W ostatnim sobotnim meczu 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa gościła zespół Warty Poznań. Zieloni sprawili gospodarzom niemałą niespodziankę, wywożąc ze stolicy cenny punkt. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. Bramki dla przyjezdnych zdobyli Tomas Prikryl oraz Marton Eppel. Wojskowi odpowiedzieli na te trafienia golami Josue oraz Ernesta Muciego. Warta zwiększyła swoją przewagę nad strefą spadkową do 6 oczek, Legia zaś nie wykorzystała okazji na objęcie 5. pozycji w tabeli, a tym samym – zbliżenie się do czołówki.
Radość czy niedosyt?
Mieszane uczucia mogą towarzyszyć zarówno piłkarzom, członkom sztabu, jak i kibicom Warty po sobotnim meczu z Legią. Jasne, punkt wywieziony ze stadionu wicemistrza Polski byłby przed tym starciem brany w ciemno, natomiast trzeba pamiętać o tym, że Zieloni prowadzili przy Łazienkowskiej już 2:0.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Dawid Szymonowicz wpadł we własnym polu karnym na Ernesta Muciego, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Josue. Tamta sytuacja była swoistym podłączeniem Legii do prądu. W drugiej odsłonie spotkania gospodarze mocno napierali na bramkę Adriana Lisa, a Muciemu udało się wyrównać stan rywalizacji. Po tej bramce Wojskowi wykreowali sobie jeszcze kilka groźnych sytuacji, ale Warciarze nie pozwolili im na strzelenie kolejnego gola. Ekipa gości miała okazję na objęcie prowadzenia w samej końcówce meczu, ale Kajetan Szmyt nieznacznie pomylił się uderzając z ostrego konta.
Ostatecznie jednak warto szanować ten punkt. Dzięki niemu Zieloni odskakują od strefy spadkowej już na 5 oczek. Szkoleniowiec Warty, Dawid Szulczek po meczu podkreślał, iż Legia wyszła na to spotkanie niemalże podstawową jedenastką, a jego drużynie udało się z nimi zremisować. Ten wynik może być swoistym bodźcem dla Warciarzy, których w najbliższych tygodniach czekają naprawdę trudne pojedynki. Zieloni będą dwukrotnie mierzyli się z Jagiellonią, a następnie z Pogonią, Górnikiem oraz Rakowem.
Zmiany w składzie i taktyce
Dawid Szulczek niemal zawsze potrafi wymyślić ciekawy, i co najważniejsze, skuteczny sposób na warszawską Legię. Dość powiedzieć, że pod jego wodzą Warta zdobyła 7 na 12 możliwych punktów w starciach z Legionistami. Nie inaczej było tym razem. Nominalny lewy wahadłowy, Konrad Matuszewski, zamienił się pozycją ze swoim odpowiednikiem na prawej stronie boiska, Jakubem Bartkowskim. Zapytany o powód tej decyzji na konferencji pomeczowej Szulczek odpowiedział, że jego zespół był tak ustawiony już w sparingu z Lechem Poznań. To przyniosło efekt, więc szkoleniowiec Zielonych zdecydował się na taki manewr ponownie.
Zawodników Warty należy także pochwalić za ich pracę w defensywie, zwłaszcza w pierwszej części gry. Wówczas to Legia starała się zagrozić defensywie gości za sprawą dośrodkowań, najczęściej na Tomasa Pekharta. Obrońcy Zielonych dobrze radzili sobie w pojedynkach powietrznych z ofensywnymi piłkarzami gospodarzy. Tym bardziej szkoda rzutu karnego, który pozwolił miernej do tamtego momentu Legii uwierzyć, że może tu jeszcze powalczyć o punkty.
Do pierwszego składu Warty wrócił Dimitrios Stavropoulos. Grek wyleczył uraz, którego nabawił się na rozgrzewce przed meczem 14. kolejki Ekstraklasy z Widzewem Łódź. Wydaje się jednak, że nie był on gotowy na 90 minut. 11 minut po rozpoczęciu drugiej połowy został zmieniony przez Wiktora Pleśnierowicza. Drugą zmianą względem ostatniego ligowego starcia z Puszczą była roszada w bramce. Nieźle spisującego się w ostatnich tygodniach Jędrzeja Grobelnego zastąpił Adrian Lis. Doświadczony golkiper podołał wyzwaniu, kilkukrotnie ratując zespół dobrymi interwencjami. Wyłapał większość dośrodkowań, a ponadto był pewny na przedpolu.
Skład mocny jak nigdy
„My 25 listopada mamy drużynę, która jest gotowa, żeby podjąć rywalizację z każdym w naszej lidze” – to słowa Dawida Szulczka po meczu z Legią Warszawa. I nie sposób się z trenerem Warty nie zgodzić. W sobotnim meczu Szulczek wpuścił z ławki takich zawodników jak: Pleśnierowić, Savić, Vizinger czy Miguel Luis, a miał do wyboru jeszcze Maenpeę, Borowskiego czy Kopczyńskiego. To podkreśla, jakim bogactwem dysponuje obecnie szkoleniowiec Zielonych. I to pomimo faktu, że kontuzjowany jest podstawowy napastnik, Adam Zrelak.
Ważną rolę w ekipie z Poznania odgrywają nowi piłkarze, którzy do klubu dołączyli już po zakończeniu okienka, czyli we wrześniu oraz październiku. Bogdan Tiru wygryzł ze składu Wiktora Pleśnierowicza i jest aktualnie piłkarzem podstawowej jedenastki. W starciu z Legią wywalczył rzut karny. Karny, który został wykorzystany przez Martona Eppela. Było to drugie trafienie doświadczonego Węgra w barwach Warty. Jego gole dały Zielonym już 4 punkty. Powoli piłkarzem pierwszego składu staje się także Tomas Prikryl, który otworzył wynik meczu w Warszawie.
Tak dobra sytuacja nie będzie trwała wiecznie. Z końcem bieżącego sezonu naprawdę wielu zawodnikom wygasają umowy z klubem. Matuszewski, Savić, Kupczak, Luis, Stavropoulos, Prikryl, Żurawski czy Tiru to tylko niektóre z nazwisk, które mogą pożegnać się z Wartą po sezonie. Włodarze Zielonych muszą działać szybko i skutecznie, by zatrzymać tych piłkarzy w swoich szeregach. Nikt w Poznaniu nie chce powtórki z lata, kiedy to Wartę opuścili Ivanov czy Grzesik.
Kibic poznańskich klubów, entuzjasta Ekstraklasy, początkujący dziennikarz.