Obserwuj nas

Kluby

Jak Piotr Nowak wprowadził Lechię do górnej ósemki?

Do klubu w przerwie zimowej przychodzi nowy trener. Miejsce w tabeli jest dalekie od oczekiwań kibiców, drużynie brak skuteczności i charakterystycznego stylu gry, a poszczególni zawodnicy grają wyraźnie poniżej swoich możliwości. Jakby tego było mało, dwóch kluczowych piłkarzy odchodzi, a na tydzień przed rozpoczęciem rundy rewanżowej klub zostaje ukarany ujemnym punktem i przesuwa się w dół tabeli. Niezbyt komfortowa sytuacja, łagodnie mówiąc. Cel jest jeden – wyprzedzić czwórkę rywali i zakończyć sezon zasadniczy w górnej ósemce. Ile czasu? Dziewięć meczów. Co w tych okolicznościach zrobił Piotr Nowak by wyciągnąć drużynę z kryzysu  i włączyć się do gry o europejskie puchary?

Po pierwsze – bez rewolucji

Wszyscy w Gdańsku przywykli do miliona transferów co pół roku. Muszę przyznać, że tym razem czułem się strasznie nieswojo, bo ciężko było nawet o jakieś wiarygodne plotki. Nowak wraz z zarządem zdecydowali, że wystarczy kilka uzupełnień. Oczywiście słusznie – problemem Lechii nie były niskie umiejętności piłkarzy, tylko ich słaba forma. Zatem podstawą planu była odbudowa zawodników, którzy byli w kadrze i zdążyli już się poznać. Żadnego pójścia na skróty, tylko praca z ludźmi.

„Mamy być nieprzewidywalni”

Skoro obyło się bez rewolucji personalnej, zmiany musiały nadejść w taktyce. Ustawienie z trójką obrońców początkowo nie było przyjęte z wielkim entuzjazmem. Głównie przez słabe wyniki w sparingach. Nowak w „międzyczasie” powtarzał, że jest to tylko pewna baza, która pozwoli na płynne przechodzenie między systemami i wcale nie jest pewne, że Lechia w ten sposób będzie grała w lidze. Pojawiły się również wątpliwości, czy w drużynie są odpowiedni wykonawcy do 3-5-2. Poza Stolarskim, trudno było wskazać kogoś, kto nadawałby się do gry na wahadle. Nowak postawił na swoim i miał rację. Okazało się, że drużyna z meczu na mecz coraz lepiej radzi sobie w nowym ustawieniu, a Mak, Haraslin czy Peszko dają radę jako wahadłowi, jeśli się ich odpowiednio przygotuje. Dzięki przejściu na nowy system, Nowakowi było łatwiej wyłożyć na stół wszystkie najlepsze karty i w pełni zaprezentować potencjał ofensywny drużyny. Z biegiem czasu Lechia nauczyła się również płynnie zmieniać formację w trakcie meczu, w zależności od potrzeb i okoliczności, co pozwala jej na szybkie reagowanie na wydarzenia boiskowe.

„Chcę żeby byli częścią mnie i czuli, że chcę z nimi coś wygrać. That’s it.”

Jakie były moje wrażenia, gdy zobaczyłem pierwszy wywiad wideo z Nowakiem? Pewny siebie, pozytywny, głodny sukcesu, zaraża optymizmem. Od samego słuchania konferencji prasowych chce się wyjść na boisko, sieknąć hat-tricka i sprawić, by rywal zaczął myśleć o zmianie profesji. Przeciwieństwo wiecznie niezadowolonego i krytykującego von Heesena. Nic więc dziwnego, że zadziałało to również na piłkarzy. Na pierwszy rzut oka było widać, że się odblokowali mentalnie. Próbują trudniejszych zagrań, piłka „chodzi” szybciej i każdy chce uczestniczyć w ataku. Po prostu piłkarze cieszą się grą, czego nie było widać jesienią. Czy daje to wymierne efekty? Lechia dwukrotnie w tej rundzie strzelała rywalom 5 bramek w meczu. Poza tymi przypadkami, od czasu powrotu do Ekstraklasy (7,5 sezonu), udało się to… 2 razy. Co więcej, żadna drużyna w lidze nie strzeliła w tym roku więcej goli niż Lechia. To nie tylko podoba się kibicom, ale napędza samych zawodników. Wygląda więc na to, że pozbycie się mentalnej blokady i postawienie na ofensywę było kluczowe w całym procesie. Z podobnym efektem mieliśmy do czynienia kiedy Lechię objął Ricardo Moniz. Praktycznie z miejsca odmienił drużynę, przy czym za każdym razem powtarzał, że najważniejsza jest wiara piłkarzy we własne umiejętności. No i parcie do przodu w pogoni za bramkami. Brzmi prosto i działa.

Pressing kluczem do sukcesu

W Ekstraklasie często sprawdza się zasada, że jak umiesz grać pressingiem, to masz wyniki. Nowak wdrożył ten element na takim poziomie intensywności, że ekipy nieco słabiej operujące piłką mają spory kłopot z jej utrzymaniem nawet na swojej połowie. Idealnym przykładem będzie tutaj mecz z Jagiellonią, w którym aż cztery z pięciu goli dla Lechii padły po odbiorze piłki na połowie rywala. Wynik imponujący. Oczywiście to wszystko byłoby niemożliwe gdyby nie odpowiednie przygotowanie fizyczne. Wszyscy wiedzą, że Nowak słynie z ciężkich treningów – z tego powodu mieli mu się postawić zawodnicy Philadelphii Union. Jakby tego było mało, na stanowisko trenera od motoryki zatrudniono Michała Adamczewskiego. Przeciwko niemu z kolei buntowali się piłkarze Korony. Dlaczego? Bo mieli za ciężko. Lechiści zacisnęli zęby, zaufali sztabowi i teraz zbierają tego owoce. Gdańszczanie potrafią przez pełne 90 minut grać na wysokiej intensywności, o czym przekonała się chociażby Legia.

Maestro w środku pola

Po jesieni w drużynie aż roiło się od zawodników do odbudowania. Zawodzili Mila, Peszko, Kuświk, a także Krasić. Ten ostatni grał tak fatalnie, że nikt nie wiązał z nim już żadnych nadziei. Kibice najchętniej sami odwieźliby go gdzieś do Kazachstanu, gdyby znalazł się frajer skłonny go zatrudnić. No i stało się coś, czego nie spodziewał się nikt. Nowak nie dość, że odbudował Krasicia fizycznie, to znalazł mu zupełnie nową pozycję. Miloš w środku pomocy? Wielu pukało się w głowę i nie dowierzało, lecz już w sparingach było widać, że to może się udać. Trener postawił na swojego „Maestro” – jak nazywa Krasicia, a ten zaczął rządzić w środku pola – rozgrywał, odbierał, dryblował i miał bardzo duży wkład w dobre wyniki drużyny. W spotkaniach z Legią i Ruchem można było nawet odnieść wrażenie, że powoli wraca ten gość, który był gwiazdą w Juventusie. Droga do tego oczywiście daleka, ale kierunek właściwy.

Jest nad czym pracować

Na koniec, żeby nie było zbyt różowo, należy wspomnieć, że w grze Lechii jest oczywiście sporo do poprawy. Przede wszystkim, należy zacząć punktować na wyjazdach, bo pod tym względem jest wyjątkowo słabo. Zbyt często zdarzają się indywidualne błędy w obronie, przez co drużyna traci strasznie głupie gole. Również w ofensywie nie jest idealnie, ponieważ Lechię z pewnością stać na lepszą grę skrzydłami. Trzeba jednak wziąć pod uwagę punkt wyjścia. Nowak scalił drużynę, podbudował jednostki, przeprowadził rewolucję taktyczną i nadał kierunek rozwoju. Skala postępu jest naprawdę duża i pozwala wierzyć, że Lechia wreszcie jest na dobrej drodze do tego, by grać na miarę swojego potencjału.

Good job, coach!

[vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/3″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”5800″ custompost_name=”S. Kaczorowski” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row]

Polska piłka oczami kibiców. Chcesz dołączyć? DM do @nopawel

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Kluby