
Kilka dni temu pisałem o koszmarnej postawie Lechii w defensywie. Spodziewałem się, że Biało-Zieloni w Lubinie czystego konta nie zachowają, ale nie przyszło mi do głowy, że Szymon Weirauch będzie musiał sześciokrotnie sięgać po piłkę z własnej bramki. Powiedzieć, że podopieczni Johna Carvera skompromitowali się w starciu z Zagłębiem, to jak nie powiedzieć nic. Oczywiście, pogratulować należy Miedziowym, bowiem doskonale wykorzystali nieudolność swoich przeciwników we własnym polu karnym. Ale prawda jest taka, iż przy obecnej formie gdańszczan nawet ja byłbym w stanie upolować jakieś trafienie, a swego czasu na boisku koło mojej podstawówki marnowałem setki na potęgę.
Wiek tu nie gra roli. Czas skończyć z wymówkami
Pozwolę sobie rozpocząć ten akapit pewną wypowiedzią.
– Pamiętajmy, że to młodzi zawodnicy. To ważna część edukacji. Czasami ludzie z zewnątrz nie widzą, ile pracy wykonujemy wewnątrz, ale jest jej bardzo dużo – mówił na przedmeczowej konferencji John Carver, gdy został zapytany o grę w obronie.
Żeby nie było, że czepiam się jednorazowego komentarza, przypomnę jeszcze inną.
– Maksym Diaczuk? To młody zawodnik, a młodzi zawodnicy popełniają błędy – stwierdził szkoleniowiec Lechii, ale przed meczem z Motorem Lublin.
I pewnie gdybym poszperał głębiej, znalazłbym jeszcze kilka podobnych przykładów, w których wałkowany jest schemat o tym, że linia obrony jest młoda, niedoświadczona i ciągle się uczy. Ale jeśli komuś zależy, by zawodnicy się uczyli, to powinni nabierać wiedzy w Centralnej Lidze Juniorów, a nie w Ekstraklasie. To też nie jest tak, że wyłącznie blok defensywny składa się z młodych zawodników. Lechia, jako cała drużyna, ma najmłodszą średnią wieku w elicie. To oznacza, że z przodu piłkarze wcale starsi nie są. A jednak, jakimś sposobem, 23-letni Tomas Bobcek strzela ostatnimi czasy na zawołanie, jego rówieśnik, Mohamed Awad Allah zdobył w Lubinie swoją pierwszą bramkę w biało-zielonych barwach, a 22-letni Camilo Mena zbiera dobre noty na skrzydle. Czyli okazuje się, że można być młodym i wciąż grać na poziomie ligi, w której się występuje.
W ubiegłym sezonie gdańszczanie stracili łącznie 59 goli, co dało im drugą najgorszą defensywę spośród osiemnastu drużyn. Wówczas można było natomiast powiedzieć, że zespół potrzebuje wzmocnień. Latem nad morze sprowadzono więc trzech obrońców, którzy w teorii mieli wprowadzić powiew świeżości i podnieść poziom gry. Problem w tym, że boczne strefy, obsadzane przez Matusa Vojtko i Alvisa Jaunzemsa są szczelne niczym sitko czy durszlak. W polu karnym z kolei spokój miał zapewniać Maksym Diaczuk, choć zaczynam mieć obawy, czy Paolo Urfer nie będzie niedługo wybierał numeru do Dynama Kijów w celu zakończenia wypożyczenia nieco wcześniej.
A nie, raczej do takiej sytuacji nie dojdzie niezależnie od tego, jak słaba byłaby forma ukraińskiego stopera. Nie dlatego, że prezes Lechii ma dobre relacje z klubem ze stolicy Ukrainy, ale dlatego, że Diaczuk był jedynym nominalnym stoperem, który znalazł się w kadrze meczowej Biało-Zielonych na spotkanie z Zagłębiem. Bujar Pllana zmaga się bowiem z dłuższą przerwą, a drobny uraz dopadł także Eliasa Olssona. Wskutek tych zdarzeń do bloku defensywnego trafił Iwan Żelisko. Owszem, nie było to dla niego nowe przeżycie, lecz na co dzień oglądamy go raczej w środku pola.
***
Pytanie brzmi zatem następująco: jak długo jeszcze będziemy słuchać o młodym zespole i ciężkiej pracy? Nie twierdzę, że Lechia nie próbuje rozwiązać trapiących ją problemów, ale z każdą kolejną straconą bramką mam coraz większe podejrzenia, że mogą to być rzeczywiście wyłącznie puste słowa. Jeśli po tylu tygodniach, a wręcz miesiącach, nie widać żadnych zmian, to coś robisz źle.
Chociaż tutaj się pomyliłem, bo zmiany są.
Na gorsze.
Nie przypominam sobie, żeby w minionym sezonie Lechia przyjęła szóstkę od Zagłębia czy czwórkę od Lecha.
Osiem goli, niesamowity scenariusz!
Futbolowi bogowie, widząc kompromitującą się z tyłu Lechię, napisali scenariusz okraszony aż ośmioma bramkami w półtorej godziny. Żeby było śmieszniej, to dobrali do niego aktorów, których mało kto by się spodziewał, a więc piłkarzy Zagłębia. W rolach głównych: Damian Dąbrowski, Michalis Kosidis, Jakub Sypek i Michał Nalepa. Pierwszy z powyższego grona zaliczył aż trzy asysty. Drugi skutecznie wykorzystał rzut karny i chwilę później również wpisał się na listę asystentów. Pozostali natomiast w przeszłości sami biegali po murawie w trykotach Lechii, a teraz dołożyli cegiełkę do tej deklasacji. Na dokładkę ślicznymi uderzeniami wykazali się: Bartłomiej Kłudka w 10. minucie i Kajetan Szmyt w 84. Ładne bramki padały też po drugiej stronie, bowiem Matus Vojtko nareszcie udowodnił, że potrafi przymierzyć lewą nogą z dystansu.
! ̇ ! ⚽
Lechia z golem kontaktowym
Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/54KRMEj7C2 pic.twitter.com/TZqiGf6Qdu
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 15, 2025
Wynik to jedno, ale zdaje się, że pole karne Lechii samo w sobie jest już zaczarowane. Napastnicy jak widać też sobie w nim nie radzą. W drugiej części meczu jedenastkę sprokurował Michał Głogowski, którego kilka dni wcześniej chwalono za dobrą zmianę z Motorem Lublin. Snajper sprowadzony do Gdańska rok temu z Hutnika Kraków chciał wybić futbolówkę, lecz kompletnie się spóźnił, w efekcie trafiając w Marcela Regułę. Arbiter Bartosz Frankowski natychmiast wskazał na wapno, co nie wywołało żadnych kontrowersji. Sędzia natomiast nie zanotował bezbłędnych zawodów, gdyż wcześniej także podyktował rzut karny dla Miedziowych, ale błędnie. Decyzję zmienił dopiero po przyjrzeniu się całemu zajściu z bliska, co w tej sytuacji go uratowało.
Kibic Ekstraklasy, który zarezerwował sobie piątkowy wieczór na obejrzenie tego spotkania może być ze swojej decyzji zadowolony. Jest jedna rzecz, w której podopieczni Johna Carvera w tegorocznych rozgrywkach nie zawodzą. Mowa o dostarczaniu emocji, ponieważ w pięciu dotychczasowych meczach gdańszczan padło aż 28 bramek. To niemal sześć goli na mecz. A niebawem Derby Trójmiasta przy wypełnionych trybunach i starcie z Jagiellonią. Jest szansa na coś historycznego, kochani.
Fatalne decyzje Carvera
Jednym z czynników, który przyczynił się do blamażu Lechii, były decyzje personalne szkoleniowca Biało-Zielonych. Zaczęło się od posadzenia na ławce Tomasa Bobcka. Z początku wydawało się to uzasadnione, bo Słowaka kilka dni wcześniej dopadły skurcze, a wiemy, że łatwo u niego o kontuzję. Snajper mimo wszystko zameldował się na placu gry po przerwie, więc zdrowie najwyraźniej mu dopisywało. W wyjściowej jedenastce zagościł Dawid Kurminowski, ale od momentu zmiany barw 26-latek nie może odnaleźć swojej formy.
Z bardzo złej strony zaprezentował się Tomasz Neugebauer. 22-latek również rozpoczął mecz od pierwszego gwizdka, a zdjęty z boiska został na kwadrans przed końcem. W międzyczasie z perspektywy ławki spotkania nadal ogląda Karl Wendt. Szweda widujemy na tyle rzadko, że można wysnuć teorię, iż zdążył zapuścić już korzenie do swojego fotela. Nie jest to w pełni zrozumiałe, bo pomocnik złapał kilka minut w okresie przedsezonowym. Ponadto radził sobie całkiem przyzwoicie, więc istnieje prawdopodobieństwo, że w Lubinie zaliczyłby lepszy występ od Neugebauera.
Absolutnie w mojej opinii mecz calkowicie na konto Carvera. Katastrofalne decyzję personalne. Poprostu idiotyczne. Kazdy wiedzial, że to sie nie może udać, ale on twardo takie cyrki personalne..
KATASTROFALNY również występ Weiraucha. Zapomnial, ze juz tam nie gra?
Motor przed… https://t.co/5tHmjYhPnt
— Piotrek. (@wanciLG) August 15, 2025
Jedyną rozsądną decyzją angielskiego trenera było ponowne danie szansy Mohamedowi Awad Allahowi. Emiratczyk doprowadził w pewnym momencie do wyrównania i można pokusić się o stwierdzenie, że był najlepszym zawodnikiem przyjezdnych na murawie.
I to by było na tyle. Jeżeli coś tutaj nie nastąpi, dorobek punktowy Lechii wyzeruje się dopiero w listopadzie.
Jedyne wykształcenie jakie posiada, to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Swoją przyszłość wiąże jednak z dziennikarstwem sportowym. Pierwsze kroki postawił w 2023 roku na łamach WE, gdzie udziela się po dziś dzień. Bywa gadatliwy, czasem zabawny. Regularnie pojawia się na słynnym gdańskim bursztynku, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Musisz zobaczyć