„To je circus!” – powiedziałby Nenad Bjelica o grze Lecha Poznań w meczu z Rakowem Częstochowa, ale kto jest kibicem Kolejorza, ten się w cyrku nie śmieje. O skali bezradności świadczy fakt, że drużyna Mariusza Rumaka nie oddała ani jednego celnego strzału. Raków był do bólu skuteczny i wykorzystał błędy przeciwników. Świetne zawody rozegrali Bartosz Nowak i Gustav Berggren, którzy razem strzelili trzy gole. Dzięki temu Medaliki przybliżają się do podium, a mają jeszcze jeden zaległy mecz.
Błąd za błędem
W Lechu nie funkcjonowało dosłownie nic. Ktoś mógłby pomyśleć, że wyolbrzymiam, ale nie. Każdy zawodnik popełniał błędy. Najbardziej rażące były te przy wyprowadzaniu piłki. Ale po kolei… 14. minuta meczu, Bartosz Nowak dośrodkowuje z lewej strony boiska, piłka mija wszystkich w polu karnym i wpada do bramki. Piłka była nieprzyjemna dla bramkarza, lecz Bartosz Mrozek najpierw zrobił krok do przodu, potem wycofał się do bramki i nie dał rady obronić tego strzału.
Raków nie zamierzał się zatrzymywać. Drugie trafienie to błąd w rozegraniu. Milić fatalnie podawał piłkę, Murawski przegrał przebitkę z Berggrenem i Szwed przymierzył mocno z dystansu. Mrozek miał futbolówkę na rękawicy, ale ponownie nie dał rady zatrzymać tego uderzenia. Trzeci gol? 36. min,; kolejny szybki atak Rakowa, ponownie strzelał Berggren, piłka odbiła się od Milicia przez co kompletnie zmyliła Mrozka. Lech po tych szybkich trzech ciosach był na deskach. Oszołomiony próbował wstać, ale sędzia odgwizdał przerwę.
Nieporadności ciąg dalszy
Lech do przerwy przegrywał 3:0 i ciężko było się spodziewać, żeby Lechici się podnieśli. Trener Mariusz Rumak na drugą połowę wprowadził czterech nowych zawodników. Liczył na jakieś drgnięcie. Wprowadził Szymczaka i Ba Loue. Oprócz tego weszli Blazić i Czerwiński, ale szczerze trzeba sobie powiedzieć, że żaden z nich nie zachwycił.
Od początku drugiej połowy obraz gry się nie zmienił. Nadal trwał napór ekipy Dawida Szwargi. Próbowali Ante Crnac czy Fran Tudor. Najbliżej gola był jednak Kochergin. Pomocnik Medalików mocno uderzył sprzed pola karnego, lecz Mrozek sparował piłkę i uratował Lecha przed stratą gola. ,,Co się odwlecze, to nie uciesze” – mogli pomyśleć piłkarze Rakowa. I faktycznie. Mrozek od bohatera został… pechowcem. Nowak oddał uderzenie głową, piłka odbiła się od słupka, a następnie od bramkarza Lecha, po czym wpadła do siatki. Dopełnienie kuriozalnej gry Lechitów, choć to nie był koniec.
Przy 4:0 Lech w końcu pomyślał, że może warto będzie zaatakować, bo co ma do stracenia? Ba Loua wziął piłkę, pomknął pod pole karne gospodarzy i… poślizgnął się przez nikogo nieatakowany. W 81. minucie, iworyjski skrzydłowy wyłożył idealną piłkę Szymczakowi, a ten zachował się jak obrońca, bo strzał przypominał bardziej wybicie.
Dla Lecha była to kolejna upokarzająca porażka w tym sezonie. Każdy kibic Kolejorza podczas tego meczu liczył, żeby nie była większa niż 5:0 z Pogonią. Dla Rakowa było to wyśmienite spotkanie. Idealna odpowiedź po porażce z Piastem Gliwice w Pucharze Polski. Teraz przed Lechitami kolejny poważny sprawdzian. Mecz z rozpędzonym Górnikiem Zabrze. Jan Urban był na trybunach w Częstochowie. Doświadczony szkoleniowiec ma już pewnie przemyślenia jak pokonać Lecha, ale jak pokazał ten mecz, wystarczy oddać poznaniakom piłkę, podejść trochę mocniej pressingiem i sami się pogubią.
Limit wyczerpany
Porażka to jedno, ale dla trenera Mariusza Rumaka jest także druga zła wiadomość. Lech Poznań wyczerpał już limit wpadek. ,,Myślę, że podczas tego półrocza będziemy mogli pomylić się tylko dwa razy. Uważam, że mamy minimalny marginesu błędu” – powiedział przed startem rundy szkoleniowiec Kolejorza, uznając, że remis, to także pomyłka. Remis ze Śląskiem, teraz sromotna porażka z Rakowem. Limit wyczerpany! Do tego mecz z Pogonią w Pucharze Polski. Dobrze, że trener Rumak nie zaliczał tego do limitu, bo już zostałby przekroczony.
Lech nie miał łatwego kalendarza, ale nic nie zapowiada, żeby to się miało zmienić. Zaraz wspomniany Górnik, potem Warta, która walczy o ligowy byt i Stal Mielec, czyli bardzo nieprzyjemny rywal. Potem? Mecz z Pogonią u siebie. Pogonią, które ewidentnie nie leży lechitom w tym sezonie i sama nakręca się z meczu na mecz. Potem Lecha czeka kilka spotkań z drużynami z dołu tabeli. Żadna z wymienionych nie rozciągnie czerwonego dywanu przed Kolejorzem.
Rachunek sumienia
Powrót Mariusza Rumaka był pełen kolorytu. Człowiek, który kocha ten klub, będący w jego strukturach, doświadczony, z pewnymi przygodami, które go ukształtowały, pełen werwy do pracy i pięknie opowiadający o tym, jak to się wszystko zmieni. Niestety, rzeczywistość nie jest taka kolorowa. Okazało się, że dwie wpadki, to może być za mało.
W Poznaniu nie ma już śladu euforii po wygranych z Zagłębiem i Jagiellonią na start tej rundy. Teraz przyszły trzy słabe wyniki. I trzeba szczerze powiedzieć, że z każdym meczem gra jest coraz słabsza. Z Zagłębiem wyglądało to nieźle. Z Jagiellonią było dużo szczęścia. Ze Śląskiem brakowało pomysłu w ataku, a najgroźniejszą sytuację miał… Patryk Klimala ze Śląska. Mecze z Pogonią i Rakowem? Mało co wychodziło. Brak pomysłu w ofensywie i przeciekająca obrona.
W trakcie przerwy kilku zawodników Lecha wypowiedziało się na temat dawnego opiekuna, Johna van den Broma. Wszyscy podkreślali, że było za mało taktyki, że czasem było za luźno. Za Mariusza Rumaka jest inaczej. Więcej czasu poświęcają na analizę przeciwnika itd. I co? I nic. Wyniki dalej są słabe, więc może drodzy piłkarze, czas stanąć przed lustrem i zrobić swój własny rachunek sumienia???