Byliśmy w Płocku, pojechaliśmy i do Gdyni. „Miasto z morza i marzeń”, jak o Gdyni mówią jego mieszkańcy, to podobno najszczęśliwsze miasto w Polsce i nie chodzi mi tu o wynik wczorajszej rywalizacji z Wisłą Kraków. Według wielu raportów i badań jest to najlepsze miejsce do życia w Polsce, a w samym Trójmieście bardzo popularne jest powiedzenie: „Pracuj w Gdańsku. Baw się w Sopocie. Mieszkaj w Gdyni”.
– Chciałabyś mieszkać gdzie indziej?
– Nie. Tylko w Gdyni.
– A na Mazurach?
– No, chyba że na Mazurach.
Jak zakładałem. Mazury i tak są nie do przebicia. Z tym nie wygrasz. Urokliwa brunetka dała się przekonać.
Atmosferę piłkarskiego święta było czuć po prostu wszędzie. Tradycyjnie obklejone autobusy, banery na wiaduktach, flagi na ulicach. Gdynia żyje piłką. Gdynia żyje sportem. W nadmorskim mieście w sportowej koronie brakowało właśnie tylko piłkarskiej Ekstraklasy. Od lat władze miasta żyją w wyjątkowej symbiozie z klubami sportowymi. Wielkim zwolennikiem sportu jest również tutejszy prezydent, który gdy tylko ma na to czas, stara się pojawiać na wszystkich sportowych imprezach w mieście. Nie inaczej jest z meczami Arki.
„Wsparcie miasta jest ogromne. Jak czytałem o tym, co dzieje się choćby w Olsztynie, gdzie trwa wieczna wojna między Stomilem a prezydentem miasta, to dla mnie jest to co najmniej dziwne. W Gdyni ciężko jest wyobrazić sobie taką sytuację” – stwierdził Pan Janusz z Gdyni.
Sytuacja Stomilu nie jest oczywiście odosobniona, bo wojenki toczone między klubami piłkarskimi a władzami miasta nie ograniczają się tylko do stolicy Warmii.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10944″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Przed meczem postanowiłem oczywiście sprawdzić nastroje panujące po meczu w Niecieczy:
„Nastrój? Obawiałem się tego. Dzisiaj w pizdę.” Nastroje bojowe. Nie dość, że szczęśliwi, to i optymiści.
– W ataku znowu Zjawiński?
– No, myślę, że wyjdzie. Będzie padaka.
Sytuacja podobna, jak przed inauguracją w Płocku. Nastroje stonowane.
Na stadion udaję się na jakieś trzydzieści minut przed pierwszym gwizdkiem. I co momentalnie bije w oczy? Ano wieczna bolączka polskich stadionów. Kupowanie biletów na ostatnią chwilę. Ta plaga nie oszczędza chyba żadnego stadionu w Polsce.
Sam stadion to obiekt bardzo zgrabny. Piękno tkwi w jego prostocie. Nie jest to też wielki moloch o milionowej pojemności, którego zapełnienie graniczyłoby z cudem. Piętnastotysięcznik, jak na gdyńskie warunki, to wybór bardzo rozsądny.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10948″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10947″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Tradycyjny zapach grillowanej giętej unosił się już na kilka metrów przed bramkami. Zaopatrywanie się w prowiant trwało w najlepsze. No, ale idę. Siadam, patrzę, a tu to:
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10949″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
No, nieźle. Może nie będą strzelać na tamtą bramkę. Jak nie Pan Bęben, to Pan Słup.
Spiker zaczyna wyczytywać skład. W momencie, gdy do kibiców dociera informacja o Zjawińskim na szpicy, wśród niektórych kibiców dostrzegam delikatne niezadowolenie. Na plusa kolejki zasługuje uwaga jednej z kobiet siedzącej nieopodal:
- Zjawiński? To ten, co wygląda jak Ryan Reynolds?
Jak kto?!
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10950″ img_size=”medium” onclick=”link_image”][vc_single_image image=”10951″ img_size=”medium” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Faktycznie. Jak dwie krople wody.
Jednego obu beniaminkom odmówić nie można. Dopingu. Atmosfera na trybunach genialna. Pomimo nieco słabej synchronizacji podczas śpiewania hymnu Arki, życzyłbym sobie, by każdy mecz był tak dobry wokalnie. Arka się po prostu w 1. lidze marnowała.
Na stadion dotarli również kibice gości. Próbowałem liczyć, ale przy czternastu się pogubiłem i nie podejmowałem już kolejnej próby. Trochę szkoda, bo dostali dwa szybkie strzały i resztę meczu przesiedzieli jak smutne misie.
Był też Pan Śledź. Najpierw podreptał trochę po murawie.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10952″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Potem trochę po trybunach. Pozbijał kilka piątek, żółwików i innych uścisków z małymi Krzyśkami. Stadionowy celebryta.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10953″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Jak na to wszystko odpowiedzieli piłkarze? Najlepiej, jak mogli. Arka zaskoczyła. Wisła zresztą też. Przed meczem raczej nikt takiego wyniku się nie spodziewał, a remis kibice Arki wzięliby w ciemno. Jak jednak wskazuje na to nazwa „Lotto” wynik został wylosowany taki, a nie inny. Ogólnie jestem zdania, że w tej lidze żaden wynik nie powinien być zaskoczeniem, bo wszystkiego powinniśmy się tu spodziewać. Zaskakuje jedynie styl obu zespołów, bo Arka momentami gniotła Wisłę niemiłosiernie. Choć wór szczęścia pod pachą przytargał Jałocha, bo oprócz poprzeczki, świetną okazję miał też Brożek. Największą zagadką pozostaje dla mnie wciąż podyktowanie rzutu karnego. Pan Słup skutecznie zablokował mi tę sytuację. Plus meczu to Sambea. Zdecydowanie. Wciąż dziwi mnie jednak brak w kadrze Lewickiego. Wciąż jestem zdania, że nie jest to wcale półka niżej, niż Zjawiński, który po dzisiejszym meczu zasługuje na pochwałę. Krytykowałem go kilkukrotnie, ale dziś wykonał kawał dobrej roboty.
Na tablicy dochodzi minuta mniej więcej 88., Arka prowadzi trzema bramkami, a tu co? A tu rozpoczyna się ewakuacja. Ale nie jakaś tam drobna. Prawie, że masowa. Nie żebym lubił się przepychać w bramkach, ale opuszczanie stadionu w trakcie meczu jest żenujące.
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”10954″ img_size=”full” onclick=”link_image”][/vc_column][/vc_row]
Fajne te beniaminki. Serio. Niczego lidze nie ubyło. To nawet wartość dodatnia. Zarówno Płock, jak i Gdynia to kluby, które już w Ekstraklasie odnajdują się bardzo dobrze. Piłkarsko – jak widać – też. Wpadajcie do Gdyni i Płocka. Warto!
Tutaj reportaż z Płocka, miasta drugiego beniaminka – zapraszam!
Sercem za Arką. Rozumem za Arsenalem. Albo odwrotnie. Sam nie wiem.