Obserwuj nas

Zagłębie Lubin

Waldemar Fornalik – osąd (anty)bohatera

28 stycznia minął rok od pierwszego oficjalnego spotkania Waldemara Fornalika w roli trenera Miedziowych. Zaczęło się od imponującej derbowej wygranej we Wrocławiu, ale im dalej w las, tym częściej w lubińskim środowisku zadawano sobie pytanie czy w Lubinie został od tego czasu poczyniony jakikolwiek progres. Już na wstępie tego tekstu mogę powiedzieć, że absolutnie nie widać pójścia do przodu w wykonaniu Zagłębia. W ilu procentach jest to wina szkoleniowca? A może  problemem są ci główni aktorzy, biegający po zielonej murawie? No i przede wszystkim, czy klub powinien rozważyć przedłużenie umowy z najbardziej doświadczonym trenerem, pracującym obecnie w Ekstraklasie? Zapraszam do lektury.

Byle nie wychodzić przed szereg

Wiecie do kogo można najbardziej przyrównać Zagłębie Lubin z rundy jesiennej? Do ucznia, który przez całe życie w szkole podstawowej i liceum jechał na trójkach, a gdyby wykorzystał swój potencjał, miałby nawet szansę na świadectwo z wyróżnieniem. Taki, który nie lubi zbytnio się wyróżniać, czasem zawali sprawdzian, raz na jakiś czas zrobi bardzo dobry projekt, ale generalnie nic ponadto. I z Miedziowymi pod wodzą Waldemara Fornalika jest podobnie. Gdy na wiosnę się paliło, to drużyna byłego selekcjonera naszej kadry potrafiła się zebrać i zaliczyć udany finisz rozgrywek. Tymczasem, gdy sytuacja w tabeli jest względnie stabilna, nie mam odczucia, że ta drużyna za wszelką cenę chce walczyć o coś więcej, niż o górną połówkę.

Przy czym, to też nie jest tak, że Waldemar Fornalik nie ma do tego odpowiednich narzędzi. Dostał tych zawodników, których chciał. Ba, lubinianie mają w końcu siódmy skład w lidze pod względem wartości rynkowych (via transfermarkt.pl). Niestety, przez bardzo słabą drugą część jesieni, te wartości ciągle lecą w dół. Ale wiadomo – pieniądze nie grają, a liczy się to, co na zielonej murawie. Oczywiście także i trener nie ma na nie wpływu, ale ma na inną bardzo ważną kwestię, z którą w Lubinie nie jest najlepiej i trzeba ją poruszyć.

Źródło: www.transfermarkt.pl

Brak postępów indywidualnych

Tomasz Makowski, Aleks Ławniczak i… no w sumie to wszyscy. Ta dwójka piłkarzy lubińskiego klubu wyróżniła się na plus w pierwszej rundzie tego sezonu najmocniej. Trudno dokoptować do nich kogoś trzeciego. W przypadku zawodników Zagłębia Lubin można mówić tylko i wyłącznie o systematycznym zjeździe w dół. Rolą trenera jest mimo wszystko wykrzesanie ze swoich podopiecznych tego, co najlepsze – tego, czego tutaj po prostu nie ma. Zrywy miał Bułeca, co raz to lepsze piłki rozsyłał Damian Dąbrowski, ale to i tak tylko kropla w morzu potrzeb kibiców. Spoglądamy na takich piłkarzy jak Kurminowski czy Dioudis, którzy tani w utrzymaniu nie są, a nie można mówić tu o progresie. W przypadku Greka, ten zjazd formy jest bardzo zastanawiający. Bramkarz, który swoimi interwencjami walnie przyczynił się do utrzymania Miedziowych, jesienią zagrał może jeden dobry mecz – konkretnie ten w Zabrzu, gdzie mocno pomógł w wywiezieniu kompletu punktów ze stadionu przy ul. Roosvelta.

Druga sprawa to młodzieżowcy, a raczej ich brak. Trener Fornalik przed rozpoczęciem tego sezonu w wywiadzie dla Weszło zaprzeczał twierdzeniu, wedle którego nie stawia na młodzież. Jedną kwestią jest stawianie na młodych, utalentowanych zawodników z akademii, a drugą jest ich rozwijanie. W Lubinie fakty są takie, że za kadencji byłego selekcjonera znaczącego postępu nie poczynił żaden wychowanek. Co więcej, pod koniec rundy były mecze, w których młodzieżowca brakowało nawet w wyjściowej jedenastce. A utalentowani zawodnicy w młodszych kategoriach wiekowych są, tylko trzeba im dać się pokazać w meczu nawet na ostatnie pięć minut, kiedy wynik jest już rozstrzygnięty. Niestety u Miedziowych brakuje już nawet tego, a tendencja spadkowa z liczbą młodzieżowców nie napawa optymizmem na przyszłość.

Przewidywalność do bólu

Obserwując grę lubinian jesienią, przez większość czasu miałem poczucie niewykorzystanego potencjału, jaki niewątpliwie posiada ta drużyna. Momenty dobrej gry oczywiście się pojawiały, ale ciężko wskazać więcej niż jeden mecz, w którym Miedziowi od początku do końca byli wyraźnie lepsi od przeciwnika. Wynika to niestety z tego, że styl preferowany przez trenera Fornalika zazwyczaj opierał się na dość zachowawczym podejściu. I rzeczywiście, sprawdzało się ono do momentu, gdy wyniki się zgadzały. Zawodnicy wykazywali się też charakterem odwracając wyniki na swoją korzyść w pierwszych dwóch meczach sezonu. Z czasem zaczęło jednak tego brakować.

Na myśl przychodzi mi większość meczów wyjazdowych Zagłębia, gdzie zazwyczaj Miedziowi byli bezradni i szybko zostawali „wyjaśniani” przez rywali. Dopiero od meczu w Łodzi widziałem zmianę nastawienia pod względem niezostawiania miejsca rywalowi w momencie, w którym ten zaczyna grę od własnej bramki. Tendencja ta powtarzała się w kolejnych meczach ligowych oraz w zimowych sparingach i to jest zdecydowanie na plus.

***

Zagłębie Lubin, nie licząc beniaminków, straciło najwięcej goli w PKO BP Ekstraklasie. Drużyna z Lubina jest najgorzej „wchodzącą w mecze” ekipą Ekstraklasy, obok ŁKS-u Łódź. Potwierdza to statystyka kwadransów, w których to drużyny tracą bramki. Właśnie z beniaminkiem z Łodzi w pierwszych 15 minutach lubinianie mają ich najwięcej, bo aż 7 (via ekstrastats.pl). Ciągle powtarzający się brak koncentracji to niestety kolejny problem, z którym trener Fornalik i jego sztab sobie nie radzą. Mecze domowe z Legią czy Śląskiem, końcówka meczu z Widzewem i wyjazdowe starcia z Cracovią oraz Koroną, nie wspominając o wypuszczonym zwycięstwie prowadząc 2-0 na Stadionie Śląskim. Tego jest za dużo! Wszystko sprowadza się niestety do pragmatycznego podejścia, w którym po np. strzeleniu gola na 1-0 z Piastem czy Widzewem, nie było chęci pójścia po więcej, aby zamknąć definitywnie mecz. Miedziowi są zbyt przewidywalni, a mają zdecydowanie możliwości i umiejętności, by takowy stan rzeczy na wiosnę zmienić.

Rozmowa ze Specjalistą

Żeby jak najbardziej klarownie przedstawić Wam panujące wśród lubińskich kibiców nastroje, poprosiłem o wypowiedź Michała Szczygła, prowadzącego pokój na X pt. SpecjaliściZL oraz udzielającego się na łamach www.zaglebiak.com.

Jak bardzo rozczarowany jesteś jesienią w wykonaniu Zagłębia? Po w miarę pewnym utrzymaniu spodziewano się kroku naprzód.

Wszystko zależy od kontekstu, w jakim umieścimy to pytanie. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko perspektywę krótkoterminową, to paradoksalnie, rozczarowanie nie będzie zbyt duże. Zespół został kompletnie przemeblowany, jest mnóstwo nowych twarzy, a wynik mimo tego, aż tak zły nie jest. Pewnym uśmiechem losu jest też fakt, iż w tym sezonie beniaminkowie dość mocno odstają poziomem od reszty, więc wszystko wskazuje na to, że skala trudności „utrzymania” nie będzie zbyt wysoka.

Problem w tym, że polityką „tu i teraz” jesteśmy już piekielnie zmęczeni. Dwa sezony dość dramatycznej walki o utrzymanie zrobiły swoje i wszyscy mieli nadzieję na to, że w końcu będzie nam dane wziąć nieco głębszy oddech. Jednak to, co udało się we Wrocławiu czy Białymstoku, zdaje się nie do powtórzenia u nas. I nie mam na myśli, że wszyscy oczekiwali, że Zagłębie nagle zacznie zgłaszać aspirację do tytułu. Aż tak się nam wszystkim nie odkleiło. Oczekiwaliśmy wskoczenia na poziom, w którym nerwowość nie dyktuje kolejnych kroków. Okazuje się jednak, że mimo jednego z wyższych budżetów w lidze, nawet taki krok zdaje się dla nas zbyt duży. To tutaj rozczarowanie jest największe.

Twój największy zarzut do trenera? Gdzie zostały popełnione błędy?

Waldemar Fornalik zdaje się być jednowymiarowy. Ma swój określony pogląd na grę zespołu, swoje wypracowane metody pracy i bazuje na tym, czy w danym środowisku się to wszystko zazębi. Tak było choćby w Piaście. Gdy jednak trzeba szukać nowych pomysłów i schematów gry, gdy trzeba za sobą pociągnąć szatnię, wtedy zaczynają się problemy. Zmiany jeden do jednego, liczenie na indywidualne zrywy, trwanie w schematach, które się nie sprawdzają to problem. Jednak największym błędem jest zupełnie bezosobowe zarządzanie zespołem. Tak traci się zaufanie szatni, a bez tej chemii nie ma mowy o dobrych rezultatach.

Jak bardzo winą takiego stanu rzeczy w aspekcie sportowym jest trener? Może problemem są ci główni aktorzy na murawie?

Nie potrafię oszacować, jak procentowo rozkładają się akcenty. Z pewnością za obecny stan nie można winić tylko trenera Fornalika. W biznesie często mówi się o kulturze organizacyjnej, jako swoistym zlepku wszystkich elementów, które powodują, że dana firma działa i rozwija się jak należy, a pracujący w niej ludzie czują zadowolenie z pracy. To samo dotyczy klubu sportowego. Jeśli jeden lub więcej elementów jest ogniskiem zapalnym, ma to wprost przełożenie na pozostałe elementy, które również będą na tym cierpieć. Czy w Zagłębiu wszystkie elementy składowe są ze sobą kompatybilne? Z pewnością nie.

Jesteś w stanie wymienić jakikolwiek pozytyw w grze tej drużyny? Większość uniwersum polskiej piłki pewnie powiedziałaby, że Zagłębie jest najnudniejszą drużyną do oglądania.

Z tym stwierdzeniem się nie zgodzę. Owszem, bardzo często pragmatyzm nie pozwala nam rozwinąć skrzydeł, ale jest wiele elementów, które mogły cieszyć kibiców. Buletsa pokazał kilkukrotnie, dlaczego tyle lat narzekaliśmy na Figo. Damian Dąbrowski, który z każdym meczem odciska coraz większe piętno na zespole, czy Tomek Makowski, który z obiektu drwin mozolną pracą wypracował sobie miano największego pozytywnego zaskoczenia jesieni. Jeśli tej drużynie grać się w piłkę pozwoli, jest tu wystarczająco dużo jakości i polotu, aby mecze Zagłębia kojarzyły się z fajnie spędzonym na stadionie czy przed telewizorem czasem. Jednak im gorsza w tabeli będzie nasza pozycja, tym bardziej pragmatyczną i ciężkostrawną grę będziemy proponować.

Czy trener Waldemar Fornalik powinien odejść wraz z końcem umowy? Raczej nie zakładam, że chciałbyś mimo wszystko przedłużenia…

Zdecydowanie powinien odejść. Nie jest tajemnicą, że nie byłem fanem jego zatrudnienia. Uważałem bowiem że charakterologicznie i „piłkopoglądowo” nie pasuje do Zagłębia Lubin. Dziś, po roku czasu, wszystkie moje obawy z nim związane zdają się potwierdzać, a nawet warsztat, którego wcześniej nie kwestionowałem, zdaje się być mniejszy i bardziej jednowymiarowy niż sądziłem. Czy Waldemar Fornalik jest złym trenerem? Nie, chyba nie, ale według mnie potrzebuje zupełnie innego środowiska, by wszystkie swoje atuty pokazać.

Czy to w takim razie ma jeszcze sens?

W przeciwieństwie do mojego rozmówcy, dużo sobie obiecywałem sobie po byłym szkoleniowcu Piasta czy Ruchu. Niestety po upływie czasu, rozczarowanie, tak jak pewnie wielu kibiców Zagłębia, jest duże. Dlatego uważam, że ta współpraca powinna się w czerwcu zakończyć i nie wcześniej. Czas na ewentualne zwolnienie moim zdaniem było w okresie październik – listopad, gdzie seria bez zwycięstwa się ciągnęła bardzo długo. Jednakże teraz, gdy lubinianie mają w miarę bezpieczną pozycję w tabeli i tylko jakiś kataklizm mógłby sprawić, że lubinianie znowu będą walczyć o przetrwanie, zmiana nie ma większego sensu.

Co ciekawe, mimo że trener Fornalik prowadzi Zagłębie ponad rok, to i tak już jest trzecim najdłużej pracującym szkoleniowcem lubinian od czasu ich powrotu do Ekstraklasy w sezonie 15/16. Drugiego w tej klasyfikacji Martina Seveli raczej już nie dogoni. No chyba że klub zdecyduje się na przedłużenie umowy jednego z najbardziej doświadczonych szkoleniowców w naszej Ekstraklasie. Odpowiedzi na to pytanie dostarczy nam z pewnością zbliżająca się wielkimi krokami runda wiosenna sezonu 23/24. Jednakże póki przerwa trwa, kibicom Miedziowym pozostaje nadzieja, że ta runda znowu nie będzie im się kojarzyć wyłącznie z rozczarowaniem.

Fot. Materiały prasowe Zagłębia Lubin/Tomasz Folta

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Zagłębie Lubin