Przeczytałam kiedyś cytat, podobno Franciszka Smudy, że nasza ekstraklasa jest jak niezbyt urodziwa dziewczyna, w której i tak każdy może znaleźć coś wyjątkowego. Co takiego wyjątkowego jest w naszej lidze? Na pewno nieprzewidywalność! I oto wreszcie wróciła Lotto Ekstraklasa (trafiony sponsor przypominający ligę). Nastąpiło długo oczekiwane zwolnienie blokady i… można śmiało powiedzieć, że to losowanie wygrały Cracovia, Wisła Płock oraz Zagłębie.
Beniaminek całkiem nieźle się zaprezentował, a Furman z Kriwcem mogą stworzyć całkiem niezłą parę w środku pola. Mistrz Polski w pierwszym spotkaniu nie zachwycił, chociaż pierwsza połowa była dość udana. Miałam jednak wrażenie, że grają przeciwko kulawym, albo przeciwko grającym w Pokemona. W drugiej odwrotnie, dlatego remis zasłużony, aczkolwiek sędzia Marciniak nie miał najlepszego dnia. Po meczu widać, że z Moulina to jest niezły zawodnik, ale czy będzie nową gwiazdą Ekstraklasy?
W niedzielę o 18.00 spotkały się nasze dwie nasze dumy eksportowe, ale mówimy już o tym w czasie przeszłym. Cracovia grała na pełnym luzie, po ewidentnym odpuszczeniu pucharów. W tym sezonie będą znów walczyć o puchary. Wydaje mi się, że Puchar Polski to maksimum o co im chodziło. Piast oddał jeden celny strzał w całym meczu. Za tym tęskniliśmy. Równie udany, niczym gra Piasta, był okrzyknięty szlagierem mecz Śląska z Lechem. Mimo przewagi, Lech nie znalazł sposobu na zdobycie gola, a Śląsk niezbyt często zagrażał bramce Buricia.
W poniedziałki są moje ulubione mecze. Mecze dla prawdziwych koneserów Ekstraklasy. O ile Wisła Płock udanie zadebiutowała w Ekstraklasie, to powrót Arki w starciu z Niecieczą nie należał do najszczęśliwszych. Tym razem Arka, bez wzmocnień – napastnika, zaprezentowała się słabiutko przeciwko „Szalonym Wieśniakom” (najgorszy przydomek na świecie!)
Na podsumowania zdecydowanie za wcześnie, ale w tej kolejce było wszystko, czego można się spodziewać po naszej lidze. Zmiana na stanowisku trenera, zwycięstwo beniaminka z faworytem, nudny, bezbramkowy szlagier, niespodziewany gol w końcówce, dający zwycięstwo Ruchowi oraz pomyłki sędziowskie.
foto: Monika Wantoła