Obserwuj nas

Liga Europy

Mecz wariatów Partizan – Zagłębie

Zostawmy na chwilę z boku kwestię szczęścia, fortuny czy niewyobrażalnego fuksa. Zostawmy na chwilę z boku poprzeczki. Zostawmy nawet świetnego Martina Polačka, choć do niego trzeba wrócić. Na wszystko przyjdzie czas.

W pierwszym meczu chciałem uniknąć jednego scenariusza – kompromitacji. Srogiego wpierdolu. Totalnej dominacji Partizana i totalnego zagubienia Zagłębia. I chociaż Partizan dominował totalnie, a Zagłębie było totalnie zagubione, to piłka do bramki Martina nie wpadła.

Te wszystkie piłki omijające słupki i trafiające w poprzeczki to dar od piłkarskiego losu. To szansa dla piłkarzy Piotra Stokowca, jak i jego samego.

Wrzucone na karuzelę Zagłębie przetrwało. Ba, samo mogło ukłuć Partizan. Najbardziej paradoksalny jest fakt, że gra Zagłębia odnalazła się dopiero po czerwonej kartce Michala Papadopulosa. Jego zejście z boiska też jest paradoksalne, bo napastnik dostający czerwoną kartkę w meczu, w którym jego zespół nie może wyjść z własnej połowy… Od doświadczonego snajpera powinniśmy oczekiwać bardziej odpowiedzialnego zachowania.

Partizan wyszedł na Zagłębie wysokim pressingiem. Tak jakby chciał „Miedziowych” przydusić, przymknąć na własnej połowie. Zagłębie miało wielkie kłopoty z przejściem linii środkowej. Ogromne kłopoty, zgodnie z przewidywaniami, stwarzał Nemanja Mihajlović. Powstrzymanie tego piłkarza może być najważniejszym piłkarskim wyzwaniem w życiu Aleksa Todorovskiego.

Z niezłej strony pokazał się Miro Radović, choć nie był tak aktywny, jak z czasów Legii. Istotni byli również dwaj środkowi pomocnicy: Darko Brasanac i Luis Everton. W rewanżu w ataku mało konkretnego Nikolę Djurdjicia zastąpi pewnie Valeri Bojinov. Ale styl Partizana się nie zmieni.

Zespół Ivana Tomicia ma za sobą wiele zmian osobowych przeprowadzonych w dość krótkim czasie. I być może tego zabrakło w Belgradzie – zgrania, schematów. Większość ataków opierała się raczej na indywidualnych umiejętnościach np. Mihajlovicia.

Tu leży klucz do sukcesu Zagłębia. Zespół Piotra Stokowca ma za sobą dwa lata wspólnej gry (to samo mówi Djordje Cotra w świetnym materiale Maćka Klimka o kulisach meczu, emitowanego w „Ekstraklasie po godzinach”).

Partizan zagrał tak, żeby trzecią rundę wziąć z miejsca. U siebie. Z każdą kolejną minutą meczu w Lubinie będzie coraz bardziej nerwowy. To drużyna Tomicia musi udowodnić swoją klasę.

A Zagłębie? Znaleźć i do maksimum wykorzystać słabe punkty rywala. Te można już było zauważyć w Belgradzie. Wysoko wysunięta obrona to zaproszenie do kontr, co zresztą kilkukrotnie się udało. Obrona Partizana nie jest monolitem, słabym punktem jest Aboussy Gogoua. Szybkie przeniesienie piłki z obrony do Krzyśka Piątka, dokładne rozegranie, może przynieść upragnioną bramkę. A to wprowadzi w grę Partizana jeszcze więcej nerwów, jeszcze mocniej podniesie temperaturę.

Powtórzę raz jeszcze. Piłkarski los uśmiechnął się do Zagłębia. Dał szansę. Ale żołnierze Stokowca w walce o marzenia muszą dać z siebie wszystko.

Na osobne zdanie zasłużył szczególnie jeden z nich. Trochę los Martina Polacka jest odbiciem losu całego Zagłębia. Przychodził jako drugi bramkarz, zmiennik Konrada Forenca. Ale wywalczył sobie skład (tak jak Zagłębie szacunek całej piłkarskiej Polski) wytrwałą, cierpliwą pracą. Bez fochów, bez latania po mediach. Zresztą, odwiedźcie profil facebookowy Martina i zobaczcie, jak bawi się kalisteniką. W Belgradzie był najpewniejszym punktem zespołu.

Obiektywnie trzeba przyznać, że Zagłębie zyskało dużo sympatii wśród kibiców w całej Polsce. Dlatego warto w czwartek kibicować „Miedziowym”.

O meczu czwartkowym jeszcze na naszych łamach poczytacie.

PS Pisząc „mecz wariatów”, mam również na myśli kibiców Zagłębia, którzy pojechali do Belgradu. To również ich sukces.

Zdjęcie pochodzi z facebooka mkszaglebie.pl, podpis po zdjęciem nas rozwalił:

Po meczu prezes Robert Sadowski, przewodniczący RN Mateusz Dróżdż i kapitan Konrad Forenc chcieli podać wodę w butelkach kibicom Zagłębia oczekującym na wyjście z sektora gości. Nie zgodziła się na to policja, więc zaczęli rozlewać ją każdemu do kubeczków.

Bartosz Marchewka

Piszę dla mkszaglebie.pl

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Liga Europy