechii spowodowała walkower w ostatniej kolejce, przez co Piast „wygrał” z Lechią 3:0.
Zmiany miały też miejsce w gabinetach. Paweł Żelem zrezygnował z pozycji prezesa klubu wraz z końcem marca. Jego obowiązki jakiś czas później przejął Zbigniew Ziemowit Deptuła. O Panu Deptule za dużo na obecną chwilę powiedzieć nie można, jednak wnioskując po jego wypowiedziach, można liczyć na lepsze zarządzanie niż ze strony jego poprzednika. 27 kwietnia zmarł dotychczasowy oficjalny właściciel Lechii, Franz-Josef Wernze. Niemiec klub kupił w 2014 roku i aż do swojej śmierci pozostał właścicielem klubu.
Transfery? Nie do końca
Ostatnim przystankiem na naszej trasie jest kwestia transferów Lechii. Jako pierwszy podczas lata do klubu przyszedł Dominik Piła, który reprezentował barwy 1. ligowego Chrobrego Głogów. Przez kolejne tygodnie do drużyny nikt nie doszedł, a jedynie kilku zawodników odeszło na wypożyczenie lub na stałe. Wypożyczony został Jan Biegański oraz Łukasz Zjawiński. Do Szwecji na stałe wrócił Joseph Ceesay. Dopiero pod koniec sierpnia do drużyny dołączyli: Joeri de Kamps i Joel Abu Hanna. Oba transfery krótko mówiąc, nie wypaliły. O Abu Hannie można powiedzieć, że ma za sobą bardzo zły sezon. Obecnie reprezentant Izraelu wraca z wypożyczenia do Warszawy. Joeri de Kamps to postać, która przez pewną część sezonu zmagała się z kontuzją, przez co nie można za wiele o niej powiedzieć.
W zimowym okienku trójka piłkarzy zasiliła kadrę biało-zielonych, lecz tylko jeden z nich wniósł cokolwiek do zespołu. Jakub Bartkowski, Kevin Friesenbichler i Louis Poznanski – to oni przyjechali do Gdańska. Jedynie Jakub Bartkowski mógł wnieść coś do drużyny na boisku, ale nie wpasował się on do układanki Davida Badii. Pozostali za wiele nie pokazali, a Poznanski nie miał nawet szansy zadebiutować na boisku. W zimie z Lechii odeszli: Christian Clemens, Krystian Okoniewski, Tomasz Neugebauer i Antoni Mikułko. Ostatnia dwójka opuściła klub na zasadzie wypożyczenia.
Podsumowując, ten sezon Lechii na rynku nie był najlepszy i zdecydowanie nie pomógł biało-zielonym w utrzymaniu. Jeszcze można dodać, że z klubem po tym sezonie oficjalnie żegnają się: Henrik Castegren, Rafał Pietrzak, Jakub Kałuziński, Łukasz Zwoliński. Flavio Paixao jak wszyscy wiedzą – zakończył karierę.
Jedyne wykształcenie, jakie posiada to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Nie przeszkadza mu to w realizowaniu życiowego celu, jakim jest zostanie dziennikarzem. Bywa gadatliwy, nieco rzadziej śmieszny (ale i to czasem mu się uda). Regularnie uczęszcza na słynny gdański bursztynek, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.