Na inaugurację sezonu 2016/17 będziemy świadkami „abstrakcyjnego meczu”, który jeszcze w zeszłym sezonie elektryzował wielu kibiców w Polsce. Teraz rzeczywistość jest jednak inna, ponieważ w niedzielę w Krakowie zobaczymy dwa zespoły pobite w pucharach, w czasie gdy najlepsi piłkarze świata odpoczywają po ciężkich bojach w decydujących fazach Ligi Mistrzów, Ligi Europy (2015/16) oraz po europejskim czempionacie.
Tuż przed 1. kolejką gruchnęła wiadomość, że po przegranej z IFK Goeteborg – Radoslav Latal przestał być trenerem Piasta Gliwice. Na razie nie są znane szczegóły, ale można domyślać się, że pomeczowymi wywiadami, w których powiedział, że przed tak ważnymi meczami zespół należy wzmacniać, a nie osłabiać, Czech jeszcze bardziej podpadł włodarzom klubu. Okazuje się po raz kolejny, że szczerość nie jest w cenie. To pierwsza zmiana na ławce trenerskiej w Lotto Ekstraklasie, mimo, że Piast w tym sezonie nie rozegrał nawet minuty. Trudno oprzeć się wrażeniu, że trener Latal nie zasłużył na takie potraktowanie, jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki jakie osiągnął, a także styl w jakim tego dokonano.
Gdyby przenieść realia z zeszłego sezonu na boiska naszej ligi, mielibyśmy do czynienia z hitem inauguracyjnej kolejki. Rzeczywistość pokazuje, że koniec poprzedniego sezonu ma się często nijak do początku następnej kampanii.
Żeby nie być posądzonym o stronniczość, jestem zmuszony napisać, że to Cracovia, której kibicuję, ośmieszyła się w pucharach znacznie bardziej od Piasta. Pasy odpadły już w pierwszej rundzie eliminacji LE ze Shkëndiją Tetowo, a Piast (nie wierzę w magiczne 4-0 dla Gliwiczan w Goeteborgu lub 3-0 w regulaminowym czasie gry i sensacyjne karne bronione przez Szmatułę) w drugiej rundzie ze znacznie silnejszym IFK Goeteborg. Eurowpierdol dla przeciętnego kibica, to jednak eurowpierdol i dalsze wyciąganie wniosków typu „kto zagrał gorzej” nie ma żadnego znaczenia.
Niedzielny mecz będzie pojedynkiem Cetnarskiego z Murawskim, Dąbrowskiego z Zivecem, czy Covilo z Bukatą, ale czy jest ktoś w stanie nabrać się na to, że oba zespoły wystartują równie udanie jak przed rokiem? Pasiasta część Krakowa liczy na dojście do wysokiej formy Damiana Dąbrowskiego i Mateusza Cetnarskiego. Te dwie postaci istotnie są bardzo ważnymi ogniwami Cracovii. Odbiory „Dąbka” i pasy „Cetnara” doprowadziły zespół z Kałuży do upragnionych pucharów, zamienionych na końcu w swojski „eurowpierdol” z Macedończykami. Mimo zapowiedzi trenera, że „Cracovia jest przygotowana na mocnego Piasta i takiego jak w zeszłym sezonie”, jestem przekonany, że pierwsze mecze Pasów nie będą obfitowały w wiele przekonywujących zwycięstw, ponieważ styl, który dotychczas prezentowali w sparingach czy meczach o stawkę, pozostawiał wiele do życzenia.
O tym, kto lepiej otrząśnie się z pucharowego marazmu i zaprezentuje wyższe umiejętności zadecyduje dyspozycja dnia i przygotowanie fizyczne, a to w Ekstraklasie zawsze jest zagadką. Piłkarze Jacka Zielińskiego dostali mocną dawkę treningu przed pucharowym starciem. Czy obciążenia zostały dobrane odpowiednio okaże się w trakcie meczu. W inauguracyjnej kolejce kibice obu drużyn będą mogli obejrzeć na placu gry Bartosza Kapustkę, którym zainteresowanie przejawia wiele klubów z Europy, jednak na razie transfer jest na tyle daleko, że reprezentant Polski znalazł się w „18” meczowej i, mimo krótkiego mikrocyklu treningowego, powinien zagrać w drużynie Pasów na lewym skrzydle. Jacek Zieliński na konferencji prasowej przed meczem z wicemistrzem Polski przekonywał, że nadal trwają poszukiwania lewego obrońcy, ale pewne kwestie uległy zmianie. Hubert Wołąkiewicz nie będzie brany uwagę do gry na tej pozycji. Na boku zapewne zagra prawonożny Deleu (casus Artura Jędrzejczyka w reprezentacji) lub Jakub Wójcicki, gdy Brazylijczyk będzie pauzował.
W Cracovii nie zagrają Paweł Jaroszyński i Anton Karaczanakow. W porównaniu do rundy wiosennej poprzedniego sezonu, Bułgar zrobił duży postęp w dostosowaniu się do taktyki dwukrotnego Mistrza Polski, ale na jego występy w pasiastej koszulce trzeba jeszcze poczekać. Niektórzy zawodnicy dopiero aklimatyzują się (Dimun, Litauszki) i zgrywają się z zespołem (Steblecki, Szczepaniak). Inni, jak Bejan, Karaczanakow i Vestenicky, mają to już za sobą. Z kolei należy przypuszczać, że przyjście Dobrolińskiego z GKS-u Katowice nie będzie strzałem w „10” i wzmocnieniem obsady bramki Pasów. Do klubu trafili także gracze mający za zadanie w przeciągu następnych sezonów ogranie się i, poprzez pracę na treningach, wywieranie presji na kolegach z „jedynki”.
Niestety Cracovia i Piast zaprzepaściły pracę wykonywaną przez sztaby trenerskie (dlatego Latal zapłacił za to posadą?). Obie przez cały zeszły sezon walczyły o promocję do europejskich rozgrywek i w momencie, gdy tylko wyściubiły nos do Europy, dostały srogie lanie. Jaka poważna drużyna odpada z pucharów już w lipcu?
Z drugiej strony, jak można winić trenerów za przygotowanie do sezonu, skoro Piast znacząco osłabił się (strata Vacka, Nespora i Osyry). Nespor rozegrał 2516 minut, zdobył 11 bramek i miał 5 asyst. W przeliczeniu na minuty trafiał do siatki prawie co trzeci mecz, jednak patrząc na to, ile robił miejsca kolegom z ofensywy, jak mocno pracował dla zespołu oraz jak istotnym był piłkarzem w talii Latala, oznacza to poważną stratę. Zastąpienie Nespora innym piłkarzem i wkomponowanie go do składu drużyny będzie procesem długofalowym, a w przypadku, gdy klub nie sięga głęboko do kieszeni – bardzo trudnym.
Gigantycznym osłabieniem jest brak wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie Kamila Vacka. Kreowanie sytuacji, zmiana tempa rozegrania, wysoka jakość techniczna zawodnika – kibice Piasta mogą rzewnie zapłakać po jego odejściu. Po dobrym sezonie Czech chciał zarabiać więcej, a Piast nie był skłonny do tworzenia kominów płacowych dla swoich najlepszych zawodników. Nie chroni to wcale działaczy przed krytyką. To oni powinni ruszyć głową (nie wackiem!) jak zastąpić taką „8” przy jak najniższym spadku jakości, by mecze na naszych boiskach nie zakończyły się dla Piastunek ligowym lottowpierdolem. Sytuację ze zwolnieniem Latala z pewnością możemy określić tym mianem.
foto: Monika Wantoła