Legia Warszawa Mistrzem Polski 2015/2016. Chyba możemy to zdanie pisać bez znaku zapytania, choć Legia jest Legią i może jej mistrzostwo z rąk wypaść. Mecz z Piastem pokazał jednak siłę warszawskiego zespołu. Siłę opartą na zamienianiu błędów rywali na bramki.
Nie lubię zdań w stylu: „Legia zasłużyła na mistrzostwo”. Mistrzostwo ligi nie jest prezentem, na który trzeba sobie zasłużyć. Mistrzostwo jest wypadkową treningu, przygotowania, dopracowywania detali, samodyscypliny, ale też szczęścia i całej masy innych składników.
Mistrzostwo Legii jest jednak przede wszystkim efektem całkowitej koncentracji na tym mistrzostwie. Wszystko zostało temu podporządkowane. Gdy na jesieni dystans do Piasta mógł się zwiększyć, Bogusław Leśnodorski nie bał się zerwać współpracę z Henningiem Bergiem i zatrudnić Stanisława Czerczesowa. Drugi przykład to zimowe okienko transferowe: przyjście Jędrzejczyka, namówienie Hamalainena, dzielące godziny od transferu Grosickiego. To wszystko pokazuje determinację włodarzy Legii na osiągnięciu sukcesu, kompatybilnego z potencjałem zespołu.
Tym się różni Rosjanin od Norwega, że poziom pragmatyzmu ma zdecydowanie większy. Legia Czerczesowa bezlitośnie wykorzystuje błędy rywala. Jako kibic Zagłębia, wiem o tym doskonale, bo pamiętam lutowy mecz w Lubinie, gdy to Zagłębie było zespołem lepszym, ale zimna i metodyczna Legia „poprowadziła” mecz do szczęśliwego dla siebie końca. Legia Czerczesowa potrafiła „przywalić” gdy trzeba było, vide Cracovia i dwumecz z Lechem. Ale zdarzały się momenty wstydliwe, jak klęska w Niecieczy.
Jednak pragmatyzm Czerczesowa może nosić jeden pejoratywny ładunek. Wprowadzanie młodych zawodników do gry. Trudno będzie ożenić sukces sportowy na miarę oczekiwań i możliwości z wyrazistą obecnością wychowanków Legii. Tu cytat z 28 grudnia 2015: „Po pierwsze piłkarz musi być zdrowy, potem gotowy do gry. Musi też udowodnić, że jest lepszy od konkurenta i zasługuje na miejsce w składzie. Nie jesteśmy klubem interesów, tylko profesjonalnym klubem piłkarskim. Proszę, nie pytajcie mniej więcej o młodych piłkarzy. Dziennikarze chyba bardziej chcą, żeby oni grali, niż oni sami chcą grać. Jestem profesjonalnym trenerem, przestańmy rozmawiać o przedszkolu.” (źródło: https://www.legia.sport.pl/legia/1,139320,19401294,stanislaw-czerczesow-jestem-profesjonalnym-trenerem-przestanmy.html)
Piszę – być może zbyt wyniośle – o majestacie mistrza, bo zastanawiam się na ile on broni przed krytyką. Czy zwycięzców rzeczywiście się nie sądzi? Bynajmniej. Krytyka Legii nie dotyczy mistrzostwa, bo ono jest celem pobocznym. Celem głównym, nadrzędnym, wyśnionym jest Liga Mistrzów. Od dystansującej ligę pod względem budżetowo – organizacyjnym Legii możemy oczekiwać więcej.
Czego dokładnie?
Chociażby minimalizacji wahań formy. Popatrzmy na Zagłębie. Czy zagrało wiosną mecz wybitnie słaby? Nie. Owszem, przegrywało z Legią, Lechią czy ostatnio Cracovią, ale nie dało się zdominować żadnemu z rywali. Legia natomiast zbiera kilka słabszych spotkań z rzędu, by kiepskie wrażenie zatrzeć spuszczeniem komuś srogiego… Amplituda Legii jest na tę chwilę za duża. W eliminacjach Ligi Mistrzów jeden słabszy mecz może zniweczyć roczną pracę.
Moim zdaniem dla Legii kluczowe będzie utrzymanie stanu posiadania w defensywie. Czwórka: Jędrzejczyk, Lewczuk, Pazdan, Hlousek wygląda porządnie. Oczywista jest sprawa „Jędzy”, który jest tylko wypożyczony z FK Krasnodar. A wyjęcie jednej cegły z tej budowy spowoduje naruszenie całej konstrukcji. Idąc piętro wyżej, ciągle imponuje Tomasz Jodłowiec. Idąc jeszcze wyżej, bardzo fajnie zagrała para Hamalainen/Nikolić.
Dyskusja o personaliach rozpasłaby ten tekst do granic znośności. Ale liczę na dyskusję w komentarzach.
Ja i inni postronni kibice patrzący na europejskie kampanie Legii życzliwym okiem, mamy świadomość, że wejście do fazy grupowej może ją wystrzelić na jeszcze inną orbitę. A tak naprawdę te 428 powyższych słów mogą nie mieć żadnego sensu i mogą zostać przekreślone przez jedno hasło:
Legia jedzie do Gdańska.
Chyba można napisać obiektywny i życzliwy tekst o Legii nie będąc jej sympatykiem.
PS. Moim zdaniem stadion (piłkarski przede wszystkim) może być miejscem kanalizacji emocji społecznych. Jednak obrana forma okazała się strzałem w stopę. Media i środowiska umieszczone na transparencie z łatwością zrobią z siebie ofiary, chociaż same, nie używając tak „dobitnego” języka, swoich oponentów nie szczędzą.
[vc_row][vc_column text_align=”center” width=”2/4″][TS_VCSC_Team_Mates_Standalone team_member=”7971″ custompost_name=”Marchewka” style=”style2″ show_download=”false” show_contact=”false” show_opening=”false” show_skills=”false” icon_align=”center”][/vc_column][vc_column width=”1/2″][/vc_column][vc_column width=”1/4″][/vc_column][/vc_row]
Piszę dla mkszaglebie.pl
2 Comments