Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, a pycha zawsze kroczy przed upadkiem. Przysłowia są mądrością narodów, zaś mądrością większości kibiców, a w szczególności tych internetowych, jest to co przeczytają lub zasłyszą. Kibice internetowi nie są tacy sami, o nie, jednak można z łatwością dokonać ich klasyfikacji w oparciu o różne kryteria. Pobawię się dziś w psychologa behawiorystę i spróbuje Ci drogi czytelniku przybliżyć sieciowe postawy kibiców.
Pierwsza – być może najbardziej interesująca grupa, z pewnością najbardziej atrakcyjna – taka, do której aspiruje każdy początkujący użytkownik Twittera. To tak zwani internetowi guru. Guru ma zdanie na każdy temat oraz oddane grono wyznawców, pominę już przymiotnik fanatycznych, gdyż rozumie się to samo przez się. Guru nie pyta, guru nie poszukuje odpowiedzi, guru wie. W krótkich, pisanych z przesadną dbałością o składnię i fleksję tweetach objawia ex catedra swoje przesłanie. Grono wyznawców zadowala swojego przewodnika duchowego poprzez bezrefleksyjnie klikanie serduszka. Jest to niczym sprawdzana lista obecności w gimnazjum. Gimnazjum wymieniam tu nie bez powodu, gdyż w większości tam guru poszukuje i łamie charaktery swoich akolitów. Zdanie przywódcy sekty rzadko kiedy jest wyważone, nie mniej ślepo jest przyjmowane jako prawda objawiona i kolportowane dalej przez wyznawców z fanatycznym zapałem jako własne, jedynie słuszne. Guru musi mieć magnetyczną osobowość oraz skłonność do nadużywania słów niezrozumiałych dla członków sekty, którzy mimo to będą ze zrozumieniem kiwali głowami. Ponadto dla wzmocnienia przekazu najlepiej by był posiadaczem wiedzy tajemnej z zakresu polityki transferowej dowolnego klubu lub chociaż biegle posługiwał się portalem transfermarkt, by udanie prowadzić grę pozorów.
Kolejna grupa internetowego kibica to wesołek–głupek. Taki to nie potrzebuje ani jednego wyznawcy, potrzebuje za to jak tlenu codziennej porcji rzeczy do obśmiania. Przedmiotem drwin może być wszystko – od przegranej klubu, poprzez złamana noga po wybuch wulkanu. Głupek–wesołek świetnie sprawdza się jako autor memów dla gimbazy, które potem z lubością pokaże jakiś popularny portal z podpisem [MECZ OCZYMA KIBICÓW – POKAZ SLAJDÓW], co w naszym wesołku umocni tylko poczucie własnej wartości. Prawda jednak jest zgoła inna, bo i myśl przewodnia była mętna niczym woda w Bałtyku po ataku sinic, a i grafika nie czyni z niego mistrza znanego programu graficznego. W redakcji zaś zdecydowano o publikacji mema nie ze względu na jego wysoką wartość merytoryczną czy ponadprzeciętny humor, a tylko dla klikalności w grupie użytkowników 16 – 25.
Na przeciwległym biegunie internetu znajdują się heroldowie. Taki to poinformuje i o wschodzie słońca, i o transferze Rafała Wolskiego do Lechii. Pominę przy tym dość oczywisty fakt, że zarówno wschód słońca i rzeczony transfer miał już miejsce i średnio rozgarnięty użytkownik internetu o transferze od czasu oficjalnej prezentacji wie, a umiarkowanie wprawny obserwator zauważy wschód słońca, no chyba że jeden i drugi aktualnie śpi lub znajduje się w piwnicy więziony przez psychopatycznego mordercę. Herold posługuje się językiem suchym i beznamiętnym jak instrukcja obsługi suszarki do włosów. Niby pisze rzeczy wiadome i oczywiste, ale często nadużywa maniery budowania bezcelowego napięcia przed podaniem informacji.
Jako że w każdej dobrej historii musi być superbohater, także w naszej opowieści pojawi się takowy i będzie to kibic–Bond. Kibic taki jest skarbem dla każdego użytkownika Twittera, bo jest depozytariuszem najtajniejszej wiedzy, tak zwanego kumatego info. Wiedzą ową nasz superszpieg szafuje z najwyższą ostrożnością i czyni to z odpowiednim dla swojej pozycji pietyzmem. Posługuje się szyfrem, przekaz kamufluje w słowotokach, kolejne tweety są niczym sympatyczny atrament. Zaufane grono odbiorców informacji chwyta w lot aluzje, bo w końcu #KMWTW, a poszczególni obserwujący mogliby z łatwością wcielać się w role M, Q czy Moneypenny. Kibic–szpieg ma podobną ilość followersów, do IQ Dr_Ughr czyli względnie wysoką i po tym dość łatwo go rozpoznać w internetowym buszu, po zastosowaniu tego kryterium łatwo go wyłuskać z tłumu.
W opozycji do Bonda stoi kibic–siewca, którego rolą jest rozsiewanie plotek w oparciu o wadliwie interpretowane informacje Bonda. Jak już wspomniałem #KMWTW, a siewca nie jest w gronie odbiorców kumatego info. Nie przeszkadza mu to w żaden sposób w powszechnym lansowaniu się na posiadacza wiedzy tajemnej i kolportowaniu terabajtów wyssanych z palca informacji. Warto zauważyć, że jego wypowiedzi nie mają waloru ocennego, co czyni go podobnym do omówionego już herolda. Odróżnia go tylko charakter podawanych informacji, gdyż brak w nich waloru prawdziwości. Arsenał siewcy składa się z plotki, kłamstwa i półprawd, które to dowolnie łączy w twitterowym tyglu.
Najbardziej rozpowszechniony gatunek internetowego kibica to hejter, przy czym wyróżniłbym tu dwa podgatunki – hejter prowokator, jako przykład bardziej jadowitej formy tego cholerstwa, oraz hejter pospolity, postać dość łagodna i w gruncie rzeczy nieszkodliwa.
Hejter prowokator zatruwa internet złymi emocjami oraz rozsiewa je dalej, powoduje reakcję łańcuchową, wywołuje internetowe wojny partyzanckie oraz spontaniczne wybuchy nienawiści. W jego arsenale znajdziemy pomówienie, oszczerstwo, obelgi o różnej sile rażenia. W wypowiedziach próżno szukać prawdy, merytoryki czy dobrych pobudek, a z łatwością odkryjemy kompleksy, nienawiść i poczucie odrzucenia. Hejter prowokator wybiera cele na ślepo, obrzuca odchodami wszystko wokół, nie zważając zupełnie na to, że owe rykoszetują i trafiają postronne ofiary. Jadowity podgatunek lubuje się w wywołanym zamieszaniu i czerpie satysfakcję z równie niewyszukanych ataków odwetowych, co tylko nakręca go do wyprowadzania kolejnych ciosów. Przyczepić się, że zawodnik gra w zbyt pomarańczowych butach? Proszę bardzo, hejter prowokator jest do tego pierwszy. Zawodnik nie trafia w bramkę? Już na horyzoncie pojawia się nasz stachanowiec hejtu. Usłużny zawsze i wszędzie.
Obok prowokatora działa hejter pospolity, jego mniej szkodliwa odmiana. Charakteryzuje się tym, że jego ataki są co do zasady wywoływane przez czynniki zewnętrzne, takie jak przegrany przez jego drużynę mecz, opóźniony pociąg czy padający znienacka deszcz lub grad. Ataki są mniej perfidne, a bardziej emocjonalne. Często przybierają formę towarzyskiej gry, polegającej na rozdawaniu twitterowych kuksańców gronu internetowych znajomych. Po wybuchu przychodzi okres ukojenia i refleksji, w wyniku której często wkrada się uczucie zażenowania własnym zachowaniem.
Na sam koniec crème de la crème panteonu internetowych kibiców. Do końca nie wiem jak ich nazwać, określam ich mianem kibiców–fotonów, bozonów lub masonów. Określenia te zdają się nie mieć żadnego wspólnego mianownika, a jednak… Pozwól Czytelniku, że posłużę się konkretnym przykładem. Jakiś czas temu z Twitterem ostatecznie pożegnał się mój redakcyjny kolega Dr_Ughr, który to uznał, że męczy go oglądanie bez ustanku tych samych zdjęć, czytanie bez wytchnienia tych samych żartów. Nie jestem pewien czy „doczekał” czasów wszechobecnych idiotycznych gifów czy łańcuszków szczęścia. Jeśli nie, to zazdroszczę mu wyczucia chwili, bo „trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym.” Otóż wspomniany Doktor jest typowym bozonem czy fotonem, bo choć naocznie ciężko potwierdzić jego internetowe istnienie, to wnikliwy obserwator sieci dostrzeże jego działanie poprzez skutki. A te to kolejne świetne felietony i niekiedy prowadzenie profilu naszego serwisu. Spytacie do czego zmierzam za chwilę, dlatego śpieszę z wyjaśnieniami. Część internetowych kibiców działa z ukrycia, czy to pisząc jak Dr_Ughr i pozostając przy tym na peryferiach głównego nurtu, czy też pisząc do wybranych użytkowników i korzystając z tzw. kłódki, o czym za moment.
Wspomniałem kłódkę nie bez powodu. Twitterowa kłódka jest niekiedy wykorzystywana przez każdą z omawianych grup. Pozwala ona na większą precyzję w targetowaniu przekazu dla Bondów, kto ma obserwować ten obserwuje, c`nie? Hejterom umożliwia sączenie nienawiści do wybranych głów, a guru przekazywać przesłanie do wąskiego wyselekcjonowanego grona. Kłódka pozwala wreszcie na podniesienie poziomu prestiżu o trzydzieści osiem punktów, bo skoro treść chroniona i niedostępna, tym bardziej pożądana i w powszechnym odczuciu wartościowsza. Nic tak nie buduje naszego ego jak poczucie elitarności, prawda?
Było wesoło, było lekko i przyjemnie, a teraz będzie poważnie. Każda opowieść ma swój finał i morał. Pora na rachunek sumienia i memento. W 1988 roku Róże Europy wydały swój debiutancki album „Stańcie przed lustrami”, gdzie w tytułowej piosence pada pytanie:
„A co wam powie zwierciadełko
Kiedy staniecie przed nim z rana?”
Co Wam powie o Was drodzy Czytelnicy wasze zwierciadełko? Jakim typem kibica jesteście?
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.