Zima zdecydowanie zaskoczyła ligowców. Niestety z uwagi na otaczającą aurę w całej Polsce, dwa spotkania 17. kolejki musiały zostać przełożone na inny termin. Na szczęście w niedzielne popołudnie śnieg nie przeszkodził zbytnio w rozegraniu meczu na KGHM Zagłębie Arena. Jak wyglądała ta rywalizacja? Czy widać było zalążki dobrej gry lubinian z meczu w Łodzi? Zapraszam na relację z konfrontacji Zagłębia Lubin z Legią Warszawa.
Miedziowa gościnność w pełnej okazałości
Trener Fornalik nie zdecydował się na żadne roszady w porównaniu z ostatnim, zwycięskim bojem z ŁKS-em. Nie powinno to dziwić, ponieważ Miedziowi w tym spotkaniu wyglądali naprawdę solidnie. Zrozumiałe zatem, że szkoleniowiec lubinian liczył na powtórkę w meczu z Wojskowymi.
To, co działo się przez pierwsze cztery minuty tego meczu, bardzo przypominało wydarzenia, które mieliśmy nieprzyjemność oglądać w marcu tego roku w Pradze. Dwa pierwsze celne uderzenia Czechów i szybkie prowadzenie dwubramkowe w meczu eliminacji do EURO. Sęk w tym, że bramki tracone przez ekipę trenera Fornalika to jest coś niewyobrażalnego. Olbrzymi ,,wielbłąd” młodego bramkarza lubinian przy pierwszym oraz niegroźnym uderzeniu Augustyniaka, a następnie fatalne wybicie piłki przez Kłudkę – i szybko Legia miała ustawione spotkanie.
Widać było w późniejszych fazach, że Zagłębie starało się, jak w meczu w Łodzi, wysoko podejść do rywala i utrudniać mu rozegranie od własnej bramki. Z tego też rodziły się najdogodniejsze sytuacje dla gospodarzy, ale skuteczność lubinian po raz kolejny pozostawiała sporo do życzenia. No, bo chociażby okazja z 17. minuty to powinien być gol kontaktowy dla drużyny trenera Fornalika. Nie rozumiem, dlaczego Mateusz Wdowiak po dobrym odbiorze piłki w polu karnym przeciwnika, sam nie zdecydował się na wykończenie tej akcji. Kolejne sytuacje, również bardzo dobrej jakości, marnowali Kłudka i Pieńko, zatem do przerwy Legia prowadziła 0-2.
Punkty rozdane niczym prezenty na święta
Gdy się wydawało, że więcej razy Zagłębie nie będzie do Legii wyciągać pomocnej dłoni, pojawił się znów Bartłomiej Kłudka, który tym razem sprokurował jedenastkę. Słuszną czy niesłuszną, ocenę pozostawiamy osobom bardziej kompetentnym. Jednakże, ciężko usprawiedliwiać zawodnika, który broni dośrodkowanie z ręką uniesioną nienaturalnie. Rzut karny pewnie wykorzystał Josue, więc na tablicy zrobiło się 0-3. Goście mieli pełną kontrolę nad tym spotkaniem i mogli spokojnie zdobyć jeszcze jedną bądź dwie bramki.
Trener gospodarzy chciał zareagować na wydarzenie boiskowe wprowadzając rezerwowych i tu nasuwa się opinia wystawiona przeze mnie podczas ostatniego meczu. Znowu nikt nie wniósł nic pozytywnego do gry swojego zespołu. O hiszpańskim ,,goleadorze” nawet szkoda wspominać bowiem sytuacje jakie miał, musiały skończyć się co najmniej celnym strzałem, a oba przeleciały obok bramki. Nie tego oczekiwano od napastnika, który miał dać pewność kilku goli w sezonie. Zatem można już go dopisać do niechlubnej listy nietrafionych ,,dziewiątek” od momentu odejścia Jakuba Świerczoka w 2017r.
Możemy dywagować, co by było gdyby Miedziowi wyszli bardziej skoncentrowani i uniknęli takiego beznadziejnego startu. Niestety dla lubinian fakty są brutalne. To była kolejna wyraźna porażka ekipy trenera Fornalika z czołową ekipą naszej ligi. Co może boleć kibiców Zagłębia najbardziej? Chyba kwestia, że Wojskowi nawet zbytnio nie musieli się napracować, by wywieść z Lubina zasłużony komplet punktów.
Opinia po meczu
To było bardzo dziwne spotkanie. Z tego względu, że nie wiemy jakby ono wyglądało, gdyby nie koszmarny start Miedziowych. Widać było chęć kontynowania wysokiego pressingu jak w poprzednim meczu, ale z tą różnicą, że rywal był teraz zdecydowanie trudniejszy. W dodatku, jeśli nie wykorzystujesz takich dogodnych okazji, jakie mieli ofensywni gracze z Lubina, to nie ma czego szukać w starciu z żadną drużyną z czołówki. Znowu mam wrażenie, że na hasło ,,Legia Warszawa” piłkarze Zagłębia reagują wprost panicznie. Za dużo było respektu do rywala i to jest duży kłopot. Wojskowi nie musieli się wysilać, bo dostawali prezenty jak na Mikołajki. Czy to w postaci błędu bramkarza, czy wygrywaniem prawie każdej przebitki, czy rzutem karnym po zagraniu ręką.
Tak jak już wspomniałem, lubinianie starali się odbierać piłkę wysoko i to na pewno można dać do jakiejś małej listy plusów. Aczkolwiek zabrakło mi takiej samej postawy we własnym polu karnym, gdzie Zagłębie pozwalało na o wiele za dużo drużynie z Warszawy. Doprawdy fatalny mecz rozegrał Bartłomiej Kłudka, którego chwaliłem za ostatnie spotkanie. Ogólnie rzecz biorąc, młodzieżowcy Miedziowych w tym meczu się nie popisali. Zawalił przy pierwszej bramce Weirauch, a Pieńko zawodził w ofensywie. Zabrakło mi też odwagi w podejmowaniu ryzykownych decyzji. Chociażby Bułeca miał jeden moment, gdy mógł dograć prostopadłe zagranie do Wdowiaka, który wyszedłby sam na sam, ale zdecydował się bezpiecznie zagrać do tyłu.
Podsumowując, Zagłębie Lubin przegrało ten mecz jak najbardziej zasłużenie. Kibicom pozostaje tylko i wyłącznie ,,gdybologia”, a także duży zawód, ponieważ nie udało się pierwszy raz od czterech lat wygrać starcia z Legią. Szansa na rehabilitację za to spotkanie już w najbliższy piątek. Miedziowi otworzą granie w 18. kolejce ostatnią wyjazdową konfrontacją w tym roku z Ruchem Chorzów.
Watch Ekstraklasa korzysta z ciasteczek. Bardzo je lubimy ale także chcemy świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.No tak!