Obserwuj nas

Rozgrywki

Ekstraklasa i Twitter jak marchewka z groszkiem

 

Łatwo się śmiać z bramkarza Jagiellonii. Sam to nieraz robiłem i prawdopodobnie nieraz jeszcze będę robił. Ot pocieszny matołek, o świadomości wyjątkowo głupiego dziecka. Prawdziwy szyderca nie może jednak śmiać się tylko i wyłącznie z rzeczy oczywistych, prawdziwy szyderca nie może śmiać się z rzeczy do obśmiewania łatwych, a Messi, Ronaldo i Ibra strzelać łatwych bramek. Jest wszak tyle rzeczy wymagających od śmieszka inwencji, lotnego umysłu i przynajmniej przyzwoitej wiedzy powszechnej. Szydera nie powinna być wtórna, a „hejt” błahy i nudny.

Wyobraźmy sobie taką rozmowę:

– Przepraszam, czy ten tramwaj jedzie przez Łagiewniki?

– Żryj gruz!

– (Zdjęcie Jóźwiaka bez zęba)

– (Zdjęcie Jóźwiaka bez zęba w negatywie)

– (Zdjęcie płaczącego kota)

Przygodny świadek tej rozmowy pomyśli od razu: „Pieprzony Twitter” Nikt nikogo nie zaskoczył, suspens jak bluzgi na stadionie w Poznaniu. Chodzi o to, żeby śmiać się z rzeczy nieoczywistych. Np z zatwardzenia koleżanki albo z kopnięcia kolegi w genitalia. Niebanalnie, nieprawdopodobnie zabawnie. Ogólnie śmianie się z ludzi jest wporzo. Oczywiście można się śmiać ze zwierząt albo inżynierów ale to jednak nie to samo. Wdzięcznym obiektem żartów są informatycy z tymi swoimi przetłuszczonymi włosami, onanizowaniem się, okularami ze szkłami grubości szklanych kafelków i swetrami zrobionymi na drutach. W sumie niewiele różnią się od chcących być modnymi, nowoczesnymi piłkarzami. Ten sam muł w oczach…

Podobno są tacy twardziele, którzy słuchają wywiadów pomeczowych. Rozumiem, że ludzie bywają zboczeni i czasami ich chore popędy nie uspokajają się po zamknięciu się w ubikacji ze zdjęciem półnagiej kobiety/mężczyzny/wpół oskubanej kaczki (nie potrzebne skreśl sobie, czytelniku). Rozumiem, że ktoś może doszukiwać się objawień, wizji wsłuchując się w słowa innych, że oczekuje nadejścia proroka jakiejś dziwnej, skoliodycznej religii. Ale na Dźwiroga, słuchać piłkarzy? W większości przypadków oni sami nie rozumieją słów, które wypowiadają. Kiedyś Barney Stinson stworzył zestaw dwuwyrazowych odpowiedzi, którymi mógłby kontynuować każdą rozmowę: „sie wie”, „ no co Ty!”, „odlotowo”. Tak samo piłkarze mają wtłoczone to głów 5 zdań. Znacie je wszyscy, szkoda miejsca by je tu wymieniać. Z piłkarzy śmiać się powinno, to niezbywalne prawo kibica, a szydera jest cechą charakterystyczną kibica inteligentnego. Bo do szydery trzeba mózgu. Taki cios w jaja jest przecież czymś łamiącym utarte schematy empatii. Kiedyś widziałem jak komuś spuchły jądra po upadku na WF z drabinki na poręcz….to właśnie wtedy postanowiłem kim chcę w życiu zostać. I nie byłem w moim postanowieniu odosobniony. Popłakaliśmy się ze śmiechu (4 z nas poszło na medycynę). I choć w gdzieś w środku każdy z nas współczuł koledze to nie zdawał sobie z tego sprawy. Ja zdałem sobie z tego sprawę niedługo później, wtedy gdy podczas odpoczynku na boisku ktoś upadając wystawił kolano u wylądował z wystającym kolanem i całym impetem w moje rejony intymne. Wtedy płakałem również, płakałem długo, płakałem 2 razy. A śmiech? Śmiech wrócił gdy się zrewanżowałem…Pełna szydera, roast!

Lubię oglądać piłkarzy wykwintnych. Takiego Pawełka Mariusza dla przykładu, ucznia, który przerósł mistrza Cabaja Marcina. Z jaką zawziętością podnosi się chociaż wie, że już za chwilkę wywinie taki numer, że klękajcie narody! Jakie samozaparcie, jaka determinacja….przepiękne!

Czasami jednak daję się ponieść euforii i po jakimś spektakularnym zagraniu podsłuchuję co też mają do powiedzenia koledzy i sam bohater. „Nie mamy żalu do Mariusza” – to oczywiste, że nie macie, ja też nie mam. „Nie mogę tracić koncentracji”, „Mogłem się lepiej zachować”, słychać z głośnika, a ja turlam się ze śmiechu i kwiczę. „Nikolic? Nadal uważam, że Robak jest lepszym napastnikiem” – jestem na granicy posikania się w gacie. „Na pewno nigdy nie zagram w Legii”…i tu stop, śmiać się przestaję bo boję się, że Prezes podejdzie ambicjonalnie i udowodni wszystkim, że ma dar przekonywania. Ostrożnie wychodzę z pokoju, wychodzę tyłem dla większej dramaturgii sceny. Jest czas śmiech ale jest czas strachu, a Prezes Bogusław umie postraszyć. Ostatnio postraszył redaktora Batora Przemysława….ależ był ubaw dla postronnych, naturalnie. Przemiły Redaktor robił dobrą minę do złej gry, widocznie podskórnie wyczuwał konwencję ale wolał się nie wychylać. Jak sobie przypomnę kolegę spadłego z drabinki, to on się nie śmiał wcale. Redaktor Przemek wygrywa!

Ekstraklasa i Twitter to naczynia połączone, jedno bez drugiego traci na znaczeniu. Ekstraklaso nie poważniej, Twitterze nie zmieniaj się.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki