Obserwuj nas

Ekstraklasa

Jak zniszczyć piłkarskie widowisko w Gliwicach

Mecze Legii Warszawa z Piastem Gliwice ostatnio są meczami podwyższonego ryzyka. Na stadionie w Gliwicach zawsze panuje gorąca atmosfera, a i nie brakuje na nim pięknych bramek, czy fenomenalnych parad bramkarzy. Tym razem zespoły po 90 minutach gry musiały podzielić się punktami. Jednak w sobotni wieczór jedna osoba postanowiła skraść całe show. Dodatkowo nie pomagały w tym przepisy dotyczące wideoweryfikacji. I niekoniecznie był to zawodnik Piasta Gliwice czy Legii Warszawa…

 

Zmieńmy przepisy zanim, a nie… Już po wszystkim

Po przerwie na kadrę, Legię Warszawa czekała ciężka przeprawa w Gliwicach. Na stadionie, gdzie nie łatwo jest wywieźć komplet punktów. Nie inaczej było w sobotni wieczór. Oba zespoły były naładowane pozytywną energią i były gotowe, aby kibicom dać show na które czekali. I rzeczywiście pierwsze 15-20 minut pierwszej połowy mogło się podobać. Oba zespoły grały szybką piłkę, miały pomysł na akcje ofensywne, ale brakowało kropki nad ,,i”. Nieco bliżej zdobycia bramki byli gospodarze, gdzie czy to za sprawą Chrapka, czy to za sprawą Kirejczyka mieli szansę na wyjście na prowadzenie.

https://twitter.com/Michal_Kowanski/status/1703129438794252721

Jednak wraz z upływem czasu główny prowadzący to spotkanie zaczął tracić kontrolę nad meczem. Sędzia Damian Sylwestrzak postanowił obrać taktykę nie pokazywania żółtych kartek dla zawodników, a dawał zdecydowane przyzwolenie na ostrą grę. Moim zdaniem była to błędna decyzja, ponieważ bardzo mocno zabiło to tempo meczu. Akcje były szarpane i częściej słyszeliśmy odgłosy gwizdka arbitra, aniżeli radość kibiców po bramkach. Jednak apogeum obranej taktyki przez sędziego głównego miało miejsce w końcówce pierwszej części, a dokładniej w 42. minucie.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1703120125107294400

***

Sędzia międzynarodowy, podkreślam – międzynarodowy, uznał że Josue w 42. minucie faulował zawodnika Piasta Gliwice. Arbiter główny postanowił pokazać drugi żółty kartonik dla kapitana Legii Warszawa, a w konsekwencji musiał on opuścić plac gry jeszcze przed przerwą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zawodnik gości był osobą, na której było wykonane przewinienie. Kapitan warszawskiego zespołu niesłusznie opuścił boisko, a sędzia Sylwestrzak nie mógł skorzystać z pomocy wozu VAR. Czemu? Przepisy mówią jasno, że sędzia może skorzystać z pomocy wozu VAR, tylko i wyłącznie po pokazaniu bezpośredniej czerwonej kartki. Uważam, że sytuacja Josue jest idealnym przykładem, aby polski związek zajął się zmianą przepisów i osoby decyzyjne podczas spotkania miały możliwość skorzystania z pomocy VAR-u, również w przypadku pokazania dwóch żółtych kartek.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1703156025510052342

Sędzia Damian Sylwestrzak już w przerwie spotkania przyznał się zawodnikom Legii Warszawa, że popełnił błąd. Tuż po spotkaniu również udzielił wywiadu dla stacji Canal+ i również potwierdził, że się pomylił. Wiadomo, jesteśmy tylko ludźmi i ludzie to też sędziowie. Zdarza się, że popełnią błąd. Jednak w dzisiejszych czasach, gdzie asystent liniowy jest ustawiony 5-6 metrów od całej sytuacji, a sędzia techniczny stoi dosłownie obok, nie do przyjęcia jest pokazanie czerwonej kartki i kolokwialnie mówiąc „ustawienie spotkania”. Zwłaszcza, że sędzia Sylwestrzak jest arbitrem międzynarodowym sędziującym pod egidą UEFA. Owszem, trzeba zmienić przepisy, aby ułatwić pracę arbitrom. Jednak uważam, że gdyby zespół sędziowski był nieco sprytniejszy mógł po prostu skonsultować się na boisku między sobą. Nie musiało to być połączenie z wozem VAR, a zwykłe przybiegnięcie do liniowego i opinia. Wszyscy zaczekaliby ze wznowieniem gry, a być może nikt nie byłby pokrzywdzony. A tak? Mamy skandal sędziowski….

https://twitter.com/PBucksik/status/1703165179519770941

Walka do końca

Piast Gliwice po czerwonej kartce, jeszcze przed przerwą zdołał objąć prowadzenie za sprawą Krykuna, który wykorzystał wspaniałe wystawienie piłki przez solenizanta tamtejszego dnia – Michaela Ameyawa. Jednak warto pochwalić i docenić to, co wydarzyło się nieco wcześniej. Patryk Dziczek zagrał świetne prostopadłe podanie pomiędzy Pawła Wszołka, a Radovana Pankova. Żaden z zawodników Legii Warszawa nie miał szans na przejęcie piłki. Można mieć lekkie pretensje do wahadłowego Legii, który nie miał pokrytego Ameyawa od strony linii bocznej boiska, a od strony własnej bramki. Spowodowało to, że skrzydłowy Piasta Gliwice mógł z łatwością ściąć tor biegu i uniknąć spalonego. Tym samym gospodarze schodzili z jednobramkową zaliczką na przerwę.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1703123806695407965

Piast Gliwice mógł świetnie rozpocząć i zakończyć mecz z Legią Warszawa. Jednak najpierw piłki z najbliższej odległości nie trafił Gabriel Kirejczyk, a na minuty przed końcem kropkę nad ,,i”, mógł postawić Ameyaw. Obaj zawodnicy posłali futbolówki mocno ponad bramkę Tobiasza. Co dziwne, bo z poprzednich kolejek dobrze wiemy, że Kirejczyk potrafi strzelać decydujące gole na wagę cennych punktów.

Jednak pomiędzy tymi akcjami, po składnym rozegraniu Legii Warszawa w Gliwicach zapanowała cisza. Piłka została dograna przed pole karne Placha, a tam był Ernest Muci. Jak wiadomo nie od dziś, Albańczyk jest specjalistą od strzałów zza pola karnego. Tym razem również wpisał się na listę strzelców i uratował remis na ciężkim terenie w Gliwicach. Co prawda miał nieco szczęścia, ponieważ piłka rykoszetem odbiła się od Jakuba Czerwińskiego. Tuż po bramce wskazał gest uciszania w kierunku trenera Piasta. To ze względu na moment, gdzie Aleksandar Vuković był trenerem Legii Warszawa i odesłał Ernesta Muciego do drużyny rezerw. Twierdził, że umiejętnościami nie zasługuje on grę w pierwszym zespole, a dziś? Ratuje jakże cenne punkty dla wicemistrza Polski.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1703132086561919386

Oceny pomeczowe

Po czerwonej kartce dla Josue, gra Legii Warszawa dostała mocne ograniczenie. Goście stracili swojego dyrygenta, który dowodził całym zespołem. Jednak w drugich 45 minutach nie było widać, aż takiej przewagi gospodarzy. Owszem przypominało to pojedynek bokserski, gdzie to Piast miał dwie świetne okazje na wyjście na prowadzenie. Jednak warto pochwalić konsekwencję w działaniu całego zespołu. Wyjątkowo w tym meczu bardzo ciężko znaleźć i wyróżnić poszczególnych zawodników. Do plusów na pewno trafia Ernest Muci za zdobycie bramki, ale czy ktoś jeszcze? Tutaj mam wątpliwości, ponieważ spotkanie było na mocno średnim poziomie. Do minusów w mojej opinii dwóch wahadłowych – Paweł Wszołek i Patryk Kun. Brakowało przewagi na obu wahadłach oraz dokładnych dośrodkowań na głowę Tomasa Pekharta.

Podsumowując, Legia Warszawa pomimo komplikacji sędziowskich rozegrała średnie spotkanie w Gliwicach. Moim zdaniem należy szanować wywalczony punkt, ponieważ właśnie takie drobne ,,oczka” mogą zadecydować w przyszłości o końcowej klasyfikacji w tabeli PKO Ekstraklasy. Miejmy nadzieję, że sędzia Damian Sylwestrzak nie będzie krzywdził już innych drużyn i dostanie nieco wolnego od sędziowania. Taki arbiter nie zasługuje na noszenie proporczyka UEFA, jeśli w Ekstraklasie po raz kolejny nie potrafi zapanować nad spotkaniem.

 

Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5)

Ławka rezerwowych:

Gual – 6

Kapuadi – 5

Dias – 5

Celhaka, Rosołek – grali zbyt krótko

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Ekstraklasa