Ekstraklasa
Chcesz nam strzelić 20 bramek? My strzelimy 21, czyli jak Legia Warszawa wraca do meczu
-
Autor
Krzysztof Dąbrowski

Zaczyna brakować epitetów, które mogą opisywać to, co dzieje się na meczach Legii Warszawa. Szaleństwo. Ten przymiotnik chyba najlepiej oddaje obraz środowego meczu w Szczecinie. Zaledwie tydzień temu pisałem o charakterystycznej cesze zespołu z Warszawy. Czy coś zmieniło się od tej pory? Absolutnie nie. Nawet pomimo gry w osłabieniu, wicemistrz Polski za sprawą Steve’a Kapuadiego zdołał wyrwać komplet punktów Pogoni Szczecin i zameldował się na czele tabeli. Można powiedzieć, że była to kolejna wizytówka Ekstraklasy, choć wydarzenie „zepsuła” jedna decyzja sędziego…
Mental
Każdy kto wybrał spotkanie Pogoni Szczecin z Legią Warszawa zamiast spotkań Carabao Cup lub włoskiej Serie A, na pewno nie żałował. Istny rollercoaster przeżywali kibice obu drużyn przez całe 90 minut. Można śmiało powiedzieć, że była to kolejna wizytówka PKO Ekstraklasy, którą można pokazywać światu. No dobra, może oprócz małego incydentu pod koniec pierwszej połowy, ale o tym nieco później… Mecze z udziałem Wojskowych stają się tak emocjonujące, że ich kibice w ciągu całego sezonu mogą się postarzeć o kilkadziesiąt lat, jeśli zespół trenera Runjaicia utrzyma takie tempo..
https://twitter.com/wlodar85/status/1707124038965817622
Od początku to goście prowadzili grę, a swoich szans gospodarze szukali z licznych kontratakach. Właśnie po jednym z nich Kamil Grosicki umieścił piłkę w siatce bramki strzeżonej przez Kacpra Tobiasza. Warto podkreślić, że była to bardzo jakościowa kontra gospodarzy i nie było w niej ani grama przypadku. Nie trzeba było jednak długo czekać na odpowiedź ze strony gości. Kilka minut później warszawski Midas (Paweł Wszołek – przyp. red.) znów uczestniczył w akcji bramkowej i zanotował piękna asystę przy strzale głową Tomasa Pekharta. No właśnie, to nie jedyny raz, gdzie Legia Warszawa zdołała odpowiedź na zadany cios przez szczeciński zespół…
Nie wygraliśmy tam od 2017 roku. Przez większość meczu graliśmy w osłabieniu. 3 razy musieliśmy odrabiać straty. Byliśmy lepsi, wygraliśmy i wracamy tam na fotel lidera. Mental tej drużyny jest niesamowity. Tak gra przyszły mistrz Polski. Amen.
Fot. @mat_kostrzewa pic.twitter.com/BfpXXRay3d
— Oskar (@Oskar_M04) September 27, 2023
***
Legia Warszawa od 2017 roku nie zdołała wygrać na stadionie Pogoni Szczecin. Patrząc na ostatnie osiągnięcia warszawskiego zespołu, jest to z perspektywy Portowców wynik dość imponujący. Jednak w tamtym sezonie Kosta Runjaić udowodnił, że jest specjalistą od przełamywania różnorakich „klątw wynikowych”. Nie inaczej było tym razem, gdzie to Wojskowi byli ostatecznie górą w spotkaniu z Pogonią Szczecin. Na domiar dobrego, zwycięstwo zapewnił Steve Kapuadi, dla którego był to debiutancki gol z eLką na piersi.
„Legia walczącą do końca” to jest najbardziej prawdziwe hasło jakie usłyszałem w życiu.
— Stasiek Lubański (@s_lubanski) September 27, 2023
Pod wodzą niemieckiego szkoleniowca zespół odżył taktycznie, ale nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie nastawienie zawodników przez całe 90 minut. W tym aspekcie trener Runjaić wykonał gigantyczny przeskok w rozwoju u piłkarzy. Żaden z nich nawet po otrzymaniu czerwonej kartki, nie myślał o graniu „na remis”. Warto zwrócić uwagę na sytuację, w której po bramce Elitima, Marc Gual nie biegnie cieszyć się razem z kolegami. Rusza po piłkę do bramki i od razu daje sygnał chłopakom, że nie ma czasu na radość, bo jeszcze można powalczyć o komplet punktów. Niby mały gest, ale pokazuje, co nawet wchodzący z ławki zawodnicy mają w głowie.
To bardzo ważne, aby zawodników numer 13, 14, 15 czy 16 trzymać cały czas „po prądem”, aby w każdej chwili byli gotowi pomóc zespołowi. Gdyby to był jeden mecz, można byłoby wówczas mówić o przypadku. Jednak zjawisko „gry do końca”, tak jak pisałem po meczu z Aston Villą, jest już wizytówką Legii Warszawa i to nie tylko na europejskiej arenie.
Na własne życzenie. Nie możesz przegrać meczu u siebie w takich okolicznościach, gdy rywal gra 45 minut w dziesięciu.
Szac dla Legii i Kosty, bo szli do końca po swoje. My po golach w drugiej polowie stawaliśmy.
— Daniel Trzepacz (@d_trzepacz) September 27, 2023
Przygotowanie fizyczne
120, 120 i 110. Co mówią te liczby? Dla zupełnego laika pewnie nic, lecz dla kibica Legii Warszawa – bardzo dużo. To właśnie tyle kilometrów przebiegł zespół Kosty Runjaicia w poszczególnych spotkaniach grając co trzy (!) dni. Trzeba również dodać, że ostatnia liczba prezentuje się naprawdę imponująco, zwłaszcza że zespół gości w środowy wieczór grał o jednego zawodnika mniej niż gospodarze. W tym miejscu należy pochwalić ogromną pracę sztabu szkoleniowego – zarówno ludzi od przygotowania fizycznego, jak i sztabu medycznego. Pomimo wysokich intensywności meczów, zawodnicy Legii oprócz urazów odniesionych „z pomocą” rywali, nie wykluczają się z powodu przeciążeń mięśniowych. Trzeba pamiętać, że przygotowanie fizyczne jest ważne, ale prewencja przed urazami, zwłaszcza przy takim natężeniu spotkań.
To była świetna reklama Ekstraklasy. Legia grająca całą drugą połowę o jednego zawodnika mniej, oddała więcej strzałów, miała większe posiadanie, celność podań i porównywalny przebiegnięty dystans❗️. To musi robić wrażenie. Nieprzypadkowy lider. #POGLEG pic.twitter.com/TV92vzU59n
— Filip Surma (@filip_surma) September 27, 2023
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie konsekwencja Legii Warszawa w swojej taktyce oraz umiejętność dostosowania tempa meczu do możliwości zawodników. Mowa tu głównie o rozgrywaniu piłki od tyłu oraz o pressingu na połowie rywala. Oczywiście podczas gry 11vs11 każdy mógł się spodziewać, jak zagra drużyna Kosty Runjaicia. Wysoki pressing w obronie oraz posyłanie piłek w boczne sektory z wykorzystaniem szybkich wahadłowych. To właśnie tym charakteryzował się zespół Niemca.
https://twitter.com/G_Burzykowski/status/1707136129714008238
***
Można było zrobić wielkie oczy na to, co wyprawiał zespół w drugiej połowie. Oczywiście Pogoń Szczecin zaczęła „z wysokiego C”. Gdyby jednak ktoś obcy spoglądał na mecz, nie znając przebiegu zdarzeń z pierwszej połowy, można było odnieść wrażenie że oba zespoły grają w pełnych składach. Pomimo gry o jednego zawodnika więcej, trener Runjaić nie zrezygnował ze swojej taktyki i nadal starał się zmusić przeciwnika do błędu na własnej połowie. Moim zdaniem kluczową rolę odgrywał Bartosz Slisz, który w pressingu pod polem karnym Cojocaru występował jako drugi napastnik przy Marcu Gualu. Przy odejściu Grzegorza Krychowiaka z reprezentacji Polski, powinniśmy jak najszybciej wprowadzać defensywnego Legii Warszawa do pierwszej jedenastki reprezentacji Polski. Wydaje się, że transfer na zachód jest kwestią czasu w letnim okienku transferowym.
Szok jaką Kosta zrobił ekipę. Mental i przygotowanie fizyczne, coś wspaniałego. Marzy mi się sezon bez przegranej.
— Magda (L) (@MagdaLegia) September 27, 2023
„Będzie się działo!”, czyli Pan Frankowski w pigułce
„Sędziowie” to świetny serial dokumentalny wyprodukowany przez Canal+, gdzie praca arbitrów była przedstawiona od zaplecza. W jednym z odcinków wystąpił sędzia Bartosz Frankowski. Od samego początku miałem wrażenie, że jest on zbyt spokojny oraz pozbawiony wyczucia gry podczas prowadzonych spotkań PKO Ekstraklasy. Wiadomo jednak, że takie produkcje trzeba dzielić przez dwa, ponieważ nie zawsze będzie to odwzorowanie pracy sędziego „1 do 1”. Wobec sędziego Frankowskiego narosło dużo kontrowersji podczas jego ostatnich kampanii sędziowskich. Choćby ostatnio, sytuacja w Gliwicach dolała oliwy do ognia, gdzie arbiter główny tamtego spotkania Damian Sylwestrzak przeprosił drużynę Legii Warszawa za niesłusznie pokazaną czerwoną kartkę Josue. W tamtej sytuacji Portugalczyk był graczem, który był stroną poszkodowaną, a nie faulującą.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1707107175024222634
Jednak w tamtym momencie w wozie VAR właśnie operował sędzia Bartosz Frankowski, który „według procedur” nie mógł podpowiedzieć na ucho sędziemu głównemu, ponieważ była to druga żółta kartka, przy której VAR nie może interweniować. Jak wspominał były sędzia międzynarodowy na portalu X Marcin Borski, arbiter na kamerach mógł sprawdzać ewentualną czerwoną kartkę dla Katranisa, lecz tego nie zrobił. W środowy wieczór znów na wozie VAR zasiadł Frankowski i znów mieliśmy ogromne kontrowersje. Starcie Kulurisa z Jędrzejczykiem w końcówce pierwszej części spotkania sędzia główny Tomasz Musiał ocenił jako zdarzenie, w którym warto ukarać zawodnika Legii Warszawa żółtym kartonikiem. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie była to ostateczna decyzja….
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1707134057723691344
***
Oczywiście jest to moja subiektywna opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać, jednak patrząc na powtórki w zwolnionym tempie oraz w rzeczywistej prędkości, uważam że obaj zawodnicy przekroczyli przepisy walcząc o piłkę. Oczywiście napastnik Pogoni Szczecin był na uprzywilejowanej pozycji względem obrońcy Legii Warszawa. Nie kupuję jednak tłumaczenia, wedle którego Jędrzejczyk z premedytacją nadepnął na rękę Greka. Owszem, były reprezentant Polski słynie z boiskowych afer oraz gry na granicy faulu. W tej sytuacji wyraźnie widać, że próbuje on wstać będąc na lewym kolanie rywala, ale uniemożliwia mu to zawodnik gospodarzy, który trzyma prawą dłonią but obrońcy gości. W zwolnionym tempie może się wydawać, że Jędrzejczyk z premedytacją przyciska obuwiem rękę Kulurisa. Gdy akcja zostaje puszczona w normalnej prędkości, ewidentnie widać jednak, że noga pozostaje w bezruchu i nie wykazuje napięcia mięśniowego.
Ciekawa ta sytuacja z Jędrzejczykiem. Nawet jeśli nadepnął Koulourisa to i tak Grek go trzymał za nogę i on sam również powinien był zostać upomniany, a sędzia jakby prawdopodobnie nie wziął tego w ogóle pod uwagę.
Inna sprawa, że nawet Josue musiał uspokajać obrońcę Legii.…
— Wojciech Bąkowicz (@WBakowicz) September 27, 2023
O dziwo moim zdaniem sędzia prowadzący to spotkanie podjął pierwotnie dobrą decyzję. Ukarał zawodnika Legii Warszawa po całej akcji żółtym kartonikiem za spowodowanie upadku Kulurisa, jednak po kilku minutach dostał wyraźny sygnał z wozu VAR od sędziego Bartosza Frankowskiego. No i się zaczęło… Arbiter po obejrzeniu powtórek oraz konsultacji z wozem zadecydował, że żółta kartka zostaje anulowana, a w konsekwencji Artur Jędrzejczyk musi opuścić boisko. Jak sam rozwiązałbym całą sytuację? Uważam, że za walkę wręcz o pozycję oraz ekscesy w parterze, obu zawodnikom należało się po żółtym kartoniku. Byłaby to w mojej opinii najrozsądniejsza decyzja, ponieważ gracz Pogoni wykorzystał swój spryt i „nabrał” Frankowskiego. Po raz kolejny nie dzieje się dobrze w naszej Ekstraklasie, jeśli po meczu mówi się głównie o pracy sędziów…
Oceny pomeczowe
Kolejny mecz i kolejny raz te same nazwiska zagrały na topowym poziomie. Wśród wyróżnionych, których umieściłem w „plusach” można znaleźć Pawła Wszołka, Patryka Kuna oraz Juergena Elitima. Ci trzej zawodnicy stanowili o sile warszawskiego zespołu. Wszołek? Dla mnie pierwszy skład reprezentacji Polski na najbliższe mecze październikowe. 10 asyst we wrześniu robi ogromne wrażenie i mówi samo za siebie. Patryk Kun? Zdecydowanie Michał Probierz powinien go uwzględnić przy najbliższych powołaniach. Wystarczyło, że lewy wahadłowy dostał konkurencję w postaci Gila Diasa i zdecydowanie wskoczył na wyższy poziom swoich umiejętności. Elitim na ten moment to najbardziej wartościowy transfer dyrektora Zielińskiego. Kolumbijczyk pokazuje, że posiada niesamowite umiejętności piłkarskie, a przede wszystkim spokój w rozegraniu piłki. Doskonale szukał wolnych przestrzeni pomiędzy środkowymi pomocnikami Pogoni, a finalnie dzięki bramce na 3:3, dał szansę na zdobycie kompletu oczek.
Kto zagrał najsłabiej? Pomimo otrzymania niesłusznej według mnie czerwonej kartki, do grona „minusów” zgłosiłbym Artura Jędrzejczyka. To on złamał linię spalonego przy bramce Grosickiego i to również jemu uciekł spod opieki skrzydłowy reprezentacji Polski. Mały „minus” dopisuję również Ernestowi Muciemu, który po prostu nie dał żadnych konkretów przez pierwszą połowę. Nie rozumiał się zbytnio z Patrykiem Kunem, a w indywidualnych akcjach często gubił piłkę pod nogami. Oby to był wypadek przy pracy, bo wszyscy kibice liczą na to, że Albańczyk utrzyma swoją formę przez dłuższy czas.
Oceny w skali 1-10 (ocena wyjściowa: 5)
Ławka rezerwowych:
Marco Burch – 6,5
Marc Gual – 6,5
Gil Dias, Celhaka, Rosołek – grali zbyt krótko
