Obserwuj nas

Rozgrywki

Walka o mistrzostwo – czas weryfikacji. Kto podoła presji i zda egzamin dojrzałości?

Minęła dopiero 22. kolejka tego sezonu, ale można powiedzieć, że już najbliższe tygodnie będą poważnym sprawdzianem dla drużyn walczących o tytuł mistrza Polski. Bo oto nadchodzi czas, kiedy dowiemy się, kto tak naprawdę do niego aspiruje, a kto powinien odłożyć te marzenia przynajmniej na przyszły rok. Walka o mistrzostwo rozgrywa się tu i teraz.

Lechia, Jagiellonia, Legia, Lech. Tak na ten moment wygląda czołówka LOTTO Ekstraklasy. Tak szczerze, gdyby przed sezonem ktoś mi powiedział, że tak to będzie się układać, to… może i bym uwierzył. O ile małą niespodzianką może być w tym gronie Jagiellonia, która poprzedni sezon miała tragiczny i do końca starała się, by nie spaść do 1. ligi, to pozostałe trzy kluby albo co roku walczyły o tytuł do końca, albo przynajmniej pokazywały, że mają takowe możliwości i aspiracje. Oczywiście nie można też skreślać Zagłębia Lubin, które ma co prawda 4 punkty straty do Legii i Lecha, ale ma również jeden zaległy mecz u siebie z ostatnią drużyną w tabeli.

Obycie i doświadczenie vs przełamanie niemocy 

Europejskie puchary. Dwa słowa, które elektryzują wielu. I niestety w wielu przypadkach wcale nie dlatego, że „zainteresowani” ostrzą sobie pazurki na rywalizację w Europie… Są jednak i tacy, dla których zmagania w pucharach stały się pewną obsesją i bolączką. Tak jest z zespołem prowadzonym obecnie przez trenera Piotra Nowaka.

W ostatnich kilku sezonach Lechia faktycznie pokazała, że ma aspiracje, by awansować co najmniej do wymarzonych eliminacji Ligi Europy. Choćby sezony 2013/14 czy 2014/15, kiedy to kolejno zajmowała 4. i 5. pozycję na koniec sezonu i do spełnienia celu brakowało bardzo niewiele. Wtedy jednak nie wszystko zależało od biało-zielonych. Po fatalnej jesieni zwyczajnie brakowało kilku „oczek”, a i ciężko też mówić o niezasłużonym braku pucharów w Gdańsku, gdyż na przestrzeni całego sezonu (w obu przypadkach) były kluby znacznie stabilniejsze, które formę utrzymywały przez niemalże wszystkie 37 kolejek.

O ile w odległych sezonach można było szukać usprawiedliwień, tak w roku ubiegłym wymówki nie było absolutnie żadnej. Po przegranej z Cracovią w ostatniej kolejce lechiści mogli mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. Wygrana w Krakowie dawałaby piłkarzom Lechii 4. pozycję w tabeli, ale głowy zawodników nadal trapiła klątwa wyjazdowa i cały plan musiał zostać odłożony w czasie. W Gdańsku nikt nie dopuszcza już myśli o powtórce scenariusza. Wszyscy mają więc nadzieję, że ten sezon będzie wreszcie jednym z najlepszych w historii klubu.

***

Co do Jagiellonii, to w przeszłości szansa na historyczne mistrzostwo Polski była jedynie w sezonie 2014/15. Nad pamiętnym meczem z Legią w 33. kolejce i kontrowersjami w tym spotkaniu można się rozwodzić, ale fakt, że nie udało się wygrać ligi nie zależał w jakiś szczególny sposób od „Jagi”. Duma Podlasia grała bardzo dobrą, przyjemną dla oka piłkę, ale miała pecha. Można ją więc umieścić gdzieś pomiędzy Lechią a drużynami, o których słówko będzie niżej.

***

18 tytułów mistrzowskich, 49 miejsc na podium, 23 Puchary Polski i 4 Superpuchary. Te liczby chyba mówią same za siebie. Lech Poznań i Legia Warszawa nie mają w swoim słowniku słowa „presja”. Regularne osiągnięcia na skalę krajową i europejską. Mecze ze światowymi potęgami, faza grupowa Ligi Mistrzów, faza grupowa i pucharowa Ligi Europy. Tam nie ma miejsca na jakikolwiek strach, kalkulacje, obawy i respekt. Tego właśnie te 2 zespoły nauczyły się na przestrzeni ostatnich lat i w kwestii psychiki z pewnością mają przewagę nad resztą stawki.

Runda zasadnicza – kto wygra wyścig po „pole position”?

Tylko 8 meczów, ale i aż 8 meczów. Patrząc realistycznie, każda kolejka działa na korzyść Legii i Lecha, w dalszym ciągu depczących po piętach przodujących w tabeli Lechii i Jagiellonii. Jeśli jednak spojrzeć na tę sytuację pod względem terminarza, to najcięższą sytuację ma obecny mistrz Polski.

[td_block_ad_box spot_id=”content_top”]

Ale po kolei. Wszystkie 4 drużyny mają do rozegrania 4 mecze u siebie i 4 na wyjeździe, a Lechia i Jagiellonia mają – teoretycznie – zrównoważonych przeciwników. Gdańszczanie i białostoczanie rozegrają bowiem po 4 spotkania z drużynami z górnej i dolnej „8” (w aktualnej tabeli). U Lecha wygląda to trochę lepiej, bo więcej meczów (5) czeka ich z zespołami z dołu, a mniej (3) z góry tabeli. Legia już w tym aspekcie, patrząc na komfort, jest daleko w tyle. Wojskowych czeka aż 6 spotkań z tymi teoretycznie lepszymi, a tylko 2 z tymi słabszymi zespołami.

Pomijając fakt, że legionistom do rozegrania został jeden mecz w Amsterdamie i być może kolejne spotkania w Lidze Europy, to smaczku jeszcze dodają 2 arcyważne dla układu tabeli mecze czekające Legię na piekielnie trudnych terenach. Pierwszy w Gdańsku z Lechią. W Gdańsku, gdzie Lechia od listopada 2015 roku przegrała tylko RAZ, gdzie warszawiacy wygrali tylko jeden z czterech ostatnio rozegranych tam spotkań. Na dodatek można wspomnieć, że 2 z nich przyczyniły się do przegrania rywalizacji o mistrzowski tytuł. Potem w 28. kolejce czeka na Legię Lech. Choć po ostatnich meczach ligowych można twierdzić, że Legia na Lecha „ma patent”, to jednak trzeba przyznać, że „Kolejorz” jest teraz w wyśmienitej formie. Ciężko więc wskazać na zdecydowanego faworyta w tym spotkaniu.

***

Co do reszty… Jagiellonia jest w o tyle dobrej sytuacji, że wszystkie mecze z czołową „4” ma już za sobą i może spokojnie robić swoje. Tego nie może powiedzieć ani Lech, który na dodatek ma mecz w Pucharze z Pogonią, ani Lechia, ani Legia. Gdy oni będą się nawzajem szarpać, białostoczanie będą mieli szansę na doskok i jednocześnie odskok od czołówki. Natomiast jednego możemy być pewni. Nikt nie złoży broni i nie będzie czekał na podział punktów, bo to dopiero w ostatnich kolejkach rundy zasadniczej zacznie się prawdziwa walka.

[td_block_ad_box spot_id=”content_top”]

Najważniejsze jest zajęcie 1. miejsca po 30. kolejce. To podkreślał m.in. Aleksandar Vuković w jednym z wywiadów. Przewodnictwo w tabeli po sezonie zasadniczym daje z pewnością uprzywilejowaną pozycję przed decydującą batalią. Nie dość, że 4 mecze są rozgrywane na własnym stadionie, w tym 2 z drużynami z miejsc drugiego i trzeciego, to lider może dopisać sobie „wirtualny punkcik” do swojego dorobku. Stanowi o tym regulamin rozgrywek w przypadku równej ilości punktów lidera z wiceliderem.

***

Tytułem końca, jest to chyba pierwszy sezon, kiedy o mistrzostwo Polski walczy aż tyle zespołów. Do niedawna tradycją była rywalizacja na linii Poznań – Warszawa, a jeszcze wcześniej rzadkością było, by Wisła Kraków nie rywalizowała o najwyższe cele. Teraz jest inaczej. Każda z drużyn ma postawiony cel, ale największa presja będzie spoczywać, mimo wszystko, na Legii. Bo to oni zagrali w Lidze Mistrzów, oni mieli zdominować tę ligę, ich budżet jest ponad 2 razy wyższy niż budżety Lechii, Lecha i Jagiellonii razem wzięte. Aspiracje kibiców, działaczy i samych piłkarzy sięgają wyżyn, a nikt w Warszawie nie chce nawet słyszeć o braku mistrzostwa w tym sezonie. Legia z racji doświadczenia powinna radzić sobie z presją bez problemów, jednak to ciśnienie z wewnątrz jest z pewnością również bardzo niewygodne. To właśnie najbliższe tygodnie zweryfikują siłę czołowych zespołów, a co za tym idzie – poznamy siłę naszej Ekstraklasy.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Rozgrywki