
Początek nowego sezonu okazał się dla Lechii Gdańsk bolesną weryfikacją, szczególnie w obszarze gry defensywnej. Przełamanie nadeszło dopiero pod koniec sierpnia, gdy Lechiści triumfowali w derbowym starciu z Arką Gdynia, a przy okazji zachowali pierwsze czyste konto. Choć później przyszła porażka z Jagiellonią Białystok, to po przerwie reprezentacyjnej gdańszczanie odnieśli cenne zwycięstwo nad GKS-em Katowice. W tle tych wydarzeń klub sięgnął po kilka nowych twarzy, które natychmiastowo wniosły powiew świeżości. Wydaje się więc, że po burzy nad gdańskim bursztynkiem zaczyna wreszcie przebijać się wyczekiwane słońce.
Sprowadzenie doświadczonego zawodnika rozwiązaniem problemu?
Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że do pewnego momentu defensywa Lechii była dziurawa bardziej niż niejeden szwajcarski ser. Jeszcze kilka tygodni temu gdańszczanie potrafili stracić sześć bramek w Lubinie, cztery w starciu z Lechem Poznań czy trzy przeciwko Motorowi. Kuriozum polega na tym, że choć Biało-Zieloni są najskuteczniejszą drużyną w lidze, równocześnie zamykają tabelę Ekstraklasy i najczęściej wyciągają piłkę z własnej siatki. Zawodziła cała formacja obronna, jednak gdańszczan często trapiły również błędy indywidualne. Dobrym przykładem jest Alvis Jaunzems. Łotysz trafił nad morze jeszcze w czerwcu, lecz dopiero w ósmej kolejce doczekał się występu, o którym można powiedzieć, że był poprawny.
Zdaje się natomiast, że po serii nieudanych występów ktoś wewnątrz klubu poszedł po rozum do głowy. Następnie wywnioskował, że samą młodością utrzymania w Ekstraklasie zagwarantować się nie da. Sięgnięto więc po piłkarza, którego nazwisko dobrze znane jest kibicom polskiej ligi. Do Lechii trafił Matej Rodin, 29-letni stoper, który reprezentował w przeszłości barwy Rakowa Częstochowa czy Cracovii. Chorwat w mgnieniu oka zaczął zbierać w klubie pozytywne opinie. Już po pierwszych treningach można było stwierdzić, że Lechiści doczekali się, tak bardzo dotąd poszukiwanego, środkowego obrońcy z prawdziwego zdarzenia.
Zresztą, rewelacyjne pierwsze wrażenie zrobił nie tylko na sztabie szkoleniowym oraz kolegach z drużyny. Rodin z miejsca zaskarbił sobie sympatię kibiców. John Carver wytypował Chorwata do gry z GKS-em od początku, a ten już po kilku minutach wyraźnie emanował spokojem. Gdy piłka znajdowała się pod nogami stopera, nie dało się odczuć stresu, co wcześniej było normą. Dotychczas bowiem rozgrywanie futbolówki przez piłkarzy pod własnym polem karnym wiązało się z natychmiastowym podwyższeniem ciśnienia. Debiut 29-latka można porównać do tego – Jana Bednarka w FC Porto, którego już po dwóch spotkaniach określono „kapitanem bez opaski”. Rodin nie tylko zabezpieczał tyły, ale też wpływał na pozostałych graczy mentalnie.
Na razie Rodin to obrońca z innego świata porównując z konkurentami. Top transfer.
— Barsko (@barsko93) September 12, 2025
***
Oczywiście, poprawa w grze obronnej to w dużej mierze efekt solidnie przepracowanej przerwy reprezentacyjnej, natomiast łatwo zauważyć, że sama obecność Rodina ma dla Lechii ogromne znaczenie. Z debiutantów na wyróżnienie zasłużył też Bartłomiej Kłudka, którego sprowadzono do Gdańska w ostatni dzień okna transferowego. Boczny obrońca z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki, zastępując fatalnego Jaunzemsa, po czym świetnie odpłacił się za szansę szkoleniowcowi Biało-Zielonych. Z kolei Maksym Diaczuk oraz Matus Vojtko, którzy nad Motławą spędzili już nieco więcej czasu, także zaliczyli bardzo satysfakcjonujący występ względem poprzednich.
Zanim zamkniemy temat bloku defensywnego, nie sposób pominąć postaci Alexa Paulsena. Golkiper rodem z Nowej Zelandii dopiero oswaja się z realiami Ekstraklasy, ale już po dwóch występach daje wyraźny sygnał, że gdańszczanie mogą czuć się przy nim bezpieczniej. Mimo że GieKSa nie stwarzała zbyt często bezpośredniego zagrożenia, to 23-latek zdołał zachować czyste konto i gdy trzeba było interweniować, robił to bezbłędnie. Jedyną łyżką dziegciu w tej historii pozostaje fakt, że Lechia nie będzie miała możliwości wykupu Nowozelandczyka po zakończeniu sezonu, bowiem wróci on do Bournemouth, z którego został wypożyczony.
Jeszcze kilka takich występów i Paulsen wejdzie do czołówki bramkarzy Ekstraklasy.
Nie chwalę dnia przed zachodem słońca, ale na razie solidny i pewny siebie.
Tak samo duży plus przy Rodinie. Rozumiem, czemu chwalą go w klubie.#LGDGKS 1:0 @watch_esa
— Adam Kiedrowski (@adamkiedrowski_) September 12, 2025
Przerwa na kadrę posłużyła całej drużynie
Symptomy poprawy zauważalne są również wśród zawodników z wyższych stref boiska. Oczywiście sam w sobie atak Lechii spisuje się doskonale od samego początku, bowiem wspominałem, że to gdańszczanie najczęściej pokonują bramkarzy rywali na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Mimo wszystko niektórzy ofensywni piłkarze nadal mają nad czym pracować.
Pochwały po minionym spotkaniu zbiera chociażby Camilo Mena. Kolumbijczyk nie tylko przypieczętował wygraną golem w ostatniej minucie, ale generalnie zaprezentował się z dobrej strony. Zarówno w Gdańsku, jak i w całej lidze Mena może poszczycić się reputacją „jeźdźca bez głowy”. Często bowiem gubi on rozsądek, brakuje mu nieco lepszej decyzyjności, rozegrania czy zwykłego podniesienia głowy pod polem karnym rywala. Rzecz jasna mnóstwo nadrabia szybkością i dryblingiem. Przy ostatnim trafieniu zachował się jednak wzorowo. Pomijając fakt, że bez większego problemu prześcignął wprowadzonego pół godziny wcześniej Kowalczyka, to dodatkowo rozejrzał się i technicznym uderzeniem pokonał Dawida Kudłę.
Możliwe, że gdzieś już przewinęła się tutaj taka opinia, ale:
Raz, że Mena nie zachował się jak Mena. Podniósł głowę, rozejrzał się, przymierzył technicznie.
Dwa, że mając w nogach ponad sto minut luźno wyprzedził wprowadzonego pół godziny wcześniej Kowalczyka.
Oby takich… https://t.co/7EYyoKe0Ou
— Adam Kiedrowski (@adamkiedrowski_) September 12, 2025
Wygląda na to, że z każdym dniem formę łapie także Dawid Kurminowski. Polski snajper zasilił bowiem gdańszczan jeszcze przed inauguracją rozgrywek, ale pierwsze tygodnie były dla niego pasmem nieudanych występów. Punktem zwrotnym okazały się Derby Trójmiasta, które swoim trafieniem na korzyść Lechii rozstrzygnął właśnie 26-latek. Mecz z Jagiellonią był zmuszony obejrzeć z perspektywy telewizora, gdyż dopadł go krążący po klubie wirus, ale już dwa tygodnie później Polak powiększył swój dorobek bramkowy. Ogromny prezent podarował rywalom Kudła, bowiem jego próba wybicia piłki głową zakończyła się – delikatnie mówiąc – niepowodzeniem. Wskutek tego Kurminowski miał przed sobą jedynie futbolówkę oraz pustą bramkę, co bez problemów zamienił na gola.
***
Co również Lechii w pojedynku z GKS-em w miarę często wychodziło, to utrzymywanie się przy piłce oraz sprawne konstruowanie akcji. Choć o perfekcyjnych, czy nawet bardzo dobrych zawodach Rifeta Kapicia i Iwana Żeliski mówić nie możemy, to zagrali oni poprawnie. Pozytywnym zaskoczeniem była postawa Tomasza Neugebauera. W poprzednich tygodniach z reguły popełniał on masę błędów i dokładał cegiełkę przy złych rezultatach. Minione spotkanie rozpoczął na pozycji cofniętego napastnika, co dodatkowo wzbudziło w gdańskich kibicach niepokój. Jak się później okazało, posunięcie to miało sens. Pomocnik poza zanotowaniem asysty przy bramce Kurminowskiego, był aktywny zarówno w środku pola, jak i na połowie drużyny przeciwnej.
Patrzę na oceny Neugebauera i trudno nie odnieść wrażenia, że decyduje wrażenie z poprzednich meczów.
Asysta na 1:0, prawie asysta na 2:0 w 24. minucie (on zagrał idealnie).
Ja rozumiem, że nie strzelił sety, ale to był po prostu solidny występ, na pewno nie na tak brutalną ocenę pic.twitter.com/WqiYfaTcmq— Bartosz Naus (Bartoni) (@Bartoni19) September 13, 2025
Odpali na dobre?
Pozostaje jednak najważniejsze pytanie: czy po dobrej grze i zainkasowanych trzech punktach, Lechistów czeka pozytywny okres? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony bowiem rzeczywiście wygląda na to, że gra podopiecznych Johna Carvera zmierza już od pewnego czasu ku poprawie. Na niekorzyść działa jednak terminarz. Dwie najbliższe ligowe potyczki to wyjazdy kolejno do Szczecina i Kielc, a więc na dwa niezbyt przyjazne tereny. Jeszcze przed październikową przerwą na kadrę Biało-Zieloni podejmą też Wisłę Płock, która wciąż pozostaje liderem Ekstraklasy. W międzyczasie zawodnicy odwiedzą również Pruszków, gdzie swoje mecze rozgrywa Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Wycieczka ta będzie spowodowana pierwszą rundą Pucharu Polski. Co ciekawe, rok wcześniej Lechia odpadła z rozgrywek w tej samej rundzie, z tym samym rywalem, na tym samym stadionie.
Lechia odpali na dobre? Cytując pewnego polskiego artystę, znanego z wręczania mandacików i zafascynowania zielonymi oczami: „Czas pokaże”.
Jedyne wykształcenie jakie posiada, to ukończenie szkoły podstawowej z wyróżnieniem. Swoją przyszłość wiąże jednak z dziennikarstwem sportowym. Pierwsze kroki postawił w 2023 roku na łamach WE, gdzie udziela się po dziś dzień. Bywa gadatliwy, czasem zabawny. Regularnie pojawia się na słynnym gdańskim bursztynku, po czym stara się skleić kilka sensownych zdań o meczach miejscowej Lechii.

Musisz zobaczyć