Obserwuj nas

Legia Warszawa

Twierdza Legii Warszawa zdobyta [KOMENTARZ ZE STADIONU]

479. Ta liczba zapewne nie będzie się śnić kibicom Legii Warszawa. Jednak jest ona w pewnym sensie symboliczna. Właśnie po tylu dniach kibice zgromadzeni w komplecie musieli uznać wyższość rywala w swojej twierdzy. Ostatni raz po bramce Damiana Kądziora, Piast Gliwice wracał z tarczą ze stolicy Polski. Austria Wiedeń wykorzystała bezlitośnie błędy Legii Warszawa i w pierwszym spotkaniu wraca do Wiednia z jednobramkową zaliczką. Co poszło nie tak? Jakie są wnioski po spotkaniu z Austriakami? Kto dał impuls i nadzieję na lepszy wynik w rewanżu? Zapraszam tradycyjnie po meczu na Łazienkowskiej na „Komentarz ze stadionu”.

 

Nerwowość

„To już nie jest ta Austria Wiedeń, co kiedyś” – takie informacje pojawiały się w mediach po wylosowaniu Austriaków do III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. I rzeczywiście Austria Wiedeń pod względem piłkarskim nie zachwycała. Można powiedzieć, że żaden z zawodników, będących w wyjściowym składzie, nie wyróżniał się na tle innych. Jednak dyspozycja Legii Warszawa tego dnia pozostawiała wiele do życzenia. Owszem podopieczni Kosty Runjaicia stworzyli sobie wiele dogodnych sytuacji, lecz w kluczowych momentach zawodziła głowa. Wiele nerwowości było również przy wyprowadzaniu piłki od własnej bramki. Myślę, że Legia Warszawa nie spodziewała się, że Austria Wiedeń może tak agresywnie doskakiwać do nich już na 16. metrze przed bramką Tobiasza.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1689690327865569311

***

Umiejętnie odcinali oni drogi zagrania do Bartosza Slisza, który starał się być łącznikiem pomiędzy linią obrony, a linią pomocy. Dodatkowo, po szybko straconej bramce widać było, że bardzo zależy zawodnikom Legii, aby jak najszybciej odrobić straty. Brakowało kogoś, kto uspokoi nieco grę, weźmie piłkę na siebie i ustabilizuje cały zespół. Zresztą wielu ludzi obwiniało Tobiasza za stratę bramki. Zgadzam się, że to kamień do ogródka polskiego bramkarza. Jednak moim zdaniem Elitim również mógł zachować się nieco lepiej. Dostał piłkę na tzw. konia, ale podanie w stronę Augustyniaka mogło mieć nieco lepszą jakość.  Momentami to Austria Wiedeń lepiej odnajdywała się w swoim chaosie. To oni byli bardziej agresywni i zdecydowani w swoim działaniu, mimo że piłkarsko byli wyraźnie słabsi od gospodarzy.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1689701030101934080

W drugiej połowie coś tchnęło, ale zanim to… No właśnie, znów po stracie w środku pola Austria Wiedeń kreuje sobie sytuację, w której pada bramka można powiedzieć, że z niczego. Zbyt biernie zachował się Elitim, który pozwolił dośrodkować skrzydłowemu gości, a zachowanie Artura Jędrzejczyka i Rafała Augustyniaka wołało o pomstę do nieba. Duet środkowych obrońców był wyraźnie spóźniony do interwencji, a najbardziej zaskoczyła mnie reakcja byłego kapitana warszawskiej drużyny. Niemalże nie zareagował na lecące dośrodkowanie. Jeśli dodać do tego spóźnionego Augustyniaka. Przepis na katastrofę był gotowy…

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1689705791253549057

 

Nieskuteczność

Co można zarzucić drużynie, która miała 70% posiadania piłki i oddała 20 strzałów? Popełnialiśmy zbyt proste błędy, a swoje sytuacje marnowaliśmy. Bywają takie wieczory, że po prostu nie idzie. Trzeba przyjąć to do wiadomości[…]. Duet napastników dochodził do sytuacji. Karta na pewno się odwróci. Wiem, że Tomas Pekhart i Marc Gual w tym sezonie dadzą nam jeszcze wiele radości. Zawsze są rzeczy, które można chwalić, a inne ganić. Skupmy się na faktach. Austria wygrała, bo była drużyną skuteczniejszą. Cały czas jesteśmy w grze. – tak nieskuteczność napastników podsumował trener Kosta Runjaić na konferencji pomeczowej. Naprawdę dawno nie było takiego spotkania w wykonaniu Legii Warszawa, gdzie z łatwością dochodzili do sytuacji strzeleckich, ale ich wykończenie zawodziło. Dodając do tego formę strzelecką Tomasa Pekharta i Pawła Wszołka,  to naprawdę można być w szoku, że Czech i Polak mylili się przy najprostszych sytuacjach.

***

Duże szczęście było z warszawskim klubem podczas drugiej połowy, gdzie kapitalną interwencją popisał się Kacper Tobiasz. Natomiast środkowi obrońcy nie popisali się swoim ustawieniem i umiejętnością odebrania piłki. Tutaj duży plus dla młodego golkipera, ponieważ gdyby Austria strzeliła trzecią bramkę, kwestia dwumeczu mogła zostać rozstrzygnięta. Dzięki Bogu, że Ernest Muci wziął odpowiedzialność na swoje barki i zdobył bramkę, która daje nadzieję, na odmienienie losu w rewanżu. Legia po wejściu Albańczyka oraz Makany Baku zmieniła swoje ustawienie na 1-4-4-2, gdzie bardzo mocno usposobieni ofensywni byli boczni obrońcy w postaci Wszołka oraz Ribeiro. Owszem Austria została zepchnięta pod swoje pole karne. Jednak znów zawodziła chłodna głowa w kluczowych momentach akcji.

https://twitter.com/KDabrowski_99/status/1689724331943686144?t=cBv4AXi1-b9gOgvl1xddQA&s=19

Niedosyt

Czy Austria Wiedeń miała plan na to spotkanie? Tak. Czy Legia Warszawa była gorsza piłkarsko? Nie. Czy jest niedosyt? Duży. Czy istnieje jeszcze szansa na awans? Jak najbardziej tak. Goście wcale nie zaprezentowali nie wiadomo jakiego futbolu. Tutaj chodziło o konsekwencję w swoim działaniu oraz umiejętność popełnienia mniejszej ilości błędów. Austrii się to udało, choć również jej obrona przypominała bardziej ser szwajcarski. Jednak to był jeden z tych dni, w którym nic nie szło. Od pierwszej minuty bramka Fruchtla była jak zaczarowana, albo nagle piłkarze Legii zapominali jak się pakuje piłkę do siatki.

Miejmy nadzieję, że to był najgorszy mecz w wykonaniu Legii Warszawa w tym sezonie. Naprawdę pomimo niekorzystnego wyniku Legia nadal może spokojnie awansować do fazy play-off Ligi Konferencji UEFA. Wszyscy czują niedosyt, ale uważam, że po spotkaniu w Warszawie to Legia Warszawa nadal jest faworytem do awansu. Musi po prostu być bardziej opanowana i skuteczniejsza. Jeśli sam warszawski zespół nie zrobi sobie krzywdy jak w stolicy, myślę że sprawa awansu będzie załatwiona…

 

***

Kto do „minusów” w spotkaniu z Austrią? Przede wszystkim Gual oraz Patryk Kun. Hiszpanowi niemal nic nie wychodziło w czwartkowy wieczór. Brakowało dokładnego przyjęcia oraz przede wszystkim zimnej krwi w rozgrywaniu piłki. To wszystko było chaotyczne oraz wyglądało na jedną wielką improwizację. Po świetnym meczu z Ruchem Chorzów totalny zjazd formy. Oby to był wyjątek od reguły. Patryk Kun no cóż… Nie jego spotkanie, nie jego rywal. Szarpał, robił co mógł, ale to było zdecydowanie za mało. Dużo więcej akcji przechodziło przez prawe wahadło, gdzie ustawiony był Paweł Wszołek, który dużo lepiej radził sobie z lewym obrońcą gości.

Do „plusów” wędrują zmiennicy – Ernest Muci oraz Makana Baku. Albańczyk potwierdził, że słabsza dyspozycja z Niebieskimi była wypadkiem przy pracy. Kreował, podawał, strzelał. Schodził do środka boiska, gdzie starał się indywidualnie mijać przeciwników i zyskiwać przestrzeń. Występ okraszony golem, który daje nadzieję, że w rewanżu szala przechyli się na stronę zespołu z Warszawy.

Kto dośrodkowywał na głowę Albańczyka? No właśnie, Makana Baku, który przez wielu (w tym przeze mnie) był skreślany jeszcze przed początkiem sezonu. Zrobił to, czego od ludzi wchodzących z ławki się oczekuje. Dodał powiewu świeżości, rozruszał zdecydowanie lewą stronę boiska oraz zaliczył asystę. Oby tak dalej, a kto wie, może w przyszłości Niemiec powalczy o wyjściowy skład…

 

Oceny pomeczowe

Oceny w skali 1-10 (wyjściowa ocena 5)

Ławka rezerwowych

Jędrzejczyk – 4

Rosołek – 3

Muci – 7

Baku – 6

Celhaka – 3

 

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa