Spodziewaliśmy się fajerwerków i je dostaliśmy – nie tylko na trybunach – w wykonaniu kibiców Arki. Remis 2:2, emocje do ostatnich sekund spotkania i co ostatnio w polskiej piłce nieuniknione – kontrowersje sędziowskie. Hit, którego nie powstydziłaby się Ekstraklasa, a to przecież tylko rozgrywki na jej zapleczu.
Remis zasłużony czy nie?
Obiektywnie patrząc, trudno zgodzić się ze słowami Dawida Szwargi z pomeczowej konferencji. Stwierdzenie szkoleniowca Arki o tym, że remis w tym spotkaniu był zasłużonym wynikiem obiegł już chyba całe pierwszoligowe środowisko. Co prawda, drużyna gospodarzy dobrze weszła w ten mecz i już od 8. minuty prowadziła 1:0. Dodatkowym „smaczkiem” było to, że bramkarza Wisły pokonał jej były zawodnik, czyli Szymon Sobczak. Napastnik pod nieobecność już w Gdyni Karola Czubaka miał coś do udowodnienia, tym bardziej w meczu przeciwko swojej dawnej drużynie. Arkowcom nie pozostał jednak dłużny niezawodny Angel Rodado i 20 minut później huknął zza pola karnego, pokonując Damiana Węglarza. Z biegiem czasu to gra „Białej Gwiazdy” wyglądała coraz lepiej i to ona w pierwszej części meczu była bliżej podwyższenia wyniku.
Po przerwie znów „Żółto-Niebiescy” ruszyli do ataku. Wywalczyli rzut rożny i tak jak na początku tego spotkania, ponownie go wykorzystali. Dobre dośrodkowanie, dużo zamieszania w polu bramkowym Letkiewicza i finalnie na listę strzelców wpisał się Oleksandr Azacki. Arka prowadziła 2:1 i nie próbowała zdobyć kolejnych goli. Wisła zaś atakowała raz po raz. Widzieliśmy ogrom ofensywnych sytuacji i strzałów zablokowanych lub wybronionych przez golkipera gospodarzy. Doliczone aż 7 minut gry to okres, w których 8 tysięcy sympatyków Arki zgromadzonych na trybunach mogło się tylko modlić, aby ich drużyna nie straciła bramki. Wróciły jednak demony przeszłości i kolejny raz gdynianie tracą gola w samej końcówce. Wisła dopięła swego i za sprawą pięknego uderzenia z powietrza Duarte doprowadziła do remisu.
Hit Betclic 1. Ligi zakończył się wynikiem 2:2. Arka w całym spotkaniu oddała zaledwie 2 strzały celne, które skutecznie zamieniła na bramki. Jednak poza tymi sytuacjami nie zrobiła zbyt wiele, aby 3 punkty zostały w Gdyni. Podopieczni trenera Szwargi skupili się na grze defensywnej i wysokim pressingu na piłkarzach Wisły, który jednak nie przynosił oczekiwanych efektów. Goście natomiast przez całe 90 minut byli nastawieni na ofensywę i z przebiegu gry śmiało można stwierdzić, że to właśnie „Biała Gwiazda” bardziej zasługiwała na zwycięstwo. Arkowcy mogą ten remis przyjąć z pocałowaniem ręki, a goście z Krakowa mają prawo czuć duży niedosyt.
Kontrowersja sędziowska
W pierwszej połowie tego widowiska oprócz dwóch bramek miała miejsce jeszcze inna bardzo ważna sytuacja. Konkretnie chodzi o zagranie piłki ręką przez Gaprindashviliego i niepodyktowany rzut karny dla Wisły. Jedna powtórka wystarczy do tego, aby być w stu procentach pewnym, że przewinienie było ewidentne. Zresztą przyznali to już także arbitrzy odpowiedzialni za to spotkanie. Czy poprawna decyzja podjęta przez sędziego Raczkowskiego zmieniłaby przebieg tego meczu? Bardzo możliwe, choć jak wiadomo „jedenastka” to jeszcze nie gol, ale abstrahując od tego, trzeba głośno powiedzieć, że był to sędziowski „wielbłąd”. Oczywiście Wiśle można także zarzucić, że pomimo wielu sytuacji bramkowych nie była dość skuteczna, aby z Gdyni wywieźć 3 punkty. Nie ma co się jednak dziwić, że kibice, a nawet sam prezes klubu spod Wawelu czują się po tym meczu oszukani.
W ostatnim czasie niestety mamy do czynienia z wieloma takimi błędami sędziowskimi w polskiej piłce. To pierwszoligowe starcie pomimo kontrowersji przyniosło kibicom wiele czysto piłkarskich emocji od pierwszej do ostatniej sekundy gry. Mecz Arka – Wisła śmiało można nazwać wizytówką zaplecza Ekstraklasy, która także nie powstydziłaby się takiego widowiska w swoich rozgrywkach.
Fot. Natan Hejmowski