
Zdjęcie główne pochodzi ze strony tswisla.pl. Dziękujemy za udostępnienie.
Coraz częściej pojawiają się pytania i wywoływana jest dyskusja na temat tego, jak ciężko jest przejść z wieku juniora do dorosłej piłki. Jak powinna być kształtowana i wykorzystywana piłka juniorska? Polskie kluby starają się stosować różne sposoby, tak aby usprawnić ten proces, a ich wychowanek był na tyle obyty z seniorską piłką, by mógł bez problemu poruszać się po ekstraklasowych boiskach.
O tym, że nie jest łatwo zaistnieć w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce przekonali się młodzi zawodnicy Wisły Kraków z roczników 1995-1996, ale nie tylko oni. W wielu polskich klubach były sytuacje podobne, bowiem nie ma szans, żeby 25 chłopców z danego rocznika zostało piłkarzami na najwyższym poziomie.
Wspomniany wyżej przykład zawodników „Białej Gwiazdy” jest o tyle trafny, że ci piłkarze w 2014 roku sięgnęli po mistrzostwo CLJ. Warto nadmienić, że wówczas był to pierwszy sezon zcentralizowanych rozgrywek. W derbowym finałowym dwumeczu zdemolowali swoją rywalkę zza miedzy – Cracovię, aż 11:1. W Krakowie zapanowała niemała euforia, wielu sympatyków Wisły snuło plany, że wreszcie o sile I zespołu będą stanowić jej wychowankowie.
Kolejne 2,5 roku pokazało brutalną prawdę i obnażyło niedociągnięcia krakowskiego klubu. Ze złotej finałowej jedenastki trenera Dariusza Marca [trener Marzec został w ubiegłym tygodniu asystentem Franciszka Smudy w Górniku Łęczna – przyp. red.] żaden zawodnik Białej Gwiazdy nie zaistniał w ekstraklasowej piłce. Oczywiście nie odbieram nikomu szansy na to, zawodnicy są młodzi i w przyszłości mają szansę występować jeszcze w najwyższej klasy rozgrywkowej.
Niewielu zdaje sobie sprawę, że pierwszym wyborem Dariusza Marca, jeśli chodzi o prawą obronę był Bartłomiej Kolanko, a nie Jakub Bartosz. Kolanko szerzej dał się poznać kibicom Wisły podczas meczu sparingowego z Miedzią Legnica w lipcu 2012 roku, kiedy to trenerem ekipy spod Wawelu był Michał Probierz. Zaprezentował się wtedy obiecująco, lecz później zaginął.
Tym większe brawa dla Jakuba Bartosza, który był wówczas tylko rezerwowym, a teraz jest zawodnikiem I zespołu Wisły. Jako jeden z nielicznych w miarę regularnie pojawia się na ekstraklasowych boiskach. W poprzednim sezonie rozegrał 6 spotkań, a w obecnym biorąc pod uwagę rozgrywki Pucharu Polski na boisku meldował się 13 razy. Do tego dołożył dwie bramki. Na swojej nominalnej pozycji musi rywalizować z Bobanem Joviciem, który prezentuje bardzo dobry poziom, dlatego 20-latek dostaje szanse występów nieco wyżej, na prawym skrzydle, gdzie może pokazywać swoje ofensywne walory.
Z mistrzowskiego składu CLJ w Wiśle Kraków oprócz Jakuba Bartosza pozostało 3 zawodników. Dwóch środkowych obrońców – Krystian Kujawa i Piotr Żemło oraz bramkarz – Mateusz Zając. Warto nadmienić, że wymienieni stoperzy nie tworzyli duetu podczas finałowych rozgrywek ligi juniorów, Krystian Kujawa zanotował nieco ponad 100 minut. Dziś cała trójka trenuje z I zespołem, jednak zbyt wiele szans na grę nie dostaje.
Największe nadzieje
Kibice spod Wawelu najbardziej liczyli na dwóch swoich napastników. Nie ma się co dziwić, ponieważ Tomasz Zając z jedenastoma trafieniami został królem strzelców, natomiast Kamil Kuczak z pięcioma bramkami zajął drugą pozycję. W dorosłej piłce nie było już tak kolorowo. Tomaszem Zającem interesowało się kilka klubów, jednak pozostał przy Reymonta. Trener Franciszek Smuda nie stawiał na filigranowego zawodnika, łapał tylko „ogony”, dlatego w zimie postanowiono wypożyczyć go do Chrobrego Głogów. Po tym wypożyczeniu do Wisły nie wrócił. Nie chciał podpisać nowego kontraktu, chociaż zabiegał o niego Kazimierz Moskal. Obrał kierunek Kielce, wiążąc się umową z Koroną. Tam też wiele nie pograł. 18 meczów z ławki rezerwowych na 26 rozegranych to bilans Tomasza Zająca w „złocisto-krwistych”.
Kamil Kuczak rozgrywał mecze w trzecioligowych rezerwach, gdzie nieraz zdobywał bramki. W pierwszym zespole otrzymał jedyną szansę w meczu z Pogonią Szczecin, aby wystąpić w pełnym wymiarze czasowym. Było to pokłosie wielu kontuzji, Kamil zanotował jednak bezbarwny występ. W przerwie zimowej sezonu 14/15 przeniósł się do I-ligowego MKS Kluczbork, gdzie początkowo występował w pełnym wymiarze czasowym. Później było już gorzej, pojawiał się na ostatnie kilka minut. Aktualnie reprezentuje barwy trzecioligowego Pelikana Łowicz. Tam gra wszystko, praktyczne „od deski do deski”. Jego bilans to 15 spotkań i 1 bramka.
***
Poniżej przyjrzę się nieco skrótowo, jak potoczyła się kariera zawodników Wisły, którzy stanowili o sile zespołu podczas potyczki w finałowym dwumeczu z Cracovią.
Remigusz Szywacz – występował na pozycji lewego obrońcy, zarówno w zespole juniorów jak i III-ligowych rezerwach. Następnie przeniósł się do Motoru Lublin (III Liga), gdzie był podstawowym zawodnikiem, a później do Kotwicy Kołobrzeg (II liga) – podobnie pełnił rolę zawodnika pierwszego składu. W aktualnie trwającym zimowym okienku transferowym przeniósł się do GKS-u Tychy (I liga), gdzie podpisał 2,5 letnią umowę. Jak widać zanotował sportowy awans.
Dawid Kamiński – został rzucony na głęboką wodę, kiedy to trenerem „Białej Gwiazdy” był Michał Probierz. Mecz z Polonią Warszawa w sezonie 12/13 rozpoczął w pierwszym składzie, a na murawie przebywał przez 45 minut. Mam wrażenie, że nie był przygotowany na taki występ. Później były już tylko rezerwy krakowskiego klubu i występy na trzecioligowych boiskach. Następnym przystankiem była Bruk-Bet Termalica Nieciecza (I liga), gdzie pełnił rolę rezerwowego. Od dwóch sezonów występuje w Rakowie Częstochowa (II liga).
Przemysław Lech – kapitan juniorów Wisły Kraków, z którym kibice wiązali spore nadzieje. Po wygraniu CLJ pozostał w Wiśle, ale występował głównie w rezerwach krakowskiego klubu. Otrzymał szansę debiutu w I zespole od Franciszka Smudy, a później rozegrał 80 minut przeciwko Lechowi Poznań w ramach Pucharu Polski. Ponownie zasmakował Wisły, tym razem tej z Płocka. Następnie przeniósł się do Stali Mielec (II liga), której był podstawowym zawodnikiem i awansował z nią na zaplecze Ekstraklasy. W Mielcu występuje do dziś.
Grzegorz Gulczyński – był podstawowym zawodnikiem rezerw Wisły Kraków (III liga), w których spędził 2 pełne sezony. Przeniósł się do II-ligowego Rozwoju Katowice, gdzie ma problemy z regularnym graniem.
Dominik Kościelniak – miał dość niecodzienną ksywkę „Jabol”. Należał do grupy zawodników, na którą kibice liczyli. Zwłaszcza, że występował na pozycji skrzydłowego, a w I zespole na tej pozycji był wakat. Poszedł inną drogą niż większość juniorów. Postanowił pójść od razu na wypożyczenie do niższej ligi. Sezon 14/15 spędził w Chrobrym Głogów, dla którego rozegrał 26 meczów, większość w pierwszym składzie. Z Wisłą Kraków nie przedłużył umowy i do dziś występuje w Głogowie, regularnie grając.
Michał Bierzało – wraz z Piotrem Żemło stanowił parę stoperów juniorów Wisły. Z pierwszym zespołem „Białej Gwiazdy” tylko trenował, grywał w III-ligowych rezerwach. W połowie sezonu 14/15 przeniósł się do Limanovii Limanowa (II liga), gdzie był podstawowym zawodnikiem. Następny sezon to przenosiny do Stali Mielec, gdzie był pewnym punktem swojej drużyny. Awansował do I ligi, a w Mielcu występuje do dziś.
Jeśli chodzi o zawodników drugiego finalisty – zespołu Cracovii, większość z nich występuje w IV lidze. Z reguły grając w rezerwach „Pasów” lub reprezentując podkrakowskie zespoły. Krzysztof Szewczyk gra „najwyżej”, bowiem przebywa na wypożyczeniu w I-ligowym Stomilu Olsztyn.
***
Polskie kluby próbują w różny sposób usprawnić proces przechodzenia z juniorskiego szczebla na seniorski. Obserwuje się głównie dwie metody:
Trening z I zespołem, mecze w rezerwach
Pierwsza metoda to treningi z I zespołem, pod okiem najlepszych trenerów wraz z ekstraklasowymi piłkarzami i weekendowe występy w klubowych rezerwach. Niestety poziom III ligi piłkarsko nie zachwyca, często murawy na stadionach nie są w najlepszym stanie, dominuje tam ligowa młócka, „polowanie” na zawodników. Co prawda młody zawodnik obywa się z dorosłym futbolem, jednak jego jakość jest bardzo słaba.
Wypożyczenia do innego klubu ESA lub niższej ligi
Drugi sposób, który według mnie wydaje się być trafniejszy, jest wypożyczanie młodych zawodników na zaplecze Ekstraklasy – do klubów I ligi. Różnica jeśli chodzi o poziom pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową na pewno jest, jednak nie tak duża jak w przypadku klubowych rezerw. Poza tym kluby z I ligi działają bardziej profesjonalnie, nie ujmując nic tym z III ligi. Cała otoczka jest też inna.
Można podać kilka przykładów zawodników, którzy poprzez grę na zapleczu polskiej Premier League Ekstraklasy zrobili krok w przód i z powodzeniem radzą sobie w Ekstraklasie. Idealnym przykładem jest Michał Chrapek, który nie miał szans na grę w Wiśle Kraków, dlatego poszedł na wypożyczenie do Kolejarza Stróże. Tam spędził cały sezon, okrzepł i wrócił na Reymonta, gdzie był zawodnikiem pierwszego wyboru. Później wyjechał do włoskiej Catanii Calcio, a dziś występuje w gdańskiej Lechii.
Inny przykład, niezwiązany co prawda z I ligą, ale z wypożyczeniem zawodnika z klubu topowego do innego klubu Ekstraklasy. Mowa o Janie Bednarku, który poprzedni sezon (15/16) spędził w Górniku Łęczna. Jak sam mówi, bardzo dużo mu to dało. Co prawda rozegrał tylko około 50% meczów z wszystkich możliwych, jednak widać postępy jakie poczynił przez ten czas. Dziś jest podstawowym stoperem „Kolejorza” z bardzo dużym potencjałem.
Legia Warszawa podobnie zachowała się wypożyczając Jarosława Niezgodę. Był to strzał w dziesiątkę, ponieważ napastnik w stolicy przy panującej tam konkurencji nie miałby szans na grę. W Chorzowie się odnalazł, pełni ważną rolę, na koncie ma 7 bramek w 12 spotkaniach. Konrad Handzlik, który w niemiłych okolicznościach opuścił Wisłę, tyle szczęścia już nie miał. Nie chciał przedłużyć kontraktu w Krakowie, gdzie mógł mieć sporą szansę na grę, trafił do Warszawy, a „Wojskowi” postanowili wypożyczyć go do Zagłębia Sosnowiec. W przekroju całej rundy zaliczył jedynie kilkanaście minut, co jest beznadziejnym wynikiem.
Przerwa w rozgrywkach to idealny moment na takie ruchy. Niektórzy zawodnicy, którzy z początkiem sezonu grywali w pierwszych zespołach lub wiązano z nimi nadzieje, niekoniecznie odgrywali ważną rolę w dalszej fazie rozrywek. Lech Poznań jako pierwszy zaczął działać w tym kierunku wypożyczając Kamila Jóźwiaka do GKS-u Katowice i Roberta Gumnego do Podbeskidzia Bielsko-Biała. W Krakowie zielone światło na wypożyczenie ma otrzymać Krzysztof Drzazga, którym interesuje się kilka I-ligowych ekip. Najczęściej wymienia się Pogoń Siedlce oraz Wisłę Puławy.
Niestety nie ma złotego środka na to, aby młody zawodnik z marszu wszedł do pierwszej drużyny i już za chwilę z powodzeniem reprezentował klub. Wyjątkiem może być Dawid Kownacki z poznańskiego Lecha, który znikąd nagle dostał szansę, a jego talent i forma eksplodowały. Która metoda jest lepsza?

Musisz zobaczyć