Cracovia
Nudno na murawie, ciekawie na trybunach. Derby Krakowa nie zachwyciły
Autor
Sebastian Warzecha
Wobec wcześniejszych meczów Ekstraklasy rozgrywanych w sobotę, derby Krakowa miały być starszym bratem – lepszym, ciekawszym, bardziej emocjonującym. Tak się jednak nie stało. Głównym aktorem widowiska zostali kibice obu zespołów, a piłkarze stanowili dla nich jedynie tło.
Gra na murawie była rwana, szarpać próbowali pojedynczy zawodnicy, tylko czasem udawało się skonstruować składną od początku do końca akcję czy to Cracovii, czy Wiśle. Nie brakowało chęci, ambicji, ale wynikało z tego niewiele, a liczba celnych strzałów – łącznie było ich zaledwie pięć – tylko to potwierdza.
[vc_single_image image=”17293″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Walka poza murawą
Zacznijmy więc od tego, co najciekawsze. Bo kibice dopisali. Na stadion zawitało ich niemal 30 tysięcy, co już było zwiastunem tego, że pod tym względem – jak zresztą każde – te derby nie zawiodą. Faktycznie, gdy na godzinę przed rozpoczęciem spotkania przychodziłem pod stadion, już słychać było fanów obu zespołów. I tak aż do ostatniego gwizdka.
Nie mogę, niestety, napisać samych peanów na ich cześć. Choć doping z obu stron był głośny, to jednak – czego nie znoszę – zbyt często skupiano się na obrażaniu derbowego rywala, zamiast na wspieraniu swojej drużyny. Nie marzę już nawet o derbach, w trakcie których takich przyśpiewek w ogóle by nie było, jednak fajnie gdyby ograniczono choć trochę ich ilość.
Jeszcze fajniej byłoby, gdyby na boisko nie wnoszono petard hukowych. Co prawda Grzegorz Sandomierski, w kierunku którego na początku spotkania poleciało ich wiele, mówił w mixed zonie, że był w stanie się od tego wszystkiego odciąć, to jednak niedawny mecz Polska – Rumunia pokazał, dlaczego każdy, kto rzuca coś takiego na murawę, powinien nigdy więcej na stadion nie wrócić. Zresztą, ciekaw jestem ilu z rzucających w tym spotkaniu, wyklinało wtedy Rumunów.
Kibice gości za to „zachwycili” paleniem szalików rywala, podniszczeniem stadionu im. Henryka Reymana i problemami, jakie sprawiali policji po meczu. Już na początku meczu spiker prosił o „zaprzestanie wyrywania krzesełek”, a z czasem mógłby pewnie do tej listy dodać jeszcze kilka rzeczy. Oczywiście należy do tego doliczyć wspomniane wcześniej przyśpiewki.
Teraz pozostaje tylko czekać na decyzje „z góry”. Bo że oba kluby powinny oczekiwać kar, wszyscy się pewnie zgodzą. Jeśli tak się stanie, to przynajmniej jedno się wyjaśni – na co Wisła spożytkuje środki zebrane w ramach akcji #12bohater.
Szlachetna Paczka
Super pomysł. Serio, oddanie miejsca na koszulkach takim akcjom, to zawsze znakomita idea, którą trzeba tylko chwalić. Zresztą, klub też na tym korzysta. Zastanawia mnie jedynie czy derby to naprawdę tak dobry mecz do założenia tych strojów. Wiem, że mają zapewne największą oglądalność, wiem, że przyciągają na stadion tłumy, ale gdy siedziałem na trybunie i słyszałem mniej więcej coś takiego…
Kibice Wisły: Walczyć jak Sparta, Cracovia jest ch… warta!
Kibice Cracovii: Wisła to stara k…!
Spiker: Piłkarze Wisły wychodzą dziś na mecz w koszulkach z logo Szlachetnej Paczki (…).
Coś tu się nie zgadza, prawda? Ale(!) jeśli chociaż jedna osoba przekonała się do tej akcji, dzięki temu, że jej logo pojawiło się podczas tego spotkania, to należy tylko pogratulować pomysłodawcy umieszczenia go na koszulkach „Białej Gwiazdy”. I tyle.
[vc_single_image image=”17295″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Małecki vs Deleu
Nie ma sensu opisywać całego spotkania, ale o tym warto wspomnieć. Próby upilnowania Małego przez prawego obrońcę Cracovii i próby wykiwania Deleu przez skrzydłowego Wisły stanowiły ozdobę tych derbów. Zawsze ruchliwy Małecki wyglądał, jakby dostał dodatkowe płuca. I serce. I mózg, nerki, wątrobę… w sumie to wszystko. Zawsze znajdował w sobie jeszcze odrobinę mocy, by ruszyć do przodu i próbować urwać się Brazylijczykowi.
A defensor gości początkowo miał spore problemy. Kilka razy musiał ratować się grą na pograniczu faulu i bardzo prawdopodobne, że gdyby te zawody sędziował ktoś inny, a nie Tomasz Kwiatkowski (swoją drogą bardzo fajny mecz w jego wykonaniu), to dostałby wreszcie żółty kartonik. W późniejszej fazie spotkania doświadczenie Deleu wzięło jednak górę i z każdą minutą radził sobie coraz lepiej. Co nie oznacza oczywiście, że w każdej akcji z Małeckim wygrywał. I dobrze, wtedy byłoby przecież nudno.
Naprawdę, życzyłbym sobie, by cały mecz wyglądał tak, jak te pojedynki na lewym skrzydle Wisły. W pewnym momencie, gdy zacząłem liczyć własne ziewnięcia, bo na murawie działo się tyle, że śmiało można było się zdrzemnąć, błagałem o to, by piłka wreszcie trafiła do Małego. Bo to gwarancja tego, że za chwilę coś się wydarzy.
Każdy to powie…
…nie wiadomo, kto rządzi w grodzie Kraka. Derby Krakowa w tym sezonie wypadły na korzyść Cracovii, w tabeli wyżej jest Wisła. We wczorajszym spotkaniu trudno wybrać lepszy i gorszy zespół. Zresztą, to był dziwny mecz – po I połowie lepsze wrażenie wywarła na mnie „Biała Gwiazda”, która prowadziła dzięki bramce Brleka (szkoda, że za tak cudownym trafieniem, nie poszło równie cudowne widowisko), ale we wszystkich statystykach, poza samym wynikiem, lepsza była Cracovia.
Wygląda na to, że na rozstrzygnięcie tej, jakże istotnej kwestii, o której śpiewali wczoraj kibice obu zespołów, musimy poczekać do wiosny. Nawet, jeśli nie dostaniemy trzecich w tym sezonie derbów, wszystko wyjaśni nam tabela. Choć fani i tak będą wiedzieć swoje. Jak to oni.
Zdjęcia dzięki uprzejmości: R. Stroiński / www.Niebiescy.pl