
Czasami rzeczy pozornie proste wydają się nieskończenie trudne. Innym razem rzeczy niewysłowienie trudne są banalnie proste, ot dziecinnie łatwe. Tak to już jest, że życie i dola ludzka pełne są niespodzianek. A dola piłkarza podbijającego serca i narzeczone kibiców Polskiej Ekstraklasy jest niezbadana i nieprzewidywalna po stokroć. Jeżeli nie rozumiecie nic z tego wstępu, nic nie szkodzi. Ja też nie rozumiem do końca. Do podjęcia tego tematu zainspirowała mnie niedawna rozmowa w pracy z Profesorem.
-Ty, usunąłeś wszystkie złamane fragmenty kości
-Nie
-Dlaczego, przecież Ci kazałem mośku (naprawdę tak mnie nazwał)
-Bo niektóre fragmenty były stałe
STAŁE FRAGMENTY
Moje własne obserwacje pozwoliły mi na przeprowadzenie eksperymentu myślowego. Otóż stwierdziłem, że tylko 50% piłek zagrywanych z tzw stałych fragmentów gry „możebyćgroźnie,popatrzmy” ma jakąkolwiek styczność z polem karnym przeciwnika. Zwykle, ku uciesze gawiedzi i zwyrodnialców z Twittera piłka ląduje w pierwszym obrońcy, lub lądowałaby na przystadionowym parkingu gdyby nie zatrzymała się na piłkochwytach (ich absurdalne rozmiary są absurdalne tylko pozornie). Stałe fragmenty to czosnek piłki nożnej, użyte w sposób odpowiedni nadadzą potrawie aromat i poprawą wrażenia smakowe. Użyte nieodpowiednio, bez wiedzy i znajomości smaku zamienią posiłek w niejadalną pulpę. Lubię, gdy danie jest wyraziste ale nie monotonne, zbilansowane i nie powodujące nudności.
Stałe fragmenty dzielimy, za komentatorami i zdrowym rozsądkiem, na ofensywne i defensywne. Na rzucane i kopane. Na „możnastrzelać” i „będziedośrodkowanie”. I tak jak wyżej…tylko 50% z nich będzie stanowić jakiekolwiek zagrożenie pod bramką, z czego 75% to zagrożenie czysto teoretyczne…bo przecież piłka może trafić do Billa Nielsena (napisałbym, że do Thomalli ale cóż), czyli spoko luzik, można odetchnąć. Najczęstszym stałym fragmentem gry jest fragment rzucany. Skupmy się na tych bardziej nas interesujących….tzw „na wysokości pola karnego”. Ostatnio obserwuję modę na forsowanie dalekich, imitujących centrowanie balonem w prostokąt przed bramką. Drużyny posiadły takich piłkomiotów i z uporem maniaka każą im ciskać piłkami w pole karne. Zwykle beznadziejnie nieskutecznie. Całkiem możliwe, że taki zawodnik mówi do siebie po meczu…”dziwne, mimo że przebiegłem 10 km to bolą mnie ręce”. W czasie gdy piłka pokonuje przestrzeń pomiędzy rękami rzucającego, a powierzchnią pola karnego co szybszy piłkarz może zrobić rundkę dookoła boiska. Oczywiście raz na jakiś czas padnie z czegoś takiego bramka ale wynika ona chyba z tego, że obrońcy zaspali w dosłownym rozumieniu tego słowa.
Uwielbiam rzuty wolne. Uwielbiam te szachy, zmyłki mające na celu zmylenie przeciwnika już w fazie wykonawcy kopnięcia. Te narady, tłumaczenia na palcach, podnoszenie ręki lewej lib innej (jakby miało to jakiekolwiek znaczenie – piłka i tak poleci w zupełnie przypadkowe miejsce), pianka do golenia na murawie. Wyraz twarzy kopiącego, ta bijąca z niego pewność precyzji zagrania. Zawodników w murze chroniących genitalia. Uwielbiam to napięcie…..i teraz tak, albo będzie strzał albo dośrodkowanie
Ad.1.
Piłkarze w murze słusznie robią chroniąc przyrodzenie, gdyż jest to najczęstszy punkt, w który trafia kopnięta piłka, a wiem, że trafienie pędzącą piłką w jądra boli bardzo. Inną częstą opcją jest upolowanie kibica. Przypadki strzałów celnych należą do absolutnej rzadkości, a przecież nie będziemy się zajmować kazuistyką. Niech zajmą się tym prawdziwi dziennikarze.
Ad.2.
Z racji na identyczne wnioski pozwolę sobie omówić je w dalszej części mojego opracowania
Drużyna broniąca jest skonfundowana gdyż nie wie co wymyśli wykonawca. Musi się przygotować na 2 różne opcje taktyczne. 2 OPCJE…Dla niektórych naszych milusińskich jedna opcja to już zbytek. Na wszelki wypadek stawiają gęste zasieki, uszczelniają mur, po przepychają się z gracją pasażerów zatłoczonego tramwaju, ktoś wbije komuś łokieć pod żebra, ktoś kogoś nadepnie, inny sprawdzi rozciągliwość koszulki przeciwnika. Ot typowa strategia obronna z podręcznika polskiej myśli szkoleniowej. Bramkarz krzyknie coś kończące się na -WA, a potem -IERDOL! Zgiełk, szum, pot, uściski i przytulasy.
Rzuty rożne kocham chyba jeszcze bardziej niż rzuty wolne, mimo tego, że nikt nie stawia muru. Najbardziej lubię rzuty rożne w meczach Jagielloni, i to takie, w których Jaga się broni. W przeciwieństwie do rzutów wolnych to nie jądra zawodników są zagrożone. Jest tam taki jeden ancymon…..
Zaobserwowałem 3 podstawowe taktyki ataku przy wykonywaniu kornerów. Opcja pierwsza stoimy daleko i wbiegamy pozornie tylko wg jakiegoś schematu, opcja druga stoimy wszyscy przy bramkarzu i się przytulamy oraz opcja trzecia stoimy w polu karnym w formacji rozsianej ale względnie równomiernej. Szanse na sukces są we wszystkich przypadkach równie mizerne. Najgorzej na tym zwykle wychodzą rosłe drągale, najczęściej środkowi obrońcy muszący w pośpiechu zmierzać na pole karne przeciwnika pokonując bezproduktywnie kilometry. Cóż za marnotrawstwo kalorii! Ze statystycznego punktu widzenia obrońcy mogą wykazywać względny spokój. Dodatkowo mogą zdeprymować przeciwnika wtykając mu palec do odbytu. Spodziewam się jak destrukcyjnie musi to działać na morale właściciela dupy.
Mówi się, że stałe fragmenty najłatwiej wytrenować…mówi się też, że nie wszystko co mówią na mieście jest prawdą. Dla Polskiego piłkarza nie ma rzeczy niemożliwych, dzięki czemu zagwarantowany mamy stały pierwiastek, niemały zresztą, boiskowego chaosu i tzw „nieprzewidywalności” piłki nożnej. A wracając do mojej rozmowy z Profesorem to zjebał mnie i kazał reoperować. Ot pierwiastek niespodziewaności.
[vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/4″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”4349″ custompost_name=”UGHR” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column][vc_column_text]
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]
