„Polacy rasiści każdy to powie, i nikt tu nie lubić czarny człowiek…”
11 czerwca 1996 roku ukazała się kultowa płyta Big Cyca „Z gitarą wśród zwierząt” zawierająca jeden z największych przebojów grupy – „Makumba”. Piosenka w zabawny sposób opowiada o problemach z polską rzeczywistością i rasizmem sympatycznego młodzieńca, którego los rzucił z Afryki do Polski.
„Prawo do bycia idiotą”
Nie ukrywam, że dziś rano byłem zaskoczony, kiedy przeczytałem o słowach Steevena Langila, jakoby uciekł z Legii Warszawa, bo dotknęły go rasistowskie zachowania. Miały to być zachowania nie tylko ze strony mieszkańców Warszawy, ale także ze strony pracowników klubu. Pomyślałem sobie, że Skiba z wrodzonym sobie poczuciem humory świętuje poniewczasie 20. rocznicę wydania albumu. Brakuje tylko łzawych opowieści MeLanżila, jak to nie został przyjęty do KPNu i nie wpuszczono go tydzień temu do Enklawy. Przywołując historię polskiego rocka aż prosi się o sięgnięcie po album Dezertera „Prawo do bycia idiotą”, bo oto Steeven z tego prawa skorzystał.
***
Steeven po pierwsze chyba nie do końca wie o czym mówi. Oto w klubie pracuje choćby Dominik Ebebenge, którego ojciec jest Kongijczykiem, gra Vadis Odidja-Ofoe, ważną postacią w historii klubu jest Dikcson Choto i żaden z nich nie doznaje afrontów z racji swego pochodzenia czy koloru skóry. Po drugie, Langil zapomniał najwyraźniej, że rzuca na prawo i lewo oszczerstwami, kiedy jedyną osobą, która w relacjach Legia – piłkarz Steeven Langil zachowała się nieprofesjonalnie jest on sam.
To nie pierwszy jego wyskok…
Mając nawet świadomość niskiej, najwyraźniej, kondycji umysłowej Langila trudno rozumieć przewrotny tok myślenia zawodnika. W Waasland-Beveren – jak sam podkreśla – czuje się jak w domu. Ta wielka miłość nie przeszkodziła mu latem odmówić wyjazdu na letni obóz z zespołem, byleby wymóc możliwość ucieczki z tego „domu” do Warszawy.
Langil w zrozumiały tylko dla siebie sposób próbuje ratować resztki swej reputacji piłkarza. Pomijając przy tym fakt, że od Legii odbił się jak od ściany, a kolejne sportowe frustracje leczył notorycznym imprezowaniem, czym zresztą nie omieszkał podzielić się w mediach społecznościowych. W Belgii dostaje oto kolejną szansę na pokazanie swoich umiejętności boiskowych. Zapomina przy tym jednak o fakcie, że spędzi tam najbliższe kilka miesięcy, a po zakończeniu sezonu będzie musiał jednak do znienawidzonej Warszawy wrócić. Ignoruje zupełnie fakt, że większość jego wynagrodzenia nadal wypłaca mu polski klub i naprawdę musi mocno się zastanowić nad konsekwencjami swoich słów. Chyba, że to z góry przyjęta strategia na najbliższe miesiące. Może Langil usiłuje jedynie tak zohydzić swoją osobę Legii, by ta oddała go nawet za darmo, nie oczekując odzyskania nakładów poniesionych na jego transfer.
Żegnamy ozięble.
Steeven – powiem ci w sekrecie – tu już i tak nikt cię nie chce i nie liczy na twoje owiane legendą umiejętności. Wulkan z Martyniki w Warszawie nie eksploduje. Legia to nie klub, gdzie wystarczy świetnie grać na fortepianie, a wieczorami czule walić w gaz i bęben. Żegnamy ozięble.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.