[vc_row][vc_column][vc_column_text]Wyobraźmy sobie. Jest piękne polskie lato, przyjechaliśmy ze znajomymi nad jezioro, otwieramy puszkę piwa… I płacimy za piwo 100 złotych polskich. Nie jesteśmy ordynarnie nawaleni, ale przepis jest przepis. Strażnik miejski czy policjant – czemu on jest winny? Funkcjonariusz wykonuje swoją pracę. Rozsądne? Nie. Wyobraźmy sobie, że mamy firmę. Pomyliliśmy się w zeznaniu podatkowym, skarbówka przysyła nam kwit – kilka tysięcy złotych kary. Czemu winna jest skarbówka? Niczemu, bo przepis jest przepis. Takich sytuacji życiowych mogę wymieniać dużo. Wszyscy to akceptują, bo prawo jest prawo. Dobrze, że prawo nie nakazuje nam jeść jajecznicy na śniadanie, bo znaleźliby się i tacy zwolennicy prawa coby je popierali i kazali go przestrzegać. Fantastyczne słowa wypowiedziane przez Pana Kornela Morawieckiego na mównicy sejmowej przy zaprzysiężeniu nowej kadencji sejmu brzmiały:
Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość… Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie.
To politycy tworzą co chwilę nowe prawa. Są Panami naszego życia, za takich się uważają. Dlaczego? Przykładowo, polityk zamiast umożliwić Wam dobrowolność płacenia składek, może dać Wam datek 500 złotych. Czy nie prościej wręczyć ludziom dobrowolność? Nie, bo oni uważają, że im więcej w budżecie tym lepiej dla Was, obywateli. Są przekonani, że umieją Wam zapewnić lepszą przyszłość, niż Wy sami potrafilibyście. To był krótki prolog do tego o czym będę tutaj pisał. Dlatego zadajmy sobie pytanie na wstępie:
Czy istnieje coś takiego jak wolność jednostki w państwie polskim?
Od lat zadaję sobie to pytanie. Wolność kończy się wtedy, kiedy trzeba oszczędzać. Tyczy się zwykle to młodych ludzi, którzy łapią doświadczenie w pracy, przez co zarabiają mniej. To oczywiście jest słuszne i normalne. Skutkuje jednak tym, iż w Polsce dostrzegamy tylu młodych wolnościowców, zwłaszcza jeśli chodzi o gospodarkę. Mieszkanie kosztuje, życie kosztuje, a człowiek chciałby się uwolnić od mamusi. Zdrowe i rozsądne podejście, jeśli ktoś się na czymś zna i próbuje na tym robić jakieś pieniądze. Co w tym złego? Problem zaczyna się, gdy musi się ukrywać, bo ludzie, których wybrał do rządzenia zastawili mu trudności. Witajcie Państwo w świecie szeroko pojętego hazardu. Jako, że mam doświadczenie tylko w jednej gałęzi tego niecnego procederu, wypowiem się tylko na temat zakładów wzajemnych. Wybaczcie mi pokerzyści, ale nie mam zamiaru się mądrzyć na temat jednak mi bardziej obcy.
Na początku zaznaczę, że omijam już te śmieszne akcje typu „U nas grasz legalnie”, czy wyciekłe dane z firmy notowanej jeszcze parę lat temu na giełdzie polskiej, a teraz o zgrozo w Polsce niby zakazanej(?). Specjalnie nie podam ani razu nazwy firmy zakazanej. Nie chcę być wzięty za tyłek, za rzekome „reklamowanie nielegalnego hazardu” Ok, zacznijmy.
Jak do tego doszło?
Zakłady wzajemne online to dość świeży problem. Kilka lat temu na świecie wprowadzono ofertę „na żywo”, co oznaczało ogromne przepływy pieniędzy, a co za tym idzie dało przepis jak łatwo wyprać brudne pieniądze z ciężkich przestępstw. W związku z tym państwa zaczęły powolutku regulować swoje prawa dot. hazardu online – i słusznie!
Boom związany z wejściem na polski rynek zagranicznych firm to lata 2005-2007. Darmowe bony i lepsze oferty promocji od wpłat dla graczy były wtedy na porządku dziennym. W Polsce, jak i w innych krajach, trzeba było przyciągnąć jakoś klienta. Jest to szeroko pojęty marketing, który służy klientowi. W tych latach podatek obrotowy w naziemnych zakładach wynosił jeszcze 10%. Minęło parę lat i Polska zobaczyła spoconego na wizji Pana Zbigniewa Chlebowskiego. Potem paru ludzi tłumaczyło się na różnych komisjach, jak zwykle pokrętnie. Efektem była wprowadzona w 2009 roku ustawa hazardowa. Tempo wprowadzenia? Ekspresowe. Czy ktoś dziś pamięta okoliczności wprowadzenia? Tak, ludzie których się doi. Czy pamięta o tym opinia publiczna? Musiałbym się mocno wgłębić, aby znaleźć jakiś świeży artykuł na temat tamtych dni i zajść. Wtedy gdy do innych państw zaczęły wchodzić głęboko przemyślane prawa, w Polsce to prawo spieprzono po to tylko, aby zamieść pod dywan pewne niecne sprawki po śmierdzących politykach. Nikt teraz nie poczuwa się do odpowiedzialności nowelizowania tego prawa, a czeka na nie kilka milionów osób w Polsce.
Czy ustawa hazardowa jest dobra dla polskich firm?
Wydaję się, że tak, aczkolwiek to jest tylko pozorne stwierdzenie. Bodaj rok temu była akcja z pewnym bukmacherem, z którego wyciekły dane graczy. Część z nich jest teraz targana po urzędach, sądach. Skazanych? Znikoma ilość. Ciekaw jestem skąd te dane wyciekły i czy jest to zgodne z prawem? To znaczy domyślam się, że uchylono tajemnicy w pewnych kwestiach. Spłoszony bukmacher zmienił tylko konto przyjmowania wpłat od polskich graczy z PEKAO na bank austriacki.
Zwolennicy ustawy hazardowej opowiadają, że przecież ci ludzie łamią prawo! Polskie firmy powinny rządzić na polskim rynku rozdając karty. I ja chciałbym aby STS czy inne polskie firmy z licencjami miały duży kawałek tortu z całego polskiego rynku. Jednak po pierwsze przy obecnym opodatkowaniu jest to niemożliwe, a po drugie przy liberalizacji prawa te wszystkie firmy musiałyby mocno zmniejszyć marże na swoje oferowane zdarzenia. Jestem przekonany, że wszystkie polskie firmy chciałyby blokowania stron zagranicznych. Ja jestem w stanie takie rozumowanie zrozumieć. Wiadomym jest, że walczymy o swoje, a niewielka konkurencja w takiej branży jak zakłady wzajemne jest żyłą złota i polem do popisu. Można zacząć potem za zarobione pieniążki sponsorować coraz większą ilość klubów. Chciałbym tylko, żeby takie firmy jak STS rozumiały też graczy. W Polsce panuje przekonanie, że można wszystko ustawić, można wszystko kontrolować, a to klient powinien kontrolować rynek, a nie poszczególne firmy.
Czy ustawa to bubel prawny?
Proszę Państwa… Jeśli przeciętny gracz może obejść ustawę w 5 minut, to zastanówmy się, czy nie lepiej nazwać tego gorzej niż tzw. bubel prawny? Ja bym to nazwał śmieciem, który można wyrzucić do kosza. Ustawa zwiększyła podatek obrotowy do 12%, który płacą gracze! Nie firmy. Pojedynczy gracz może mieć jakiś zysk lub jakąś stratę, ale bukmacher na poziomie, zatrudniający analityków, zawsze ma z tego zysk. W przeciwnym wypadku zwinie interes i tyle go widzieli. Zatem logicznym wydaje się, że to bukmacher powinien płacić ten podatek i aby go nie rujnować powinien być to podatek od zysku. Każde obarczanie podatkiem gracza, w tym przypadku, jest robieniem z niego idioty, bo zmniejsza jego szanse na i tak nierównej płaszczyźnie w walce z bukmacherem (marża). Dlatego właśnie zwolennicy ustawy co krzyczą, że wielu ludzi w Polsce łamie prawo są trochę śmieszni w swoich osądach. Bo jak można popierać jawną i parszywą kradzież? Proponowałbym najpierw poznać pewne tajniki i zobaczyć, że aby choć trochę z tego dorobić do pensji, trzeba całymi dniami ślęczeć i zgłębiać wiedzę. Nie wspominając już o obserwacji różnych zdarzeń sportowych. Zauważmy, że życie jest ciekawsze, niż tylko ślęczenie przy komputerze.
Dlaczego polski rząd powinien opodatkować hazard w sposób nieuwłaczający klientowi?
Na proste pytania istnieją proste odpowiedzi. Ponieważ na tym traci, nawet legalne firmy na tym tracą. Około 90% rynku w Polsce jest teraz w rękach firm zagranicznych. A czym mogą z nimi konkurować legalne firmy? Odpowiedź brzmi… Niczym. Załatwia to oczywiście, wcześniej już wspomniany, podatek obrotowy rzędu 12%. W żadnym kraju, z tego co kojarzę, nie ma tak wysokiego podatku obrotowego. Co robi więc legalna firma, która ten podatek ma zapłacić? Otóż przerzuca opodatkowanie na graczy. To wydaje się logiczne. Firma mająca zarabiać to nie jest dobry wujek. Dla zielonych w tematyce bukmacherskiej napiszę tylko, że zwrot z inwestycji w ciągu roku rzędu 12% u bukmachera jest wynikiem ponadprzeciętnym, jeśli oczywiście poparty jest wieloma zakładami.
Żeby jednak oprzeć się na faktach, najpierw wyliczmy sobie marże na to samo zdarzenie, wśród trzech różnych bukmacherów. Jednym z nich będzie w pełni legalnie działający na polskim rynku STS, a dwa inne, również istniejące, zastąpimy nazwami „Bukmacher A” oraz „Bukmacher B”. Pod lupę weźmiemy mecz Genoa – Sampdoria, który odbył się 5 stycznia 2016 roku.
STS: Genoa – 2.25, remis – 3.15, Sampdoria – 2.86
Bukmacher A: Genoa – 2.25, remis – 3.20, Sampdoria – 3.40
Bukmacher B: Genoa – 2.34, remis – 3.24, Sampdoria – 3.51
Czy już coś Wam się rzuca w oczy?
Marże bukmachera obliczamy z kursu (liczona w %, zaokrąglana do 2 miejsca po przecinku)
(1/kurs dziesiętny na opcję A)*100 + (1/kurs dziesiętny na opcję B)*100 + (1/kurs dziesiętny na opcję C)*100
Wszystko ponad wynik 100% to marża bukmachera na dane zdarzenie.
STS: 0.4444 * 100 + 0.3175 * 100 + 0.3497 * 100 = 44.44 + 31.75 + 34.97 = 111.16 – 100 = 11.16%
Bukmacher A: 0.4444 * 100 + 0.3125 * 100 + 0.2941 * 100 = 44.44 + 31.25 + 29.41 = 105.1 – 100 = 5.1%
Bukmacher B: 0.4274 * 100 + 0.3086 * 100 + 0.2849 * 100 = 42.74 + 30.86 + 28.49 = 102.9 – 100 = 2.9%
Teraz objaśnijmy. Star-Typ-Sport jest legalnym bukmacherem działającym w Polsce, który podatek obrotowy zrzuca na barki gracza. Bukmacher A jest to bukmacher z najszerszą ofertą i największą ilością klientów na całym świecie, a bukmacher B posiada najniższe marże na świecie, wykluczając giełdę zakładów sportowych. Posiada również najwyższe limity na świecie. Co broni STS? To, że swoje podatki odprowadza w Polsce. Reszta zwykle robi to na Malcie, przez co może obniżać koszty.
Zróbmy jeszcze jeden test. Weźmy 10 zdarzeń, aby policzyć zysk/stratę i Yield z grania w każdej z powyższych firm. Test oprzemy na towarzyskich spotkaniach, które odbyły się 29 marca 2016 roku. Nie ma znaczenia co gramy, ponieważ dany test ma pokazać zyskowność lub jego brak przy grze z opodatkowaniem i bez niego. Zobaczymy jakie zyski/straty osiągniemy grając najpierw 10 zakładów na gospodarzy, 10 zakładów na remis i 10 zakładów na gości, oczywiście po podziale. W tabeli po kolei kurs na gospodarzy, kurs na remis, kurs na gości. Numery spotkań i wyniki poniżej, pod tabelą. Na zielono zaznaczone trafione kursy, na czerwono kursy nietrafione.[/vc_column_text][vc_single_image image=”5015″ img_size=”blog-large” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”][vc_column_text]
- Grecja – Islandia 2-3 TYP 2
- Norwegia – Finlandia 2-0 TYP 1
- Luksemburg – Albania 0-2 TYP 2
- Austria – Turcja 1-2 TYP 2
- Szwajcaria – Bośnia 0-2 TYP 2
- Szwecja – Czechy 1-1 TYP X
- Irlandia – Słowacja 2-2 TYP X
- Niemcy – Włochy 4-1 TYP 1
- Portugalia – Belgia 2-1 TYP 1
- Anglia – Holandia 1-2 TYP 2
Na początku objaśnijmy, że mecze towarzyskie lubią rządzić się swoimi prawami. Piłkarze reprezentacji są sprawdzani pod kątem przydatności w przyszłości, zwłaszcza jeśli dana drużyna nie gra w nadchodzącej dużej sportowej imprezie. Budowane są nowe jedenastki pod kątem następnych eliminacji. STS w takim przypadku mocno zawyża kursy na faworyta spotkania zachęcając niedoświadczonych graczy do kupna kursu. Zaniża natomiast kursy na remis i wygraną słabszego z tej pary przez co minimalizuje straty, gdyby jednak więcej osób chciało postawić na niespodziankę. Bukmacher A, a zwłaszcza bukmacher B z najniższą marżą, zaniża kursy na faworyta, za to wiele więcej płaci na remis czy zwycięstwo słabszego z pary.
GOSPODARZE
STS: 10 typów na gospodarza po 100zł: (podatek 12zł od typu)
3 trafione, 7 nietrafionych: Zysk: 66 + 74.8 + 92.4 – 700 = -466.80/1000 wkład = -46.68% (YIELD)
Bukmacher A: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
3 trafione, 7 nietrafionych: Zysk: 80 + 85 + 100 – 700 = -435/1000 wkład = -43.50% (YIELD)
Bukmacher B: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
3 trafione, 7 nietrafionych: Zysk: 83 + 82 + 107 – 700 = -428/1000 wkład = -42.80% (YIELD)
REMISY
STS: 10 typów na remis po 100zł: (podatek 12zł od typu)
2 trafione, 8 nietrafionych: Zysk: 189.2 + 176 – 800 = -434.80/1000 wkład = -43.48% (YIELD)
Bukmacher A: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
2 trafione, 8 nietrafionych: Zysk: 230 + 225 – 800 = -345/1000 wkład = -34.50% (YIELD)
Bukmacher B: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
2 trafione, 8 nietrafionych: Zysk: 246 + 224 – 800 = -330/1000 wkład = -33.00% (YIELD)
GOŚCIE
STS: 10 typów na remis po 100zł: (podatek 12zł od typu)
5 trafione, 5 nietrafionych: Zysk: 177.76 + 70.4 + 205.04 + 268.4 + 270.16 – 500 = 491.76/1000 wkład = 49.18% (YIELD)
Bukmacher A: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
5 trafione, 5 nietrafionych: Zysk: 240 + 80 + 275 + 400 + 425 – 500 = 920/1000 wkład = 92.00% (YIELD)
Bukmacher B: 10 typów na gospodarza po 100zł (podatek 0zł od typu)
5 trafione, 5 nietrafionych: Zysk: 280 + 83 + 265 + 387 + 414 – 500 = 929/1000 wkład = 92.90% (YIELD)[/vc_column_text][vc_single_image image=”5006″ img_size=”blog-large” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”][vc_column_text]Jakie należy wyciągnąć wnioski? Marża STS przeszła na zaniżone kursy w przypadku remisu oraz mniej docenianej drużyny. Dodatkowo podatek obrotowy zrobił swoje. O ile w przypadku straty grając na faworytów mamy niewielką różnicę, to już grając na remis mamy tę różnicę większą – prawie 10% zwrotu z inwestycji między STS, a bukmacherem B. Gdy natomiast zaczęliśmy zyskiwać, to widać przepaść ze względu na podatek i ostro zaniżone kursy przez STS na teoretycznie słabsze zespoły. Daje nam to prawie dwukrotnie większy zysk w bukmacherze A i B, niż w STS. Odpowiedzcie sobie teraz na pytanie. Czy jakiś profesjonalny gracz zacznie grać w STS lub innym bukmacherze naziemnym?
Co gra profesjonalny gracz?
Otóż po pierwsze, po latach gry (częstszych porażek) przychodzi coś takiego jak intuicja. Profesjonalni gracze dokładniej umieją przewidzieć tzw. valuebet (wyższe oszacowane prawdopodobieństwo gracza w stosunku do wystawienia kursu przez bukmachera na dane zdarzenie), często też szukają pomyłek bukmacherów, czyli tzw. surebetów. Zdarza się też, że profesjonalny gracz może ocenić z większym prawdopodobieństwem niski kurs, np. na bramkę w danym meczu. Zwrot z takiej inwestycji jest niewielki, ale prawidłowy dobór spotkań powinien minimalizować straty, a co za tym idzie dać zarobić. Wszystkie te trzy możliwości przy podatku obrotowym nie istnieją. Firma stacjonarna oferuje większą marżę na typ, przez co valuebet, jeśli w ogóle się trafi, będzie często bardziej atrakcyjny u innych firm (z mniejszą marżą). Nie pisząc już o surebetach czy graniu niskich kursów, bo to w ogóle nie ma prawa mieć miejsca u bukmachera z taką marża i podatkiem obrotowym. Bo jak zagrać kurs 1.10 uważając go za lokatę 10%, jak już sam podatek obrotowy zżera nam 12% i jesteśmy stratni?
Żeby regularnie zyskiwać, wbić to w jakiś trend swoich działań, trzeba się napracować, a gracze w Polsce nie są szanowani pod tym względem. Rzuca im się kłody pod nogi, utrudniając zarobek.
Dlatego też żaden gracz, który wygrywał regularnie kiedyś pieniądze u bukmachera zagranicznego, nie przejdzie do bukmachera naziemnego. Bo żaden racjonalny człowiek nie chcę tracić swoich oszczędności, które czasami wypracowywał wieloma godzinami. I to nie jest wina ani STS, ani Fortuny, ani Totolotka. To wina durnego prawa.
Posłużę się przykładem na typ bramki w meczu. Grając poniżej/powyżej 2.5 bramki, czy też zwycięzcę meczu, zwykle do ostatnich minut gracz nie wie jakim wynikiem skończy się spotkanie. Ma na to wpływ ogromna ilość czynników. Bukmacherzy najczęściej najmniejszy kurs wystawiają na przedział 2-3 bramki w meczu, bo statystycznie to on najczęściej pada w spotkaniu piłkarskim. Typ na bramkę w meczu, zwłaszcza grając na żywo, jest wiele łatwiej ocenić, choć zwrot z takiej inwestycji jest wiele mniejszy. Toteż w 90% takich gier psychika gracza się „nie męczy”. Bywają sytuacje, że bramka pada w ostatnich 15 minutach, ale jest też wiele przypadków, że rozstrzygnięcie pada w 1 połowie, a nawet w pierwszych minutach spotkania. Wszystko jednak, jak zawsze w zakładach wzajemnych, zaczyna się od prawidłowej selekcji zdarzeń. Gracz selekcjonuje typ, zatwierdza go jako lokatę i ma dość spory komfort psychiczny. Denerwuje się przy jednym na 15-20 zdarzeń, przy dobrej selekcji. Ma to kolosalny wpływ na późniejsze spokojne działania w kolejnej inwestycji. Wyższe kursy na tego typu granie są zwykle na giełdzie zakładów. Właśnie dlatego, bo tam nie wystawia kursu bukmacher jako firma, tylko inni gracze. Przez to na płynnych rynkach mamy minimalną marżę i można więcej zarobić niż w tradycyjnym bukmacherze.
Ważne tylko by grać odpowiedzialnie. Trzeba wiedzieć kiedy mamy sobie zrobić przerwę, kiedy wypłacić aby zyskać i za ile grać by nie zrujnować domowego budżetu. W zakładach wzajemnych pazerność nigdy nie przynosi oczekiwanych efektów. Zgubiło to już niejednego. Musimy więc racjonalnie zarządzać budżetem w stosunku do poniesionego ryzyka.
Straty w budżecie państwa, a model opodatkowania.
Straty w budżecie państwa istnieją zwłaszcza jeśli chodzi o reklamę sportu. Warto sobie przypomnieć, kto parę lat temu sponsorował dwa duże polskie kluby – Lech Poznań oraz Wisłę Kraków. Teraz sponsoruje je STS czy Fortuna. Pytanie tylko, która firma posiada większe fundusze na sponsoring? Firma działająca na całym świecie, czy firma działająca w Polsce lub w przypadku Fortuny w kilku krajach.
Straty są też pod względem rynku. Nielegalnie gra około 90% graczy zostawiając wiele większe pieniądze zagranicą, niż w „ziemniakach”. Bardzo dobry model jest w Danii – pobiera się podatek od zysku. Rynek nielegalny od razu zmalał tam do 14% i maleje dalej. Przychody sięgają ponad 1 mld złotych rocznie, a przypomnijmy, że to Dania. Tam graczy jest dziesięć razy mniej. Polska dla bukmacherów to jeden z ważniejszych rynków na świecie. W Europie po Wielkiej Brytanii i Rosji największy z moich obserwacji. Przychody z podobnego podatku byłyby zdecydowanie wyższe, moim zdaniem około 10-12 mld złotych rocznie. Trzeba tylko po te pieniądze sięgnąć i wprowadzić na polski rynek konkurencję, po to aby klient miał wybór. Bo to klient jest Panem na rynku, a nie firma.
Podsumowanie
Podsumowując, jeśli jest ktoś piewcą obecnego systemu, który panuje, to moim zdaniem nie zna w ogóle praw, które rządzą rynkiem bukmacherskim. Niech nie opowiada farmazonów, że to jest legalne, a to nielegalne. Każdy zaradny Polak, który się na czymś zna, próbuje na tym zarobić. To jest nasza piękna cecha narodowa wyniesiona jeszcze z lat PRL. Próbują zwłaszcza młodzi ludzie, którzy z matematyką nie są na bakier. Wiedzą oni, że wysokość ich emerytury może wynosić pieniądze starczające na leki lub starczające na czynsz mieszkania, a dalej trzeba będzie mieć jakieś oszczędności. Na dzień dzisiejszy państwo okrada graczy. To jest niepodważalny fakt. Rządzący mogą dalej nic z tym nie robić. Niestety około 2 miliony ludzi, którzy grają nie pójdą następnym razem na nich głosować. I dobrze, bo pycha kroczy przed upadkiem.
Zezwalam na publikowanie tego materiału na innych serwisach. Jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak z adnotacją na jakim portalu został opublikowany materiał i kto jest jego autorem.
[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row][vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/4″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”5010″ custompost_name=”Maksymilian Fota” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row]