Zacznijmy od pierwszego spotkania, gdzie Pogoń Szczecin podejmowała chorzowski Ruch. Na dzień dobry można było przypuszczać, że będzie remis, no bo przecież grała Pogoń. O tym spotkaniu nie da się zbyt wiele napisać… Mecz ten był nudny jak flaki z olejem, a dośrodkowania Martina Konczkowskiego były jakości mniej więcej – jak cukierki marki „Aro”. Dobra, ale wróćmy może do ciekawszych sytuacji z tego meczu. Spotkanie niby szarpane, ale należy przyznać, że akcja bramkowa Ruchu godna oklasków. Z kolei, jeśli chodzi o Portowców to zabrakło im szczęścia. Bramka co prawda padła po tragicznym ustawieniu w obronie zawodników Ruchu, ale już przy kolejnych akcjach Portowcy spisywali się znakomicie i kolejny raz można powiedzieć, że gdyby nie Putnocky to Ruch walczyłby z Górnikami o utrzymanie.
„Mistrzem Polski jest Legia…” myślę, że tak w Warszawie mogą już śpiewać kibice Wojskowych. Był to mecz niewykorzystanych sytuacji, w oczy przede wszystkim rzucały się te niewykorzystane przez „polskiego Zlatana”. Podobno Prijo sam porównuje się do popularnego Szweda… Gdyby ten zobaczył, jego niewykorzystane sytuacje w tym spotkaniu, to śmiem twierdzić, że potraktowałby go jakimś ostrym ciosem karate, ale cóż… jaka liga taki Ibrahimovic.
Kontynuując wątek niewykorzystanych sytuacji – na usta ciśnie się sytuacja Nielsena, gdyby tylko trafił… Myślę, że Legia nie dałaby sobie rady i zakończyłoby się to spotkanie remisem. Legia nie lubi grać pod presją. Legia nie lubi gonić wyniku. Na plus w tym spotkaniu – ciągle nie mający dużego zaufania u swoich kibiców – Arek Malarz. Nie wiem czego ci kibice od niego wymagają. Chłop robi swoją robotę, każdemu zdarzają się błędy, ale on naprawdę broni bardzo solidnie. No i ten nieszczęsny Tetteh. Ostatnio tak ekstrawaganckim piłkarzem w lidze był Ljuboja, tylko że w porównaniu do Lechity, Ljuboja był piłkarzem przez duże P i ligę po prostu zjadał na niepełnym zaangażowaniu.
A skoro było o nowym mistrzu Polski to teraz wypadałoby napisać o niedoszłym mistrzu Polski, o polskim Leicester (kto to wymyślił?!). Tak, tak teraz pogadamy o Piaście. Po tym spotkaniu śmiało można powiedzieć, że Piast o mistrzostwo nie walczy. Piast zapewnił sobie utrzymanie i dodatkowym smaczkiem będą puchary. Bo jak inaczej powiedzieć o drużynie, która ma duże szanse na mistrzostwo i traci gola w ostatnich minutach spotkania? Jeżeli gramy o coś naprawdę dużego, to gryziemy trawę i robimy wszystko by już tego gola w końcówce nie stracić. Wiadomo, zdarzają się wyjątki, ale to raczej są przypadkowe bramki (czyt. bramka samobójcza Mariusza Jopa na rzecz mistrzostwa Lecha). W spotkaniu mogliśmy zobaczyć starego dobrego Mraza, znów chodził po lewej stronie jak miało to miejsce jesienią. Coś więcej o spotkaniu? Hm, w pierwszej połowie gliwiczanie rozgrywali dobre spotkanie i niezbyt pozwalali się zbliżyć Pasom do swojej bramki, ale druga? Druga to czysty kryminał, bo gdzie zniknął Piast z pierwszej części gry? Można by się zastanawiać, czy czasem w szatni ktoś nie powiedział „Panowie, nie możecie tego wygrać”. Puchary w Gliwicach są już znane i można powiedzieć, że klub jest na to przygotowany, lecz nie koniecznie był przygotowany na mistrzostwo…
Wróćmy jeszcze do jednego spotkania grupy mistrzowskiej, gdzie Zagłębie podejmowało „Manchester City” – Lechię Gdańsk. Można było przypuszczać, że kolejny dobry mecz zagra Starzyński, tymczasem on sobie po prostu to spotkanie przeczłapał. Nie potrafię zrozumieć tego chłopaka, od czego zależy to jak on zagra? Umiejętności techniczne przecież ma ogromne. Moim zdaniem musi popracować nad zaangażowaniem, które nie wiedząc czemu w każdym meczu wygląda inaczej. Nigdy nie wiadomo, czy jemu się chce grać, czy ma to po prostu w nosie. Dlatego nigdy nie będzie wiodącym zawodnikiem dobrej drużyny. Przypomina mi trochę Sebka Milę, ale ten jednak zrobił dla polskiej piłki klubowej troszkę więcej. Cóż, Figo ma jeszcze trochę czasu by udowodnić, że się mylę. Moim zdaniem w tym spotkaniu z bardzo dobrej pokazał się młody Ecik. Grał tak jak za „starych” dobrych czasów swojej świetności, jeszcze w chorzowskim Ruchu. Nadmienić muszę też, że do świata żywych przy trenerze Nowaku wrócił Krasić. Co prawda nie gra tak zjawiskowo jak powinien, ale w końcu widać, że kiedyś grał w piłkę na poważnie. Bramki w tym meczu? Wszystkie trzy mają w sobie coś fajnego. Pierwsza – idealna asysta Flavio, druga – podcinka Janoszki w stylu Tomka Frankowskiego, a trzecia? Trzecia to już kosmos totalny. Flavio włączyła się fantazja no i sieknął sobie z przewrotki, a co. Spotkanie naprawdę miłe dla oka takich spotkań chcielibyśmy więcej. Tylko dlaczego w Lubinie tak mało ludzi widziało na żywo to spotkanie? Oj kuleje marketing na Dolnym Śląsku.
No to jedziemy do grupy spadkowej. Tutaj to dopiero były emocje… Ostatnio takie emocje przeżyłem na grzybach. I co gorsza, nie znalazłem ani jednego jadalnego grzyba. Na dzień dobry pojechaliśmy do Kielc. Pewnym było, że gola strzeli Airam. Aż żałuję, że nie miałem czasu obstawić sobie, że znów ukłuje. Ciekawy jestem, jak ten chłopak poradziłby sobie w Lechu, ale tego się pewnie nie dowiem. Znając nasze realia, to po sezonie odejdzie na jakiś Cypr i tyle go widzieli, ale Koronie pieniążki się przydadzą. A Śląsk? Śląsk to chyba chce powalczyć z Górnikami o utrzymanko, niby jednego spadkowicza już mamy, ale przy obecnej formie Wrocławian to kto wie… może któryś Górnik skorzysta z tej uprzejmości w rozdawaniu punktów.
Ze strefy spadkowej to tak naprawdę szkoda mi tylko Podbeskidzia. Zostali zrobieni bez mydła i jeszcze przegrali pierwsze spotkanie po podziale punktów. Spotkanie wydaje mi się, że za sześć punktów. Szkoda, szkoda chłopaków z Bielska, bo naprawdę zasłużyli na grupę mistrzowską, ale co zrobić, trzeba walczyć, a tej walki odrobinę zabrakło w spotkaniu ze Słonikami. Wierzę jednak, że Bielsko poradzi sobie i nie będzie miało problemów z utrzymaniem.
„Kup jednego wygraj dwa.” Białystok. Prosty przykład, że posiadaniem piłki to można sobie podetrzeć jedynie tyłek. Jagiellonia wyszła na boisko wygrać, a nie klepać sobie piłkę. Dwa ciosy i chłopaki z Łęcznej leżeli na deskach. Rzut karny dla Jagi kontrowersyjny, ale ja bym go gwizdnął i uważam, że arbiter nie popełnił błędu. Drugi cios zadał nie kto inny jak Vassiljev i to tuż przed gongiem zejścia na przerwę. Kostek grając w Piaście, czy teraz w Jagiellonii dużo razy udowodnił nam, że może demonem prędkości nie jest, ale z dystansu kropnąć to potrafi. Tym razem było podobnie, takich zawodników bardzo cenię. Po co głupio biegać jak można mądrze stać? (Starzyński też chyba tak uważa, tylko że on czasami nawet stoi głupio.) Nigdy nie zapomnę tych słów.
„Nigdy nie spadnie, nasz Górnik nigdy nie spadnie”. No i mamy wisienkę na torcie tej pierwszej kolejki po podziale punktów. Ale jeżeli to ma być wisienka, to ja tego tortu nie chcę. Chyba, że mam patrzeć obiektywnie? OK, niech tak będzie. Górnik na to spotkanie wyszedł przestraszony? Przemotywowany? Nie, nic z tych rzeczy. Górnik na to spotkanie wyszedł tak jak na każde inne w tym sezonie. Wyszedł bez jakiegokolwiek pomysłu na strzelenie bramki. Widać było kompletną bezradność zabrzan i w ataku, i w desperackich wybiciach w obronie. Podobno jak się nie umie strzelić czy też stworzyć sytuacji, to stara się chociaż dobrze w obronie. Jak to mówią, grajmy na zero z tyłu i może coś z przodu wpadnie. Ale jak się tak chaotycznie broni, to jak wygrać mecz? Przecież gdyby nie Guzmics to Gergel kolejnego gola strzeliłby najpewniej na treningu. A Wisła? Wisła zagrała jedno z lepszych spotkań w sezonie. Do świata żywych wrócił Patryk Małecki, no i kolejny świetny występ zaliczył Rafał Wolski. Fajnie by było, gdyby Wisła go wykupiła, mógłby przywrócić dawny blask Białej Gwiazdy. Po meczu pochwaliłem Małeckiego, a kolega powiedział mi, że przeciwko takiemu Górnikowi to i on by zagrał dobrze. Może i coś w tym jest, ale jeśli nie szlifować formy na takim słabym rywalu, to na kim? Moim zdaniem Patryk pokaże jeszcze dużo dobrego.
Lech, Milan, Real, Światowid Łobez. Okradam bogatych i biorę sobie #Buk. #Alkotwitter co raz rzadziej. #ŻyciePoŚmierci. #Mistrz 3 Sezonu #LechTyper