Za nami trzecia kolejka rundy dodatkowej Ekstraklasy. Bonus dla kibiców, wisienka na torcie, crem de la crem polskiej piłki (s)kopanej. To czas, gdzie osiem najlepszych drużyn na śmierć i życie walczy o Mistrzostwo, a osiem słabszych o to, kto pożegna się z ekstrak(l)asą. Dobrze się zapowiada?! Nic z tego. Wyścig ślimaków trwa w najlepsze, a kibiców i samych dziennikarzy sportowych bardziej emocjonuje starcie Stanisław vs Żelisław niż Pogoń – Lech czy Podbeskidzie – Śląsk.
O Mistrzostwie myślą tylko w Warszawie i Gliwicach, a bezpośredni mecz między samymi zainteresowanymi może rozstrzygnąć kwestie prymatu w sezonie 20015/2016. O spadku powoli zapominają tylko kibice Wisły i Śląska. Nikt natomiast nie chce zająć miejsca dającego prawo gry w Lidze Europy. Dwa miejsca praktycznie zostały już zajęte przez wymienionych wyżej Legię i Piasta, dwa pozostałe czekają na chętnych. Szanse na grę w Europie mają wszyscy z górnej ósemki. Lech Poznań nawet dwie, ale trzeba zacząć grać. Z około kolejkowych wypowiedzi trenerów słychać smutne „Nie jesteśmy gotowi grać w Europie”. Nie jesteśmy gotowi, czy nie chcemy, bo Liga Europy to również koszty? Koszty premii, podróży, a także krótszych urlopów. Rozumiem również, że europejski kalendarz nie sprzyja graniu o stawkę na przełomie czerwca i lipca. Ale czyja to wina, że polskie kluby grają właśnie wtedy? Nie porywaj się z motyką na europejskie słońce to piękne przysłowie. Ale czyją winą jest, że u was ciągle motyka, a zamiast boiska klepisko?
Oczywiście wolno wam, trenerzy, podchodzić w ten sposób. Każdy ma swój sposób na motywowanie zawodników. Wolno także wam, prezesi, mieć własny pomysł na zarządzanie klubami. Wprowadzona waszą decyzją ESA37 miała służyć przygotowaniu kluby do gry we wczesnych rundach eliminacji i wyrównać szansę w walce o trofea. Mam jednak wrażenie, że służy tylko maksymalizacji zysków płynących z dodatkowych kolejek. Trzeba wyciągnąć wnioski z przykładu Jagiellonii, która po pięknym poprzednim sezonie, w tym walczy tylko o utrzymanie. Gra najpierw o czołową ósemkę, a następnie o miejsce 5. nie może być najwyższym celem stawianym waszym drużynom. Pomijając tytuł Mistrza Polski z sezonu 1992/1993, w polskiej Ekstraklasie zawsze wygrywał tylko pierwszy i nie wszyscy mogą nim być. Skoro nie możesz być pierwszy, zajmij przynajmniej miejsce dające prawo gry w Europie. Daj swoim piłkarzom i swoim sponsorom możliwość pokazania się na innych rynkach niż polski, a wtedy również i ty zarobisz na tym większe pieniądze.
W całej sytuacji niewielu zdaje się widzieć wypowiedź Maćka Kruka, specjalisty od szkolenia młodzieży. Jeżeli nie grasz w Europie, nie rozwijasz się. Jasne. Młody jest. Nie zna realiów „wielkiej piłki”. A może właśnie wie co mówi. Bo chce grać z innymi, nie tylko w polskim piekiełku. Jeżeli miałby możliwość, chciałby pokazać umiejętności własne i własnych piłkarzy na większej niż tylko polska scena.
Przed nami ostatnie cztery kolejki sezonu 2015/16 oraz kolejny sezon ESA37. Wszystkim zainteresowanym polecam mickiewiczowskie „Mierz siły na zamiary”, a więc postaw sobie ambitny cel, a potem znajdź siłę, żeby go zrealizować. Europejskie puchary to również szczęście w losowaniu.
[vc_row][vc_column text_align=”center” width=”1/3″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”5754″ custompost_name=”Łukasz Sadkowski” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row]