Obserwuj nas

Ekstraklasa

Dobry początek, gorsza końcówka, czyli Legia Warszawa z kompletem punktów w Lubinie

Idealny początek z happy endem – tak w skrócie można opisać występ Legii Warszawa w starciu z Zagłębiem Lubin. Podopieczni Kosty Runjaicia fantastycznie przywitali się z dolnośląska publicznością, ale w drugiej połowie ich gra pozostawała wiele do życzenia. Mecz przypominał spotkanie eliminacyjne do EURO 2024 reprezentacji Polski w Pradze z Czechami – dwa szybkie ciosy, przeciwnik na deskach, a pozostały czas trzeba było dograć zgodnie z regulaminem. Zagłębie Lubin miało swoje okazje, ale ostatecznie nie potrafiło odnaleźć drogi do bramki Kacpra Tobiasza. Jak już odnalazło to Legię uratował spalony…

Rywal na deskach

Pierwszy strzał celny Legii Warszawa? Gol. Drugi strzał celny Legii Warszawa? Gol. Ledwo kibice zdążyli usiąść przed telewizorami oraz na krzesełkach na stadionie, a tu już sędzia Piotr Lasyk dwukrotnie musiał wskazać na środek boiska. Oczywiście pierwsza bramka to skandal w wykonaniu bramkarza Zagłębia Lubin. Ciężko wytłumaczyć co chciał zrobić z piłką Weirauch. Strzał Augustyniaka nie był wybitnie dopracowany niczym uderzenie „knuckleball” Cristiano Ronaldo, a i tak golkiper miał problem ze złapaniem piłki. Właściwie to sam wrzucił sobie futbolówkę do własnej bramki… Trener Waldemar Fornalik w szoku, podobnie jak kibice Zagłębia Lubin… W sumie pozostali zawodnicy również…

– To było zasłużone zwycięstwo. Bardzo szybko strzeliliśmy dwa gole, które dały nam jeszcze więcej pewności siebie. Było widać, że dobrze czujemy się dzisiaj na boisku. Scenariusz tego meczu ułożył się dla nas perfekcyjnie, a to ważne szczególnie z powodu czwartkowego spotkania w Lidze Konferencji Europy UEFA. Zagraliśmy w taki sposób, jaki sobie założyliśmy. Jestem bardzo zadowolony po tym meczu. Gorące pozdrowienia ślemy naszym kibicom, którzy dzisiaj nie mogli być razem z nami w Lubinie. – powiedział trener Legii Warszawa Kosta Runjaić.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1731315444680626397

Druga bramka to już kryminał w wykonaniu obrońców Zagłębia Lubin. Nie można pozwolić środkowemu obrońcy rywali na taką swobodę we własnym polu karnym. Ciężko powiedzieć, czy obrona gospodarzy była oszołomiona pierwszą bramką, czy to po prostu tak na co dzień wygląda linia defensywy zespołu Waldemara Fornalika. Jednak trzeba pochwalić, że Legia Warszawa rozwiązania, jeśli chodzi o rzuty wolne, ma opanowane na poziomie bardzo dobrym. Czemu nie perfekcyjnym? Ponieważ, owszem, piłkarze potrafią zaskoczyć rywala niekonwencjonalnym rozegraniem, lecz zdecydowanie brakuje wykończenia po dojściu do pozycji strzeleckiej. Oczywiście tym razem Radovan Pankov zachował się jak rasowy snajper i strzelił swojego debiutanckiego gola w Lubinie. Jednak moim zdaniem zespół ze stolicy powinien zainwestować w trenera od stałych fragmentów gry w przerwie zimowej, ponieważ w Ekstraklasie jest wiele zespołów, które nie są przygotowane na niekonwencjonalne rozwiązania w takich sytuacjach.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1731316622068003168

Nerwowość i połowa do zapomnienia

Mocną nerwowość przy pierwszej interwencji pokazał nam bramkarz Zagłębia Lubin – Weirauch. Jednak Kacper Tobiasz postanowił też dolać nieco oliwy do ognia. Od początku spotkania dość nerwowo rozgrywał piłkę od własnej bramki. Wiadomo, że warunki atmosferyczne nie pozwalały na wiele. Jednak uważam, że młody golkiper powinien nieco bardziej spokojnie operować futbolówką, ponieważ takie zachowanie przekłada się na cały blok obronny. Po jednej z akcji, która tradycyjnie była budowana od tyłu, Zagłębie strzeliło gola, ale Legię Warszawa uratował sędzia liniowy, który odgwizdał zasłużonego spalonego. Akurat w tej sytuacji zawinił Steve Kapuadi, któremu odłączono wtyczkę od zasilania. Francuz zaprezentował się najgorzej z całego bloku defensywnego.

https://twitter.com/ciro1916/status/1731355424933216747?t=uj_YdqvMVKLJYROk0xExsA&s=19

Druga połowa? Rzut karny Josue. Tyle. Po piłkarzach Legii Warszawa było widać zmęczenie meczem w Birmingham. Przed nimi kolejne ważne spotkania, czy to w Fortuna Pucharze Polski, czy w PKO Ekstraklasie. Nie było zupełnie potrzebne, aby na siłę forsować się na Zagłębie Lubin, które również nie grało jakiegoś wyjątkowego spotkania. Doszło kilka razy do świetnych okazji, po których interweniował Tobiasz. Jednak mam wrażenie, że gospodarze zaprezentowaliby się zdecydowanie lepiej, gdyby nie to, że zaczynali od początku z handicapem -2.

Brak przełamania

Mimo spokojnego zwycięstwa w Lubinie, martwi nieskuteczność napastników Legii Warszawa. Oczywiście Ernest Muci pokazał nam w meczu w Birmingham, że potrafi zdjąć pajęczynę z bramki. Jednak dużo więcej obiecywałem sobie po występie Blaza Kramera. Słoweniec ostatnim razem został ukarany dyscyplinarnie, a w spotkaniu w Lubinie wyszedł w podstawowym składzie. W pierwszej połowie nie wykorzystał dobrego zagrania Pawła Wszołka z prawej strony, a kilka chwil później ponownie ,,okradł” swojego kolegę z asysty. Na dodatek w drugiej części spotkania głupio sfaulował Mateusza Wdowiaka przed samym polem karnym. Co prawda gospodarze nie wykorzystali dobrej okazji do zdobycia bramki, ale sam fakt tak nieodpowiedzialnego zachowania, nie mieści mi się osobiście w głowie…

Miałem szczerą nadzieję, że na drugie 45 minut na boisku pojawi się Marc Gual, który również szuka swojej formy strzeleckiej. Jednak ku mojemu zdziwieniu Kosta Runjaić w ogóle nie dał szansy Hiszpanowi. Co moim zdaniem było dużym błędem. Obrona Zagłębia Lubin w okolicach 16-20 metra od własnej bramki, zostawiała bardzo dużo miejsca do rozgrywania akcji ofensywnych. Jak wiemy doskonale, Gual uwielbia prowadzić piłkę i wejść w próbę dryblingu. Miałby do tego przestrzeń, a dodatkowo umie zagrać z kolegami na jeden kontakt. Plusem za to jest fakt, że nie zobaczyliśmy Tomasa Pekharta, ponieważ znów piłka latałaby bez celu na wysokości trzeciego piętra.

Oceny pomeczowe

Kto na plus? Kto na minus? Naprawdę bardzo ciężko kogokolwiek wyróżnić na plus w niedzielnym spotkaniu. Na pewno na uwagę zasługują Augustyniak, Pankov oraz Josue. Dwóch pierwszych rozegrało solidne zawody w Lubinie, a do tego dołożyli po jednym trafieniu. To właściwie dzięki nim Legia Warszawa mogła z dużą pewnością siebie wejść w dalsze fragmenty spotkania. Josue? Pewnie wykonany rzut karny, a do tego kilka dobrych zagrań w boczne sektory. Jednak w całym rozrachunku było widać zmęczenie meczem w Birmingham, gdzie zostawił kawał zdrowia.

Kto na minus? Z pewnością Kramer, który nie wykorzystał swojej szansy. Słoweniec nie umiał odnaleźć się zupełnie w meczu w Lubinie. Dwukrotnie zmarnował bardzo dobre dogrania od Pawła Wszołka, a sam nie wykreował żadnej okazji. Reszta? Po prostu zaprezentowała się średnio. Nie zbliżył się nikt do ,,poziomu” Kramera, ale również nie zasłużył na miano plusa. Średnie widowisko, z którego Legia Warszawa wróciła do Warszawy z kompletem punktów.

Ocena wyjściowa: 5 (oceny w skali 1-10)

Jędrzęjczyk – 6

Gil Dias, Strzałek, Rejczyk, Rosołek – grali zbyt krótko do oceny

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Ekstraklasa