Obserwuj nas

Ekstraklasa

Kolejny rok i kolejne kłody pod nogami, czyli zapowiedź sezonu Lechii Gdańsk

Z czego polscy kibice kojarzą Lechię Gdańsk? Jedni stwierdzą, że z bardzo młodej kadry. Inni, że z wielu problemów organizacyjnych i finansowych, które dość często dotykają Biało-Zielonych. To właśnie one sprawiły, iż gdańszczanie zbliżającą się wielkimi krokami kolejną kampanię Ekstraklasy rozpoczną z pięcioma ujemnymi punktami. Wskutek tego wiele osób nie wróży Lechii świetlanej przyszłości. Minione miesiące pokazywały jednak, że stawianie czoła przeciwnościom losu to jedna z cech Lechistów. Na ile realny jest więc scenariusz, w którym nasi bohaterowie po raz kolejny pokonają napotkane przeszkody i utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywkowej?

Przygotowania na własnej ziemi kluczem do sukcesu?

Choć jeszcze kilka miesięcy wstecz Lechia latała do Dubaju w trakcie przerwy reprezentacyjnej, to w przypadku przygotowań do nowego sezonu drużyna postanowiła pozostać w Gdańsku. Wpłynęło to również na wybór zespołów, z którymi podopieczni Johna Carvera mieli okazję zmierzyć się w ramach meczów towarzyskich. Gdańszczanie rozegrali łącznie pięć spotkań, z czego aż cztery odbyły się przy ul. Traugutta – w miejscu, gdzie zawodnicy trenują przez niemal cały rok. Jedynym wyjazdem była podróż do Sochocina, miejscowości położonej na Mazowszu. Niektórzy internauci są natomiast zaniepokojeni poziomem sparingpartnerów Biało-Zielonych. Nurtuje ich bowiem pytanie, czy rywale byli na wystarczającym poziomie, aby odpowiednio przygotować Lechię do kolejnego roku na najwyższym szczeblu w kraju.

Na pierwszy ogień nad Motławę zawitał grający na zapleczu GKS Tychy. Wówczas na murawie najbardziej spośród wszystkich wyróżnił się Tomas Bobcek. Słowak pod koniec kwietnia nabawił się kontuzji i nie miał okazji wystąpić w ostatnich czterech meczach ubiegłorocznych rozgrywek. Snajperowi przy obu trafieniach asystował Tomasz Wójtowicz, który sam wysłał w ten sposób sygnał w kierunku szkoleniowca. Drugoligowa Olimpia Grudziądz musiała wyciągać futbolówkę z siatki aż czterokrotnie, z czego dwa razy ponownie po golach autorstwa Bobcka. Następnie przyszedł moment, aby zmierzyć się z najtrudniejszym z całego zestawienia rywalem, Motorem. Biało-Zieloni od dwóch lat regularnie podejmują lublinian, lecz od 2008 roku ani razu nie zdołali ich pokonać. Na zakończenie tej passy muszą jeszcze poczekać, gdyż w Sochocinie górą po raz kolejny wyszli podopieczni Mateusza Stolarskiego.

Znów wracamy na Traugutta, gdzie czekają dwaj ostatni przeciwnicy: Olimpia Elbląg i Chojniczanka Chojnice. Obaj musieli uznać wyższość Biało-Zielonych. Podsumowując, Lechiści zwyciężyli w czterech z pięciu sparingów, jakie miały miejsce w okresie przedsezonowym. Jedynie ekstraklasowy Motor ponownie okazał się lepszy po widowisku obfitującym w bramki. Głównym wnioskiem, jaki dało się wyciągnąć było to, że ofensywa jest gotowa na stojące przed nią wyzwania. Problemy w defensywie z kolei wynikały głównie z braków kadrowych na środku obrony. Wraz z początkiem lipca z Lechią rozstał się Andrei Chindris, wskutek czego jedynymi stoperami w szeregach Biało-Zielonych pozostali: Elias Olsson i Bujar Pllana.

Jak dużym utrudnieniem będą ujemne punkty?

Raczej nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że relacje Paolo Urfera z Polskim Związkiem Piłki Nożnej oraz Komisją Licencyjną są dalekie od przyjaznych. Często słyszeliśmy, jak Lechia nieustannie zmaga się z komplikacjami finansowymi i organizacyjnymi. Takie igranie z ogniem musiało wreszcie doprowadzić do pożaru. Gdańszczanie początkowo nie otrzymali licencji na grę w Ekstraklasie w nadchodzącym sezonie, ale odwołanie się od tej decyzji oraz tygodnie intensywnej pracy w gabinetach ostatecznie przekonały osoby decyzyjne. Nie obyło się natomiast bez dodatkowego ostrzeżenia na przyszłość w postaci odjęcia pięciu punktów wraz z rozpoczęciem kolejnych rozgrywek.

Niewątpliwie kara wpłynie na wynik sportowy Lechii pod koniec nadchodzącej kampanii. Pozostaje jednak pytanie, jak mocno odciśnie swoje piętno. Pewne jest, że przez pierwsze kilka tygodni Biało-Zieloni na resztę stawki będą spoglądać z dolnej części tabeli. W ubiegłym sezonie podopieczni Johna Carvera zdobyli łącznie 37 punktów. Gdyby odjąć od tego pięć oczek, to drużyna nadal utrzymałaby się w lidze, choć jedynie z punktem przewagi nad strefą spadkową. To pokazuje, że ukaranie klubu nie oznacza skazania go automatycznie na spadek. Owszem, procentowo z pewnością zwiększa ryzyko powrotu na pierwszoligowe salony, jednak jeśli Lechiści zdołali zachować formę z zeszłej rundy wiosennej, to nie mają powodów do nadmiernych obaw.

Są wręcz plusy zaistniałej sytuacji, ponieważ zmusiła ona Paolo Urfera do regularnych przelewów na konta piłkarzy oraz pracowników. W związku z wymaganą do rejestrowania nowych zawodników płynnością finansową, prezes klubu musi wywiązywać się ze swoich obowiązków, jeżeli pragnie wzmocnić kadrę.

A ta niewątpliwie tego potrzebuje.

Lechia na rynku transferowym

Jak już o wzmocnieniach rozmawiamy, to poświęćmy im dłuższą chwilę. Na tydzień przed inauguracją sezonu kontrakty z Lechią podpisali trzej zawodnicy: Alvis Jaunzems, Matus Vojtko i Mohamed Awad Allah. Pierwsza dwójka do Gdańska trafiła na zasadzie transferu definitywnego, z kolei Awad Allah został wypożyczony z emirackiego Al-Ain. Dodatkowo klub porozumiał się z Dynamem Kijów w sprawie przedłużenia wypożyczenia Antona Carenki o kolejny rok. Wcześniej wspominałem o Andreiu Chindrisie, który pewien czas temu opuścił szeregi Biało-Zielonych. Po bardzo udanym sezonie do Cracovii przeniósł się Dominik Piła, Louis D’Arrigo zdecydował się na powrót do Australii po dwóch latach nad Motławą, a propozycji przedłużenia kontraktu nie przyjął Maksym Chłań.

Jeszcze przed niedzielnym meczem w Zabrzu do zespołu ma dołączyć dwóch zawodników. Pierwszym jest Maksym Diaczuk. Lechia poszerza bowiem swoją współpracę z Dynamem Kijów o kolejnego piłkarza, ponieważ ukraiński stoper – podobnie jak Carenko – zostanie wypożyczony do końca sezonu. Drugim zawodnikiem jest Dawid Kurminowski, dotychczas napastnik Zagłębia Lubin. Na papierze oba ruchy wyglądają na solidne wzmocnienia. Gdańskich fanatyków może cieszyć przede wszystkim sprowadzenie środkowego obrońcy, którego klub potrzebuje na wczoraj. Kurminowski natomiast to bez wątpienia spore zasilenie bloku ofensywnego i zwiększenie rywalizacji na pozycji napastnika.

Dużo pracy wymagały boki defensywy. Lewa strona przez długi czas była obsadzona wyłącznie przez Miłosza Kałahura. Wobec tego Biało-Zieloni zdecydowali się sięgnąć po 24-letniego Słowaka, Matusa Vojtko. Przez ostatnie dwa lata reprezentował on barwy Slovanu Bratysława, dzięki czemu miał również okazję złapać kilka minut w europejskich pucharach. Dość regularnie mogliśmy obserwować go także na boiskach słowackiej ekstraklasy. Tymczasem na następcę Dominika Piły wybrano Alvisa Jaunzemsa. Łotysza łączono z Lechią już w momencie, gdy ta spadła do pierwszej ligi. Wówczas jednak sam zainteresowany wybrał ofertę Stali Mielec. Choć Biało-Niebiescy doświadczyli niedawno spadku, to 26-latek dowiódł swoimi występami, że jest zawodnikiem na poziomie Ekstraklasy.

Kilku kandydatów do miana odkrycia sezonu

Z typowaniem przed startem rozgrywek bywa różnie. Mimo wszystko warto zwrócić uwagę na kilka nazwisk w szeregach gdańszczan, które mogą nieco namieszać na ekstraklasowych boiskach w niedalekiej przyszłości. Oczywistym w tej kategorii wyborem jest wspomniany wcześniej Tomas Bobcek. Szkoleniowiec Lechii stawiał na słowackiego snajpera w trzech sparingach, kolejno z: GKS-em Tychy, Olimpią Grudziądz i Olimpią Elbląg. 23-latek w każdym z tych spotkań upolował dublet, co daje łącznie aż sześć trafień. Patrząc nieco dalej wstecz, w oczy rzuca się fakt, że w samej rundzie wiosennej ubiegłego sezonu napastnik strzelił siedem goli. Jeśli w najbliższym czasie ominą go wszelkie kontuzje, to ligowi bramkarze będą mieli na kogo uważać pod swoim polem karnym.

Kolejnym nazwiskiem, które padało już wcześniej, a może okazać się jednym z odkryć nadchodzącej kampanii Ekstraklasy, jest Tomasz Wójtowicz. Po odejściu Maksyma Chłania rywalizacja o miejsce na lewym skrzydle pozostaje otwarta. 21-latek będzie musiał walczyć o pozycję w jedenastce z Mohamedem Awad Allahem czy Antonem Carenko. Udowadniał on jednak w sparingach kilkukrotnie, że jest na to gotowy. Dało się zauważyć, że Polak dość dobrze współpracuje z Bobckiem. Poza meczem z GKS-em Tychy duet ten wypracował również bramkę w starciu z Olimpią Grudziądz. John Carver regularnie dawał Wójtowiczowi minuty, co może sugerować, że ten rzeczywiście otrzyma swoją szansę w lidze.

Defensywa Lechii nigdy nie należała do najmocniejszych, jednak istnieje prawdopodobieństwo, że i to niebawem ulegnie zmianie. Solidny okres przygotowawczy ma za sobą Bujar Pllana, który nie tylko miewał pewne momenty we własnym polu karnym, ale również potrafił stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Efektem były jego trafienia w meczach z Motorem Lublin i Olimpią Elbląg. Potencjalne przyjście do Gdańska Maksyma Diaczuka sprawi, że Kosowianin zyska nowego partnera na środku obrony, co w dłuższej perspektywie może mieć bardzo pozytywny wpływ na jego występy.

Co to będzie, co to będzie?

Wracamy więc do pytania postawionego na samym początku. W obliczu ujemnych punktów, drobnych braków kadrowych i pozostałych komplikacji, które mogą pojawić się w trakcie sezonu, na ile realny jest dobry wynik sportowy? Warto też zdefiniować, co w tym przypadku uznajemy za sukces. Czy będzie to samo utrzymanie, czy może miejsce w środku tabeli? Różni ludzie mają różne oczekiwania. Rzeczywistość jest jednak taka, że Lechia pod batutą Johna Carvera już w minionym sezonie sprawiała niespodzianki. A pamiętamy, że przeszkód było przecież wówczas mnóstwo.

Na inaugurację Biało-Zieloni udadzą się do Zabrza, gdzie podejmie ich miejscowy Górnik. Na własnym terenie z kolei pierwszym rywalem będzie obecny obrońca tytułu, Lech Poznań. Niebawem, bo w drugiej połowie sierpnia gdańszczan czeka niesamowicie ważny pojedynek, jakim są Derby Trójmiasta. Dwa tygodnie wcześniej nadarzy się również kolejna okazja, aby wreszcie przełamać się w rywalizacji z Motorem Lublin. Wiele zależy od tego, co zaserwuje nam w trakcie rozgrywek sama defensywa. To ona była przeważnie głównym mankamentem Lechistów.

Tak czy inaczej, Lechia znów będzie klubem, którego losy warto uważnie śledzić.

Jedyne wykształcenie jakie posiada, to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Swoją przyszłość wiąże jednak z dziennikarstwem sportowym. Pierwsze kroki postawił w 2023 roku na łamach WE, gdzie udziela się po dziś dzień. Bywa gadatliwy, czasem zabawny. Regularnie pojawia się na słynnym gdańskim bursztynku, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Ekstraklasa